Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

od ponad roku na emeryturze, co bardzo mi odpowiada. Jestem aktywną uczestniczką zajęć w pobliskiej fundacji, chodze na taniec hiszpański, na latino solo, na pilates, na język włoski. Aktywnośc zawodowa porzuciłam bez rozterek i bez żalu. Teraz realizuję swoje plany i potrzeby.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 249447
Komentarzy: 6509
Założony: 26 kwietnia 2017
Ostatni wpis: 22 listopada 2024

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Campanulla

kobieta, 69 lat, Gdynia

168 cm, 73.70 kg więcej o mnie

Wpisy w pamiętniku

6 listopada 2021 , Komentarze (3)

to tekst piosenki Beaty Kozidrak , z czasów, gdy jeszcze mogłam jej słuchać. I dziś rano, przed 7 szłam do Lidla. Tak  mnie naszło, żeby zakupy zrobić prawie o świcie. Jeszcze noc odchodziła, jeszcze chmury deszczowe granatowe wisiały nad miastem, a ja już aktywna byłam. Powód też był ważny, bo na 10:40 mieliśmy bilety do kina, a po kinie wołałam do domu.  Film "Wszystkie nasze strachy", to główna nagroda tegorocznego festiwalu w Gdyni.  Dawid Ogrodnik pokazał, że jest świetnym aktorem, Andrzej Chyra grał siebie, czyli aroganckiego faceta. Film smutny, bo o LGBT na wsi, o stosunku tamtejszych ludzi do innych. Ich strachy przed stygmatyzmem po prostu powalają, płakać się chce, gdy ksiądz nie podaje komunii głównemu bohaterowi. Ostatnio w RMF Classic slyszałam słowa reżysera ze spotkania w Krakowie. Całkiem słusznie może się obawiać, że film  stanie sie półkownikiem. Samotność tych ludzi jest przeogromna, ich  życie z reguły puste i pozbawione bliskich. A przecież to kwestia genów, każdy może mieć w rodzinie takiego "innego", czy należy się go wyprzeć?  Film polecam, uprzedzam, że to nie jest rozrywka.  Dziś na obiad krupnik i reszta pieczonej karkówki, która miała być do chleba, ale nie zjedliśmy. Do tego kopytka i buraczki. Zjadliwe, chociaż lekko za tłuste. Na jutro perliczka będzie, oczywiście pieczona.  Skończyłam Chmielarza "Dług honorowy" narazie mam dosyć kryminałów. Czas na coś babskiego, lekkiego i przyjemnego.  Za oknem dziś pogoda zachęcająca do herbaty, świeczki i koca.  Podobno i na 11 listopada taka ma być. A my z mężem znów Ciechocinek odwiedzimy  od 21 listopada . Wykupiłam znów pakiet pobytowy , z zabiegami, ze zniżką15%.  To  w ramach prezentu urodzinowego dla męża. W ramach prezentów zamówiłam w Empiku książkę "Godziny włoskie" Henry Jamesa.  Czekam z niecierpliwością na nią, bo opowiada o krainie moich marzeń. 

4 listopada 2021 , Komentarze (10)

jak u Saffa. Zaczął się prawdziwy listopad.  Od kilku dni chodziła za mną ochota na namalowanie czegoś, a konkretnie drzewa jesiennego. Napatrzyłam się ostatnio na nie , zachwyciłam kolorami , no i popełniłam.  Od syna dostałam na  Boże Narodzenie  paletę farb, kredek i innych przydasiów do malowania. Dziś kupiłam blok, małe podobrazie ( na później)  i zabrałam się z werwą do  pracy. Drzewo kolorystycznie ładne, wybrałam formę nanoszenia drobnych plam , w podstawówce dostałabym za ten obrazek z pewnością dobry stopień.😁 Lepiej poszło mi z gałązką berberysu, może dlatego, że kolorów było mniej. zaznaczałam gałązki cieniutkim pędzelkiem, nawet elegancko wyszło.  Znalazłam sobie  kolejne zajęcie na dłuuugie zimowe wieczory.  A przecież nie o to chodzi, aby konkurować z Monetem, ale aby malować, prawda?  Nie mam zacięcia zostania artystką, nie będę obdarowywać bliskich moimi  wykonaniami, więc  jest ok. Robię to dla siebie. 🤪.  Deszcz tłucze w szyby, wzmaga się wiatr, na Bałtyku sztorm. To jeszcze nie  katastrofa, ale przyjemnie nie jest.  Dziś tylko zakupy,  raczej niewielkie. Ugotowałam krupnik, kupiłam blaty do pizzy i byłoby dobrze, gdybym nie "zatraciła się " w malowaniu. Pizza się lekko spaliła, przy czym "lekko" to określenie delikatne. No cóż, artyści tak mają!!! Przez ten świąteczny poniedziałek tydzień się skrócił, jutro już piątek. Nabyłam dziś probiotyk, bo coś ostatnio pobolewa mnie brzuch, przyczyna nieznana, ale chcę wzmocnić jelita. Zakupy w Biedronce pokazały stan inflacji. Jest niedobrze, a będzie gorzej. Przeżyłam już takie czasy późnego Gierka, gdy pieniądz nie znaczył nic. Jaka szkoda, że nasz naród cały czas zmuszany jest do życia w ciekawych czasach. 

3 listopada 2021 , Komentarze (6)

Pojechaliśmy reklamować toster, udało się . Przy okazji drobne zakupy , bo już kuszą świąteczne cudeńka. Nabyłam bieżnik ciemnozielony, tropem moich przemyśleń , jak ozdobić świąteczny stół.  Na tej zieleni pięknie będzie się prezentować biała porcelana. Kupiłam kartki świąteczne, aby tradycji pisania stało się za dość, oraz fajny komin ciepły  w kolorze ecru. A po zakupach pojechaliśmy do Mechelinek, wioski nad Zatoka Pucką . To taka światowa wioska, z restauracjami, ładnymi domkami letnimi i z pięknym molo. Pogoda dopisała, dziś podobno była przerwa z listopadowej szarudze. Bufet domowy ogarnięty, bo żarełka po święcie mam jeszcze sporo. Ale dziś zrobiłam sobie dzień lightowy, bez mięsa, bez ciasta, bez trzeciej, całkiem spokojnej kawy. Za to znów buszowałam w bibliotece , i mam nowego Chmielarza. Ostatnio lubię kryminały., szczególnie polskie.  Nudzą mnie książki o niczym, pisane dla podobieństwa tysięcy innych. Dziś oddałam 2 tomy ledwo zaczęte, strata czasu. Gdy nie porywa od razu, nie zachwyci dalej.  Mąż pilnie śledzi przeglądarkę  sanatoryjna, wygląda na to, że styczeń będzie nasz. W sumie nie sprawia mi to różnicy. Jesteśmy na emeryturze, co za różnica  kiedy pojedziemy?  Latem będziemy mogli zrealizować swoje plany.   Zerkam na repertuar kinowy, trzeba coś wybrać, bo tv odpada. 

2 listopada 2021 , Komentarze (3)

I tak oto mamy listopad.  Święto upłynęło milo, rodzinnie i wspominkowo.  Nagotowałam się, napiekłam, ach.  Gęś, bitki wołowe, zupa ogórkowa, sałatka, kapusta duszona, zupa z soczewicy, pulpety w sosie pomidorowym ostrym, pstrąg pieczony, biszkopt z jabłkami i ze śliwkami, ciasto czekoladowe z kremem.  To ciasto nazwane zostało strzykawkowym. Wydawało mi się za suche, a już leżał na nim krem. Strzykawką wpompowałam  płyn nawilżający, wyszło super.  Gościom smakowało, nawet bisy były.  Uroczystości domowe potrwały długo, po 23 stwierdziłam, że mogę iść spać po wysprzątaniu. Wszyscy podziwiali naszą nową łazienkę, nowy przedpokój, drzwi. A ja cieszyłam się jak głupia ich zachwytami. Syn zadowolony z pobytu, wypoczął przy nas, podjadł trochę zupełnie innego jedzenia, rozmowy , śmiech, takie to miłe.  Szwagier z ochotą zabrał zbędne przedmioty pozostałe po remoncie. Mam teraz lekko luźniejszą piwnicę. Dziś dzień lenia,smętnie jest i deszczowo. Zostaliśmy w domu, jedzenia mamy pod dostatkiem, zapas książek i świeczek dla nastroju. Panicz już pojechał, zaopatrzony lekko w domowe żarełko.   Za 12 dni będą dwie rocznice: 100 rocznica urodzin teściowej i 92 urodzin mojego taty.  Znów odwiedzimy groby, co i tak robimy bardzo często. Wczorajsze wspominki przy naszym stole uświadomiły kolejny raz, jak dużo nas odeszło. Miał rację Jan Twardowski pisząc słowa o pośpiechu.  Pamiętajmy o bliskich póki  są wśród nas, potem to juz tylko wspomnienia. 

25 października 2021 , Komentarze (6)

Dziś zimno, ale bardzo słonecznie, pojechaliśmy zatem na Półwysep Helski, a dokładnie na sam koniec,do Helu, na koniuszek Polski.  Droga od Redy do Sławutówka  obsadzona jest drzewami bukowymi, mijaliśmy więc morze kolorów miedzianych, ciepłych brązów, żółci wszelakiej. Cud  natury w całej krasie. Tylko westchnienia wydobywały się z naszych ust. Dalej, za Puckiem, za rzeczką Płótnicą  rozlał się widok na Zatokę Pucką,  morze w pełnej krasie, srebrzyste, ruchliwe , zniewalająco piękne. Jedziemy dalej, za Władysławowem skręt na Chałupy , i znów droga w złocie, przeczesywana promieniami słonecznymi , tylko gdzie nie gdzie mocna zieleń iglaka przełamywała te kolory. Droga raczej pusta, bo to mocno po sezonie, jazda doskonała. W Helu na parking i w stronę umocnień  artyleryjskich. Mijamy te pamiątki wojenne i czasów zimnej wojny  bez ciekawości. To trzeba kochać, aby podziwiać. Przed nami plaża i koniec lądu. Fale całkiem spore bo i wiatr się wzmógł. Przysiedliśmy na chwile w  knajpce plażowej tuż nad brzegiem, otoczeni folią osłaniającą, wypiliśmy napój w cieple, z widokiem na horyzont . A potem kładka wzdłuż  morza, aż do miasta. Wiało mocno, ale przyjemnie się szło. Wędrówka po helskim deptaku, sporo lokali otwartych, podziwialiśmy stare chaty rybackie, przycupnięte, obrośnięte winem, z reguły z drewnianym zadaszeniem. Takie malutkie, takie zgrabne, cudne. Fokarium widzieliśmy już dwa razy, darowaliśmy sobie. Prof. Skórę spotkałam pierwszy raz gdy był praktykantem na nauczyciela biologii w mojej klasie licealnej. Szkoda , że odszedł, tak dużo zrobił dla Helu, dla środowiska morskiego.  Powrót z przerwą na posiłek, to trzecie podejście do restauracji Nordowi Mol, może tym razem się przekonam do ich menu ? Zupa krem z podgrzybków z grzankami, cóż, smak kostki grzybowej z glutaminianem, suchy chleb pokrojony w kosteczkę to nie grzanki, pierogi z gęsiną  , do tego sos z torebki , sama mąka , tłuste  i mocno takie sobie.  Po powrocie do domu Ranigast i herbatka z pokrzywy. A ja kocham prostotę spaghetti aglio  e olio.  Doznania estetyczne zaspokoiłam dziś w całości, absolutnie i  mocno. Smakowo rozczarowałam się ostatecznie, bo do trzech razy sztuka.  W restauracji zobaczyłam  znajomego , z którym pracowałam , któremu pomagałam rozwiązywać testy z prawa administracyjnego, gdy studiował. Udawał, że mnie nie widzi, żałosne.  Dorosły człowiek?

24 października 2021 , Komentarze (2)

Spałam doskonale, czy to zasługa nowego termoforka?  Taki cieplutki, wtulił się we mnie, grzał przyjemnie, a ja przespałam swoja godzinę lekobrania. Ale za to wypoczęłam jak nigdy, tylko raz wstałam do wc( wieczorne popijanie leków). O tej porze roku będę korzystać z przysługi "drugiego męża", jak go nazwała Hanka 10. Bo oboje z mężem lubimy mocno chłodną sypialnię, ale ciepełko pod kołdrą. Kto nie ma tego ustrojstwa, mocno polecam. 🤪. Dziś pogoda znakomita na spacer, więc zrealizowany został w 100%. Początkowo trasa boczna, bezludna raczej, później kierunek bulwar, a tam tłumy spacerujących, tłumy kapiących się, dla każdego co innego. Na Bałtyku flauta kompletna, na redzie kilkanaście statków , Półwysep Helski jakby w powietrzu. Idąc wzdychałam z rozkoszy i zachwytu, że mieszkam tu ! Sporo turystów, takich zwiedzających, co widac po plecakach, po zdjęciach robionych co i rusz. A wszystko to w otoczeniu miedzianych kolorów jesieni, w złocistych promieniach słońca  i przy bladym błękicie morza. No i co? Można namalować, prawda?  Z obiadu zostało mi sporo mięsa rosołowego i warzyw, chciałam najpierw zrobić to mięso w sosie koperkowym, ale po chwili zmiana. Zrobiłam coś  a' la pasztet. Z warzywami, z wypełniaczem w postaci namoczonej bułki, z dużą ilością koperku, z zielonymi oliwkami, z ziołami, z drobno pokrojoną czerwoną papryką + jajko.  Upiekłam w niedużej foremce , będzie na ten tydzień do chleba, tylko chrzan muszę kupić.  Doprawiłam mocno, bo mięso i warzywa były takie bardziej dla dzieci, a ja wolę smak konkretny.  Może to nie rewelacja, ale zagospodarowanie  resztek to moja specjalność.  Kończę ostatnią , 3 część  powieści Izabeli Janiszewskiej pt"Amok". Jestem lekko rozczarowana, czytam i mam odczucia, jakby pisała ją inna osoba, jakby autorka miała dość głównego bohatera i postanowiła się z nim rozstać na siłę.   Szkoda!   Dla zmiany klimatu czytelniczego następna będzie jakaś powieść obyczajowa. Prosta, bez komplikacji, przewidywalna i miła.  A jutro może wreszcie Hel się uda?

23 października 2021 , Komentarze (10)

Po hulance wietrznej przyszło ochłodzenie. Dziś kolorowe, grubsze rajstopy, ciepła sukienka , buty za kostkę, czapka , rękawiczki i kurtka puchowa. Jest czym oddychać, to prawda, słonecznie nawet było, tez prawda, ale wiatr z zachodu mrozi.  Pobudka o 5 , sen odszedł, zabrałam się za lekturę, troche przytulanek z mężem, śniadanie i tak rozpoczełam sobotę. Miły taki początek dnia.  Wczoraj pękł mi termofor, na szczęście nie w łóżku, co się raz zdarzyło. Dziś kupiłam nowy, będzie ze mną spał, a co tam! Mam dziś sporo wolnego, bo nagotowałam na kilka dni. Spisałam wczoraj planowane menu na 1 listopada. Uch, jak ja nie lubię tego święta!  Na grobach moich bliskich jestem co 2-3 tygodnie przez cały rok, nie czuję więc potrzeby odwiedzania ich właśnie w ten jeden dzień w roku.  Jedyna radość to przyjazd syna, wizyta rodziny i miłe chwile przy rozmowach . Dziś wyliczałam, co zmieniliśmy w naszym mieszkaniu. To przedwojenna kamienica, ostał się jedynie parkiet dębowy , jeszcze  ten położony po wybudowaniu  w 1932r.  Jest w stanie doskonałym, dbam o niego, pieszczę, aby został jak najdłużej.  Wczoraj naszła mnie ogromna potrzeba przestawienia mebli. Namówiłam męża ( wcześniej przemyślałam koncepcję), poprosiliśmy młodego sąsiada, aby pomógł przesunąć wiekowy kredens.  Na jego widok  sąsiad aż stękną z zachwytu. Ja też lubie ten mebel. Jest pojemny, głęboki, pięknie ozdobiony szkłem kryształowym , z zakamarkami różnymi. Tam trzymam dobra porcelanę , także przedwojenną.  Poza tym w pokoju eklektyzm pełen, bo sofa nowoczesna, fotele fasonu z lat 60 -tych ubiegłego wieku, nowoczesne lampy, dużo książek  w różnych miejscach. Dobrze się czuję w takim towarzystwie.  Dziś widziałam w księgarni nową książkę Chmielarza, będę na nią polować w bibliotece.  Za dwa miesiące Boże Narodzenie, po 17 grudnia będę mogła zaszczepić się 3 dawką, mąż już pobrał. Gdy słyszę informacje z innych krajów, że niezaszczepieni maja pewne ograniczenia, dziwię się naprawdę naszym władzom, że nie wprowadzą takiego rozwiązania. 

20 października 2021 , Komentarze (3)

To chyba ostatni dzień takiej jesieni. Październik  zaskoczył piękną pogodą,  w Gdyni było dziś 20 stopni i chwila słońca całkiem , całkiem. Półwysep zostawiliśmy na kiedy indziej, poranek było pochmurny, a dojazd do wyjazdu z Gdyni jest okropnie trudny z powodu remontów. Mąż zaproponował zakupy, zgodziłam się, bo to miłe. Namówiłam męża na zakup zniczy i wkładów, aby nie nosić potem , zawsze lepiej trzymać w garażu. Dałam się namówić na zakup botków zimowych koloru miodowego, z wywiniętym futerkiem, do kostki, na zamek. Takie chciałam, będa idealne do grubszych rajstop, do spodni cieplejszych. A zima podobna nas nawiedzi całkiem ostra. Zobaczymy, jak będzie, lubię śnieg biały, czysty, ale nie znoszę chlapy.  Na bulwarze dziś sporo ludzi, porozpinanych, bo i ich zaskoczyła temperatura. Morze jeszcze spokojne, ale wiatr już powoli hulać zaczyna. Udało mi się wyprać swetry jeszcze  gdy słońce było na balkonie.  Schło pięknie i szybko.  Naleśniki ze szpinakiem wspaniale smakują, podsmażam je wolniutko na maśle klarowanym, staja się chrupiące i cieplutkie wewnątrz.  Rozmowa ze szwagierką na temat ich remontu, na szczęście i u nich układa się to po ich myśli.  Co wieczór słuchaliśmy  w radiu  koncertów szopenowskich w wykonaniu  uczestników konkursu. Przy samym słuchaniu można się lepiej skupić na muzyce, a mój ulubiony koncert e-moll op11  był grany kilkanaście razy. Pamiętam Krystiana Zimermana z czasów jego wygranej, jego brawurowe wykonanie koncertu. Od tamtej pory go uwielbiam.  Czytam aktualnie książkę pt "Łowczyni"  Kate Quinn, to opowieść o losach osób poszukujących nazistowskiej zabójczyni . Ostatnio jakos trafiam na te temat przy wyborze książek. Pożyczyłam też Amok Izabeli Janiszewskiej, to trzecia i ostatnia pozycja z "historii  zaburzeń". Jestem więc przygotowana na zmianę aury. przeglądam także przepisy różne, aby czymś zabłysnąć  na 1 listopada  poza gęsią.  Wprawdzie to faza pomysłów, ale coś zaczyna się klarować.  

19 października 2021 , Komentarze (9)

Na studiach miałam zajęcia z prawa rzymskiego, prowadzone przez prof. Rozwadowskiego z Poznania. Cóż to były za wykłady!  Profesor  przyjeżdżał specjalnie  do Sopotu, "opowiadał" prawo w formie historii, wymagał czynnego udziału w przedstawianiu ich, my słuchaliśmy jak  dzieci bajek, a wiedza wchodziła do głowy  ot, tak. Pewnie z powodu tych wykładów moja praca dyplomowa dotyczyła rozwiązania małżeństwa w prawie rzymskim. Wiele instytucji z prawa rzymskiego  stosowanych jest do dziś. Potem była historia prawa, która obejmowałam m. in.kodeks Napoleona, źródło  i podstawę prawa większości krajów europejskich.  Tak było, tak uczyłam się ja, rzesza prawników różnych zawodów, tak stosowano prawo zgodnie z jego zasadami. Do teraz. Teraz obowiązuje prawo pis, prawo Ziobry i Kaczyńskiego. Niszczone są zawody, kariery, ludzie, w imię polityki . Teraz obowiązuje zasada, że pisowskie musi być na górze, musi być wygrane.  Autorytety moralne kościoła padają, a mimo tego wprowadzane są do szkół  lektury osób absolutnie nie czytanych, nie adekwatne dla wieku i potrzeb.  Dziś w PE premier Polski  został  poproszony o mówienie prawdy!  Jaki to mąż stanu, który posługuje się kłamstwem, oszustwem, demagogią. Ech, żyć się odechciewa. 🥵. Jesień zagościła całą gębą, jest chłodniej ( w Gdyni), liście ścielą się  na drogach. Spacer nad morze, a potem biblioteka, kilka sprawunków . Mąż zarejestrował się na czwartek na 3 dawkę szczepionki, ja szukam szczepień p-ko pneumokokom dla seniorów.  Dziś zupa pieczarkowa i naleśniki ze szpinakiem. Po wczorajszym obiedzie obiecaliśmy sobie, że następnego razu nie będzie.  Cały dom  przeszedł smażoną cebulą, co doprowadza mnie do odruchów wymiotnych.  U szwagra czułam się źle żołądkowo, bo u nich ta cebula jest wszechobecna.  Mam ogromną nadzieję na polepszenie pogody jutro, aby wreszcie pojechać na Półwysep Helski.  Przed chwilą wyjęłam kolejne sukienki z szafy, te cieplejsze. Nakładałam je do pracy zawsze z kolorowymi rajstopami i jakimiś zwariowanymi butami. Postanowiłam wrócić do tego zwyczaju. Buty nadal kupuję kolorowe, rajstop mam bez liku, będzie jak dawniej. Chociaż to. 

18 października 2021 , Komentarze (8)

Bond taki sobie, absolutnie nie należy do mojej bajki. Długi  strasznie, dużo strzelania, bicia, zabijania. Teraz to albo przemoc w filmie albo sf. A tak normalnie, o ludziach zwyczajnych nie można?  Weekend spokojny, w niedzielę w domu, celowo, aby coś tam porobić w szafach, na półkach.  Wieczory i poranki chłodne już, ciemne i raczej przytulanie do koca nasuwa się na myśl. Akurat w RMF Classic śpiewa Barbra Streisand i od razu zrobiło się magicznie. Płomień świecy, szemrzący  kaloryfer, jest miło. Taak, bez muzyki i bez czytania nie potrafię funkcjonować.  Lubię jeszcze pisać, bo moje całe życie zawodowe upłynęło na pisaniu i na gadaniu. Barbra Streisand zachwycała kiedyś głosem, swoją grą, dziś młodzi raczej nie znają  tej wielkiej artystki. A piosenki o miłości w jej wykonaniu to było coś!!! Piękna pogoda dziś była do południa, spacer na bulwar udany .  Morze jak magnez ciągnie do siebie i zachwyca od nowa.  A jesień pokazuje swoje kolory, bo buku zaczynają czewienieć.  Może jutro na Półwysep? Dziś na obiad wymyśliłam danie dawno nie goszczące na naszym stole, czyli smażoną kaszankę jęczmienną + ziemniaki + kiszona kapusta.  Pyszne to było, ale teraz skręcam się z bólu. A taka mądra, taka dorosła kobieta!  Już zażyłam jakieś coś, a mogło sie obyć bez, tylko to łakomstwo  mnie zgubiło! 

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.