Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

od ponad roku na emeryturze, co bardzo mi odpowiada. Jestem aktywną uczestniczką zajęć w pobliskiej fundacji, chodze na taniec hiszpański, na latino solo, na pilates, na język włoski. Aktywnośc zawodowa porzuciłam bez rozterek i bez żalu. Teraz realizuję swoje plany i potrzeby.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 249578
Komentarzy: 6509
Założony: 26 kwietnia 2017
Ostatni wpis: 22 listopada 2024

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Campanulla

kobieta, 69 lat, Gdynia

168 cm, 73.70 kg więcej o mnie

Wpisy w pamiętniku

6 grudnia 2023 , Komentarze (2)

Widocznie zasłużyłam. Dostałam słodycze i książkę Łozińskiego "Stramerowie".  Pierwszą część pt. "Stramer" dostałam w zeszłym roku.  Miły ten Mikołaj, synowi przyniósł sweterek, nawet rozmiar znał! Z okazji mikołajek zrobiłam stroik świąteczny, nawet ładnie wyszedł. Pomysł podpatrzyłam w kwiaciarni, nie było to trudne.  Powoli adwentowe dni nastrajają mnie świątecznie. Robię porządki gdzie się da, szykuję przepisy aby były najłatwiejsze, gromadzę produkty.  Bigos już stoi na balkonie , będzie jeszcze kilka razy odgrzewany, a potem do zamrażarki.  Jutro męża urodziny, pójdziemy gdzieś na obiad. Natomiast dziś był barszcz z białą fasolą , pieczone pomidory, pieczone pieczarki i filet z indyka grillowany.  Bardzo, bardzo smaczne. Moje biodro boli, na dodatek jakiś mięsień zaczął mocno doskwierać , dziś już lepiej.  Mroźno, wietrznie, ale ostatnie dni były bardzo słoneczne. Ogromną przyjemność sprawiały spacery nad morzem, ludzi mało, cicho, urokliwie.  W mieście szał zakupów. Weszłam wczoraj do Pepco po świece, a tam tłum kobiet rozgadanych, szukających, oglądających. Szybko uciekłam.  Właśnie skończyłam czytać "Ucieczkę znad rozlewiska", postanowiłam zrobić spaghetti z pastą bakłażanową, bo przepis tam zawarty jest łatwy i wyraźnie będzie to smaczne. To będzie w piątek. A w sobotę zabiorę się za pierwszą partię uszek. Potem będzie druga, bo uszka mają u mnie wzięcie. Mam skierowanie na szczepienie na 12 grudnia, Covid nie odpuszcza, przyda się takie przypomnienie.  Poza tym norma, kartki świąteczne dla starszych z rodziny już czekają na wypisanie. Zostały tylko 3, a tak niedawno kupowałam ich kolo 10 szt.  Wiązanki na cmentarze mam przygotowane, ale wejścia  tam nie ma, wszystko zasypane i zmrożone. Podobno w przyszłym tygodniu będzie odwilż, wtedy pojadę. Wokół mnie coraz więcej starszych ludzi, to znajomi, sąsiedzi, ludzie spotykani na spacerach. Ich starzenie się jest  widoczne, pewnie i o nas tak mówią. Chociaż kosmetyczka w zeszłym tygodniu wypowiadała się z zachwytem o mojej twarzy i moim dekolcie. I już za miesiąc mąż znów do szpitala na umówiony zabieg. Potem będzie kilka tygodni trudnych, bo to mocny ból, kule, bezradność z niemocy. Jakoś musimy dać radę, szczególnie ja. 

29 listopada 2023 , Komentarze (8)

Do Bożego Narodzenia już niedaleko. Nie zostawiam spraw na ostatnią chwilę, a zatem zakupy. Nie lubię galerii, nie znoszę tłumów , wchodzenia, wychodzenia, nie daj Boże przymierzania. Na szczęście mam to już za sobą.. Reszta to drobiazgi, do kupienia niedaleko, bez potrzeby wizyt w tych przybytkach "wielu smaków i zapachów". Pogoda zrobiła się zimowa, przyjemnie wczoraj było nad morzem. Świeciło słońce, przed wiatrem zasłaniało zbocze Kamiennej Góry, usiedliśmy w ogródku przy plaży na kawie. I kto mi powie, że zimą nie można!  Spokój, cisza, piękne słońce, morze błękitne i przeźroczysta widoczność. Wieczory nadchodzą bardzo szybko, gratuluję sobie, że uwielbiam czytać, bo w ten sposób mam zajęcie, poza pracami domowymi oczywiście.  Dziś widziałam w księgarni życiorys Jeremiego Przybory, zażyczę sobie  pod choinkę. Na obiad krupnik i naleśniki z kapustą kiszoną i pieczarkami.  Część krupniku zaniosę jutro do Sióstr Miłosierdzia, tam przychodzą  bezdomni. Z reguły to mężczyźni, którzy utracili gdzieś sens życia lub zatracili się w innym jego sposobie.  Wczoraj widziałam takiego zmarzniętego, stał tam przy klasztorku, widać czekał na pomoc. Trwa akcja dot. paczek dla potrzebujących, szkoda, że tylko raz w roku.  Do akcji nie przystąpiłam, pomagam  co miesiąc siostrze Chmielewskiej. W przyszłym tygodniu mam zamiar lepić uszka po raz pierwszy, potem jeszcze raz. Przygotowałam się także na pieczenie ciasteczek maślanych , no i piernika. Decyzja gdzie będzie stała choinka jeszcze nie zapadła, ale w odnowionym pokoju  miejsca jest dosyć. Czekaja mnie jeszcze wizyty na cmentarzach, przygotowanie  stroików. Co roku robię sama, ze świeżych gałązek.  Z ogromnym żalem przyjęłam wiadomość o śmierci Pawła Huelle.  Jego literatura trafiała do mnie absolutnie. Jako młoda kobieta zachwycałam się Waiserem Dawidkiem , jako dojrzała ogromnie ceniłam Śpiewaj Ogrody, gdzie opowiadano o Gdańsku i Sopocie  w czasie II w.ś i tuż po niej. Obie pozycje miały magię , wciągały w swe opowieści , a wyobraźnia mocno pracowała. Kilka lat temu spotkaliśmy w Sopocie Pawła Huelle i Aleksandra Halla, obaj panowie podobni do siebie, rozmawiali  z zaangażowaniem i z radością. Taki niezapomniany widok.  Żal.

25 listopada 2023 , Skomentuj

To Starsi Panowie, mistrzowie muzyki i słowa.  A ja nie odzywałam się długo, bo były różne okoliczności przyrody. Najpierw mocne przeziębienie, które pozbawiało mnie oddechu. Katar ropny, mocny kaszel, brak snu itp. Potem szukanie chętnych na nasze meble, bo nowe już jechały. I oddaliśmy za darmo dosłownie kilka godzin przed dostawą nowych. Meble dostał sąsiad z podwórka , ucieszył się jak gwizdek, a nagle chętnych chmara się znalazła. Cóż, kto pierwszy ten lepszy. Poza tym odwiedzałam bank, bo ktoś wypłacił z mojej karty , zgłosiłam reklamację, została uznana, byłam na Policji, wszczęto dochodzenie. Jeden z moich rachunków bankowych zawiesiłam, kartę zastrzegłam, dam sobie chwile  na pomysł co dalej.  Widać, że przed Świętami hakerzy sporo pracują. No i wreszcie nowe meble, ale najpierw  poprzednie trzeba było wyładować, wszystko popakować, przenieść w inne miejsce. Potem skręcanie nowości, sprzątanie, ustawianie, przenoszenie, uff ! Skończyliśmy wczoraj tuż przed 19. Dziś jeszcze wygładzanie, drobiazgi, czyszczenie z rzeczy zbędnych. Jestem zadowolona, pokój dzienny nabrał charakteru, jest przestronny i elegancki. I to chyba ostateczne zmiany w naszym małżeństwie, bo całe mieszkanie zmieniliśmy, po kolei. Wreszcie mogę oddać się jakiejś lekturze, spokojnie zaplanować kolejne dni. Dziś np.  dużą frajdę sprawiło mi gotowanie. Na obiad była zupa z soczewicy czerwonej, szparagi z grilla, filet indyczy i pieczone pomidory.  Pomidorki kupiłam w Biedronce, ale nie były smaczne, to postanowiłam je upiec  z rozmarynem, solą i oliwą. Tamże kupiłam szparagi, sama byłam zdziwiona , że są o tej porze roku. Bardzo to było smaczne . Dziś w Gdyni co chwila pada śnieg, śnieg z deszczem , trochę słońca ale i chmur. Już o 15 ciemnawo. Wieje dosyć mocno. Może jutro będzie lepiej, to z przyjemnością wyjdę na spacer.  Dziś wywiesiliśmy karmę dla ptaków na drzewie pod naszym oknem. Jest zainteresowanie, a towarzystwo mocno hałaśliwe. Sikorki przyjmuja pozy niewiarygodne podczas jedzenia, sprytne bestie!

12 listopada 2023 , Komentarze (2)

Poprzedni tydzień to  rollercoaster absolutny. Mąż przebywał w szpitalu do środy, codziennie otrzymywał informacje , że już jutro, że dnia następnego. Biedak miał nerwy w strzępach, bo na dodatek napatrzył się i nasłuchał  innych pacjentów już po. Odwiedziłam go we wtorek, stęsknił się nieprawdopodobnie, ale jeszcze miał nadzieję, że w środę pójdzie na zabieg. Już po moim powrocie do domu zadzwonił, że nic z tego, że kolejny raz nic. Zadzwoniłam do Pełnomocnika ds. pacjenta, bo taki istniał na stronie internetowej, ale okazało się, że od pół roku brak takiej osoby do kontaktu. Udało mi się natomiast porozmawiać z radcą prawnym, przedstawiłam się, że jestem koleżanką  z zawodu ale na emeryturze, podałam swój numer korporacyjny, opisałam sytuację braku informacji, itd.  W środę już sam ordynator poinformował męża, że zostanie wypisany do domu, bardzo przepraszał za brak informacji o przyczynie , a ona tkwi w braku odczytywania przez robota danych z tomografu. Czekają  na wyniki odczytu przez producenta, który znajduje się w NY. Dalej  też poszło szybko, bo ustalono nowy termin na 8 stycznia, nie trzeba będzie robić nowych badań, wypis odbierze w styczniu. Prawie wypchnięty został ze szpitala, ale fakt, że już o 10 był gotowy do powrotu. Zamówił taksówkę  i w ten oto sposób już o 12 był w domu. Na szczęście wróciłam już z zakupami, bo przecież moja chłopina nie miał ani butów i wracał w klapkach, ani kurtki, ani kluczy.  A ja jak matka Polka od razu nakarmiłam domowa zupą, którą mąż zjadł z niesamowitym smakiem. Docenił po raz kolejny moja kuchnię , bo szpitalne posiłki to porażka ogromna. I gdy podczas pobytu w szpitali mąż budził się przed 5, tak noc po powrocie była super, przespał do 7. Jeszcze tego samego dnia wyszliśmy na spacer, co było dużą przyjemnością dla nas obojga. A, w sprawie nowych mebli już nie miał żadnych oporów, pojechaliśmy do sklepu, zamówiliśmy, będą ok. 23 listopada. W piątek czekaliśmy na dostawę stołu i krzeseł , dotarła tuż przed 20, skręcaliśmy do 22, potem porządkowanie kartonów do śmietnika, ustawienie. Jest super. Od dnia powrotu mąż wykonał i odebrał  kilkanaście telefonów dot. zabiegu. Opowiadał znajomym jak to było, dlaczego tak, co tam widział. Cóż, miałam przesyt , ale po prostu wychodziłam do innego pomieszczenia aby nie słuchać. Natomiast mój kolega z liceum miał przed badaniem krwi Covid, niestety wyszło to w wynikach, zabieg przełożony o 3 miesiące , bez konkretnej daty. Takie to  sytuacje .  Święto Niepodległości i dzisiejszą niedzielę spędzam w domu. Jestem lekko przeziębiona, chyba od męża złapałam, bo wrócił z katarem. Zaaplikowałam sobie  napój imbirowo- cytrynowo- miodowo- cynamonowy, mam coś do ssania na gardło, mam Flegaminę, powinno wystarczyć.  W piątek kupiłam  sporą porcję zielonek, ugotowałam rosół i zrobiłam  zupę z zielonek, tradycyjnie podawaną w domu męża w listopadzie.  Gęsina była na 1 listopada, teraz ta zupa.  Poza tym upiekłam schab, część zjemy dziś na obiad ) wczoraj był pieczony kurczak), reszta będzie do chleba. Niestety wędliny w sklepach są coraz gorsze. Jadam je b. skromnie, kupuje po kilka plasterków, a i tak się starzeją szybciej niż mąż zje.  Często wracam do mojej podróży SKM do Wejherowa, gdy wszystkie moje zmysły zostały  zaspokojone kolorami przyrody widzianymi po drodze. Mijaliśmy lasy bukowe, cóż za feeria  barw, jakie cudeńka , i na dodatek świeciło słońce.  Na dziś zaplanowałam sobie porządki w szufladach z szalikami, apaszkami, itp. Znów będzie coś do oddania, bo niektórych nie używam od lat.  Skończyłam dziś czytać książkę pt." Doktórka od Familoków" Magdaleny Majcher.  To opowieść oparta na faktach, a dotyczy huty ołowiu w Szopienicach  i chorujących na ołowicę dzieci mieszkających tuz przy hucie.  To były lata 70 ubiegłego wieku, a zatem znane nam warunki życia  w Polsce. Po przeczytaniu kolejny raz gratuluje sobie, że mieszkam nad morzem, gdzie wiatry przepędzają większość szkodliwości. Teraz wracam do kryminałów, ale i jakiś romans  mam z biblioteki, tak dla zmiany rodzaju literatury. Wczoraj obejrzałam Rozważną i Romantyczną z Emma Thompson, nadal mnie wzrusza. 

5 listopada 2023 , Komentarze (3)

Zgodnie z planem mąż pojechał do szpitala, aby poddać się w poniedziałek zabiegowi wszczepienia endoprotezy kolana. Pożegnaliśmy się, zabrałam niektóre rzeczy do domu, wszystko odbyło się spokojnie. W drodze powrotnej zadzwonił mój małżonek, że chce wracać do domu, bo zabieg będzie najwcześniej w środę, a on nie będzie 2 dni czekał w szpitalu . Tu wkraczam ja, człowiek  do rozwiązywania różnych problemów i mówię , aby porozmawiał z lekarzem, czy w ten sposób nie spadnie z kolejki na koniec. Czekam na telefon zwrotny, jednak zostaje, bo faktycznie ortopeda poradził pozostanie w szpitalu, bo mąż będzie już na miejscu, a gdyby zrezygnował to zaczyna czekać od początku. Cóż, tak mam, że uważana jestem za ostoję spokoju. 🤪. Wróciłam do domu, będę przez kilka dni sama, co wcale nie jest takie przyjemne. Zjadłam rosół z kołdunami, nastawiłam pranie, mam zamiar poczytać, może jakiś film . Czas szybko zleci. Mam lodówkę pełną różności z 1 listopada, powoli muszę się ich pozbywać w jakiś sensowny sposób. Na szczęście synek zabrał część bitek z grzybami i słoik bigosu, dziś wyrzuciłam  niewielką ilość sałatki jarzynowej. Z reszty gęsi i perliczki zrobię zapiekankę z ryżem i pieczarkami. Ciasto "wyszło" szybko. A jest jeszcze resztka zupy dyniowej, przyda się na obiad.  Wczoraj pozbyliśmy się stołu i 4 krzeseł, zabrała je jeszcze żona chrześniaka męża, która urządza sobie życie bez niego. Krzesła dębowe, ciężkie jak cholera, stół rozkładany  w stanie absolutnie dobrym, ja zamarzyłam o czymś nowym. Realizując te marzenia już zamówiłam stół i krzesła,będą w tygodniu.  Resztę mebli mam upatrzoną, załatwię je po 11 listopada.  Spotkanie rodzinne w  Święto Zmarłych wypadło dobrze, były wspominki, było dużo śmiechu, rozmów i opowieści. Panicz wyjechał dopiero w czwartek, zadowolony i zaspokojony jedzeniowo.Pogoda wreszcie typowo jesienna, jest  bezwietrznie i nie pada, ale dosyć chłodno. Wczorajszy spacer pokazał, że w Gdyni jest/było bardzo dużo ludzi przyjezdnych. Podobno Trójmiasto jest modnym miejscem do zamieszkania, w rankingu miast stoi wyżej od Warszawy i Krakowa. Nie dziwię się, bo możliwość oglądania codziennie morza to sama przyjemność.

27 października 2023 , Komentarze (5)

Tak można określić stan pogody ostatnio. Dziś także leje, jest ponuro i nawet na chwilkę nie zerknęło słońce. Podobno tak już zostanie na jakiś czas. Cóż, listopad, kto kocha ma po pachy uciechy.  Ja należę do tych co nie lubią i nie polubię. A jeszcze zima przed nami, kolejna zmora pogodowa. Patrzę za okno, szaro, nawet ptaki nie chcą latać, a psy wychodzić.  Niedługo mąż idzie na zabieg, z tego powodu zaczęłam robić większe porządki, takie z myciem wszystkiego, co wysoko. Ja nie mogę, bo kręgi szyjne, a potem mąż nie będzie mógł. A ponieważ jestem perfekcjonistką, to schodzi  trochę czasu, bo nie przepuszczam . Dziś wypróbowałam kupionego woka, zrobiłam boczniaki z fasolką zieloną, wstążkami marchwi i z makaronem ryżowym. Udało się, smakowało , a to było pierwszy raz. Oczywiście korzystałam z podpowiedzi internetowych, ale przeczytałam, zamknęłam  telefon i poszłam na żywioł, mając w pamięci podstawę.  Na szczęście mam w domu  sos sojowy i sos rybny, chilli, czosnek itp.  Powtórka będzie, może z kurczakiem? Zbliża się 1 listopad, to nie moja bajka. Wprawdzie cieszę się, że będzie spotkanie rodzinne, gorzej z cmentarzem, bo mokro, trzeba posprzątać opadłe liście, a grobów kilka jest. Wprawdzie jesteśmy na cmentarzach  co 2-3 tygodnie, ale tym razem trzeba tak na dłużej postawić, zastanowić się, co i jak  ma wyglądać. Panicz będzie w poniedziałek wieczorem, kolejna radość , bo z pewnością będą opowieści o ostatnim wyjeździe.  Moja rana po zabiegu chirurgicznym goi się doskonale, niestety biodro boli coraz częściej. Ostatnio zadzwoniła do mnie koleżanka z liceum,  kolejna namowa na spotkanie po latach. Nie mam ochoty, powiedziałam wprost, bo przecież mieszkamy w tym samym mieście, mamy wspólnych znajomych, a tu nagle po 50 latach zainteresowanie . Cóż, jakoś nie czuje tematu, bo te osoby z liceum nie funkcjonują w moim życiu od dawna. Co do mojej wagi, jest ok. jakoś ustabilizowało się, wieczorami jadam przed 18 i raczej warzywa lub jogurt, chodzę spać ok 22-23, wstaje o 7. Jest dobrze, na dodatek kawę pije ostatnio tylko czarną. Żołądek uspokoił się. O polityce tym razem zero, zbyt dużo moich myśli negatywnych jest kierowanych ku jeszcze trzymającym władzę. 

20 października 2023 , Skomentuj

Pogoda dziś fatalna, zimno, wieje mocno, alert RCB o porywach, deszcz, mroczno.  Trzeba się powoli przyzwyczajać do takiego stanu aury. Cóż, dzisiejsze wyjście ograniczyło się do fryzjera ( to był absolutnie konieczność) i do mięsnego.  Przewidując jutrzejsza aurę postanowiłam kupić dziś to, co potrzebne.  Jeżeli sobota będzie taka jak piątek, to zakopuje się jak niedźwiedź  w pielesze i nie wychodzę. Są książki jest  ciepła zupa, dobre co nieco  , wystarczy dla poprawienia nastroju. No i herbata, bo bez herbaty jesienią nijak. Dziś kończę naleśniki z grzybami i kapusta, muszę upiec polędwiczkę wieprzową, mam zrobione pulpety w sosie koperkowym. Żal mi ludzi bezdomnych, bez możliwości zjedzenia ciepłego posiłku.  Wczoraj spotkanie z kuzynem z Niemiec , w kawiarni, przy słodkim mocno cieście ( błe!). Rozmowy o nowościach w naszym życiu, relacje z podróży, trochę polityki. Tyle. Po drodze spotkaliśmy jeszcze żonę chrześniaka męża. Umówieni jesteśmy na pogaduchy, po latach spotkam się z jej dziećmi. Dowiem się więcej o jej życiu aktualnie. Wczoraj tylko powiedziała, że wynajęła mieszkanie, otrzymuje  jakieś pieniądze od męża, a rodzice wspierają ją ogromnie. To dobra wiadomość. Poza tym polityka, która teraz zajmuje większość wiadomości. Trudno ja pomijać, bo nasze życie jest pełne polityki, czy tego chcemy czy nie. Oby tylko nie było kłótni światopoglądowych, bo to będzie wstyd!

18 października 2023 , Komentarze (3)

od polityki, pojechaliśmy wczoraj do lasu, rano, bo przed 9. Było chłodno, ale jak cudownie kolorowo. Niebo błękitne, drzewa jak malowane różnymi farbami, ciemna zieleń iglaków, po prostu cudo!. Spotkaliśmy pana zająca, mocno zdziwionego, że ludzie jeszcze wchodzą do jego domu . Potem był przemarsz koni z pobliskiej stajni, a my przede wszystkim zbieraliśmy dary, dary ...lasu. I wyszedł całkiem ładny koszyczek różności, nawet jeden pan prawdziwek się trafił. Pusto, cicho, pachniało jesienią, pola zaorane, stado dzików gdzieś tam widoczne po drodze na łące. Zeszło kilka godzin, bo delektowaliśmy się powolutku. Powrót do rzeczywistości, to znów obawa o mataczenie tej grupy , która nie chce uznać swojej porażki. Pan zwany prezydentem ma w nosie to, że naród głosował  w liczbie ponad 4 mln. więcej za opozycja. Oj, jak oni mają za uszami, oj , jak to będzie ciężko się rozstać  z tymi limuzynami, dodatkami, przywilejami. Wczoraj znajoma przesłała mi filmik z komisji wyborczej pana K, który miał bardzo kwaśna minę, że musiał stać w kolejne do głosowania, Naród nie rozstąpił się jak morze przed Mojżeszem a wskazano mu koniec ogonka. Nadal trzymam kciuki za rozsądkiem i wiara, że wszystko będzie ok. 🙂. Dziś na obiad ziemniaki, kalafior z wody i jajko sadzone, zupa z czerwonej soczewicy. Robię teraz dania na zapas, bo cały czas jakieś medyczne potrzeby wychodzą. Mąż był już kilka razy w szpitalu, będzie operowany za pomocą robota, stąd  musi być przygotowana odpowiednia dokumentacja. A ja muszę być przygotowana na hasło  "wyjazd", dlatego cały czas jestem w blokach startowych.  Odebrałam dziś kolejne nowe okulary. W tym roku kupiłam dwie pary i jeszcze w jednej oprawce zmieniłam szkła na nowe.  Na jutro przygotowałam gulasz z udźca indyczego w zielonym sosie. Miałam w lodówce dużo liści selera, końcówkę zielonej pietruszki, jakiś liść kalafiora. Dodałam marchewkę, udusiłam na maśle, zblendowałam, dodałam do mięsa , gotowe.Mocno popieprzyłam, bo lekko mdłe wyszło, ale z  makaronem orzo będzie dobre. 

15 października 2023 , Komentarze (1)

Ważna niedziela dziś. Już jestem po spełnieniu obowiązku wobec mojej ojczyzny. Potem spacer, i mimo szalonego wiatru było słońce i było przyjemnie. Jodu z pewnością dużo . Aktualnie kompletne załamanie , bo leje, jest ponuro i chłodno, tylko 8 stopni.  Tak ma być podobno przez jakiś czas. Widać tę nieprzyjemną stronę jesieni, żółknące liście, opadające z akacji, wciskające się do domu dzięki wiatrowi. Zrobiłam na szczęście zakupy w piątek, bo wczoraj nie dało się wyjść na dłużej niż 15 minut.  Tyle zajęło mi dojście do biblioteki , a wracałam w deszczu. Obiad sobotni uważam za świetny, chwalę się, ale  było tak: kupiłam mieloną jagnięcinę i zaczęłam kombinować, co z tym zrobić. Mielona, bo nie chciałam smażyć. Wymyśliłam  kofty/ kebabczi, coś takiego, bo część  upiekłam w piekarniku na patyczkach, część w formie klopsików . Przyprawy różne, w tym kmin rzymski, lekko ostro doprawiłam, dodałam sera koziego. Do tego ryż gotowany z kurkumą, aby miał żółty kolor, i zielona fasolka szparagowa.  Zrobiłam jeszcze dip jogurtowy , mąż był zachwycony. Nawet patyczki namoczyłam przed pieczeniem, aby sztuce stało się za dość. Dziś natomiast roladki ze schabu, nadziewane kawałkiem marchewki, papryki i sera żółtego. Podałam z brukselką  gotowaną w mleku. Bardzo, bardzo smaczne! To ja, cała ja!!!!. To chwilka tylko, wracam do skromności.  Po prostu lubię gotować, wymyślać  dania, doprawiać jakoś inaczej , zaskakiwać najbliższych . 🙂  Ostatecznie rozprawiłam się z odzieżą letnią, "przeszłam" na poziom cieplejszy. Powyjmowałam cały mój "majątek"  odzieżowy, cóż, jest tego sporo. O zakupach czegokolwiek mowy nie ma. A ponieważ kupuję rzeczy dobrej jakości, klasyczne, dopasowane do już posiadanych, mam kilka ładnych zestawów. O butach nie wspomnę, bo nie niszczę, a są dobrej jakości. Mąż w piątek w szpitalu przed zabiegiem, w poniedziałek powtórka, będzie tomograf, anestezjolog, badanie krwi, itp. przygotowania. Biedak najeździ się. Moja ranka zrasta się ładnie, nie widać żadnych kłopotów. Panicz aktualnie jest w samolocie do Wiednia, tam ma przesiadkę do Monachium. Spał w Warszawie, w Warszawie głosował. Kolejna przygoda zawodowa, i jak tu nie cieszyć się z przynależności do UE? 

9 października 2023 , Komentarze (6)

Wczoraj  na spacerze spotkaliśmy senatora Rybickiego. Kultura, spokojna rozmowa, nadzieja, bez protestów o informacje, bez odmowy rozmowy.  Szedł sobie po prostu ulicą  w kierunku plaży, na spotkanie z wyborcami. Bez dodatków  w formie ochrony, bez pychy i pogardy na twarzy.  Bez fałszywych uśmiechów na twarzy. Uścisk ręki, proszę bardzo.  Jest różnica? Bo moim zdaniem ogromna. A wybór należy do ciebie, i do ciebie też. Już niedługo.🙂

Dziś miałam zabieg chirurgiczny, przecięcie czyraka pod piersią. Pojawiło się toto we czwartek, bolało jak cholera, zaognione, podeszło ropą , a przed weekendem zero chirurgów , o SOR zapominam. I tak byłam prywatnie ( 300zl), bo w przychodni czeka się 25 dni. Chyba bym  odleciała z powodu bólu. Chodzę bez biustonosza od kilku dni , i jeszcze kilka następnych tak będzie. O samodzielnym usunięciu/ wyciśnięciu nawet nie myślałam, a to z powodu  rozwagi. Coś moje ciało ostatnio daje jakieś dziwne sygnały. Muszę więcej się ruszać, przebywać na powietrzu. Niech tylko pogoda pozwoli. Zimno mi nie straszne, ale wiatry były okrutne. Wczoraj oglądaliśmy film dokumentalny o strefach niebieskich, czyli miejscach , gdzie ludzie żyją blisko  albo ponad 100 lat. Na razie była to Okinawa , Sardynia i Loma Lima w USA. Spójne wnioski ? Odpowiednia dieta, najlepiej warzywna i wysoko węglowodanowa z dobrych węgli, mało stresu, aktywność towarzyska, hobby i radość dnia kolejnego w życiu.  Proste? Niby tak, ale co robi większość z nas po powrocie do domu z pracy?  Siada , leży, spoczywa, ogląda tv. Pamiętam moje powroty po przecież ciężkiej, umysłowej pracy, wymagającej skupienia, refleksu i spokoju, co nie zawsze było możliwe. Po zjedzeniu obiadu szliśmy z mężem codziennie na spacer, pokonując tę samą trasę . Kiedyś znajomy męża, siedzący w pobliskiej kawiarni ( taxi) zapytał, dokąd my tak codziennie chodzimy. Mocno się zdziwił, że na bulwar, na spacer. Ale codziennie???!!  Został nam ten nawyk, bo wyjście z domu uważamy za konieczność niezbędną dla zdrowia umysłowego i fizycznego. Dlatego dziś na obiad była kasza kuskus z warzywami,  smak wytrawny, z zieloną fasolką, wstążkami z marchwi, z cukinią, czerwoną fasolą, z selerem naciowym i korzeniowym, papryką czerwoną, z przyprawami typu kurkuma, kumin, z ziołami i z koperkiem na dodatek. Smakowało, a jakże . No i spacer też był, bo to samo zdrowie. Jutro mam chwilkę odpoczynku od lekarzy, w środę  badanie żył nożnych, we czwartek szczepienie p- ko grypie. A teraz słucham sobie płyty z muzyką filmową Enio Morricone, sama rozkosz. Jest dobrze.

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.