Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

od ponad roku na emeryturze, co bardzo mi odpowiada. Jestem aktywną uczestniczką zajęć w pobliskiej fundacji, chodze na taniec hiszpański, na latino solo, na pilates, na język włoski. Aktywnośc zawodowa porzuciłam bez rozterek i bez żalu. Teraz realizuję swoje plany i potrzeby.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 252205
Komentarzy: 6514
Założony: 26 kwietnia 2017
Ostatni wpis: 25 listopada 2024

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Campanulla

kobieta, 69 lat, Gdynia

168 cm, 73.70 kg więcej o mnie

Wpisy w pamiętniku

29 listopada 2021 , Komentarze (4)

po konsultacji z lekarka, że wezmę obie szczepionki. Wczytałam się potem w rekomendacje medyczne, są jak najbardziej za.  Wszystko przebiegło sprawnie i szybko, na dodatek profesjonalnie, bo w przychodni. Najpierw temperatura i ciśnienie, potem  odpowiedź na moje pytanie, kiedy będę mogła przyjąć dawkę przypominającą.  I poszło od razu, i tak jest ok. Nic nie czuję, na razie, mam dwa ramiona oklejone , to wszystko.  Mąż  także przyjął grypę, mamy to za sobą, a podobno ta choroba ma w tym roku ostro atakować. Nawet nie wiedziałam, że  w zeszłym sezonie , na grypę chorowało w Polsce 3,7 mln. ludzi.  Powikłania mogą być poważne, wole tego uniknąć. To normalne szczepienie, nie robię z tego faktu żadnej sensacji, i tak powinno być.  Nadal trzymam się postanowień dot. słodyczy. Dziś tylko  czekolada gorzka, 2 kostki. Na śniadanie owsianka z jabłkiem i jogurtem, ale żołądkowo nie czułam się dobrze po  zjedzeniu.  W południe 2 kromki razowca z chudą szynką i ogórkiem kiszonym  +_ kawa z mlekiem. Te kiszone kupiłam  specjalnie, aby dodawać do jedzenia, bo pomidory już wstrętnie smakują.  Na obiad wieczorny będzie zupa kalafiorowa , pure ziemniaczane i kotlety mielone z szynki w sosie grzybowym. Do tego buraczki. Na deser borówka + porzeczka czerwona.  Kalorii nie liczę, ale wieczorami głodna nie jestem. Spore zakupy w Lidlu dziś, już z myślą  o świętach.  Nawet czarny kawior kupiłam i dekuje się teraz  na balkonie. Poza tym dwie Poisencje, to dla bliskich na groby. Mąż dokupił jeszcze wianki z igliwia, z szyszkami, takie ozdoby teraz postawię. Jutro na obiad zaplanowałam makaron ryżowy z warzywami, produkty już mam, reszta to drobiazg. Mam zamiar odwiedzić bibliotekę, bo sporo przeczytałam, teraz czas na zmianę.  Wczoraj wymienialiśmy z synem informacje na temat prezentów gwiazdkowych, coś tam uzgodniliśmy, jeszcze trzeba doprecyzować. Wpadła mi w ręce informacja  turystyczna zabrana z Kalisza, odwiedzonego pod koniec lipca.  Jak już wspominałam, spaliśmy w hotelu, który był kiedyś fabryka porcelanowych lalek. Lalki te znane są na całym świecie, a producent był pochodzenia żydowskiego.  We wrześniu na ul. Niecałej było w Kaliszu święto upamiętniające tę historię. Wędrując po mieście Kalisz mijaliśmy co rusz informacje dot. fabryki fortepianów, naprawy instrumentów, a to wszystko w przedwojennej historii miasta było dziełem społeczności żydowskiej. Z ogromnym smutkiem i żalem patrzyłam i czytałam o wydarzeniach z 11 Listopada br. właśnie z Kalisza, który  uległ najazdowi Hunów.  Tak wszystko można sprofanować, łatwo to przychodzi niestety.

28 listopada 2021 , Komentarze (5)

odwołałam wizytę na szczepienie przypominające. Zapiszę się na termin za 2 tygodnie. Tak będzie bezpieczniej. Taka refleksja naszła mnie w łóżku, rano po prostu anulowałam wizytę. Jutro przy grypowym szczepieniu zapytam źródła, czyli lekarza. Oby wiedzieli, a jak nie, cóż, poczekam.  Na razie postanowienia planowane ok. Rano twaróg, z zielonym ogórkiem i pieprzem, z pomidorów zrezygnowałam, bo są wstrętne o tej porze. Herbata Earl Grey, plaster szynki , plaster sera żółtego , 2 kromki pieczywa ciemnego. Ok. 13 mix sałat z jabłkiem, ogórkiem oliwkami, czerwona cebula, konfitura z tejże, z serem grana padano, z sosem vinegret + jeden kotlet mielony na zimno z szynki wieprzowej, kawa z mlekiem i 2 kostki czekolady. Na obiad będzie miseczka rosołu, pieczony schab  w sosie z pieczarkami i warzywami + kasza gryczana i surówka z kiszonej kapusty. Ale to dopiero koło 17-18.  Mąż zajada się obok mnie słodyczami, jeszcze mnie nie ciągnie. Tak było przy rzucaniu palenia, ułożyłam sobie w głowie, że muszę i wyszło.Spacer po Gdyni, już ustrojonej w ozdoby świąteczne, gdy będzie ładna pogoda , taka ze śniegiem, to wieczorem przejdziemy się, aby podziwiać. Dziś nałożyłam sukienkę, w której często chodziłam do pracy. Jest wymiarowo dobra, co cieszy. Z wiekiem staję się damą, cieszy mnie ubranie eleganckie, nie tylko dresy i wyciągnięty sweter w domu, a do tego rozdeptane kapcie. Lubie wygodę, ale bez przesady, abym wyglądała jak baba do kopania grządek. Niech bliscy zapamiętają mnie  w dobry sposób.Pogoda z rana zapowiadała się optymistycznie, aktualnie niestety jest pochmurnie i zanosi się na jakieś opady. W przyszłym tygodniu czeka mnie znów wizyta na grobach rodziców, trzeba pewnie już zlikwidować chryzantemy. Zastanawiałam się, co położyć zamiast kwiatów świeżych, które przecież nie przetrwają. Padło na igliwie, na hali kupię jakieś wianuszki , najlepiej z szyszkami i na razie tyle. Lepiej dopiero przed Bożym Narodzeniem.

27 listopada 2021 , Komentarze (9)

Już dziś , po powrocie do domu jedliśmy według planu, który chcę wprowadzić od jutra. Rano, jeszcze w Ciechocinku śniadanie było obfite, podróż trwała tylko 2 godziny z kawałeczkiem, tak więc o 12 już wstawiałam rosół.  Ok. godziny 13 tylko druga kawa i owoce, obiad jedliśmy o 17 , i tak chcę jadać. Dwa duże posiłki  i jedna przekąska.  Od jutra zero słodyczy, ciekawa jestem , kto dłużej wytrzyma, ja czy mąż, który jest ogromnym łasuchem, ale chudym jak szczypior. Ta niesprawiedliwość nie podoba mi się🤪.  Zapisałam się na wtorek na przypominającą szczepionkę , nie wiem, czy nie będzie ona kolidować ze szczepionka na grypę. Zapytam przy grypowym kłuciu, które jest dzień wcześniej.  Zrobiłam dziś schab przekładany boczkiem, dodałam pieczarki, warzywa korzenne, dużo przypraw ziołowych, wyszło smacznie, ale jutro podam z kaszą, nie z ziemniakami, które tak uwielbia mój luby.Mam sporo sałaty, zrobię ją jutro na przekąskę, kupiłam mandarynki, o których czytałam samo dobro. Mam zamiar znów ćwiczyć rozciąganie, rolowanie piłeczką, itp.  W domu ciepło było, mimo zakręconych kaloryferów. Gotowałam przy szeroko otwartym oknie, tak było ciepło. Pranie jedno już zrobione, reszta później, trzeba dawkować czynności.  Ach, chce także ograniczyć pieczywo, właściwie do 1-2 kromek dziennie. Zrobiłam także napój na odporność , z imbiru, cytryny i miodu, nie zaszkodzi  wypić. Dziś pójdę spać z lekkim żołądkiem, nie obciążonym obiadokolacją  składająca się z przystawki, dania głównego i deseru. Niby zima to nie czas na ograniczanie jedzenia, ale ja będę jadła do syta, tylko inaczej. Plan jest dobry, zobaczymy, co z niego uda się zrealizować. Oby wystarczyło silnej woli, jak przy wychodzeniu z nałogu papierosowego. Wczoraj z ust p. Morawieckiego usłyszałam, że UE nie zgodziła się na O VAT od żywności. A prawda jest taka, że Polska nie składała żadnego wniosku o obniżenie VAT, a poza tym konwencje UE nie pozwalają na całkowite zniesienie VAT, można natomiast to obniżyć, tylko trzeba zawnioskować. Już kiedyś tak było, że władza okłamywała naród, czyli wraca to, czego tak sie obawiamy, czyli komuna. 

26 listopada 2021 , Komentarze (1)

Jutro wracamy do domu, czas szybko leci, niestety. Ale tężnie, a właściwie teren przy zaliczony( tężnie w remoncie), wędrówka wałem p- powodziowym do Słońska i z powrotem do Ciechocinka, zaliczona, Nieszawa zaliczona, kawiarnia Wiedeńska zaliczona, wszystkie parki i skwery także , wędrówka po Ciechocinku również. Dziś były ostatnie zabiegi, ach jak przyjemnie  w kąpieli borowinowej z hydromasażem, potem masaż i można odpłynąć. Wczoraj miałam masowane mięśnie głębokie, uff, bolało. Ostatni spacer przed południem, po zakupach w Biedronce i w Intermarche. Zakupy  zrobiłam dla potrzeb domowych, wracamy w sobotę, nie będzie mi się chciało wychodzić w Gdyni do sklepu. A wszystko w samochodzie jak w lodówce.Znów podziwialiśmy piękne a zaniedbane domy w Ciechocinku.  Uzdrowisko obchodziło 185 lat istnienia, oglądaliśmy stare zdjęcia , Ciechocinek jeszcze pod zaborem rosyjskim , a już był sławny. Udało mi się zapisać dziś na szczepienie p-ko grypie.  Mamy termin już na poniedziałek, a szczepienia są darmowe.  Czytałam ostatnio  artykuł o lekceważeniu grypy i powikłań po niej. Coraz więcej ludzi choruje, lepiej być ostrożnym i zabezpieczonym, aby ewentualna choroba przebiegała lżej. Znam coraz więcej osób po Covidzie, coraz więcej  tych,którzy bliscy umarli z tego powodu. I naprawdę dziwię się, gdy słyszę, że  rząd  dużo robi w walce z pandemia. Och, jak ta polityka i potrzeba poparcia potrafi namieszać w głowach. Czytałam wczoraj o filmie dokumentalnym "Truflarze", mam zamiar obejrzeć go bezwzględnie. To opowieść o grupie starszych mężczyzn we Włoszech, zbierających białe trufle dla sportu, dla zajęcia, dla rozrywki. opowieść o ich stosunku do życia, do przyrody , do zwierząt.  Czekam na seanse. Jeszcze ponad miesiąc  do Bożego Narodzenia, a powoli zaczynam planować. Ale najpierw free od słodyczy, przez cały adwent.  Czy dam radę? Postaram się, zrobię to dla siebie tak, jak kiedyś rzuciłam palenie. Z dnia na dzień. Ostatni Newsweek wstrząsnął mnie swoimi artykułami. Szczególnie wywiad z mieszkańcem Podlasia, który pomagał uchodźcom.  Polecam, jeżeli ktoś  zdaje sobie sprawę z braku humanitaryzmu na tamtym terenie wobec uchodźców. 

25 listopada 2021 , Komentarze (7)

Nie będę pisać o zaniedbaniach w walce z Covid -19, bo bezradność i bezczynność rządu mnie dobija. Wolę tematy słodsze, jak czekolada. Uwielbiam ją i tyle, ale nie chodzi o jakąś badziewiastą  maź typu Milka , chodzi o prawdziwą  czekoladę, gorzką , np. belgijską, chociaż i inne,  te z minimum 70% kakao biorą mnie za serce. Gdy Polska była w czarnej d...e komuny, nigdy, ale to nigdy nie jadłam słodyczy czekoladopodobnych. Erzac nigdy mnie nie interesował. Zbierałam kasę na dobrą czekoladę , kupowaną  na straganach handlarzy sprzedających towary z zagranicy. W Gdyni to było możliwe, bo marynarzy u nas było ogrom. Dziś w Ciechocinku powoli odpędzam się od widoku  pięknie opakowanych  słodyczy, chociaż wcale nie jest to trudne, bo ja marzę o brownie, o czekoladowych kremach, o cieście Murzynek. Te  słodycze w pozłotkach nie są smaczne. A od najbliższej niedzieli adwent i szlus . Zero  słodyczy, ale......, ale na kostkę gorzkiej czekolady pozwolę sobie codziennie, w ramach wzmocnienia magnezowego. Tu, w Ciechocinku jesteśmy karmieni po królewsku, desery jak marzenie, wspaniałe dania i zupy. Wejdę więc  w adwent bez specjalnej tęsknoty za słodyczami.  Wczoraj widziałam reportaż o kupowaniu fałszywych paszportów covidowych i unikaniu szczepionki.  Nie rozumiem tego, przecież  paszport można mieć za darmo, szczepienie też darmowe, to o co chodzi?  Nie miałam o tym pisać, ale jak to ignorować?  🤔. Dziś pojechaliśmy do Nieszawy, zapyziałego miasteczka, które grało w kilku filmach, ostatnio w Weselu Smarzowskiego. Jak tam jest smutno, brudno, pusto i liszajowato.  A Nieszawa ma kilka fajnych zabytków, piękne domy , zaniedbane do imentu,  wspaniałe widoki na Wisłę, z bulwarami nadrzecznymi. To mogłaby być mekka dla artystów, tylko trochę  starań, kasy i pomysłu. Aż się prosi, aby  otworzyć tam kawiarenki, sklepy  dla plastyków, dla hobbystów, dla rzemieślników. Dać pracę tamtejszym, bo siedzenie na przystanku autobusowym to ich jedyna rozrywka.  I na to powinny być wydawane polskie podatki. Bo ta mała , prowincjonalna Polska jest ciekawa i może także zachwycać, Tylko potrzebuje szansy.

22 listopada 2021 , Komentarze (10)

Jesteśmy w Ciechocinku drugi raz w tym roku, pierwszy był w maju, przed sezonem, teraz jest po sezonie. Ten drugi raz jest tak smutny jak listopad. Nasz pobyt ok. , to miasto i jego organizacja jest smutna. Ulice oświetlone tylko  z jednej strony, wiszą ozdoby świąteczne, ale  się nie świeca, sklepy zamykane są  w większości o 17, tężnie w remoncie. Potrafię znaleźć w tym smutku i dobre strony, bo np. dziś było wspaniałe słońce, w sam raz na długi spacer  stronę Słońska, wałem p- powodziowym powrót, park jeden, drugi. wyszło ponad 10km, bo jeszcze wieczorem poprawiliśmy. Zabiegi mamy wczesnym popołudniem, tym samym po śniadaniu wędrujemy.  Kuracjusze są, sporo sanatoriów otwartych, ale infrastruktura towarzysząca zamknięta. Sporo domów zamkniętych na głucho lub opuszczonych. Oj nie dla mnie takie miejsce na stały pobyt. Planowałam kino, ale ono otwiera się wyłącznie w niedziele, a wtedy już będziemy w Gdyni. Poza tym pustka i cisza.Na szczęście mamy książki, radio no i siebie. Moje lędźwie będą wymasowane, mięsień gruszkowaty także, mięśnie szyjne nie są mocno zestresowane tym razem. No i kąpiele, wygrzałam się dziś w borowinie, wymasowałam  hydro, rozluźniłam.Pobyt uważam za udany juz drugiego dnia. Pozdrawiam was.

20 listopada 2021 , Komentarze (5)

Źle spałam, bo okno musiało być zamknięte. Wiatr szalał, szarpał wszystkim  co na drodze, uderzał w okna silnie, nie było to przyjemne. Na szczęście rozwiał grafitowe chmury i dziś można było trochę powędrować.  Nad morzem  sporo ludzi, jak to w sobotę, chociaż nadal spotykamy przede wszystkim te same twarze.  Na redzie kolorowo od statków, za  czasów mojej młodości mówiło się, że to cytrusy przypłynęły na święta. Pamiętam smak i wygląd kubańskich pomarańczy, smak pierwszych bananów po 45 zł kg. Bo ich cena dzieliła się na 15, 30 i 45. Jestem spakowana, przygotowana do wyjazdu , jeszcze tylko rano książka czytana aktualnie, kosmetyki i domowe klapki.  Wczoraj telefon do kuzynki, bo ona Elżbieta i imieniny miała. Jej córka lekarka ostatnio spotkała się z kompletnym lekceważeniem zdrowia swojego i innych, bo  przyszła na wizytę bez informowania, że ma Covid-19. Dziecko się wygadało na szczęście, a córka kuzynki musiała wymaz robić . Ile osób ta kobieta zaraziła w przychodni?  Kompletna bezmyślność.  Dziś czytając jakiekolwiek wiadomości tak sobie myślałam, że właściwie Polacy zostali sami, bo polityce zajmują się przede wszystkim własnymi interesami partyjnymi, kto kogo podkopie, załatwi, kto będzie miał większe wpływy. A ja martwię się o swoją przyszłość, o przyszłość moich bliskich, o zdrowie i byt. Staram się żyć zdrowo, ale jest coraz drożej, a planów na najbliższe miesiące działania państwa nie ma.  Dziś  czyszczenie lodówki,  kopytka  z sosem z pulpetami, które zamroziłam kilka dni temu. To samo z zupą było, warzywna z kiedyś.  Upiekłam  chlebek bananowy, smaczny i nawet nie słodki, zabiorę część ze sobą.  Wszystkie pozostałe z dziś potrawy oddam  jutro rano bezdomnym żywionym przez siostry miłosierdzia funkcjonujące niedaleko.  Zapakowałam je i czekają  , a chętni z pewnością będą.  Cieszę się na wyjazd, bo to jakaś zmiana, odpoczynek i długie spacery po znanych terenach. Dam znać z Ciechocinka  późną jesienią. 

17 listopada 2021 , Komentarze (9)

daje mi się powoli we znaki.  Brak światła dobija, ciemno się robi ok. 15. Listopad jest wstrętny i tyle. Teraz absolutnie uzasadnione są zajęcia na wsi polskiej dawniej, czyli darcie pierza, tkanie, wylepianie, zdobienie, itd. To wszystko było ku podtrzymaniu zdrowia i normalności.  A dziś człowiek zamknięty w swoim gnieździe, z pudełkiem  dającym wątpliwą rozrywkę, zaczyna gnuśnieć i marudzić.  Codzienny spacer wykonany, pomimo braku ochoty do wyjścia. Po prostu rozsądek nas wygonił. Na bulwarze pustki, tylko wytrwali , ci co zawsze, przemykają alejką.  Kolejna noc świetna po naparze z rumianku. Nie znam dokładnie jego zalet na sen, ale być może uspokaja?  Bedę powtarzać.  Po spacerze jakoś tak chłodno mi się zrobiło, na szczęście na obiad dziś zupa tajska, co rozgrzała  wewnętrznie solidnie. Święta niedługo, skoro dostałam z byłego zakładu pracy zaproszenie na wigilijną kolację. Oczywiście nie skorzystam, jak zawsze, bo ta uroczystość jest ok. 40km od mojego miejsca zamieszkania. Porządkuję uporządkowane, bo jakieś zajęcie muszę mieć. Na razie w myślach gromadzę ubrania na wyjazd, powoli kształtuje się układ. Podobno w przyszłym tygodniu ma zagościć mróz, z przyjemnością zabiorę ze sobą zimowe, nowe buty. Niech i one poznają polski chłód.  Z niepokojem czytam artykuły o drożyźnie, o ewentualnych brakach w towarach. Kurcze, ja już stałam w nocy po mięso na święta  w 1981r. Po raz kolejny, jak to dobrze, że moi rodzice nie doczekali takich czasów.  Przed chwilą wypiliśmy z mężem kawę  parzoną we włoskiej kawiarce. To urządzenie to mistrzostwo świata, dom pachnie jak sklep kolonialny z kawami świat! Najczęściej parze laką normalnie zalewaną , ale dziś zamarzyłam o luksusie, który przecież mam na wyciągnięcie reki.  Drobne przyjemności urozmaicają nam życie, czynią je  ciekawszym i piękniejszym. Tylko muszę pamiętać, że wystarczą drobiazgi , małe gesty , niewielkie przyjemności, aby tak było. Zapach kawy przypomniał mi któryś pobyt w Krakowie, gdy weszłam niedaleko Dominikańskiej do sklepu z kawami i herbatami. Oszalałam na ich widok!  Kupiłam wówczas 10 dkg. herbaty Earl Grey, którą dawkowałam sobie  jako coś ekstra. Jej smak był doskonały, ale po 2 latach powrót do Krakowa  okazał, że sklepu już nie było. A'propos herbaty Earl grey , w powieściach angielskich trafiam zawsze na celebrę parzenia herbaty i jest to zawsze ten gatunek.  Przeze mnie ukochany. 

15 listopada 2021 , Komentarze (2)

Dziś  zachowałam się jak typowa włoska Mamma, która dopiero w sklepie decyduje , co ugotuje. Poszłam po zakupy i w sklepie  złapałam inspirację, co zrobić na obiad. Zanim podjęłam decyzje ostatecznie ( jak w Milionerach!), szybko w myślach przeleciałam półki lodówki, pod kątem to mam, to mam, to kupię. I wyszło, że zrobię faszerowane cukinie. Zapiekłam je w piekarniku , pod mozzarellą były pomidory pokrojone w kosteczkę, zmieszane z czosnkiem , pietruszka i oliwą, doprawione solą i pieprzem oraz ziołami. Zalałam towarzystwo passatą pomidorową z ricottą, która otwarta była w domu z jakichś zakupów w Lidlu.  Całość poprzedzona była rosołem z makaronem. W domu unosił się zapach oregano, roztopionego sera, smaków lata i Italii. Do tego sałata rzymska z vinegretem i gotowe. Mąż wylizał talerz i stwierdził, że obiad był nieprawdopodobnie smakowity. Balsam na moje serce, a ja z reszty rosołu zupę tajską zrobiłam na jutro. Poza tym wykorzystałam resztki wędlin  sporządzając okrasę  do kopytek, które planuję w dniach kolejnych. Dziś miałam zamiar umówić się do podologa na pedicure, ale moja pani zajęta, więc zapisałam się do innego gabinetu. To coraz bardziej popularna usługa kosmetyczna, i dobrze. Oznacza bowiem, że Polacy dbają o stopy. Jutro pojedziemy odebrać zakupione w sobotę żelazko. Wybrałam internetowo, była ładna promocja, a akurat nasze poprzednie urządzenie zastrajkowało.  Nadal zimno i ponuro na zewnątrz. Ludzie przemykają , większość ciepło odziana. Nadal sporo ludzi nie nosi masek w sklepach, a nikt tego nie kontroluje. Nie rozumiem takiego podejścia do pandemii i tyle.  Większość z nas korzysta przecież ze służby zdrowia, z wyników badań naukowych , które są podstawą do tworzenia leków.  Czemu zatem w tej sprawie taki opór? Mierzyłam rano cukier i ogromnie ucieszyłam się , widząc wynik. I to jest dobra wiadomość. 

13 listopada 2021 , Komentarze (3)

Często na Classic RMF słyszę  piosenki Burta Bacharacha. Dziś też  tak było, na dodatek w wykonaniu Dionne Warwick, "I'll never fall in love again". Od razu dzień nabrał uśmiechu i radości, pomimo paskudnej pogody za oknem. Dlaczego? Ano dlatego, że już od podstawówki zakochana byłam i jestem w utworach Bacharacha, jego aranżacjach i w brzmieniu utworów. Uważam je za arcydzieła i nie każdy musi się z tym zgadzać. W latach 60 ubiegłego wieku ( jak to strasznie brzmi!) był w tv program " Burt Bacharach i jego goście". Wtedy właśnie moje serce pokochało na stałe.  Oglądałam te programy z  wypiekami na twarzy, młodziutka Dionne Warwick  śpiewała   przecudnie, gościem był Tom Jones, Gilbert O'Sullivan, tyle ich pamiętam. Moja pasja do utworów Bacharacha przydała się na lekcji angielskiego w liceum, gdy w klasowym konkursie padło pytanie o młodego kompozytora towarzyszącego Marlenie Dietrich podczas pobytu w Polsce w 1968r. No kto znał odpowiedź?  No kto , jak nie ja! Ależ było zdziwienie na twarzy nauczycielki, która zakładała, że na to pytanie nikt nie odpowie.  I tak mam do dziś. Gdy usłyszę Bucharacha, to od razu  jest dobry nastrój, humor , a nogi same chcą tańczyć. Podczas naszego  wrześniowego pobytu w Puszczy Drawskiej  las rozbrzmiewał moim śpiewem tych utworów.  Mam płyty CD i analogowe, a aranżacje mojego idola rozpoznaję bezbłędnie. 😍.  Dwa cmentarze odwiedziliśmy z samego rana, każdy z innej strony miasta. Na grobach kwiaty z 1  listopada trzymają się doskonale, dzisiaj dołożyliśmy trochę, posprzątaliśmy, zapaliliśmy znicze. Jak już wspominałam , teściowej urodziny setne to dziś, mojego ojca 92 jutro. Pusto, cicho i smętnie  na cmentarzach, koniec jesieni blisko, i to widać. Wracaliśmy do domu z ochotą , spragnieni herbaty i ciepła.  Na obiad zupa krem z białych warzyw: kalafior, kalarepa, pietrucha, seler. Podałam ja z koperkiem, od razu podkręciła smak. I jeszcze pozostałe naleśniki z mięsem + kiszona kapusta. Tyle. Aktualnie gotuję rosół, przecież jutro niedziela i dom musi pachnieć rosołem! W Gdyni dużo turystów przyjechało na długi weekend, unikamy skupiska ludzi, bo tak trzeba. Jestem przerażona sytuacja na Podlasiu, boję się , martwię , ale i moja bezsilność poraża.  Tak mi żal tych ludzi. XXI wiek, a rozwiązania dobrego brak. A będzie coraz gorzej w związku ze zmianami klimatycznymi. Nie straszę, obawiam się i tyle.

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.