Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

od ponad roku na emeryturze, co bardzo mi odpowiada. Jestem aktywną uczestniczką zajęć w pobliskiej fundacji, chodze na taniec hiszpański, na latino solo, na pilates, na język włoski. Aktywnośc zawodowa porzuciłam bez rozterek i bez żalu. Teraz realizuję swoje plany i potrzeby.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 249107
Komentarzy: 6509
Założony: 26 kwietnia 2017
Ostatni wpis: 22 listopada 2024

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Campanulla

kobieta, 69 lat, Gdynia

168 cm, 73.70 kg więcej o mnie

Wpisy w pamiętniku

3 grudnia 2020 , Komentarze (7)

Ale to już w ramach prezentów świątecznych. W Empiku rzuciłam się na książki, spędziłam ładną chwilę, zauroczona ilością wspaniałej literatury.  Chodząc między półkami zastanawiałam się, co zaspokoi moje potrzeby. Jednak literatura piękna, poradniki, przewodniki po życiu i jego okolicy zostawiam , bo takie dostanę w bibliotece , a wieczorne legowisko przed spaniem bez książki,  bez dobrego poczytania, to strata. Dlatego kupiłam 4 książki: Katarzyny Nosowskiej Powrót z Bambuko, Margaret Atwood, Opowieść podręcznej i Testament, oraz Joanny Bator  Gorzko, gorzko, powieść o kobietach i dla kobiet. Jej Purezento podobało mi się niezmiernie.  Zakupione książki muszę zapakować świątecznie, bo inaczej będę wstawać po nocy i czytać. Poza tym nabyliśmy nowy toster, nową kawiarkę włoską, blender, słuchawki bezprzewodowe. Mąż grzebał w płytach, ale jakoś tak bez  przekonania. Jeszcze przyjdzie na to czas, a może potrzebuje nastroju chłopina?  Najważniejsza wiadomość: w poniedziałek panicz odbiera klucze do mieszkania!:D.  I jak tu się nie cieszyć!? Nawet ta szarość za oknem, to zgniłe powietrze wydają się takie piękne!.  Ryb słodkowodnych nie było na hali, kupiłam dwa małe  dorsze, zupa się już gotuje. Natomiast są na hali pstrągi potokowe, koniecznie muszę je upiec i zdecydować, czy na Wigilię się nadadzą . A wczoraj we wpisie do Naturalnej zastosowałam dwa nasze domowe powiedzonka: 1 Harry Berry zamiast Halle Berry - to od mojej kilkuletniej sąsiadki, zaczynającej rozmowę tak: dzień dobry, bo prosze pani, czy pani wie....... Ona właśnie , jako ogromna fanka aktorek, tak określa tę Berry. My małą nazywamy - bo proszę pani.  2. Paul Auster, zwany u nas Austen od czasu, gdy w bibliotece mąż zamówił książkę Austera, a dostał Jane Austen ! Trochę przesadziłam z zimnem w sypialni, bo rano było 9 stopni. Ale oboje zakopani  w pościeli spaliśmy do 7 . To rekord.

2 grudnia 2020 , Komentarze (10)

powoli zaczyna panować  w powietrzu. To chyba sprawa śniegu, zimna przenikliwego, którego dawno nie było. Nie lubię zimy, coraz bardziej nie lubię. Plany na najbliższe dni?  Sprzątanie kuchni, takie z myciem szafek , ponownym układaniem  wszystkiego, przygotowanie ozdób, aby ewentualnie "przemycić" coś nowego poza oczami męża. Chyba każdy ma w domu od groma takich cudeniek, niestety, one tak kuszą co roku. Może jedną bombkę kupię, albo jakieś coś? Trochę świątecznego klimatu sama wprowadziłam do domu, gotując dziś sos grzybowy z grzybów suszonych. Moim zdaniem ten zapach powinien być zarejestrowany!;).  Dziś byłam u fryzjera, taka chwilka  dla mnie, dla poprawy humoru i wyglądu. Włosy rosną mi jak głupie, są ciężkie i dłuższe układają się nieciekawie. Przed rokiem  moja mama jeszcze chodziła,mąż też, ale tylko do 14 grudnia, gdy złamał 5 palec śródstopia, a mama trafiła do szpitala.  Ostatnie 3 lata nie były dla nas łatwe . Najpierw totalne zalanie mieszkania, kilka miesięcy po generalnym remoncie. Choroba rodziców, rok później śmierć taty, wstrętne zachowanie brata w sprawie spadku, po 8 miesiącach śmierć mamy, kolejne ataki brata, po drodze  noga męża.  Jak powiedział mój lekarz, nic dziwnego, że ma pani kłopoty ze zdrowiem, powinna pani odpocząć.  Na szczęście to już za mną, i naprawdę dziękuję Bogu, że tata nie dożył pandemii, że mama nie była jej świadoma. A ja , śladem reklamy, planuję długie życie, dlatego staram się być aktywna, chociaż dziś miałam ogromnego niechcieja, staram się zdrowo odżywiać i nie myśleć o polityce.  Bo gdy zobaczyłam PAD w mundurku harcerskim , prężącego się z dumą z infantylną miną , gdy przeczytałam o jego braku zgody w sprawie zamknięcia stoków narciarskich , no to co mogłam pomyśleć? No co ?

1 grudnia 2020 , Komentarze (10)

swoje uczucia macierzyńskie , przebywając z synem przez 3 dni. Oczywiście  nie stale, bo chłopak pracuje, my wychodziliśmy, itp. Pogoda była różna, w sobotę piękne słońce , w pozostałe dni ponuro, a w poniedziałek deszcz padał, ze śniegiem. Mąż dostał piekny prezent urodzinowy: 5 opakowań kawy z palarni Caffe Tommy, kawy z różnych stron świata, oraz kosmetyczkę ze skóry, takiej nie wyprawionej, postarzonej. Jest absolutnie męskim gadżetem i pachnie tak. Ma wytłoczone imię mężą! Do tego sernik chałwowy i wino. Było bardzo przyjemnie, nagadaliśmy się, graliśmy w planszówki, ustalaliśmy co i jak na Święta. Powrót  był do połowy drogi w deszczu i śniegu, w okolicach Żukowa zaczęło świecić słońce. W domu chłodno, ale i tak najlepiej. Po rozpakowaniu, porządkach i ablucjach, poszłam do łóżka z kolegą termoforkiem. Spałam długo, z baardzo przyjemnymi snami, wstałam wypoczęta i zrelaksowana. Dziś uzupełniam braki domowe  w żywność i chemię, umówiłam na jutro wizytę u fryzjera, ustaliłam , w myślach, menu świąteczne. I tak rozmyślając  , postanowiłam iść w piątek na halę rybną, kupić kilka niedużych ryb słodkowodnych, i zrobić taką prawdziwą zupę rybną. Poza tym ustaliliśmy, że choinki w tym roku nie będzie , będą duże gałęzie jodły/świerku, które wstawię do ogromnej, wysokiej donicy, przystroję świecidełkami . To w ramach ekologii i ułatwienia sobie sprzątania po. W ramach prezentu gwiazdkowego wybierzemy dla siebie kilka książek, płyty, jakieś kosmetyki   . Główny prezent będzie później, gdy kurz opadnie i będzie można normalnie podróżować.  Gdzieś pojedziemy, kierunek znany- Podlasie, a co i jak dokładnie jeszcze do omówienia.  Już sie cieszę.!

25 listopada 2020 , Komentarze (7)

Jutro jadę do syna. Nie widzieliśmy się od początku sierpnia. Tak chyba mają rodzice w USA, ale Polska jest przecież mała, można ja przejechać w 8 -10 godzin. Cóż, takie czasy.  Żarełko przygotowane, smakołyki różne, dokumenty niezbędne dla rozliczenia darowizny po mojej mamie też. Jest wprawdzie jeszcze czas, ale wolę to zrobić już, gdy będziemy mieć kontakt. Dziś wreszcie spacer nad morze. Słonecznie, spokojnie, wypiliśmy kawę przy plaży,słuchając szumu fal . Przypomniały się nam wakacje w San Vinzenco w Italii, apartament przy samej plaży i  taki właśnie szum usypiający nas co noc. Ludzi niewielu, to i lepiej. Mam nadzieję, że jutro pogoda tez dopisze, aby podróż była przyjemna.  To tymczasem!

24 listopada 2020 , Komentarze (3)

Żołądkowo lepiej, bo było kilka dni spokojniejszych.  Zupa krem z marchwi, ziemniaki z  masłem , pulpety gotowane z drobiu. Tak ostatnio jadałam.  Poza tym  leki osłonowe i na refluks.  Ale np. wczoraj miałam dzień kompletnego lenia i słabonia.  Po 16 poszłam do łóżka, spałam od 20 do 6: 30 , to był rekord, organizm chyba potrzebował. Dziś wstałam wyspana, wypoczęta, z innym nastawieniem do życia. Pojechaliśmy na oba cmentarze, do moich rodziców i do teściów.  U moich kwiaty stały jeszcze zupełnie ładne, dostawiłam tylko  poisencję, zapaliłam znicze, chwilkę postałam, wspominając. Na cmentarzu witomińskim kwiaty musieliśmy wyrzucić , na szczęście kupiliśmy coś po drodze. Tu natomiast  groby zawalone igłami modrzewia, znów 3 pochówki były.  Ostatnie 3 dni pogodowo zostały wyjęte z aktywności. Deszcz, silny wiatr, wyjść nie było szansy. Przez ten czas zrobiłam w domu kilka odkładanych rzeczy.  Skończyłam Ziemię przeklętą. Oj, nie dla mnie taka książka. Opisuje Europę w IX wieku, szczególną uwagę poświęcając Barcelonie. My na nich napadliśmy, potem oni na nas, chwila spokoju, znów spisek, znów wojna, i tak w kółko. Tak w skrócie przedstawia się jej treść.  Ostatnio jadam sporo ryb, to z pewnością dobrze. Dziś robiłam ogórkową, zjadłam z dużym smakiem ogórki kiszone, co dla żołądka niespecjalne. Pocieszam się, że organizm sam daje znać , czego potrzebuje.

22 listopada 2020 , Komentarze (10)

że mój  żołądek ma bakterię wrzodową, jadłam ostatnio jak panisko, a teraz cierpię. Nic to, od poniedziałku przechodzę na dietę lekkostrawną. Twarożki, jogurty, serki, zupki jak z przedszkola, gotowane wszystko lub na parze. Nie czuję się z tą dolegliwością fajnie :(. Ostatnie dwa dni w domu, bo pogoda nie sprzyja. Wprawdzie sobota nie była taka zła, ale zajęłam się sprawami domowymi i zeszło. Dziś natomiast jest koszmarny listopadowy dzień, cały czas pada, leje, mży , i tak na zmianę. Wyszykowałam się do wyjścia, postałam chwilkę ubrana , przebrałam się i tyle było ze spaceru.  Czytana książka pt. "Ziemia przeklęta" wciąga, ale  też irytuje. Ciemność średniowiecza w Hiszpanii, straszne czasy, gdy ludzie zabijali się bez przerwy. Gdy natrafię w tekście na nazwę jakiejś miejscowości, budowli, od razu smartfon w ruch, i szukam . Wiele z nich widziałam, domyślam się, że niektóre odrestaurowane. Wspominam ( bo co mi zostało) pobyt w Barcelonie, która tu jest ledwo murowanym miastem.  W czwartek jednak pojedziemy do Poznania, może to ostatnie spotkanie w tym roku? Kto to wie, co nasi rządzący wymyślą? Jak rozwinie się zaraza?  W zeszłym roku o tej porze moja mama była jeszcze chodzącą osobą, miała humory, potrafiła pokazać pazur. Jak szybko to mija.

18 listopada 2020 , Komentarze (6)

W ramach zachcianek zrobiłam tatara z surowego łososia. Już samo dosmaczanie było przyjemne, a gdy wszystkie składniki się połączyły ( cebula, ogórki konserwowe, kapary, koperek, skórka cytrynowa, sok z cytryny,  oliwa, sól, pieprz, no i łosoś) , nooo, proszę siadać! Na wieczorny posiłek jak znalazł. Ciepło dziś , na bulwarze sporo ludzi, pod kurtką miałam tylko t-shirt, było nawet za ciepło chwilowo. Taki to listopad. Do Poznania na razie nie jedziemy, syn bardzo zajęty, nie będę go kłopotać naszą wizytą. W ramach rekompensaty poczytam Stasiuka, albo przewodnik GOZO. A może wezmę mapę i  korzystając z internetu ustalę trasę  naszego wyjazdu, gdy tylko będzie można , np. wiosną. Kierunek wschód, to po pierwsze, a po drugie zamki i pałace Wielkopolski. Dziś mąż był zmienić opony na zimowe, w przyszłym roku chyba kupimy całoroczne, bo zim nie ma.  Na śniadanie owsianka gotowana na wodzie, z jabłkiem, cynamonem, miodem, żurawiną, jogurtem naturalnym. Pycha, a żołądek pełen po takim śniadanku. Za oknem robi się szaro już ok. 14, słyszę szalejące w krzakach wróble, rozgadane, wesołe. Dziś obserwowaliśmy kapiącą się  w morzu kaczkę , jej zapał i zacięcie do tej czynności były zachwycające.

17 listopada 2020 , Komentarze (8)

To zdanie z FADO Stasiuka. i zgadzam się absolutnie.   Czuję, jakbym ostatnio mniej żyła, wobec  braku możliwości podróżowania.  Dlatego ostatnio czytam te książki, które  mnie prowadzą w ukochane rejony Podlasia, Warmii i Mazur. Gdy tylko pojawi się w tekście nazwa miejsca widzianego przeze mnie, od razu zamykam oczy, wspominam, dręczę męża  słowami: " a pamiętasz, jak byliśmy w Reszlu..."  I tak ogromnie tęsknię do tego, aby pojechać znów np.  do Nakomiadów, zobaczyć co się tam, zmieniło , do Supraśla , aby znów odwiedzić muzeum papieru, do Bielska Podlaskiego  i jego cerkwi. :( Dziś obudził mnie deszcz jesienny , który padał podobno i w nocy. Sny znów miałam dziwne, zabawne nawet, ale nie pamietam ich, tylko to, że się śmiałam. Pamiętając o prognozie pogody, wyszliśmy nad morze po 9 , jeszcze słońce świeciło , i tak pięknie  oświetlało morze, statki na redzie i Hel w oddali.  Szybki marsz, ludzie spotykani po drodze zawsze ci sami. Wspominałam czas, gdy po powrocie z pracy zjadałam obiad, a potem na bulwar, i tak codziennie, bez względu na pogodę.  Teraz jest podobnie, tylko posiłek się zmienił, z popołudniowego na poranny. Na obiad dziś pomidorowa z makaronem , łosoś pieczony + sałata w ilościach sporych.  Sałata została jeszcze na kolację , co mnie cieszy, bo lubię wieczorami tak zjadać. Waga ok. stoi raczej niż się waha, najważniejsze, że  bóle wysiłkowe przechodzą.   

16 listopada 2020 , Komentarze (5)

Tak pięknie wczoraj było, w nocy musiało coś tam nawiać, bo od rana ponuro, wilgoć wciska się nawet pod powieki. Listopad, polski listopad, miesiąc ponury. Szybko zakupy w Lidlu, aby potem,  jeszcze gdy jasno, na spacer. Udało się, mąż pomógł dźwigać, szybko poszło. Piękne zdjęcie zrobiłam skweru w kolorze miedzi, ścieżka cała w liściach. Pusto na ulicach i  w parkach, cicho w mieście, tylko sygnały karetek od czasu do czasu złowieszczo dają znać. że jednak Covid nadal jest z nami. Po powrocie skromne II śniadanie ( pierwsze to owsianka), mąż poszedł do okulisty i do optyka, a ja zajęłam się domowymi sprawami, czyli kombinowaniem, co zrobić z tego , co kupiłam.  Poszło szybko. Po obiedzie zajęłam się sprawami przyziemnymi, np. czyszczeniem patyczkiem do uszu pilotów do tv i radia. Ileż tam się brudu gromadzi! Czytam kolejną książkę  nie powieść . To "Obywatelka" Manueli Gretkowskiej.  Właśnie trafiłam na fragment o zamiarze PiS zaostrzenia przepisów dot. aborcji. Felietony pochodzą z 2006r.  , autorka pisała je w formie dziennika, stąd data. "Zafascynowała mnie" informacja o podziale środków finansowych państwa dla twórców kultury. I tu dowiedziałam się m. in. , że człowiek wykonujący zawodowo rolę wodzireja na weselach to także kultura, porównywalna kwotowo w dotacji  do Opery Szczecińskiej. I na koniec mam prośbę, czy ktoś może mi wytłumaczyć jak 5 letniemu dziecku, skoro w Polsce prawo nie jest łamane, rząd i partia przewodnia działają  praworządnie, dlaczego mamy wetować budżet UE? 

15 listopada 2020 , Komentarze (8)

ale dziś na polu przed Władysławowem stało całe stado żurawi!  Jechaliśmy w stronę Chałup, aby trochę po plaży nad otwartym morzem połazić. Po drodze słonecznie, pola zielone po kres,i te żurawie.  No po prostu jak wiosną!  A spacer był bardzo, bardzo, a nawet bardziej. Po wejściu na plaże od razu wzrok pada na dwie grupy morsów, które całkiem długo moczyły się w Bałtyku.  Podziwiam naprawdę, bo to dużo odwagi trzeba.  Włóczyliśmy sie brzegiem, podziwiając ptactwo różne, w tym kormorany, które od razu Szczepanika przypomniały. P kilku km. skręcilismy do lasu, tam znów wędrówka, chwilka posilenia się przy stosie drewna, i powrót. Zrobiłam zdjęcia obu stron morza, tej zatokowej i tej otwartej.  A samochodów na drodze, oj, masa! Na szczęście oni jadą tam, gdy my już wracamy, bo my poranne ptaszki , skoro 9 wyjechali.  Pogoda zakończyła się wraz z powrotem naszym do domu.  A ja poczułam drogę w nogach, szczególnie ten etap wędrówki po piasku był uciążliwy.  Na obiad pozostałości z wczoraj dla męża, ja zadowoliłam się rosołem z makaronem oraz ziemniakami z sosem grzybowym + sałata z sosem winegret.   Skończyłam czytać Stasiuka, teraz wezmę coś  mniej nostalgicznego, chociaż jego proza jest doskonała np. przed snem. Uspokaja. Wczoraj rozmawiałam z ciocią męża, lat 89. Miała wątpliwości, czy w jej wieku wypada nosić spodnie koloru zgaszonej zieleni. No cóż, bardzo chciałabym mieć w takim wieku tego rodzaju dylematy! Byłoby cudnie.

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.