Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

od ponad roku na emeryturze, co bardzo mi odpowiada. Jestem aktywną uczestniczką zajęć w pobliskiej fundacji, chodze na taniec hiszpański, na latino solo, na pilates, na język włoski. Aktywnośc zawodowa porzuciłam bez rozterek i bez żalu. Teraz realizuję swoje plany i potrzeby.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 252603
Komentarzy: 6514
Założony: 26 kwietnia 2017
Ostatni wpis: 25 listopada 2024

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Campanulla

kobieta, 69 lat, Gdynia

168 cm, 73.70 kg więcej o mnie

Wpisy w pamiętniku

3 września 2017 , Komentarze (6)

Chłodno, deszczowo, wyszliśmy na spacer, ale mokre nas przygoniło do domu. To żadna frajda tak moknąć. Zostaje lektura, może coś w TV znajdzie się ciekawego. Kupiłam dziś kolejną gazetę z artykułami w języku włoskim. Uwielbiam!  Na śniadanie owsianka z żurawiną i jabłkiem oraz łyżką miodu i łyżką jogurtu . Na obiad  pieczony kurczak + fasola zielona. Czytana przeze mnie aktualnie książka często opisuje  wspomnienia lub pobyt bohaterów w Gdyni, w Poznaniu, na Kaszubach. Wszystkie te miejsca są mi znane, a syn w Poznaniu mieszka i pracuje. Nomen omen. ;). Mój brat został po raz 5 dziadkiem, a ja nie mogę się doczekać , to niesprawiedliwe!  Żartuję, bo nie chciałabym mieć przeżyć jego rodziny. Wymyśliłam sobie, że w domku letnim uszczelnię miejsca przy rurach  siatką metalową , może w ten sposób myszy się nie dostaną. To moje utrapienie coroczne a kota nie mam . Po powrocie z wyjazdu wybierzemy się do Castoramy , aby pomysł ewentualnie zrealizować. Sporo oczekuje także po wykładach Zdrowy dom na UTW, mam już ochotę na jakieś przemeblowanko małe.  Idzie jesień, a zatem w domu także należy znaleźć sobie zajęcie. Dzwoniłam do rodziców, jak zawsze nic nie potrzebują , odżywiają się skandalicznie, ale nic nie mogę zrobić w tym temacie, niestety. Jakieś warzywa na patelnie, sosy z torebki, gotowe dania , zupy z proszku. Moje im nie smakuje, co podkreślają za każdym razem, gdy daje propozycję. A z drugiej strony, przecież nie można im na siłę wciskać , zakłócać ich rytm i przyzwyczajenia. Gdyby jakis dietetyk to zobaczył  i usłyszał - szkoda gadać. 

2 września 2017 , Komentarze (5)

Wczoraj wieczorem po raz kolejny obejrzeliśmy Notting Hill,  z moim ulubieńcem Spike'm. Wcześniej wzięłam tabletkę melatoniny i spałam doskonale. Dodatkowo deszcz za oknem usypiał , a pada niestety nadal. Na szczęście nam się udało zaliczyć już 6 km , byliśmy na hali targowej po zakupy i nad morzem na spacerze. Gdańsk dziś widoczny doskonale, Hel takoż. Wczoraj mąż miał wizytę u ortopedy i rozbawił mnie setnie po powrocie. Dostał od pana doktora kawę i słodycze:D. Odwrotnie zatem niż przyjęte!  Pan doktor chce zrzucić trochę z wagi i tak się pozbywa kuszących świństewek. Miłe to! Dziś na obiad zrobię tartę z papryką,porem,  cukinią , szynką szwarcwaldzką i serem + miź sałat. Poza tym laba i odpoczynek, bo to i książki nowe czekają i ( lub) czasopisma. W domu zrobiło się chłodniej, ale to narazie nie przeszkadza, dużo jeszcze wychodzimy i ruszamy się. Podobno II polowa września ma być piekna. Oby, bo czeka nas zamykanie domku, spuszczanie wody, pakowanie do worków próżniowych. 

1 września 2017 , Komentarze (7)

I wrzesień.Niby jeszcze lato, ale we wrześniu czuję się raczej jak w jesieni. Coś mi bardzo przeszkadzało spać, myśli krążyły wkoło spraw remontowych, urządzania wnętrz nad jeziorem. Może dlatego zapisałam się dziś na kolejne zajęcia na UTW pt. Zdrowy dom, traktujące o aranżacji wnętrz, ich urządzaniu  i budżetowym wykończeniu, aby mieszkało się zdrowo i zgodnie z własnymi potrzebami. Zajęcia co dwa tygodnie, a zatem bez napinki . A temat bardzo mi odpowiada, bo lubię zajmować się takim sprawami. Mąż także wybrał  wykłady dla siebie, część kontynuuje, część nowa. W poniedziałki będziemy się mijać co chwila. Poza tym kupiliśmy bilety na sztukę reżyserowana przez Tomasza Sapryka  pt. Zacznijmy jeszcze raz, ale to dopiero w październiku. Odwiedziliśmy także bibliotekę, wymieniając książki na nowe. Po zakupach w Rossmannie przygotowałam swoja kosmetyczkę do samolotu, ograniczając się faktycznie do minimum. Pora  pakowania, aby nie robić tego w ostatniej chwili, aby nie zapomnieć najpotrzebniejszego. Dziś na śniadanie malutka jajecznica sote, dwa wafle kukurydziano- jaglane z humusem i rukolą, pół pomidora piętka bułki z powidłami, kawa. Na obiad zupa ogórkowa i ziemniaki  z koperkiem + grzyby leśne smażone + sok pomidorowy.  Nakładam sobie mniejsze porcje, już widzę różnicę w wyglądzie, w ubraniach. Moja koleżanka z j. wloskiego wróciła z kursu w Rzymie zadowolona, do fundacyjnej gazetki napisała artykuł o pobycie. Pierwsze zajęcia  to będzie opowieść, jestem jej b. ciekawa. Może sama zdecyduję się w przyszłym roku na wyjazd? (tajemnica)

31 sierpnia 2017 , Komentarze (1)

Na pożegnanie sezonu była wczoraj kąpiel w jeziorze, woda niespecjalnie ciepła, ale dało się wytrzymać. Przed kąpielą poszliśmy na spacer w rejony, których nie odwiedzaliśmy od lat.  Zabudowane, zarośnięte, zaorane, a piękne łąki , na których tak lubiłam zbierać margaretki, są tylko wspomnieniem.Wieczorem wpadł do nas sąsiad, starszy, bo po 80, ale bardzo aktywny i racjonalnie myślący. Sam ma b. mały domek, podziwiał nasz, że taki zadbany, z pomysłem urządzony .I przyznał, że pracy przy nim jest mnóstwo i bez końca.Dziś po śniadaniu wymarsz do lasu. Miał być spacer, byl spacer, a przy okazji grzyby. W lesie cicho, ptaków nie słychać, tylko sójka , strażnik lasu, odezwie się nagle, albo kruki  chcą odstraszyć idących. Nie spotkaliśmy nikogo, zebraliśmy sporo, a wędrowaliśmy powoli, bez nerwowego poszukiwania. Po powrocie z lasu pakowanie, zamykanie, ładowanie, itp. czynności, jak to przy wyjeździe. W domu byliśmy równo w południe. Zrobiłam już dwa prania rozpakowałam i poukładałam wszystko, ugotowałam zupę ogórkową, obrałam, umyłam i usmażyłam grzyby, zjedliśmy obiad. Pogoda wyraźnie się załamuje , idzie gorsze niestety. I dzieci znów do szkoły pójdą pierwszego dnia w deszczu! Bardzo lubię oglądać je w odświętnych strojach, przejęte, szczególnie te maluchy. Mąż dokonuje wyboru zajęć na UTW, ja zapiszę się tylko na j. włoski, bo zajęcia ruchowe mam już zaklepane. Mam nadzieję, że jutro w trójce będzie Marek Niedźwiecki i usłyszę September  Morning . Jak co roku zresztą

30 sierpnia 2017 , Komentarze (3)

Och naprawdę, jakżeż ja tu sypiam!  Budzę się wypoczęta na maksa przed 6, ale jeszcze nie wstaje, no bo co , kurczę blade, jak mawiał Mikołajek.  Śniadanie o 7, a potem po zakupy rowerem. Jaka to przyjemność widzieć świat tak wcześnie, gdy na drogach pusto, a z okolicznych domków unosi się zapach kawy!. Po zakupach na maślaki! Są, jak najbardziej, i nie tylko one. Dziś całkiem spory zbiór  różnorodnych, w tym i prawdziwki. Potem trochę pracy z obieraniem, ale za to na obiad kasza gryczana z grzybami.  A dziś pogoda wspaniała, jakby  chciała wynagrodzić te paskudne dni deszczowe. Chociaż tyle na koniec lata.;). Zapomniałam napisać o koncercie Wandy Lands.  Fantastyczna kobieta, ładna, na luzie, ciekawy głos. Koncert otworzył Piotr Baron z radiowej Trójki, wyraźnie pod urokiem artystki. Utwory w większości Władysława Szpilmana, nam znane z posiadanej płyty. Fajny koncert, chociaż  słuchałam już lepszych. 

Moje gladiole wreszcie rozkwitły, pokazując delikatny, różowy kolor, jak cukierek. Naturze przystoi nawet paskudny odcień fioletu i nie razi . Wczoraj wsadziliśmy do ziemi cebule tulipanów, tym razem w koszyczku, aby nie dać szans nornicom. Wracamy jutro, bo jak zwykle na weekend pogoda będzie paskudna. 

29 sierpnia 2017 , Komentarze (4)

Tak się składa, że nad jezioro jedziemy we wtorki. Oczywiście, gdy jest pogoda. Dziś byliśmy w drodze już o 8.  Marzyłam o grzybach na działce, było wprawdzie kilka, ale  bez entuzjazmu.  Po II śniadaniu ( na pierwsze kasza jaglana z syropem klonowym), na które zjadłam  wafle ryżowe z humusem, sałatkę z pomidora, ogórka kiszonego, czerwonej papryki i sałaty oraz pół jajka na twardo  z sosem jogurtowo-musztardowym, udaliśmy się do lasu. W trakcie tygodnia ludzi mało, luźno w lesie, ale grzybów jak na lekarstwo.  Spacer udał się natomiast znakomicie. Kilka razy zostałam owinięta babim latem, bo to przecież jego pora. Coraz mniej domków otwartych , wyraźnie sezon sie kończy. Zabrałam ze sobą gotowy obiad, kwestia tylko podgrzania, i znów na grzyby. Tym razem w inną okolicę, na podgrzybki. I tych było mało, ale w sumie do suszenia zebrała się cała siatka  metr x 50cm. Kończę czytać książkę pt. Projektantka.  Jest i film  na jej podstawie z Kate Winslet  w tytułowej roli, chciałabym obejrzeć, bo książka ciekawa.Siedzenie przy kominku wieczorami to sama przyjemność. Kupiliśmy w tym roku sporo drzewa, ale pogoda kiepska " zjadła" już prawie całe. A takie odczarowywanie wilgoci ogniem z palącej sie brzozy jest  cudowne!

28 sierpnia 2017 , Komentarze (8)

Z samego rana do fryzjera. To przyjemny czas, czytam wówczas te wszystkie kolorowe pisma o bzdurach i odpoczywam przy zielonej herbacie. A masaż głowy niechby trwał jak najdłużej. Włosy rosną mi szybko, bo raz na miesiąc muszę przycinać, farbować.  Potem do rodziców, zobaczyć co tam u nich. Nie jest najlepiej, bo rodzice nie radzą sobie ze starością, niestety. Jak już pisałam, pomocy odmawiają, odżywiają się niezbyt zdrowo, ale raczej już nie zaszkodzi to zbytnio. Są słabi, nie słyszą dobrze, och!. Po wyjściu zawsze muszę odreagować tę moją niemoc.:(

Znów zakupy na wyjazd, bo i tak akurat skończyły mi się kosmetyki. Na obiad dziś pulpety w sosie pomidorowym, bo przy okazji zabiorę kilka nad jezioro. Jutro raczej pojedziemy, to już ostatnie dni wakacji, tak szybko to mija. Chcę jeszcze raz przejechać trasę wkoło jeziora, przejść trasą kijkową, zajrzeć w miejsca grzybowe ,powoli zacząć zamykać sezon. Czytałam dziś artykuł napisany w Urodzie Życia przez Małgorzatę Szumowską o otwarciu sezonu na działce rekreacyjnej. Jej uwagi na temat wilgoci i zimna w domku, ilości myszy i potrzebie ogrzania po zimie przez 24 godziny , aby wypędzić wilgoć, jakbym to ja mówiła. U nas jest tak samo, a tegoroczne lato dodatkowo tę wilgoć utrwaliło. Szkoda.

27 sierpnia 2017 , Komentarze (5)

Wczoraj wieczorem zadzwoniła koleżanka znad jeziora z informacją, że nasza sąsiadka  kila działek dalej, zmarła nagle. Młoda kobieta, oczekiwała pierwszego wnuka od młodszego syna. Tak jakoś przed miesiącem pojawiły się pewnego dnia znicze na ich pomoście, zastanowiło nas to, pytaliśmy ludzi wkoło, nikt nic nie wiedział. Ona nie pojawiła się ostatnio, gdy przyjechał mąż z synami i synową, jej telefon nie odpowiadał. Snułyśmy różne domysły, bardziej i mniej poważne, a tu taka wiadomość. To naprawdę smutne, nie potrafię ogarnąć smutku tej rodziny.

Dziś pogoda okrutnie brzydka. Pada, jest ciemno, grzmi, gratuluję sobie decyzji o wczorajszym powrocie do domu. Lubię po śniadaniu wrócić jeszcze z kawą do łóżka i poczytać chwilkę. A ponieważ wstaję wcześnie, nie zakłóca to  domowym potrzebom. Mój zwyczaj  kultywuję z reguły właśnie w taką pogodę, późną jesienią, gdy za oknem jest tak, jak dziś. Wczoraj weszłam na stronę fundacji prowadzącej UTW, moje zajęcia nie zmieniły się terminowo, nadal będę miała wolny wtorek i czwartek. Z przyjemnością zobaczę znów znane twarze, ale to dopiero w październiku., jak na prawdziwej uczelni. Wieczorem dzwonił syn, wrócił z Jamnej od Dominikanów, gdzie robił badania, zadowolony, pogodę miał całkiem przyjemną, chociaż niewiele czasu na przyjemności.Za  chwilkę musimy( dosłownie) udać się po zakupy, bo w lodówce  właściwie tylko światło. Na dziś planuję jakąś zupę krem, maślaki  wczoraj zebrane do mięsa, może carpacio z buraka. A wieczorem do Teatru Muzycznego na koncert!

26 sierpnia 2017 , Komentarze (4)

Dziś jedziemy do domu, nad jezioro wrócimy we wtorek( jeżeli pogoda pozwoli). Dzień miły, bo słońce , bezwietrznie , w miarę ciepło. Po śniadaniu pojechaliśmy rowerami do sklepu ( 3,5 km. w jedna stronę ) , w drodze powrotnej skręciliśmy  w stronę przeciwną, zatrzymaliśmy się  przy zagajniku, aby chwilkę posiedzieć na trawie. Zagajnik obrodził maślakami, a zatem  ochoczo zabraliśmy się za zbieranie. Wyszła porządna porcja, będzie  do mięsa. Droga powrotna inną trasą - 3,70km. , przez las, poboczami, tak na pożegnanie. Już przed domem zatrzymali nas znajomi, zaprosiliśmy ich na herbatę, kawę, ciasto, co kto chce. Przyszli po  pół godzinie, posiedzieliśmy ok. 2 godziny, rozmowa wartko płynęła. Ona nauczycielka, a zatem już mentalnie szykuje się do powrotu do pracy, my wolni jak ptaki jeszcze tu przyjedziemy, czego wysłuchała z zazdrością. Słońce świeci dziś jakby zza przesłony tiulowej,   w lasu grzybowym co chwila wplatywałam się w pajęczyny, babie lato zagościło na dobre. 

25 sierpnia 2017 , Komentarze (4)

Przed chwilą wyszli od nas ludzie, którzy przechodząc spacerem, zaszli w sprawie ewentualnego zakupu domku! A dopiero co zaczęliśmy myśleć, że tak jeszcze ze 3-4 lata i wystawimy go na sprzedaż. Tymczasem mamy już dwie osoby chętne, co dobrze wróży, a na dodatek obie chcą poczekać. Bez napinki będziemy zatem  oczekiwać i obserwować . :) Spacer do lasu zaowocował naprawdę skromnym zbiorem, oddałam zatem sąsiadce nasz wczorajszy zbiór.  Nie możemy przecież jeść bez przerwy grzybów. Wracając od niej znalazłam prawdziwka, to kolejny do suszenia. Powoli, garściami, ale jednak, zbieram suszone grzyby na Wigilię.  Dziś na obiad kasza gryczana z grzybami, zupa pomidorowa, borówka  ameryk. z jogurtem. Pozostałość kaszy zjadł ze smakiem pies sąsiadów. Nie jest wybredny absolutnie.Jeszcze dziś zostajemy tu na noc, pogoda niestabilna. W słońcu cieplutko, gdy zajdzie robi się chłodno. Skosiłam zis większą część działki, wygląda teraz zabójczo i taki widok roztaczał się przed chętnymi do kupna.  Dobra, czas pokaże jak to będzie. 

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.