Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

od ponad roku na emeryturze, co bardzo mi odpowiada. Jestem aktywną uczestniczką zajęć w pobliskiej fundacji, chodze na taniec hiszpański, na latino solo, na pilates, na język włoski. Aktywnośc zawodowa porzuciłam bez rozterek i bez żalu. Teraz realizuję swoje plany i potrzeby.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 278246
Komentarzy: 6792
Założony: 26 kwietnia 2017
Ostatni wpis: 6 lutego 2025

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Campanulla

kobieta, 69 lat, Gdynia

168 cm, 73.70 kg więcej o mnie

Wpisy w pamiętniku

24 listopada 2020 , Komentarze (3)

Żołądkowo lepiej, bo było kilka dni spokojniejszych.  Zupa krem z marchwi, ziemniaki z  masłem , pulpety gotowane z drobiu. Tak ostatnio jadałam.  Poza tym  leki osłonowe i na refluks.  Ale np. wczoraj miałam dzień kompletnego lenia i słabonia.  Po 16 poszłam do łóżka, spałam od 20 do 6: 30 , to był rekord, organizm chyba potrzebował. Dziś wstałam wyspana, wypoczęta, z innym nastawieniem do życia. Pojechaliśmy na oba cmentarze, do moich rodziców i do teściów.  U moich kwiaty stały jeszcze zupełnie ładne, dostawiłam tylko  poisencję, zapaliłam znicze, chwilkę postałam, wspominając. Na cmentarzu witomińskim kwiaty musieliśmy wyrzucić , na szczęście kupiliśmy coś po drodze. Tu natomiast  groby zawalone igłami modrzewia, znów 3 pochówki były.  Ostatnie 3 dni pogodowo zostały wyjęte z aktywności. Deszcz, silny wiatr, wyjść nie było szansy. Przez ten czas zrobiłam w domu kilka odkładanych rzeczy.  Skończyłam Ziemię przeklętą. Oj, nie dla mnie taka książka. Opisuje Europę w IX wieku, szczególną uwagę poświęcając Barcelonie. My na nich napadliśmy, potem oni na nas, chwila spokoju, znów spisek, znów wojna, i tak w kółko. Tak w skrócie przedstawia się jej treść.  Ostatnio jadam sporo ryb, to z pewnością dobrze. Dziś robiłam ogórkową, zjadłam z dużym smakiem ogórki kiszone, co dla żołądka niespecjalne. Pocieszam się, że organizm sam daje znać , czego potrzebuje.

22 listopada 2020 , Komentarze (10)

że mój  żołądek ma bakterię wrzodową, jadłam ostatnio jak panisko, a teraz cierpię. Nic to, od poniedziałku przechodzę na dietę lekkostrawną. Twarożki, jogurty, serki, zupki jak z przedszkola, gotowane wszystko lub na parze. Nie czuję się z tą dolegliwością fajnie :(. Ostatnie dwa dni w domu, bo pogoda nie sprzyja. Wprawdzie sobota nie była taka zła, ale zajęłam się sprawami domowymi i zeszło. Dziś natomiast jest koszmarny listopadowy dzień, cały czas pada, leje, mży , i tak na zmianę. Wyszykowałam się do wyjścia, postałam chwilkę ubrana , przebrałam się i tyle było ze spaceru.  Czytana książka pt. "Ziemia przeklęta" wciąga, ale  też irytuje. Ciemność średniowiecza w Hiszpanii, straszne czasy, gdy ludzie zabijali się bez przerwy. Gdy natrafię w tekście na nazwę jakiejś miejscowości, budowli, od razu smartfon w ruch, i szukam . Wiele z nich widziałam, domyślam się, że niektóre odrestaurowane. Wspominam ( bo co mi zostało) pobyt w Barcelonie, która tu jest ledwo murowanym miastem.  W czwartek jednak pojedziemy do Poznania, może to ostatnie spotkanie w tym roku? Kto to wie, co nasi rządzący wymyślą? Jak rozwinie się zaraza?  W zeszłym roku o tej porze moja mama była jeszcze chodzącą osobą, miała humory, potrafiła pokazać pazur. Jak szybko to mija.

18 listopada 2020 , Komentarze (6)

W ramach zachcianek zrobiłam tatara z surowego łososia. Już samo dosmaczanie było przyjemne, a gdy wszystkie składniki się połączyły ( cebula, ogórki konserwowe, kapary, koperek, skórka cytrynowa, sok z cytryny,  oliwa, sól, pieprz, no i łosoś) , nooo, proszę siadać! Na wieczorny posiłek jak znalazł. Ciepło dziś , na bulwarze sporo ludzi, pod kurtką miałam tylko t-shirt, było nawet za ciepło chwilowo. Taki to listopad. Do Poznania na razie nie jedziemy, syn bardzo zajęty, nie będę go kłopotać naszą wizytą. W ramach rekompensaty poczytam Stasiuka, albo przewodnik GOZO. A może wezmę mapę i  korzystając z internetu ustalę trasę  naszego wyjazdu, gdy tylko będzie można , np. wiosną. Kierunek wschód, to po pierwsze, a po drugie zamki i pałace Wielkopolski. Dziś mąż był zmienić opony na zimowe, w przyszłym roku chyba kupimy całoroczne, bo zim nie ma.  Na śniadanie owsianka gotowana na wodzie, z jabłkiem, cynamonem, miodem, żurawiną, jogurtem naturalnym. Pycha, a żołądek pełen po takim śniadanku. Za oknem robi się szaro już ok. 14, słyszę szalejące w krzakach wróble, rozgadane, wesołe. Dziś obserwowaliśmy kapiącą się  w morzu kaczkę , jej zapał i zacięcie do tej czynności były zachwycające.

17 listopada 2020 , Komentarze (8)

To zdanie z FADO Stasiuka. i zgadzam się absolutnie.   Czuję, jakbym ostatnio mniej żyła, wobec  braku możliwości podróżowania.  Dlatego ostatnio czytam te książki, które  mnie prowadzą w ukochane rejony Podlasia, Warmii i Mazur. Gdy tylko pojawi się w tekście nazwa miejsca widzianego przeze mnie, od razu zamykam oczy, wspominam, dręczę męża  słowami: " a pamiętasz, jak byliśmy w Reszlu..."  I tak ogromnie tęsknię do tego, aby pojechać znów np.  do Nakomiadów, zobaczyć co się tam, zmieniło , do Supraśla , aby znów odwiedzić muzeum papieru, do Bielska Podlaskiego  i jego cerkwi. :( Dziś obudził mnie deszcz jesienny , który padał podobno i w nocy. Sny znów miałam dziwne, zabawne nawet, ale nie pamietam ich, tylko to, że się śmiałam. Pamiętając o prognozie pogody, wyszliśmy nad morze po 9 , jeszcze słońce świeciło , i tak pięknie  oświetlało morze, statki na redzie i Hel w oddali.  Szybki marsz, ludzie spotykani po drodze zawsze ci sami. Wspominałam czas, gdy po powrocie z pracy zjadałam obiad, a potem na bulwar, i tak codziennie, bez względu na pogodę.  Teraz jest podobnie, tylko posiłek się zmienił, z popołudniowego na poranny. Na obiad dziś pomidorowa z makaronem , łosoś pieczony + sałata w ilościach sporych.  Sałata została jeszcze na kolację , co mnie cieszy, bo lubię wieczorami tak zjadać. Waga ok. stoi raczej niż się waha, najważniejsze, że  bóle wysiłkowe przechodzą.   

16 listopada 2020 , Komentarze (5)

Tak pięknie wczoraj było, w nocy musiało coś tam nawiać, bo od rana ponuro, wilgoć wciska się nawet pod powieki. Listopad, polski listopad, miesiąc ponury. Szybko zakupy w Lidlu, aby potem,  jeszcze gdy jasno, na spacer. Udało się, mąż pomógł dźwigać, szybko poszło. Piękne zdjęcie zrobiłam skweru w kolorze miedzi, ścieżka cała w liściach. Pusto na ulicach i  w parkach, cicho w mieście, tylko sygnały karetek od czasu do czasu złowieszczo dają znać. że jednak Covid nadal jest z nami. Po powrocie skromne II śniadanie ( pierwsze to owsianka), mąż poszedł do okulisty i do optyka, a ja zajęłam się domowymi sprawami, czyli kombinowaniem, co zrobić z tego , co kupiłam.  Poszło szybko. Po obiedzie zajęłam się sprawami przyziemnymi, np. czyszczeniem patyczkiem do uszu pilotów do tv i radia. Ileż tam się brudu gromadzi! Czytam kolejną książkę  nie powieść . To "Obywatelka" Manueli Gretkowskiej.  Właśnie trafiłam na fragment o zamiarze PiS zaostrzenia przepisów dot. aborcji. Felietony pochodzą z 2006r.  , autorka pisała je w formie dziennika, stąd data. "Zafascynowała mnie" informacja o podziale środków finansowych państwa dla twórców kultury. I tu dowiedziałam się m. in. , że człowiek wykonujący zawodowo rolę wodzireja na weselach to także kultura, porównywalna kwotowo w dotacji  do Opery Szczecińskiej. I na koniec mam prośbę, czy ktoś może mi wytłumaczyć jak 5 letniemu dziecku, skoro w Polsce prawo nie jest łamane, rząd i partia przewodnia działają  praworządnie, dlaczego mamy wetować budżet UE? 

15 listopada 2020 , Komentarze (8)

ale dziś na polu przed Władysławowem stało całe stado żurawi!  Jechaliśmy w stronę Chałup, aby trochę po plaży nad otwartym morzem połazić. Po drodze słonecznie, pola zielone po kres,i te żurawie.  No po prostu jak wiosną!  A spacer był bardzo, bardzo, a nawet bardziej. Po wejściu na plaże od razu wzrok pada na dwie grupy morsów, które całkiem długo moczyły się w Bałtyku.  Podziwiam naprawdę, bo to dużo odwagi trzeba.  Włóczyliśmy sie brzegiem, podziwiając ptactwo różne, w tym kormorany, które od razu Szczepanika przypomniały. P kilku km. skręcilismy do lasu, tam znów wędrówka, chwilka posilenia się przy stosie drewna, i powrót. Zrobiłam zdjęcia obu stron morza, tej zatokowej i tej otwartej.  A samochodów na drodze, oj, masa! Na szczęście oni jadą tam, gdy my już wracamy, bo my poranne ptaszki , skoro 9 wyjechali.  Pogoda zakończyła się wraz z powrotem naszym do domu.  A ja poczułam drogę w nogach, szczególnie ten etap wędrówki po piasku był uciążliwy.  Na obiad pozostałości z wczoraj dla męża, ja zadowoliłam się rosołem z makaronem oraz ziemniakami z sosem grzybowym + sałata z sosem winegret.   Skończyłam czytać Stasiuka, teraz wezmę coś  mniej nostalgicznego, chociaż jego proza jest doskonała np. przed snem. Uspokaja. Wczoraj rozmawiałam z ciocią męża, lat 89. Miała wątpliwości, czy w jej wieku wypada nosić spodnie koloru zgaszonej zieleni. No cóż, bardzo chciałabym mieć w takim wieku tego rodzaju dylematy! Byłoby cudnie.

13 listopada 2020 , Komentarze (4)

chociaż miało się lekko przejaśnić.  Dziś śniłam dziwny sen,o  jeździe samochodem, ale nie swoim, bo pomyliłam go z własnością innych ludzi. Jechałam nim, a nawet prowadziłam, nie mam prawa jazdy , a siedziałam na miejscu pasażera. Śniłam także, że goniła mnie Policja  ulicami miasta, a ja  zwinna jak łania, uciekałam rączo i sprawiało mi to przyjemność. Na jawie natomiast , a propos Policji, obejrzałam zatrzymanie starszej kobiety, bo przewidywano jej zamiary.  Mąż w internecie pokazał mi rezydencję arc. Głodzia ( szok!), a ja  przeczytałam, że komisja ds. molestowania w kościele nie działa od 1,5 roku i nie można się z nią skontaktować w żaden sposób,  aby zgłosić taki przypadek, i że wstrzymano podwyżki dla lekarzy, bo  to rozwali finanse publiczne.  Nic dziwnego, że mam takie sny. (slina). Wizyta na obu cmentarzach, bo dziś data urodzin teściowej, jutro mojego ojca, a jeszcze wujek męża był Stanisław, a dziś Stanisława.  Na cmentarzu miejskim odbywały się 3 pogrzeby, co potwierdza zwiększoną liczbę zgonów.  Przeszliśmy cmentarz witomiński, traktując to jako spacer. Chłodno było, po raz pierwszy tej jesieni miałam i czapkę i rękawiczki. Czytam reportaże Stasiuka "Kroniki Beskidzkie i Światowe" . Po ostatniej książce Chmielarza taka zmiana jest wskazana. Zachwycam się językiem , jakiego Stasiuk używa, jego opisami, które przywołują od razu miejsca, w których i my byliśmy. Pierwszy reportaż mówi o wizycie autora w Krynkach na Podlasiu. Kto z Was był w cerkwi w Krynkach, wie o czym mowa.  Kolejny  , zatytułowany Starzy Mężczyźni, mówi o sytuacji  jakby z dziś, a książka jest sprzed 2 lat. Mąż wczoraj kupił Czułego Narratora Olgi Tokarczuk, wrócił podniesiony na duchu, bo  w EMPiKu tę książkę kupowały 4 osoby! Czekam na swoją kolej zapoznania się z nią. Dziś na obiad zrobiłam placki z gotowanych ziemniaków z kiszoną kapustą, do tego sos z suszonych grzybów. Bardzo smaczne, nie ma co mówić, niestety smażone , i od razu czuję. Waga ok, dzis nie ćwiczyłam zgodnie z planowaną przerwą.

11 listopada 2020 , Komentarze (4)

Dziś Święto Niepodległości, a patrząc na wydarzenia w Warszawie jakoś trudno uwierzyć, że Polacy potrafią świętować ten dzień bez zamieszek i z radością.  Czasy spokoju mijają powoli, ale skutecznie.  Oglądałam rano Tańczącego z Wilkami , film zaczyna się sekwencją z wojny secesyjnej , gdy podzielony ideologicznie kraj walczył ze sobą. Ciekawe, czy i Polacy musieliby przeżyć taką wojnę, aby zapanował pokój i  szacunek wzajemny. W Gdyni spokój, Policja aktywna wyjątkowo, bo widoczna , jak nigdy. Byliśmy na krótkim spacerze, pogoda niestety nie sprzyja.W ramach święta uporządkowałam kolejną szafkę w kuchni.  Tak powoli , a na Boże Narodzenie będę miała z głowy.  Zrobiłam dziś dłuższą przerwę między lekami branymi na czczo a śniadaniem, od razu poczułam się lepiej.  Noc niestety znów zarwana, tydzień temu, dokładnie to samo. Obiad bardzo smakował , jeszcze jutro będzie powtórka z gęsi.  Zmierzch zapada  bardzo szybko, a ponura pogoda pogłębia to odczucie. Kończę Chmielarza i zaczynam powoli panikować, że niedługo będę musiała przerzucić się na książki domowe, bo biblioteczne się skończą.     Dziś ponad 25.000 zachorowań, z pewnością po warszawskich marszach jutro ta liczba wzrośnie . Szkoda.

10 listopada 2020 , Komentarze (6)

Dziś taką role pełniłam.  Z powodu nie najlepszego samopoczucia zostałam w domu. A czas taki należy zagospodarować. Czym? Warsztatami kuchennymi oczywiście.  Popełniłam pyszne ciasto biszkoptowe z renetą szarą i z budyniem. Wyszło  palce lizać, wilgotne, pulchne, nie za słodkie.  Potem zabrałam się za gęś  na jutro.  Właściwie to jej nogi, bo cała to za dużo dla nas.  Doprawiłam, poleżała trochę w  przyprawach , a potem do pieca, jeszcze ciepłego po cieście.  Na obiad dziś były kopytka z bigosem i zupa krem z dyni. Uporządkowałam szafkę z herbatami  i kawami, z przyprawami, z lekami. Trochę czasu zeszło. Resztę poświęciłam książce Wojciecha Chmielarza pt "Cienie"  , wciąga i dobrze się czyta. Dobry kryminał.  A poza tym byłam na bieżąco z informacjami  dot. raportu watykańskiego na temat Angelo Sodano i przy okazji S. Dziwisza.  Wczoraj długo rozmawiałam z synem na temat sytuacji kościoła katolickiego  w Polsce  w ostatnich czasach. Oboje stwierdziliśmy, że  kościół utracił moralne prawo do wskazywania drogi . Potwierdził to dziś Dominikanim  o. Gużyński, używając prawie takich samych słów. Dzieje się, oj dzieje, co jako kura domowa stwierdzam ze smutkiem , odrazą i oburzeniem.

9 listopada 2020 , Komentarze (2)

Najpierw jednak cmentarz, aby oporządzić kwiaty, znicze zapalić. Jest wszytko ok, koledzy ojca z jednostki zostawili "znak" pobytu, a mój brat, jego dzieci, żona, nic. Cóż, samo życie.  Po obowiązkach pora na inne , zakupy w Auchan. Miałam zamiar i zrealizowałam zakup porządnej, metalowej patelni, sito metalowe drobne, bo mała żywność  przelatuje przez duże oka.  Przy okazji nabyłam sporo innych a potrzebnych rzeczy, jak owoce, dynia na zupę, ryby, przyprawy, itd. Zebrał się duzy wózek, a miała być tylko patelnia! Cóż jednak robić, zobaczę, że coś się przyda, to kupuję, bo rzadko robię wypady do marketu. W ten sposób mam już zapewniony obiad na 11 listopada, obiad jak tradycja jesienna. bo gęś, zupa  z dyni i ciasto jabłkowe popełnię. Dziś czułam się nie tęgo, dusiło mnie w piersi, oddech krótki, puls przyspieszony cały czas, męczyłam się najdrobniejszym wysiłkiem.  Znów stresy? Ćwiczenia dziś odpuszczam, nie będę ryzykować.  Za oknem listopadowo, czyli ciemno, ponuro i chłodno.  Kupiłam zapas świec, aby w domu klimacik zrobić. Czas zacząć myśleć o Bożym Narodzeniu, i to wcale nie jest żart. Waga dziś łaskawa, więc nie będę z nią polemizować. 

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.