Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

od ponad roku na emeryturze, co bardzo mi odpowiada. Jestem aktywną uczestniczką zajęć w pobliskiej fundacji, chodze na taniec hiszpański, na latino solo, na pilates, na język włoski. Aktywnośc zawodowa porzuciłam bez rozterek i bez żalu. Teraz realizuję swoje plany i potrzeby.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 278540
Komentarzy: 6792
Założony: 26 kwietnia 2017
Ostatni wpis: 6 lutego 2025

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Campanulla

kobieta, 69 lat, Gdynia

168 cm, 73.70 kg więcej o mnie

Wpisy w pamiętniku

15 października 2017 , Komentarze (3)

Po śniadaniu na cmentarz. Dziś teściowa obchodziłaby imieniny. Pogoda cudowna, ciepło, słonecznie, jeszcze ostatnie kasztany udało się zebrać. Na grobach liści ogrom, zebraliśmy sporo. Potem spacer, w drodze powrotnej umówiłam się na pedicure na poniedziałek. Chwilka  w domu przy kawie, obiad , i do rodziców, na imieniny Mamy. Pojechaliśmy wcześniej, aby wszystko przygotować, tzn.  wyłożyć ciasto na talerze, przygotować owoce, talerze, sztućce, filiżanki, sam stół.  Był brat, bratowa, dwóch bratanków, trójka wnucząt brata, w tym miesięczny noworodek i pies.  U rodziców upał, kaloryfery odkręcone na maksa, okna zamknięte, ciężko było. Takie spotkania to jeden wielki chaos, bałagan i zamieszanie. Po imprezie pochowałam, wstawiłam do zmywarki, złożyliśmy stół, posprzątaliśmy co się dało, bo tak trzeba było. Rodzice naprawdę nie dają sobie już rady i te wizyty są dla nich męczące.  Na szczęście już jest po, Mama zmęczona zapowiedziała, że zaraz kładzie się do łóżka. Kolejna akcja goście to 1 listopad, ale to u nas  i według moich reguł.  Aktualnie rozmyślam nad menu na ten czas. A na wtorek najbliższy planuję wyjazd za miasto, może jeszcze jakieś grzyby?

14 października 2017 , Komentarze (6)

Dopiero po 13, a ja jestem zmęczona na maksa. Dziś występuję w roli  kuchennej, aby dogodzić kilku osobom. Dla męża zupa z zielonek , to smak jego dzieciństwa. Ale grzyby mył sam, przynajmniej pierwszy raz, bo jako PPD poprawiłam. Zupa wyszła wspaniała, z lanymi kluseczkami. Dla Mamy i dla gości upiekłam ślimaczki z ciasta francuskiego z ricottą, żurawiną i płatkami migdałów. I jeszcze ciasto bananowe z orzechami włoskimi. Na jutrzejszy obiad  uda kurze  przygotowałam do pieczenia, za chwilkę wstawię je do piekarnika. Ugotowałam też buraki na carpacio z roladą kozią. Na dziś będzie reszta gulaszu wołowo- warzywnego z fasolka zieloną .  Teraz chwilkę odpoczywam, bo stałam w kuchni prawie 3 godziny . Wczorajsze warsztaty teatralne okazały się niewypałem. Prowadzący nie ma koncepcji zajęć, oprócz mnie były dwie osoby, bawiliśmy się  m. w. w grę " raz ,dwa, trzy baba jaga patrzy."  Facet zastanawiał się co chwila, co jeszcze zadysponować, pytany przeze mnie o cel do osiągnięcia, nie umiał powiedzieć. Pracy z tekstem raczej nie będzie. Wytrzymałam te dwie godziny, ale uznałam je za stracone, więcej tam nie pójdę, bo szkoda mi czasu. Musze znaleźć sobie coś innego. Mocno zastanawiam się nad garncarstwem,  ale to narazie koncepcja. Wieczorem udajemy się na koncert do Filharmonii Sopockiej, musze jeszcze pomyśleć o  stroju.

13 października 2017 , Komentarze (2)

Wiało w nocy, oj, wiało. Z samego rana mąż poszedł stanąć w kolejce, aby zapisać się na wycieczkę.  Było już sporo ludzi mimo wczesnej  pory. Po otwarciu biura mąż stał jeszcze godzinę. Aktywność wśród seniorów jest niesamowita.  To cieszy . Dziś był pilates, po wakacyjnej przerwie bolało. Ale zawsze wychodzę tak zadowolona, że znów pokonałam własne słabości. Niby tylko rozciąganie ciała , ale czuję je potem dosłownie, każdą cząstkę.  ;)Po południu pierwszy raz będę na warsztatach teatralnych, jestem ich bardzo ciekawa.  Poza tym rozmawiałam z koleżanką z tańca hiszpańskiego, w poniedziałek będzie fiesta na powitanie, będzie wino , owoce i taniec. Zestaw iście ognisty.  Dzisiejszy  obiad zapewniła m sobie wczoraj, kupując gotowe pierogi. Raz nie zawsze, a w ten sposób jeszcze na spacer pójdziemy. A wieczorem, gdy wrócę  ( 17:30), będą czekały gazety, ciepła herbata, jakaś gra towarzyska i rozmowy o wszystkim. Każda pora roku ma swój urok, a jesień jest doskonała na gnieżdżenie się , zapadanie w miękkie fotele z książką.  Tylko młodych lekarzy szkoda. Znów spektakl próżności przed kamerami, kto bardziej winien, kto komu dołoży. Końca nie widać. Pacjenci i tak nie zyskają, zyska o. Dyrektor i fanaberie MON.

12 października 2017 , Komentarze (1)

Od samego rana jesteśmy zajęci. Wyjście nad morze, ale na początku do piekarni po razowiec, bo tylko we czwartki. Potem do Fundacji, przepisać się z tańca hiszpańskiego dla początkujących na zaawansowane zajęcia. Przy okazji kupiliśmy bilety do teatru na 9 listopada. Potem nad morze, ale trasa przebyta galopem, bo na 12 mąż na zajęcia do Muzeum, a jeszcze do domu zjeść II śniadanie.  Wróciliśmy ze spaceru oboje mokrzy, tempo było okrutne, a i ciepło się zrobiło. Mąż wyszedł, ja do sklepu po upatrzoną sukienkę. do Hebe po szczoteczkę do mycia pędzli, szczoteczkę do mycia twarzy, namówiona zostałam na pięknie pachnący balsam do ciała i z tej samej linii  żel pod prysznic. Przy okazji kupiłam pierogi na jutrzejszy obiad- 10szt.  z pieczarkami i kapusta, 10 szt, ze szpinakiem i fetą. Powrót do domu, przygotowania do obiadu, mąż miał wrócić po 14, wrócił po 13 . Chwila nerwów, bo:...." chyba zgubiłem swój telefon. Nie wiem gdzie mam."  Szukanie, dzwonienie, nic, za chwilkę: " Jest, leżał na kocu, gdy się przebierałem tam go położyłem, zlał się z kocem.Ale czemu nie dzwonił, przecież go nie ściszałem?" Oglądam telefon, dzwonek prawie 0%, wszystko jasne. Dziś jeszcze mam wykład o 17. Oglądam w TV informacje na temat protestu rezydentów. Żal mi tych młodych ludzi, którzy zetknęli się  z zakłamaniem polityków, z machiną  ohydy i obłudy. A Radziwiłła nie trawię chronicznie, budzi we mnie nieznane i przyznam, że niedobre uczucia. 

11 października 2017 , Komentarze (3)

 W nocy robiłam remont w mieszkaniu rodziców. Znów  nie mogłam spać i  wizualizowałam sobie , jak urządziłabym to mieszkanie. To staje się obsesyjne, za dużo programów tego typu oglądam.  Z samego rana panowie tynkarze zaczęli walić młotami. Była 7, wstaliśmy zatem, bo o spaniu i tak tylko pomarzyć.  Na szczęście sypialnia jest z drugiej strony. Nastawiłam pranie,  przygotowałam wszystko na gulasz - będzie wołowy , z resztkami warzyw , jakie miałam, czyli z kapustą, marchewką, różnymi paprykami, selerem naciowym, kminkiem . Podam go z makaronem  i zielona fasolką. Potem zajęłam się kwiatami zielonymi, nabłyszczając je specjalnym nawozem. Chwilka na kawę z kupioną wczoraj płytą Marka Knopflera. I teraz muszę zastanowić się nad ciastem na niedzielę . Zabiorę je do Mamy, ma imieniny. Ojciec kupi jakiś tort, a ja mam dylemat między tartą z jabłkami a tartą budyniową z brzoskwiniami.  Ta jabłkowa kusi mnie cynamonowym zapachem, a budyń waniliowy też lubię. Dziś idę na latino solo, czyli będę tańczyć sambę, salsę, rumbę, czaczę. Lubię to, a dzisiejsza pogoda niespecjalna do wędrówek, bo pada. Godzinka ruchu  w formie jw, przyda sie.

10 października 2017 , Komentarze (4)

Wybiegałam dziś prawie 10 km. i prawie 15.000 kroków. Najpierw spacer, szybki spacer jak zawsze. Morze znów urokliwe, srebrzyło się wobec sinych chmur. Wracając zrobiliśmy zakupy, odebraliśmy zarezerwowane bilety do kina, zjedliśmy II śniadanie. Na 13 do kosmetyczki , zabieg z Grouponu. Biegłam prawie do gabinetu, a było to ponad 2 km. Tam miła pani mocno namawiała mnie na kolagen za ca' 200zł . , do tego woda różana ok. 60zł ." Ale wystarczy pani na 4 miesiące" No ja myślę, że wystarczyłoby , ale nie skorzystałam.  Kupuję kremy o wiele tańsze, korzystając z promocji, czytam ich skład i nie biorę byle czego , chociaż tanie. Wracając zaszłam do Hebe, nabyłam kolagen za ca' 30zł . , zestaw do demakijażu tzw. koreański mam od dawna, i to mi wystarczy. Przy okazji nabyłam aż 1000ml. maski do włosów za 8 zł. I takie zakupy lubię.  Po obiedzie     ( pstrąg łososiowy pieczony w papilotach+ mix sałat) poszliśmy do kina na film Vincent. W przypadku La la land byłam absolutnie sceptyczna jeżeli chodzi o Oskara, teraz mam podobne uczucia. Może moje uczucia są błędne i film zdobędzie nagrodę, cieszyłabym się, nie będę się jednak zachwycać czymś przeciętnym, zbyt przerysowanym. Mistrz był tylko jeden .  Wczoraj dokonaliśmy wyboru wycieczki z naszej  fundacji. Będzie to Dolny Śląsk  i Praga. Termin- początek czerwca. Już się cieszę.  Oboje znamy okolice sprzed lat, w Pradze byliśmy 6 lat temu, pora na zwiedzanie 'po nowemu". 

9 października 2017 , Komentarze (2)

Wieje, pada, szaro, buro, zimno.  Nawet kolory drzew  za oknem nie cieszą. Znów źle spałam, o 2: 30 siadłam w kuchni z kubkiem mleka z miodem, chwilkę poczytałam, było lepiej.  Dziś zaplanowałam fryzjera, bo włosy mam ciężkie , gdy odrosną to kładą się nieciekawie  i wyglądam jak w kasku.  Udało się, moja fryzjerka była wolna, sprawa załatwiona  w pól godziny.  Przy okazji nasłuchałam się euforii facetów na temat wczorajszego meczu, przewidywań co dalej, krytyki zachowań na boisku typu:" ... i wtedy powinien cofnąć się do tyłu...."  Uszy bolą , gdy takie coś słyszę, ale przecież nie będę zwracać uwagi . Tenże fryzjerczyk za chwilkę wyskoczył na ulicę , słysząc huk spowodowany zderzeniem samochodów. Stał tak w drzwiach otwartych, ja owiewana przeciągiem,  z mokrą głową, aż bałam się myśleć o moim przeziębieniu. Na szczęście moja fryzjerka rozsądna dziewczyna kazała mu po prostu drzwi zamknąć , obojętnie z której strony.  Obraził się chłopina! Ach te baby, prawda? Wracając zaszłam do delikatesów rybnych, aby kupić kilka plastrów łososia wędzonego. Na II śniadanie zamarzyłam sobie chleb z humusem, z łososiem i z rukolą. Zrobiłam, zjedliśmy, było znakomite. Dziś wybieram się na taniec hiszpański,mam nadzieję, że mój katar ( nadal!)  nie będzie az taka przeszkodą. 

8 października 2017 , Komentarze (3)

Pojechaliśmy nad jezioro, bo pogoda taka ładna w mieście. Miał być długi spacer z kijkami, pożegnanie z lasem. Ale tam było o 4 stopnie mniej, zimno, deszczowo. Na szczęście byli znajomi w swoim domku, ciepłym, z kominkiem  rozprowadzającym ciepło. Wprosiliśmy się na kawę, zanieśliśmy kupione po drodze ciasto. Tam cieplutko, gospodarze przemili, rozmowa wartko się toczyła, bez przymusu i wymyślania tematów. Posiedzieliśmy godzinkę, aby nie zanudzić swoim towarzystwem, i poszliśmy na spacer. Wprawdzie nie tak długi jak zamierzaliśmy, pogoda nie pozwoliła na dłużej. Posępność okolicy o tej porze roku, smutek i brak infrastruktury potwierdziły nasze upodobanie do mieszkania w mieście.  Znam coraz więcej osób, które po euforii posiadania domu  za miastem, wracają  z powodu długich dojazdów, braku udogodnień  w okolicy, smutku i szarości  poza sezonem, długich i ciężkich zim. Niedaleko naszej działki inni znajomi postawili dom. Na początku imprezy za imprezami, tłumy gości.  Znudziło się to po 2 latach, teraz muszą namawiać gorąco, aby goście przyjechali.  Sami, nudzą się ze sobą, dom coraz bardziej zaniedbany , z ich cudeńka stał się ciężarem. I tak bywa, gdy decyzja nie została przemyślana. Nie każdy nadaje się do mieszkania za miastem, w domu, o  który trzeba dbać.  Po dzisiejszej wyprawie z ochotą wróciliśmy do domu, do miasta, bo tu jest nasze miejsce. 

7 października 2017 , Komentarze (1)

Jest lepiej proszę państwa, cieszy mnie to niezmiernie. Z tej okazji ruszyłam dziś do centrum handlowego , kupić mężowi obiecany sweterek. Już kiedyś pisałam, że zakupy odzieżowe z moim lubym to naprawdę za karę. On nie wchodzi do sklepu, on tam wbiega, rzuca tylko okiem na lewo, na prawo i wychodzi, bo " nic dla mnie nie ma". Wytrzymałam tak kilka sklepów, potem zaczęłam i ja szukać, cofając chłopa od wyjścia . I nagle okazało się, że są, tylko "schowały się". Potem namawianie na przymiarkę, wybór koloru, " a może gdzie indziej będą jakieś?". No ,zeszło  nam ze 3 godziny, w czasie których musiałam zrobić wykład o tym , jak ubierać się , aby nie wyglądać jak stary pierdziel lub "zrobiony na prowincję". Wrócilismy oboje zadowoleni, na szczęście.  Zrobiłam przed chwilą "gołąbki ala Kasia Bosacka , wczoraj obejrzałam program i zainspirował mnie. Ciekawe jak wyjdą, od siebie dodałam jeszcze pieczarki , czyli kapustę , cebulę i pieczarki podsmażyłam i dodałam tak do mięsa, bez zawijania w kapustę. Oczekuje jutro pogody wystarczającej na dość długi spacer. Tak 6-8 km. byłoby akurat na powrót do zdrowia.

6 października 2017 , Komentarze (7)

Temp. ciała 35,5, czyli nadal osłabienie. Kanar trwa, nadal ropny. Oj, chyba nie uda się tak bez typowego antybiotyku. Dziś wyszłam na chwilkę, aby wymienić książki w bibliotece . Ubrałam się ciepło, ale zmarzłam. Dziś przygotuję sok z marchwi, jabłka i buraka, aby podnieść odporność i chociaż lekko przywrócić równowagę organizmu.  Naleśniki wyszły cudownie. Ciasto zrobiłam przed biblioteka, postało chwilkę, mąka napęczniała, były chrupkie i mięciutkie jednocześnie. A farsz po prostu fantastyczny. Na Wigilię robię zawsze uszka z grzybami, w tym roku dodatkowo zrobię i takie naleśniki. Wieczorem dzwonił syn, pochwalił się, że dostali razem z Niemcami grant na realizacje programu dot. pogranicza polsko- niemieckiego. To już kolejny grant we współpracy z Niemcami, którego beneficjentem jest uczelnia syna. Ach, jesteśmy dumni jak pawie!

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.