Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

od ponad roku na emeryturze, co bardzo mi odpowiada. Jestem aktywną uczestniczką zajęć w pobliskiej fundacji, chodze na taniec hiszpański, na latino solo, na pilates, na język włoski. Aktywnośc zawodowa porzuciłam bez rozterek i bez żalu. Teraz realizuję swoje plany i potrzeby.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 250050
Komentarzy: 6509
Założony: 26 kwietnia 2017
Ostatni wpis: 22 listopada 2024

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Campanulla

kobieta, 69 lat, Gdynia

168 cm, 73.70 kg więcej o mnie

Wpisy w pamiętniku

15 stycznia 2018 , Komentarze (2)

Jestem  po basenie, po masażu, po spacerze. Rano konieczna wyprawa do Gryfic, aby wykonać zobowiązanie rodzinno- finansowe. Inaczej się nie dało. Spacer po powrocie, pomimo mroźnego wiatru, który upierdliwy do bólu. Ustaliliśmy miejsce znanej tawerny z rybami, mam nadzieję, że uda się wpaść przed wyjazdem. Masaż przyjemny i rozluźniający, a gimnastyka w basenie energetyczna i bardzo potrzebna. Może uda się zrzucić trochę z paska. Jedzenie smaczne i różnorodne. Ogólnie zatem zadowoleni jesteśmy. To tyle. znad drugiego, zachodniego krańca Polski.

14 stycznia 2018 , Komentarze (5)

Tak śpiewała Osiecką M. Rodowicz. Kiedyś ją lubiłam, dziś uważam , że brak klasy.  Od rana jazda, bo wyjechaliśmy przed 8. Po drodze łapaliśmy i -7 stopni C. Gdy wysiadaliśmy na  postój przy stacji benz. zimno było, oj zimno. Droga pusta, ludzi wymiotło i trzyma w domach. Nawet zwierząt po drodze prawie zero, bo tylko 4 sarny.. Zajechaliśmy na miejsce ok. 13, był jeszcze popas na kawę i sernik. Na szczęście budynek pobytowy jest nowiutki, pokój ładny, b. duża łazienka, wszelkie udogodnienia, jadalnia oddzielona od starej, NFZ otwskiej części sanatorium.Po obiedzie poszliśmy zapoznać się z Kamieniem Pomorskim. To była krótka wizyta, bo naprawdę mroziło. Ale już wiem, że warto zobaczyć katedrę,przejść się wzdłuż murów starego miasta, posłuchać w środę koncertu organowego .Jest kilka ciekawych obiektów do bliższego obejrzenia, marina nad zalewem była dziś całkowicie pusta. Miasto żyje sezonem , teraz śpi snem zimowym. Czekam na jutrzejsze zajęcia i zabiegi, chcę się popławić w basenie solankowym, zamówię dodatkowy masaż twarzy i dekoltu, może coś jeszcze wpadnie do głowy. W budynku jest stół do tenisa stołowego, może zagramy partyjkę. 

13 stycznia 2018 , Komentarze (1)

Znów zimno, wieje od strony Finlandii jak cholera. Spacer galopem, bo twarz mroził ten wiatr. Wczoraj dowiedziałam się o przykrej sprawie , której doznała moja młodsza koleżanka z pracy. Myśli na ten temat spowodowały bezsenność. Dziewczyna zaangażowana w pracy do bólu, pełniła kierowniczą rolę. Co poszło nie tak? :( Przeglądam książkę darowaną na gwiazdkę pt." Italia do zjedzenia"  To pięknie wydana książka z przepisami   Bartka Kieżuna, opisująca przy okazji miejsce pochodzenia potrawy. A ponieważ moja rodzina wie o mojej fascynacji Italią, teraz mam tę przyjemność  powodującą ślinotok. I nie tylko, bo od razu otwiera mi się klapka na nowe doznania podróżnicze. :) Lodówka wyczyszczona  z jedzenia, po co ma zalegać gdy nas nie będzie. Kwiaty podlane i zabezpieczone, rachunki terminowe opłacone, czyli co zostało? Pakowanie przecież, ale to chwilka tylko, bo przemyślenia zrobiły swoje. Dziś waga znów łaskawa, nie wykazała wczorajszych gorszących chwil. Ale po powrocie i tak muszę zrobić badania na nietolerancję. Za często mam bóle, wzdęcia, gazy itp. przyjemności trawienne.

12 stycznia 2018 , Komentarze (2)

Dzis waga łaskawa, znów lekki spadek. I zawsze, ale to zawsze, na to konto zjadam coś słodkiego. Głupota totalna, niezrozumienie tematu, pomroczność . A teraz oczywiście mam wyrzuty sumienia, ból brzucha i odruch wymiotny. To obraz mojej osoby, mądrej, dojrzałej, obeznanej teoretycznie z tematem diety. Kopa w tyłek i tyle. Jedyne wytłumaczenie to fakt, że zimno dziś pieruńsko, wieje z północy strasznie i tak wdziera się w zakamarki odzieży jak nie wiem co. Po powrocie do domu  byłam przemarznięta  i naszła mnie ochota nieopanowana. A byłam z ojcem w banku załatwiać sprawy. Staruszek, chodzi powoli, tym bardziej zimno nam było. Patrząc na tatę zaczęłam sobie wyobrażać moje życie w wieku 89 lat , i ogarnęła mnie taka wyrozumiałość dla starości, jak nigdy dotąd. A ile jeszcze lat będę mogła z ojcem tak wędrować? Niestety mniej niż więcej. Dlatego wybaczam sobie tę chwilę głupoty, bo jak to inaczej nazwać , i obiecuję poprawę, sobie obiecuję. A ponieważ mam szacunek do siebie, zrobię dużo , aby słowa dotrzymać. 

11 stycznia 2018 , Komentarze (3)

Oboje z mężem dostaliśmy od syna na Gwiazdkę m.in. notesy firmy Papierniczeni.pl. Są ładne, zgrabne, estetyczne . Wszyscy  w rodzinie lubimy pisać, notować, gromadzić informacje. Można to robić także  w notesach , które przyjemnie wziąć do ręki Jeden taki przeznaczam w tym roku na zapiski z podróży. Pierwsza w tym roku już w niedzielę.  Mąż zapisuje coś swojego w podobnym notesie, nie wnikam co. Syn zawodowo lubi pisać , robi to często z musu, tak więc cala rodzina kultywuje coś, co zanika niestety. Na Święta większość życzeń nadeszła drogą mailową lub smsową. To takie zwyczajne, pozbawione indywidualnych cech nadawcy. Ale też to symptom czasów, niestety. :(

Dziś mroźno, poszłam do fryzjera  lekko przyciąć włosy , zmarzłam. Włosy rosną mi   szybko, a przy pewnej długości zaczynają żyć własnym życiem, co staje się nieznośne. Mąż w tym czasie był kierowca dla rodziców, wioząc ich do i od lekarza. Na szczęście zauważył ubiór mamy zbyt lekki  jak na tę porę roku i temperaturę, i interweniował.  Potem drobne zakupy, przygotowania obiadu, jakieś powtarzalne czynności domowe, i zrobił się wieczór.  Waga dziś łaskawa dla mnie, bo mniej o 300dkg. Teraz chwilka z Vitalią, a potem wracam do książki, zawinięta w koc, z herbatą malinową obok.  Jeszcze tylko świeczkę zapalę i będę mieć swoje hygge po polsku.

10 stycznia 2018 , Skomentuj

Dziś fale całkiem wysokie i wieje jak cholera zimnym wiatrem ze wschodu. Zmarzłam  w nogi, bo spodenki tylko dżinsowe.  Zaszliśmy zatem na kawę do jednej z kawiarni przy bulwarze. Tam zawsze sporo ludzi i ciepło bijące od prawdziwego kominka. Gdy zdjęłam ciepłą czapkę , poczułam jak mnie przewiało. Rozgrzani ruszyliśmy dalej. W Lidlu udało się kupić aperol i  wspaniałą rioję czerwoną, której dawno nie było. Aperol już na lato, jako wspomnienie z Wenecji, rioja   musi być dodana do przepisu , który rano znalazłam w kolejnej książce Carofiglio " Świadek mimo woli"  To pulpety z piersi kurczaka, gotowanej, z dodatkiem szynki , parmezanu, itd. Smakowicie się to czytało, mam zamiar zrobić na jutro. Zapowiedzi pogodowe na czas naszego wyjazdu, to trochę zimy. Całkiem fajnie. Dziś na obiad będzie łosoś  pieczony, smarowany musztardą. Kiedyś wypróbowałam ten przepis i zasmakował rodzinie. Nie przepadam za łososiem, ale nie było ciekawszej ryby. Do tego będzie mix sałat , a wszystko poprzedzone zupą krem z brokuła. Ograniczam słodycze , dla zdrowia i dla urody. Wprawdzie zima sprzyja bardziej kalorycznemu jedzeniu, ale bez przesady, abym we wiosnę weszła  w większym rozmiarze. To trudne dla mnie , bo uwielbiam krówki łaciate, chałwę, ciasteczka bebe, czekoladki , pralinki, ciastka kremowe. Mam dalej wymieniać ? 

9 stycznia 2018 , Skomentuj

Dziś wykonałam  prawie 12.000 kroków i 7,6 km. Dzień zabiegany, znów usiadłam dopiero późnym popołudniem. Nogi bolą i tyle. Z rana słońce piękne , chociaż zimno, ale wyjść trzeba, bo taką mam potrzebę organiczną.. Najpierw apteka, gdzie realizuję  recepty. Potem do Empiku zamówić książkę do angielskiego. Przejście na bulwar, aby zobaczyć znów Bałtyk , cudo moje . Warto było patrzeć na iskrzącą się w słońcu wodę , wędrować z widokiem na plażę, marinę , dwie wieże. Szybko do domu spakować obiad dla rodziców, bo na 12 byliśmy umówieni. U rodziców rozebrać gałązki z bombkami, rozmowa z ojcem na temat nowego rządu, z mamą na tematy domowe, powtarzając co chwilkę to samo, bo staruszka już zapomina. Potem obiad, zmywanie po, znów jakaś rozmowa, ustalenia na dni następne. Powrót do domu przed korkami, wyjście do biblioteki, przejście do drugiej, bo tam są książki nas interesujące.  Po drodze do sklepu, udało się kupić to, co wczoraj zajęło tyle czasu. W domu pranie kupionych ubrań , opłaty internetowe, bo czas na nie, itd, itp.  Wcale się nie dziwię, że kobiety po prostu padają na nos wieczorami, gdy jeszcze maja dzieci do "obsługi" . Wzięłam dziś z Itaki katalogi na 2018 rok. Wprawdzie mam już parę wyjazdów zaklepanych, ale co tam, może jesień będzie łaskawa? a narazie pomarzę sobie. 

8 stycznia 2018 , Komentarze (1)

15..675 kroków. Gdy zobaczyłam , nie chciałam wierzyć. Tyle dziś zrobiłam moimi stopami, SZUKAJĄC Z MĘŻEM DRESU.!!!!! Dla niego, nie dla mnie broń Boże. Wyjechaliśmy z domu tuż po 10, od lekarza wyszliśmy tuż po 11 ( na szczęście wszystko ok.), i pojechaliśmy do centrum handlowego, przy którym jest także Decathlon. Najpierw zakupy spożywcze i chemiczne. Zeszło migiem, bo miałam rozpiskę . Potem chwilka przerwy na kawę i w drogę  załogo ! Nie, nie , nie , nic bardziej mylnego, że kilkanaście sklepów wystarczy, dodatkowo sklep sportowy  też. To nie z moim mężem. Wybrzydza, marudzi, wybiera, przymierza, coś tam się podoba, ale cholera jasna, nie kupi, idziemy dalej, " najwyżej wrócimy".  W tzw. międzyczasie zdążyłam kupić dla siebie  rękawiczki, szal i spódnicę , nawet ja przymierzyłam  i  oczami wyobraźni już nakładałam ją a to z taką bluzką, a to z innym sweterkiem. A chłopina w polu!  Bo kolor nie ten, bo  spodnie nie tak leżą, a poza tym "tu nic ciekawego nie ma dla mnie" Opuściliśmy jedno centrum, pojechaliśmy do drugiego. No popatrz narodzie, to samo!  Nic dla faceta nie ma! Uwzięli się i tyle! Granat za bardzo granatowy, szary nie ten odcień. czarny za smutny, ta bluza przez głowę , to nie lubię, " no co Ty, to za drogo", "w tych spodniach wyglądam jak w kalesonach". Tak miałam do 16:30 . Wróciliśmy do domu z niczym, przepraszam, z zakupami moimi i dla domu.  Żadna, powtarzam, żadna kobieta nie straciłaby bezproduktywnie tyle czasu. I kto tu powinien cierpieć na zakupach? Najciekawsze w tym jest to, że pogardzane przez męża ubrania noszone przez innego faceta wywołują zachwyt u mojego!  To żart jakiś?  Błagam, dajcie mi cierpliwość.!!!!!!

7 stycznia 2018 , Skomentuj

Dziś powoli zaczęliśmy pakować ozdoby świąteczne. Trochę żal, ale tak wypada w związku z naszym wyjazdem. Obiecaliśmy sobie natomiast, że w tym roku , począwszy od 6 grudnia, będziemy co kilka dni dodawać jakąś ozdobę, aby nacieszyć się dłużej. Wczoraj oglądałam film na Ale kino+  o problemie narkotykowym w USA, o walce z mafią. Od razu pomyślałam o nieżyjącym , znanym mi narkomanie, o jego rodzicach zrozpaczonych, gdy chłopak staczał się coraz  niżej. Facet wyszedł z tego zniszczony i przegrany, z rozpaczą w oczach, że tyle stracił. Nałóg i tak zabrał go w inny sposób. Może dlatego znów miałam bezsenna noc ? ;( Dziś pierwsza niedziela nowego roku, słońce jak na zamówienie, mąż chce już wyjść, chociaż nadal  kaszle i ma katar. Być może lekki mrozik  "przewietrzy " mu  rury oddechowe, zadbam tylko o ciepłe ubranko. Patrzę na moje poisencje i  z żalem będę musiała je niedługo wyrzucić, bo liście opadają im  zbiorowo. Kiedyś nie lubiłam tych kwiatów, wydawały mi się zbyt wyraziste . Teraz lubię ich świąteczny image.  Waga ok, ale bez oszałamiającej radości. Musze się pilnować i tyle, unikać słodyczy, ciasteczek zgubnych, czekoladek tuczących niepotrzebnie. Ruchu mam dosyć , ale czekam już na pierwsze ciepłe dni wiosenne, gdy ruszymy z rowerami. Mam taką zasypiankę podczas ciężkich nocy , gdy "widzę" nasza trasę przez drogi leśne, nadjeziorne, z chwilka odpoczynku na łące, z radością  na twarzy podczas zjazdy z górki!:D  A na planowany wyjazd zabieramy kijki , będzie gdzie chodzić przecież.

6 stycznia 2018 , Skomentuj

Święto Trzech Króli zawsze kojarzyło mi się z dostojeństwem, szatami kolorowymi jak w baśniach, z mirrą i kadzidłem. Podobają mi się czasy, gdy ulicami przechodzi orszak , gdy ludzie noszą korony na głowach. Dziś spędzę je w domu z powodu  samopoczucia. Nie mojego , ale mężowi nie pozwolę jeszcze wyjść, niech  "dopełni" te chwile pocenia się, wyrzucania z siebie choróbska. Święto, a zatem i posiłek świąteczny. Jeszcze mam gęś  pieczoną ,z Bożego Narodzenia, zamrożoną rozsądnie. Gotuję już zupę krem z brokuła, podam ją z pasztecikiem z pieczarkami. Gęś będzie z kapustą czerwoną, nazywaną także modrą, i z kopytkami.  Noc bezsenna, bez powodu. Wstałam o 3:30, podgrzałam mleko, dodałam miodu, poczytałam do 5 i wróciłam do łóżka. Zmarzłam, a zatem sen przyszedł szybko. Miałam nadzieję, że pośpię do 9 i tak się stało. Nic mnie jednak nie goni, nikt nie oczekuje mojej pomocy, a zatem raz można. Skończyłam książkę , będę chciała pożyczyć inne pozycje tego autora. Zapowiada się przyjemny dzień przy kolejnej lekturze, dobrej herbacie lub kawie z kawiarki, kawałku sernika i  kolorowych światełkach choinkowych. W poniedziałek  pozbawiamy drzewko ozdób, wracamy do codzienności. Dobrze się składa, bo 10 stycznia odpowiednie służby zabierają choinki, a my i tak wyjeżdżamy . Już powoli zaczynam się pakować, bo w przyszłym tygodniu mamy deczko zajęć. Wizyta u lekarza, dwa razy do rodziców, większe zakupy spożywcze, wizyta w banku, zajęcia na UTW.  Będzie się czym zajmować. 

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.