Kalendarzowa jesień zbliża się szybko, co widać szczególnie wieczorami. Te są chłodne i szybko zmierzcha. Dziś poszliśmy nad morze, pusto cicho, czysto. Słońce pozwoliło nakarmić wroble na skwerku, poczytać gazetę, porozmawiać o duperelach. Pranie , kolejne w tym tygodniu i nie ostatnie, wyschło ładnie, bo grzało mocno. Przy Teatrze Muzycznym ruch, tam odbywają się pokazy filmowe. Niespiesznie przeszliśmy naszą trasę, drobne zakupy po drodze. Wróciliśmy po 11, czyli spacer trwał 1,5 godziny. Zabrałam się za prace kuchenne, usiadłam ponownie o 15:15. Ale upieklam ciasto ze śliwkami i jabłkiem, zrobiłam surówkę chińska z kapusty, usmażyłam rybę, skręciłam suche pieczywo na bułkę tartą, pozmywałam, podałam obiad, uff! Teraz druga dziś kawa,prasa, książka . Potem muszę sprzątnąć łazienkę , zająć się szafą i chowaniem odzieży letniej. Jeszcze będzie ciepło, ale już te naprawdę lekkie stroje pochowam. Czytam książkę "Do końca moich dni" Anny Rybakiewicz. To kolejna opowieść o Sybirakach. Co jakiś czas zerkam do telefonu, aby poznać nowe informacje na temat powodzi. Panicz przysłał zdjęcie sygnalizujące, że jest w Warszawie. Świat teraz taki łatwy w podróżowaniu , przemieszczaniu się. U nas chyba to koniec w tym roku, bo kolano męża boli coraz bardziej, a do zabiegu 4 m-ce.
- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.