Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

od ponad roku na emeryturze, co bardzo mi odpowiada. Jestem aktywną uczestniczką zajęć w pobliskiej fundacji, chodze na taniec hiszpański, na latino solo, na pilates, na język włoski. Aktywnośc zawodowa porzuciłam bez rozterek i bez żalu. Teraz realizuję swoje plany i potrzeby.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 248636
Komentarzy: 6509
Założony: 26 kwietnia 2017
Ostatni wpis: 21 listopada 2024

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Campanulla

kobieta, 69 lat, Gdynia

168 cm, 73.70 kg więcej o mnie

Wpisy w pamiętniku

29 września 2024 , Komentarze (4)

Jesień zagościła na dobre. Rano tylko 10 stopni, noc b.chlodna. Oboje spaliśmy doskonale, może to zasługa termoforu, a może chłodu? Termofor włożyłam mężowi pod kołdrę, był zadowolony, wygrzał się i oddał mi. Trzeba będzie to powtarzać w czasie chłodów. Spacer po śniadaniu, przed 10 byliśmy na bulwarze, a tam pełno ludzi! I to młodych! Cieszę się ogromnie, że ludzie dbają o zdrowie. Dziś na plaży ostatnie chyba rozgrywki siatkówki, na bulwarze sporo rowerzystów, rolkarzy, biegaczy. My dostosowaliśmy wysiłek fizyczny do wieku i zdrowia, czyli spacerowaliśmy. Kolano męża kilka razy zapadło się,bo już całkowicie nie ma rzepki. Na szczęście operacja za 4 miesiące. A moje biodro dziś odpuściło, co cieszy. Zwróciłam uwagę facetowi, który sikał w samym centrum Skweru Kościuszki. Najpierw udawał Niemca, potem wrócił na znana mu ścieżkę bluzgów polskich. Ostentacyjnie wyjął piwo z kieszeni, kapsel otworzył zębami, kopnął go po chodniku i zaczął pić. W takich momentach chciałabym być Supermenem i przywołać faceta do porządku tak, aby popamietal długo. A on szedł sobie rzucając w nasza stronę wyzwiska. Cóż, nie mam nic do Ślązaków, ale tak właśnie  "spiewal". Bezsilność w takich sytuacjach boli. Na obiad ostatnie porcję zupy, kurczak pieczony, ziemniaki, marchewka duszona i surówka z selera. Domowo i smacznie. Panicz przysłał wczoraj zdjęcia z poczęstunku, jakim uraczył swoich gości, bo znów został prodziekanem. My tylko gratulowaliśmy. Co chwilę pada deszcz, już przygotowałam herbatę i kawałek makowca. Przed obiadem ostatecznie przygotowałam szafę na chłodniejsza porę roku. Pojawiła się także kolejna torba z odzieżą do oddania. Nawet sukienka, która kupiłam na obronę pracy doktorskiej Panicza. To już tyle lat! Mąż czuję się lepiej, pogodził się z cieplejszą kurtka, nawet na głowę coś nałożył. 

28 września 2024 , Skomentuj

Podobno jestem szybka w wykonywaniu czynności domowych. Tak twierdzi koleżanka. Z tą szybkością to coraz gorzej, przez biodro. Nic, postanowiłam, że za 2 lata pójdę na operację. Będę miała 71 lat, mąż już będzie po swoich, trzeba uwolnic się od bólu. Dziś znacznie chłodniej, po raz kolejny gratuluję sobie pomysłu na wczorajsze grzybobranie. Nałożyłam dziś spodnie materiałowe , takie bardziej eleganckie. Okazały się luźne w pasie! Sama wiem, że ostatnio jadam sporo warzyw, zawsze są zupy, mniej słodyczy. Została tylko czekolada , gorzka czekolada. wracając do szybkości, musiałam dziś działać energiczniej, bo mąż przeziębiony. Sam prosił się o taki stan, ubierajac się jakby było lato gorące , a w domu także siedział ledwo odziany. Cóż , wyszliśmy  z zakupami razem, mąż oddać książki do biblioteki, ja po zakupy. Spotkanie po drodze, odebrał ode mnie siatkę pełna warzyw, bo zaplanowalam dziś kostki bulionowe własnej roboty . Chłopine wysłałam do domu z zakupami a sama po resztę . Apteka, Biedronka, Lidl, sklep z bielizną, drugi ze skarpetkami, cukiernia ( dla meza). Powrót do domu, obieranie całej fury warzyw, duszenie ich na oliwie. Zblendowane stygną w zamrażarce, potem je pokroje na kostki i zawinę w folie. Na obiad dziś ziemniaki pure i marchewka gotowana. Taki szpitalny posiłek, ale przy przeziębieniu dobry. Potem zmylam podłogi, sprzatnelam w łazience, nastawiłam rosół i uda kurczaka do piekarnika. Za chwilę wezmę się wreszcie za ostateczne rozstanie z letnią odzieżą i z nie noszonymi skarpetami. Jutro mam zamiar bimbac, nic nie robić, tylko odpoczywać. Jeszcze chciałabym opady d3szczu, aby klimacik był w domu. 

27 września 2024 , Komentarze (6)

O 7 rano lekko padało. Umówiliśmy się wczoraj na grzyby. Przed 8 byłam gotowa do wyjazdu, a mina męża pokazywała co myśli o tym pomyśle. Po drodze zaczęło się przejaśniać , słońce wyczyniało z chmurami piękne przedstawienie . Zajechaliśmy przed 9, chwilka rozmowy ze spotkana znajoma, która miała dom obok naszego nad jeziorem. Pogoda typowo złota jesień, kolorami, zapachami i widokami czarowała. Trasa jak zawsze, już po chwili znalazlam 3 prawdziwki, potem kurki i kozaki. Umysł wolny od negatywnych myśli, szłam znaną trasą nucąc i było mi tak cholernie dobrze. Wprost napawalam się lasem. Takie zanurzenie się w naturę jest niesamowite. Mąż krzyknął, że zająć mu spod nóg wyskoczył.  Mogłabym dłużej, ale nogą dawała się mężowi we znaki. Na ostatniej prostej mój kochany znalazł 3 niesamowite borowiki, humor od razu doskonaly. W domu byliśmy o 12, zjedliśmy po talerzu jarzynowej i do roboty. Kurki zblanszowalam i zamroziłam. To samo z maslakami i grzybami mieszanymi. Będzie spory zapas na zimę. Na obiad zostawiłam prawdziwki, zrobiłam je z makaronem. Ach, jak to smakuje! Podobno od jutra zmiana pogody, to był więc ten dzień na grzyby. Zaspokoilam absolutnie moją potrzebę i dziś pewnie bede śnić o grzybach. Mam tak za kazdym razem!

26 września 2024 , Komentarze (2)

Moja sp.tesciowa mawiała, że planowanie nie ma sensu, bo i tak coś może te plany wywrócić. A ja jestem typowym organizatorem, więc planowanie to moja druga natura. Zawsze zakładam dwa warianty, dwa rozwiązania. To na wypadek, gdyby jedno nie wypaliło. Mam zatem plan B i tak jest łatwiej. Zakładam pozytywne rozwiązanie danej sprawy, ale przewiduje jej negatywny koniec, planując już co wtedy. W ten sposób jestem spokojna, nie wpadam w czarną dziurę rozpaczy, gdy coś pójdzie nie tak. Oczywiście są dziedziny życia niezależne od nas jak zdrowie, polityka, nawet pogoda, która przecież jest tylko prognozowana, przewidywana na podstawie zebranych analiz. Ogromnie dziwią mnie oburzenia ludzi, którzy mają pretensje do meteorologów , że prognoza pogody nie sprawdziła się. Żywioł, jakim jest natura, kosmos, wpływ księżyca i planet na Ziemię , to zjawiska niewyobrażalne najbardziej światłemu człowiekowi. Dlatego obwinianie kogokolwiek za deszcze, burze czy wiatry, to absolutna bzdura. Dziś przyjechali kupcy zobaczyć nasze autko, bo Dyzio zostanie zastąpiony nowym samochodem. Nie nastawiałam się absolutnie na achy i ochy, najwyżej zabierze go dealer. Miałam więc plan B, okazał się zbędny, bo zachwyt był i nie mogą się doczekać. Tymczasem czekamy cierpliwie na sygnał z salonu, że ten nowy już jest. Trzeba będzie nadać mu imię , łatwiej się podróżuje . Nawigacja to Krystyna, chociaż ostatnio częściej korzystamy z telefonicznej, no name. Na obiad warzywna, dla męża , ja zajadalam się likopenem zawartym w pomidorowej. Poza tym gulasz wołowy i surówka z selera. Wyszłam do biblioteki oddać przeczytaną książkę , rzuciło mnie do sklepu z bielizną. Wyszłam z dwoma nowymi biustonoszami, dobranymi przez panią brafitterke. Oparłam się namową na egzemplarz mocno ekskluzywny, w to miejsce kupiłam dwa. Mój pragmatyzm zwyciężył. 

25 września 2024 , Skomentuj

Lubię obie, jednak herbata dla mnie to królowa, kawa zaś do dwórka. Wprawdzie codziennie piję kawę po śniadaniu, nie popijam jedzenia, ale herbata jest elegancka, wykwintna, a jej kolor urzeka, dlatego czekam z parzeniem na popołudnie. Jakiś czas temu zrezygnowałam z mleka do kawy, od razu żołądek podziękował. Oczywiście zamawiam poza domem kawę, nie herbatę, bo te lubię sama parzyć. To nie są torebki, które podobno mają same wiórki herbaciane, nie liście. To jest ceremoniał, bo szklany czajniczek, dwie szklane czarki, świeża woda i po zalaniu kilka minut parzenia. Lubię mieszanki z Earl Greyem,lubię heherbaty raczej mocne. I do tego kawałek szlachetnego ciasta, np bankowego. Dziś po obiedzie zrobiłam sobie takie chwile rozkoszy. A poza tym? Spacer w stronę morza i plaży, ciepło mimo chłodnego wiatru. Znów pranie przed wyjściem  , wyschło szybko na wietrze. Zupa pomidorowa z makaronem, ryż z warzywami na ostro I sałatka podpatrzona w MasterChefie: pomidorów, czerwona cebula, pestki i sok z granata oraz ser pleśniowy. Pycha! Potem chwilą relaksu i szykowanie obiadu na jutro. Zupa jarzynowa, gulasz wołowy z papryką czerwoną i czerwoną fasolą. Będzie na pewno na dwa dni. Mąż zmył podłogi, odkurzyłam, ot, codzienne czynności. Siadam po pracy tak ok. 16, wstaję o 7, czyli normalny dzień pracy, jak na etacie. To oczywiście żart, bo ja mogę , nie muszę wykonywać tych czynności, mogę je odkładać na czas wygodny dla mnie. Takie życie bez przymusu jest fajne, bo rozwijam swoje zainteresowania, ćwiczę, spotykam przyjaciół wtedy, kiedy chce. Jeżeli ktoś uwaza, że życie na emeryturze jest nudne, to brak mu wyobraźni. 

24 września 2024 , Komentarze (1)

Pobudka o 7, na śniadanie owsianka z jogurtem, bo znów pieczywo mi szkodzi. Kolejny wyjazd do szpitala w sprawie operacji męża . W drodze powrotnej zakupy. Zdecydowaliśmy się na akumulatorową myjkę do okien, nowy pojemnik na chleb, reszta to spożywka i drobiazgi. Zeszło do południa . Na obiad polędwiczki ( reszta) z makaronem i surówką z kapusty. Porządkowanie po obiedzie, układanie nowych rzeczy, itp. Chwilą na herbatę i wzięłam się za przelewy. Trochę zeszło, bo przy okazji zmieniałam hasła . A,  jeszcze pranie było, chyba ostatnie wywieszone na balkonie. zmiana pogody idzie wyraźnie , niebo zasnute mlekiem. To tyle z obowiązków, teraz będzie relaks. Mąż jeszcze bawi się w zbieranie wszystkich dokumentów dot. naszego autka, bo chętny czeka. W nocy czułam cieplejszą kołdrę, a ponieważ śpimy nago to rozkosznie było się wtulic . Ugotowałam jeszcze zupę pomidorowa ze świeżych pomidorów , smak boski. Będzie na jutrzejszy obiad. Skończyłam kolejna książkę , zabieram się za następna , bo bez czytania, bez muzyki nie ma życia. Dzień emeryta jest powtarzalny, ale zawsze coś znajdzie się ciekawego. Chociażby rozmowa z dawno nie widzianą koleżanką , jakaś wiadomość, która zmusza do ściągnięcia do źródeł , chwila na marzenia, itp. Lubię swoje życie . 

23 września 2024 , Komentarze (2)

bo zawsze jest coś do zrobienia. Dziś wizyta na obu cmentarzach, oj pora już była.  Potem zakupy. Dla męża nowy jasiek, nowy termos metalowy dla nas, jakieś skarpetki, coś z drogerii, spożywka. Ubrań nie kupuję,  mam nadmiar. Na obiad znów rosół z makaronem, kalafior gotowany na parze, jajo sądzone, kilka ziemniaków, koperek i kefir. Po obiedzie herbata Earl Grey i jest bosko.  Zmiana pościeli, pranie, bo jeszcze słońce na balkonie. Porządkowanie w łazience,  bo kupiłam nowy pojemnik na drobiazgi. Pogoda piękna, ale rano było tylko 12 stopni. Czytałam na WP artykuł o zakupie " fortepianu Paderewskiego", co za dyletanctwo ze strony PiS. Gdyby ktoś chciał mi sprzedać  rzecz wartościowa, sprawdzałaby  jej pochodzenie, papiery  potwierdzające pochodzenie, itd. A tu, nawet ekspertyzy nie wykonano, a Paderewski nawet przy tym fortepianie nie stał. Publiczna kasa poszła na chłam.  Pani się dołożyła,  pani też i Pan także. Fabuła gotowa do nowej książki Leszka Hermana, tylko podkolorować! Moje samopoczucie lepsze, widać termofor zrobił swoje. Spałam spokojnie, sny były.  W przyszłym tygodniu odbieramy nowy samochód,  podobno już jedzie do Polski.  Powódź powoli schodzi na plan drugi, na szczęście nadal dostarczana jest pomoc rzeczową, nadal ludzie pomagają.  I niech deszcze zapowiadane omijają  tereny zalane.

22 września 2024 , Komentarze (4)

Niespecjalnie się dziś czuję. Bolą mnie mięśnie, brzuch, często korzystam z toalety. Poleżałam trochę po obiedzie, bo było mi zimno. Oby to nie jakiś wirus, nie lubię chorować. A za oknem tak pięknie, beze mnie, mąż sam poszedł powdychać. Dieta lekka dziś, aby nie obciążać żołądka. Siedzę, czytam, dużo piję ziół typu rumianek i koper włoski. Oby do jutra. Dziś pójdę do łóżka z termoforem a jutro wymienię kołdrę na cieplejszą. Jesień zawitała, jeszcze z oddechem lata, ale już noce i poranki chłodniejsze. Trzeba się pogodzić ze sweterkami, z cieplejszymi spodniami,  z domowym polarkiem. Pochwalam już odzież letnią, jestem przygotowana na kolejną porę roku. Dziś rosół, bo niedziela ( ha, ha), a ja mogłabym jeść go codziennie. Gotuje na skrzydle indyczym, z dużą ilością włoszczyzny, powoli i kilka godzin. Nie używam polepszaczy smaku, to profanacja tej szlachetnej zupy. Mąż zjadł kotleta z piersi, ja ziemniaki z marchewka. Wiem, że to mi pomogło. Poza tym tarte jabłko, jak w dzieciństwie. Jutro trzeba znów odwiedzić cmentarze, ta częstotliwość zmniejszy się z pózna jesienią. Kupiłam ostatnio w Tchibo wałek bambusowy do rozciągania powięzi. Popracowałam dziś trochę z nim, daje efekty. Od przyjazdu nie leżałam na macie, musze wrócić do tej czynności. 

21 września 2024 , Komentarze (3)

Nie pamiętam od ilu lat zaczęłam czytać, ale robiłam to zawsze. W szkole podstawowej to były Muminki, potem lektury młodzieżowe Bahdaja, Tomki, Winnetou, Coopera książki. Był czas książek ibero amerykańskich, ale to już na studiach, gdy poznałam męża. Potem Dostojewski z Idiota i Zbrodnia i Kara. Zbiór książek literatury węgierskiej z Anatema na czele.Byly i wiersze oraz biografie, Poswiatowskiej, Galczynskiego, Pawlikowskiej -Jasnorzewskiej. Fascynacja seria Królowie Przeklęci Morisa Druon, seria o Medicusie Noah Gordona. Czytałam w SKM, jedzącą kolacje, w nocy przy odgrzanym talerzu rosołu . Praca zawodowa zmusiła do czytania innej lektury, ale wówczas posiadłam umiejętność szybkiego czytania, co okazało się przydatne wiele razy. Dziś byłam w bibliotece,znów zachowałam się jak narkomanka, bo pożyczyłam 3 kolejne pozycje, mając 4 z innej biblioteki. Uwielbiam taki stan!

20 września 2024 , Komentarze (1)

Kalendarzowa jesień zbliża się szybko, co widać szczególnie wieczorami. Te są chłodne i szybko zmierzcha. Dziś poszliśmy nad morze, pusto cicho, czysto. Słońce pozwoliło nakarmić wroble na skwerku, poczytać gazetę, porozmawiać o duperelach. Pranie , kolejne w tym tygodniu i nie ostatnie, wyschło ładnie, bo grzało mocno. Przy Teatrze Muzycznym ruch, tam odbywają się pokazy filmowe. Niespiesznie przeszliśmy naszą trasę, drobne zakupy po drodze. Wróciliśmy po 11, czyli spacer trwał 1,5 godziny. Zabrałam się za prace kuchenne, usiadłam ponownie o 15:15. Ale upieklam ciasto ze śliwkami i jabłkiem, zrobiłam surówkę chińska z kapusty, usmażyłam rybę, skręciłam suche pieczywo na bułkę tartą, pozmywałam, podałam obiad, uff! Teraz druga dziś kawa,prasa, książka . Potem muszę sprzątnąć łazienkę , zająć się szafą i chowaniem odzieży letniej. Jeszcze będzie ciepło, ale już te naprawdę lekkie stroje pochowam. Czytam książkę  "Do końca moich dni" Anny Rybakiewicz. To kolejna opowieść o Sybirakach. Co jakiś czas zerkam do telefonu, aby poznać nowe informacje na temat powodzi. Panicz przysłał zdjęcie sygnalizujące, że jest w Warszawie. Świat teraz taki łatwy w podróżowaniu , przemieszczaniu się. U nas chyba to koniec w tym roku, bo kolano męża boli coraz bardziej, a do zabiegu 4 m-ce.

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.