Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

od ponad roku na emeryturze, co bardzo mi odpowiada. Jestem aktywną uczestniczką zajęć w pobliskiej fundacji, chodze na taniec hiszpański, na latino solo, na pilates, na język włoski. Aktywnośc zawodowa porzuciłam bez rozterek i bez żalu. Teraz realizuję swoje plany i potrzeby.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 249609
Komentarzy: 6509
Założony: 26 kwietnia 2017
Ostatni wpis: 22 listopada 2024

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Campanulla

kobieta, 69 lat, Gdynia

168 cm, 73.70 kg więcej o mnie

Wpisy w pamiętniku

5 października 2023 , Komentarze (2)

Mój patriotyzm skakał z radości na widok tłumów w Warszawie. Polacy są wielcy, szczególnie ci, którzy wiedzą, co to znaczy stracić wolność.Moi rówieśnicy przeżyli radość sierpnia 1980r., czerwca 1989r. , wiemy więc, co znaczy stracić możliwość  wolnej wypowiedzi, co znaczy propaganda i oszustwa władzy. Żyliśmy w kraju szarym, bez nadziei, dlatego teraz tak ochoczo pragniemy powrotu normalności. Czytam książkę Zdzisława Romanowskiego pt. Imiona Honoru". To o czasach tuż przed II w.ś.  w Niemczech, ZSRR, Polsce, Anglii. Aktualność beztroski o własny kraj a nawet kierowanie go ku przepaści , to odzwierciedlenie dzisiejszego działania  rządzących. Dawanie propagandzie jakiegoś powodu do uzasadnienia działań niegodnych, mniejsza o to czy wiarygodnych, znam przecież dziś, a to wypowiedzi Hitlera.  Marzenie , aby w niepodległym państwie nie nastąpiła powtórka prywaty, warcholstwa  , ubieranych w patriotyczne czy klasowe frazesy, że Sejm będzie stanowił mądre prawa, że nastąpi w polityce czas mądrych , uczciwych ludzi, a nie partyjnych wodzów. Tak marzyli bohaterowie  tej książki,  tak widzieli walkę o władze absolutną ci, którzy pragnęli zostać zdobywcami. To coś , z czym spotykam się na co dzień, niestety. Życie w ciekawych czasach jest przekleństwem, nie przywilejem. 😓 Nie odzywałam się parę dni, bo złapała mnie przypadłość, którą miałam już 2 x. Ból głębokiego mięśnia pod łopatkowego. Ból z typu porodowych, kto przeżył, wie jak to boli. Trzymało dobę, długie okładanie mrożonymi okładami dopiero uspokoiło  stan . Noc z głowy, dzień także, bo bez snu w nocy. Cóż, muszę chyba udać się do chirurga, aby ustalił przyczynę takich  boleści. Skutki znam. Dziś pogoda typu absolutnie jesiennego, zimno , bo tylko 13 stopni, bardzo mocny wiatr, deszcz. Co zostaje? Domek, ciepłe skarpety, herbata, dobry obiad i ciekawa książka.  W moim najbliższym lokalnym warzywniaku pojawiły się ciasta drożdżowe pieczone przez właścicielkę. Pychota , a cena za całkiem pokaźną sztukę, to 12zł. Nic, tylko brać. Wczoraj kupiłam 1/2, dziś poszłam po kolejną. Jest szansa, że będą i inne wypieki. Panicz rozpoczął kolejny rok akademicki, zadowolony naborem na II stopień , bo ilość chętnych wzrosła o 50% w stosunku do roku ubiegłego. To radość uzasadniona, bo za tym idą finanse na działalność uczelni. Tak życie  całkowicie zapomina o wakacjach, a nowe obowiązki wzywają.

30 września 2023 , Komentarze (3)

Opaliłam się mimo chodem, chłopcy ( starszyzna) kąpali się w morzu, trochę grzybów było, spacery, rozmowy i śmiechy. Tak wyglądał nasz pobyt w Łebie, tym razem to naprawdę ostatni wyjazd w tym roku. Czwartkowy dzień poświęciliśmy na obżarstwo totalne, bo zaprosiliśmy rodzinę na obiad do Chaty Rybaka, a oni nas potem na deser gigant.  Powalił mnie i pokonał, zjadłam połowę. Było sympatycznie i wesoło. Wspominaliśmy nasze młode lata, historie rodzinne, różne wydarzenia , które były inaczej pamiętane przez nas. Niestety ostatniego dnia , w piątek, przy nakładaniu spodni coś mi strzyknęło w okolicach lędźwi, boli do dziś. Smaruję. mąż wykonuje masaż radełkiem, naciera maścią, lekka poprawa. Zastanawiam się, czy to nie od siedzenia na piasku. Oby przeszło.  Wczoraj, z powodu powrotu do pustej lodówki, była zupa krem z brokuła + ziemniaki okraszone boczkiem i cebulką. Dziś rozpuściłam moje pragnienie gotowania i zaszalałam.  Rosół już gotowy, piersi kacze upieczone, szpinak uduszony, kurki usmażone, marchewka  przygotowana, filety z piersi na grillowej patelni leżą.  Mam z głowy obiad na dwa dni, nie muszę stać przy kuchni, zajmę się swoimi potrzebami. Znów porwały mnie książki opisujące okres międzywojenny i sama wojnę. Są także kryminały. Dziś pożyczał dla mnie mąż, wybrał jakieś słodkości. Okaże się , czy to się da czytać.  Za miesiąc, prawie,  będzie stan gotowości do zabiegu męża. Obym przeżyła ten czas w spokoju i bez stresów. A tymczasem, udaję się , w dziwnych bolesnych pląsach, do kuchni, na kawę. 

25 września 2023 , Komentarze (6)

Rytm jesienny powoli nastaje , a ja mu sprzyjam. Drzewo za oknem z dnia na dzień coraz bardziej żółcią trąci, kasztanów coraz mniej pod drzewami, poranki mocno chłodne, wieczory szybkie . Mój charakter planistki mocno do przodu się wyrywa, bo już jestem około 1 listopada. Nie lubię być zaskakiwana niespodziewanym. Wprawdzie zawsze mam plan B, ale  co zaplanowałam to moje. Polityka mnie nie wzrusza, nie denerwuje, a raczej zdumiewa i odstręcza. Obolali księża z Dąbrowy Górniczej proszą o modlitwę?! To żart? Rydzyk będzie kształcił lekarzy? Faktycznie Znachor + . Jako dobytek mojego męża pozwalam sobie na stwierdzenie, że w Polsce jest coraz więcej idiotów, chamów i prostaków. Mam nadzieję, że za te słowa ja, dobytek  według Konfederacji, nie będę zaklasyfikowana do inwentarza! A przecież człowiek jest istotą rozumną, w co mocno wierzę. To jakim cudem taki za przeproszeniem Mały mały człowiek ( nie Mały wielki, jak w filmie) mógł porwać na swoje bełkoty rzeszę ludzi?  Logicznego myślenia można się nauczyć albo się je ma od natury . Ale żeby nie korzystać z tego daru? Czy tylko krzywda moich najbliższych może być prawdziwa? Innych ludzi nic nie boli?  Tego typu dywagacje pojawiają się u mnie z reguły o poranku, gdy czytam pierwsze , cudowne wiadomości.  Obok nas ziemia woła o pomoc, a dla nas to drobnostka, niech inni poprawią, naprawią, załatwią. Czy świat był dawniej lepszy, czy teraz jest bardziej, a ja tylko wspominam , bo to mój przywilej wieku. Tęsknię do normalności, życzliwości wśród ludzi, mądrego dbania o nas, o zwierzęta, o naturę. Dziś kopytka( reszta) z kiszona kapustą. Jutro jedziemy do Łeby, [pochodzimy po lasach, może jakieś grzyby ?  Na parapetach porozkładałam kasztany, podobno odstraszają pająki. Szczególnie te duże mięsiste są odrażające, a ja się po prostu ich boję.  Przed chwila mąż przeczytał informacje o 15 emeryturze. Tylko piętnasta? Ależ dlaczego!!!!!!!!

23 września 2023 , Komentarze (3)

 wspomnieniami z podróży ostatniej. I tak sobie pomyślałam, że chciałabym, jako dziecko i uczennica, przeżyć lekcję polskiego/historii/plastyki połączoną, w takim właśnie anturażu pałacu w Dobrzycy, Winnej Górze czy  Lewkowie.  Można tam zaspokoić ciekawość i historyczną i polonistyczną i wykazać się swoimi mniejszymi lub większymi zdolnościami plastycznymi, malując akwarelą jakiś landszafcik .  Takie lekcje wspomina się przez lata. Inwencja nauczycieli , nic więcej. Wczoraj wreszcie padało w Gdyni, chociaż przed południem długo korzystałam z powietrza na balkonie . Czytanie w taki sposób to czysta przyjemność. Na dodatek obiadowo była także sama przyjemność , bo pyszna zupa z darów jesieni + naleśniki z mięsem. A dziś  będą kotlety mielone w sosie grzybowym ( podgrzybki) i zielona fasolka. Na jutro przewiduje kopytka do tego dania. Dodałam kroplę jodyny do wody , którą podlewam pelargonie, faktycznie kwiaty pojawiły się w ilościach większych.  Polityka mnie przeraża swoją brutalnością, bezwzględnością i głupotą. Policja jest na usługach  PiS, i na dodatek nie grzeszy mądrością . A gdy ostatnio czytałam powieść Hanny Greń "Zły wybór" , to jedno zdanie przykuło moją uwagę i z rozkoszą je czytałam: " ... Temida musiała być najebana jak meserszmit, kiedy wybierała na obrońcę prawa takiego przygłupa jak ty." Pasuje jak ulał do stanu  aktualnego w tej formacji. Wczoraj w Gdyni sporo ludzi  przybyłych, co widać i słychać. Jeszcze trochę ta cudna aura potrwa, chociaż dziś pierwszy dzień jesieni. We wtorek  pojedziemy do Łeby, odwiedzić szwagra z żoną, podzielić się z nimi swoimi wrażeniami z wycieczki, posłuchać ich przeżyć i zachwytów.Potem tylko wizyta u chirurga naczyniowego ( ja), u ortopedy przed zabiegiem (mąż), przygotowania logistyczne do  1 listopada i do wizyty męża w szpitalu . Biedak boi się wyraźnie , ale podtrzymuję go na duchu jak mogę. To już stan konieczny do zmiany, bo inaczej tylko wózek. Jeszcze budzę się wcześnie, chociaż jest ciemno o 6:30. Ogromną przyjemnośc sprawia mi chwila w łóżku , pod kołdrą , z myślami na temat kolejnego dnia . 

20 września 2023 , Komentarze (10)

Zwiedzaliśmy południową Wielkopolskę. Odwiedziliśmy 26 miejscowości, z oglądaniem ich najciekawszych miejsc. Niektóre zachwyciły, inne rozczarowały, ale wycieczka i tak udana.  Dla mnie najpiękniejsze miejsce do Dobrzyca i Muzeum Ziemiaństwa Polskiego. Zadbane, pięknie położone, dużo ciekawych eksponatów, piękny pałac i pozostałe obiekty. W dobie internetu można wprawdzie zobaczyć wszystko, ale co widzisz bezpośrednio, to zostaje w pamięci na zawsze. Zachwyciłam się salą kolumnową w pałacu w Pawłowicach, dosłownie szczęka mi opadła na jej widok. To  naprawdę  cudo , godne Wersalu! W pałacu mieści się instytucja publiczna, a zatem obiekt nie jest odpowiednio zadbany, a szkoda! Butikowy pałacyk w Orli, gdzie znajduje się także hotelik, gdzie zaproponowano nam kawę, chociaż wszystko było jeszcze zamknięte. Obiekt prywatny a rękę właścicielki widać i chwała jej, że tak się troszczy.  Pałac w Śmiełowie , gdzie przebywał Adam Mickiewicz, gdzie znajdują się pierwsze wydania jego dzieł, pałac w Winnej Górze,  gdzie przebywał gen. Henryk Dąbrowski, a publiczne dotacje pozwoliły wyremontować obiekt z ogromnym pietyzmem. Zespół pałacowo- parkowy w Lewkowie, przepiękne miejsce,  z oranżerią, oficyną, ale do Muzeum w pałacu nie udało się wejść, bo  bez  wcześniejszych zapowiedzi zaczęto odnawiać zabytkowy parkiet. Szkoda, ale czas spędzony w parku  trochę to wynagrodził.  Piłam kawę i jadłam szarlotkę w Antoninie, pałacu myśliwskim  Radziwiłłów. Teren ogromny, pałac imponujący, modrzewiowy.  Pałac Racot, rezydencja prezydentów RP przed II w.ś. , oraz stadnina koni. Akurat odbywały sie mistrzostwa w ujeżdżaniu, było na co popatrzeć. Rydzyna  i zamek królewski Stanisława Leszczyńskiego, rozczarowujący, zaniedbany, nastawiony na komercję. Wnetrza "pachniały" obiadem, bo obiekt  utrzymuje się z komercyjnych imprez typu wesela, konferencje. Haos w środku i brak pomysłu na jego wykorzystanie  absolutnie widoczne.  I te mniej znane obiekty jak zamek w Osiecznej, gdzie znajduje się sanatorium dla dzieci i dla dorosłych, położony nad jeziorem Łoniewskim  , z historią sięgającą średniwiecza.  Ale najbardziej zabolał widok zamku w Bożęciczkach , gdzie znajduje się ośrodek szkolno - wychowawczy dla dzieci z deficytem intelektualnym. Dzieciaki ciekawe nas, zagadywały, grzeczne i chetne do rozmowy. My  byliśmy ostrożni, aby ich nie spłoszyć. Mieszkają w zabytku, ale miliony Czarnka moglyby tym dzieciakom tak pieknie ułatwić ich trudne życie, bo budynek aż woła o pomoc.  W Brodnicy spotkalismy pana  ,będącego przewodnikiem turystycznym, po rozmowie był szczęśliwy ogromnie, że spotkał ludzi "znających Józefa" . Nawet piwnice dworku nam pokazał , i dawny piec  centralny, ogrzewający caly budynek.  O tych mniej ciekawych miejscach nie piszę, bo to wstyd, że obiekt został wyremontowany z funduszy publicznych, a teraz wlaściciel nie udostepnia go wcale. A takich spotkaliśmy kilka.  To powinno chyba jakoś inaczej funkcjonować. Wielkopolska "pachniała" obornikiem, tak to jest w okresie przygotowań do zimy. tereny rolne tam są ogromne, niezmierzone, mniejsze miasta żyją z ich istnienia.  Pogoda dopisała, nocowaliśmy najpierw w Ostrowie Wielkopolskim
( kapitalne muzeum, z wystawą przywołującą duch miasta sprzed II w.ś. ), potem w Śremie.  Wykonaliśmy łącznie  ponad 1400km.  To była nasza 9 podróż w tym roku i chyba wystarczy. Jadaliśmy różnie, przeważnie dwa posiłki dziennie, wracaliśmy  do miejsca spania zadowoleni chociaż zmęczeni.  Co by jednak nie mówić, powrót do domu to najwspanialsza rzecz, a domowe, moje jedzenie , smakuje najbardziej. Noc po powrocie spałam znakomicie  i to chyba jest wyznacznik  moich słów. Od poniedziałku rzuciłam sie do domowych zajęć, już był rosół, pieczona perliczka, naleśniki z mięsem sa przygotowane na jutrzejszy obiad. Zajadam się owocami, nie że w ilościach, ale ich różnorodność o tej porze roku jest wspaniała. Gruszki , o doskonałym smaku, słodsze  od malin. Borówka  wielkości dużego agrestu, jędrna i soczysta. Węgierki, małe acz kwintesencja słońca zamknieta w tej małości. Ciemne, naładowane sokiem winogrona. Jabłka , kruche i tak bardzo smaczne. I jak tu nie kochać jesieni?  Przypomniała mi się zupa minestrone, taka całkowicie wloska, mam zamiar jutro ja ugotować.  A w Gdyni kultura, bo to 48 Festiwal Filmów Fabularnych. Idąc bulwarem mijaliśmy dzis gwiazdy i gwiazdeczki, a rzesze fanek koczuja pod Teatrem Muzycznym, gdzie odbywaja się główne pokazy. Miasto zyje, pogoda sprzyja, a ja dzis już kilka razy słyszałam Burta Bacharacha  w RMF  Classic. Od razu przypomiała się wczesna mlodość, pierwsze  lata w liceum i najzwyklejsza fascynacja jego muzyką. Zostalo mi to do dziś. Krojąc koperek pozwoliłam sobie pląsać po kuchni przy  tej muzyce. Mam nadzieję, że nie zanudziłam was, pozdrawiam.

6 września 2023 , Komentarze (5)

 W sumie cieszę się, że na nasz wyjazd będzie ciepło, a nawet upalnie. Bo o tej porze roku to tylko kilka godzin , a wieczory i poranki i tak chłodne. Aktualna temperatura pozwala na codzienne wywieszanie prania na balkon. Pachnie potem, ach!  Dziś odwiedziny na obu cmentarzach, byliśmy u moich teściów i u moich rodziców.Czas tak szybko mija, niedługo 4 lata jak zmarł ojciec, potem kilka miesięcy i rocznica mamy. Brak mi ich.  Korzystamy z pięknej pogody, spacerujemy tyle, ile sił mężowi wystarcza.  Proponowałam odwołanie wyjazdu, ale nie chciał, dla męża to też atrakcja. Potem jesień , ta listopadowa najgorsza, gdy często rozrywką może być tylko wyjście do Lidla czy Biedronki. Wprawdzie ja zawsze znajdę jakąś ciekawostkę do odwiedzenia, zobaczenia , itp. , więc jesień i zima nie są mi straszne. Teraz jest czas przygotowań mentalnych  do nowych pór roku.  Na obiad dziś papryka faszerowana mięsem, w sosie pomidorowo- paprykowy, Podałam z ryżem, do tego były pikle , smacznie razem wyszło. Drobne zakupy już na wyjazd, bo śniadania i kolacje będziemy robić sami. Chcę dużo zobaczyć, dużo chodzić w zieleni, odpocząć od miasta. Wezmę 2 książki, bo szybko czytam , a bez książki nie idę spać. I oczywiście bez męża!

3 września 2023 , Komentarze (2)

Poranki chłodne, dziś o 7 było 12 stopni. Teraz , o 17 jest 19, ale chłodny wiatr.  Zrobiło się pochmurno, nałożyłam cieplejsze spodnie domowe. Moje plany domowe zrealizowane, wszystkie. W piątek z rana pojechaliśmy na grzyby, zebrałam sporo kurek, innych nie ma, nawet niejadalnych. Chłodno było, dłonie mi zmarzły, a w drodze powrotnej zaczął lać deszcz. Odebraliśmy krzesła z Agaty, przy okazji większe zakupy. W sobotę dzień gotowania, udało się zrobić : gulasz wołowy z kurkami, roladki schabowe z papryką, marchewką i serem Scamorza, zupę ogórkową, kopytka. Większą część grzybów zamroziłam po zblanszowaniu, będą w zimie jak znalazł!. Uporządkowałam moją szafkę łazienkową, pozbywając się kosmetyków przeterminowanych, resztek nieużywanych, niepasujących mi. Ubrania letnie w większości pochowane, porządek spowodował ogromną torbę do oddania charytatywnie. Postanowienie: nie kupować odzieży, bo się podoba a podobna wisi w szafie.  Oddaję rzeczy nawet z metkami, szkoda.  Jeszcze sięgnę do szuflady z rękawiczkami i szalikami. Spacer dziś pokazał, że ludzie są stęsknieni natury, bo wielu biegaczy, kilka osób kapało się w morzu, rolki, kijki, naród sportowy, nie ma co!  Na zaokiennym parapecie  pięknie  zapowiada się kwitnienie pelargonii, znów podczas nieobecności.  Czytałam o szykowaniu się niedźwiedzi do snu zimowego , co zapowiada szybką i mroźną zimę. Przetworów nie robię, mam jeszcze z lat poprzednich , anie zjadamy wszystkiego. Syn kończy urlop i od jutra już praca. Na jutro nie mam żadnych planów, ot, domowe obowiązki, coś przetrzeć, coś przestawić, coś przygotować, jak to w domu.  A jeszcze w planie jest pranie swetrów i ciepłych bluz. To wprawdzie tylko lekkie odświeżanie, ale pogodę zapowiadana chcę wykorzystać. No i wyjazd, cały czas w fazie planów, chyba dopiero w środę coś zarezerwuję. Pani jesień puka do okien. 

30 sierpnia 2023 , Komentarze (5)

Bo jak inaczej myśleć, skoro wczoraj wieczorem słuchaliśmy muzyki Satie, dziś słucha jej jeden z bohaterów książki? Pisałam już, że ma tak jakoś, że w literaturze przez mnie czytanej pojawiają się miejsca znane mi, niedawno odwiedzane. To potwierdzenie,  proszę bardzo! Wyniki badania usg dobre, wprawdzie  jakiś niewielki guzek na tarczycy, ale on był już w zeszłym roku, reszta to drobiazgi do obserwacji. Cóż, z wiekiem, z upływem przeżytych lat i dostarczaniem  organizmowi różności , pojawiają się odpowiedzi ciała  na te ekscesy. Badanie miałam o 13, była lekka obsuwa. Wstałam dziś o 6 aby zjeść śniadanie i pościć potem 6 godzin.  Wyszło właśnie na 13, ale i tak dopiero o 14 zaspokoiłam głód. Nie było źle, piłam wodę niegazowaną, która ułatwiała te przymusową sytuację. Zimno dziś, bo wieje chłodem. Już wiązane buty nałożyłam i długi rękaw. Liczę jeszcze na słoneczny wrzesień, taki polski, złoty.  Dziś wspominaliśmy z mężem różne dziwne powiedzenia,np: stary pryk ( sam pryk, bez stary chyba wystarczy), naprędce, na chybcika, pazucha itp. Bawiliśmy się słownymi przykładami jak dzieci. Sama przyjemność. Potem czytałam chwilkę "Listy z fiołkami" Gałczyńskiego, co wprawiło mnie w jeszcze lepszy humor.  Wydanie z 1964r. , kupiłam kiedyś na jakiejś wyprzedaży za 2,50zł.  Moje pelargonie za oknem wypuszczają kolejne pąki, będą w rozkwicie podczas naszej nieobecności, to już drugi raz. Jutro ostatni dzień sierpnia, koniec wakacji, w mieście pustawo się zrobiło. Jutro fryzjer a mąż ma wizytę u domowego lekarza. W piątek chcę jechać na grzyby, potem odebrać nowe krzesła. Zrobiłam porządek w papierach, wyrzuciłam zeznania podatkowe  nawet z lat 90. Niszczarka mocno pracowała, a ja odzyskałam więcej miejsca w komodzie. To tyle na dziś.

28 sierpnia 2023 , Komentarze (1)

nie zbierałam kasztanów w sierpniu, a w tym roku tak. Oj , zmiany, zmiany widać okiem.  Wczoraj wyszliśmy z domu tuż po 9, na ulicach pusto, cicho, czysto. Koniec sezonu po prostu! Aż chce się żyć.! Spacer powolny, z rozmową, wspomnienia, trochę planowania. Przysiadaliśmy na ławkach, bo nagle zrobiło się gorąco, trzeba było wyjąć butelkę z wodą. Nic tak nie gasi pragnienia jak woda, osobiście lubię mineralizowaną, lekko gazowaną. W domu chwil na balkonie, póki cień, potem przygotowania do obiadu. Dziś tradycja polska: rosół z makaronem, kurczak pieczony, mizeria.  Smakowało.  Skończyłam czytać  książkę o Lebensborn, oczywiście w Borkowie, gdzie dziś sanatorium. Już tak mam, że często akcja książki dzieje się w miejscach mi znanych.Teraz kolejny kryminał  Katarzyny Wolwowicz, lubię.   Często zaglądam do Empik-u, aby zobaczyć jakie są nowości, co niedługo będzie w bibliotece. Gdy potem zobaczę książkę  do wypożyczenia, ciesze się jak dziecko.  Wieczorem zaczął padać deszcz, padało całą noc, spałam dobrze, bo chłodniej.  W wieku słusznym ( słusznym dlaczego, bo?) już tak jest, że nie kocha się upałów, a wiaterek to sama przyjemność.  Opracowałam już całą trasę  naszej kolejnej podróży, cieszę się szczególnie na parki przy pałacach, które będą jeszcze zielone, a już trącone jesienią.  Dziś nasza wędrówka objęła także nowo otwarty park w Gdyni, ładny, zielony, z atrakcjami. To będzie kolejne miejsce do odwiedzania codziennego.  W sumie wyszło ponad 10.500 kroków, zeszło do południa, wymyśliłam obiad z baru mlecznego. Poszliśmy, kupiłam botwinkę, kotlety ziemniaczane, sos pieczarkowy, zjedliśmy w domu o czasie.  Było smaczne, z "zastawą " pudełkową i torbą papierową zapłaciłam 35 zł. Paragon antygrozy, prawda! A ile ludzi tam jada! Nie dziwię się, bo gotują smacznie. Umówiłam się do fryzjera na czwartek, włosy już głośno wołają o pomoc. W środę usg jamy brzusznej i tarczycy i to na razie tyle. Dziś pogoda lightowa, absolutnie, jest 22 stopnie, mąż na balkonie, okno szeroko otwarte, widzę moje rośliny, które znów będą pysznić się pięknymi kwiatami.  Dzwoniłam do Inowrocławia , do sanatorium Przy tężni, aby zarezerwować pobyt na jesień 2024r.  Chciałam zrobić mężowi niespodziankę pooperacyjną, a tam park płaski, cudny, fajne zabiegi i pokoje. I co?  Ano brak, dopiero po 11 października wolne, chociaż to wszystko komercja.  Cóż , recepcjonistka poleciła mi , abym dzwoniła co jakiś czas , może coś się zmieni. 

25 sierpnia 2023 , Skomentuj

To, co zaplanowałam, to zrobione. Rano sporo zakupów w Lidlu, aby weekend powitać  bez problemów. Mąż został w domu i sprzątał, ja dźwigałam. Uff, moje kręgi szyjne, na piętro już nie wniosłam, potrzebowałam pomocy. Po powrocie rzuciłam się ( dosłownie)  do pracy. Podzieliłam wszystko na porcje, obrałam jarzyny na rosół, nastawiłam potem tę zupę nad zupami, przygotowałam uda kurze do pieczenia, traktując je przyprawami, ziołami, zawinęłam w folię.  Przygotowałam rybę na obiad, tym razem postanowiłam usmażyć ją na papierze do pieczenia. Przygotowałam sos do sałaty, deser w postaci borówek ameryk. z jogurtem, zrobiłam grzanki do zupy dyniowej. Po tych pracach wyszłam do biblioteki, w drodze powrotnej zaszłam do mięsnego po wędlinę, do warzywniaka po owoce na jutro. Po obiedzie poszliśmy na spacer, potwierdzając słuszność naszej decyzji, że wychodzimy  wcześnie rano. Było parno, duszno, gorąco, nie dało się oddychać, szliśmy zacienionymi ulicami, aby ominąć ten ukrop, ale do domu i tak wróciliśmy mokrzy.  Po powrocie chwila na balkonie z książką i kawą, i tyle,  kolejny dzień za mną. To ostatni weekend wakacji, szybko zleciało.  Wspominaliśmy z mężem nasze lata młodości na plaży, gdy szło się tam o 9 , wracało po 15. Całe towarzystwo coś robiło, gra w kamyki, w siatkówkę,  w 20 pytań, w karty. Do wody chodziliśmy właściwie co pół godziny, a i tam nie było tylko moczenia się, bo nurkowanie, slalomy pod wodą, skoki z barków kolegów. W domu  wytrząsaliśmy tony piasku z koca, z siebie, z ubrań, opalaliśmy się ot tak, mimo chodem. Dziś słucham dzieci ok. 12-14 lat jak biegają po podwórku  krzycząc do siebie, bo rozmawiać nie potrafią, z plastikowymi karabinami, ale jakaś q...wa pada co kilka minut. Ot, dobrodziejstwo innych czasów.  Opracowałam już trasę kolejnego wyjazdu, mąż chyba zaakceptował , teraz szukam noclegów. Poczekam do końca wakacji, może we wrześniu pojawią się nowości?

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.