Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

od ponad roku na emeryturze, co bardzo mi odpowiada. Jestem aktywną uczestniczką zajęć w pobliskiej fundacji, chodze na taniec hiszpański, na latino solo, na pilates, na język włoski. Aktywnośc zawodowa porzuciłam bez rozterek i bez żalu. Teraz realizuję swoje plany i potrzeby.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 249153
Komentarzy: 6509
Założony: 26 kwietnia 2017
Ostatni wpis: 22 listopada 2024

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Campanulla

kobieta, 69 lat, Gdynia

168 cm, 73.70 kg więcej o mnie

Wpisy w pamiętniku

12 czerwca 2020 , Komentarze (5)

Urząd skarbowy po druki SD-Z2, do Plusa, bo internet  nie działa, do komputerowego, aby pomogli przy nowej drukarce, do kina po bilety, na halę po zakupy, ponownie do komputerowego, bo coś nie styka,  do urzędu po zaświadczenie dla panicza, itd.  Nic dziwnego, że 10.000 kroków jest pestką.  Akumata sprawdziła się wspaniale, co wieczór  i rankiem relaksuję się za jej pomocą . Działa, to najważniejsze.  Zrobiłam szczawiową z młodego zielska, jak zawsze przypomina mi Mamę. Ona gotowała wspaniałe zupy , podobno odziedziczyłam ten talent. Oby! W naleśnikach też jestem coraz lepsza.  Dziś na obiad pstrąg pieczony z tymiankiem z balkonu + surówka z kapusty , kalarepki i koperku.  Na jutro przygotowałam  danie z polędwiczek indyczych, papryki, cebuli, pomidorów. Takie trochę na ostro, podam z ryżem i z ogórkiem małosolnym. Jutro będzie jeszcze rosół, to przed kinem, bo idziemy na Parasite na 12: 45, więc zjemy zupę przed .   Dużo przebywamy na powietrzu, dziś widok gwałtownie napływającej mgły  zmroził mnie. Dziwne to zjawisko, od razu zrobiło się zimno. Ludzie coraz bardziej zapominają o koronawirusie, a to wcale nie jest dobre.  Zapisałam się dodatkowo na stretching, rozciąganie mi posłuży, jestem pewna.   Po spotkaniu z bratem jestem w sumie rozbawiona. Bo jak inaczej reagować, skoro nadal nie może się ogarnąć z rozliczeniem, które mu przedstawiłam. Jak powiedział, nie ma czasu ( emeryt bez zajęcia), a  ostatnie z nim spotkanie polegało na uzgadnianiu każdego wydatku , i tak przez 4,5 godziny. Oj życie, ciężko jest, gdy ktoś uznaje, że jego niepowodzenia są zasługą innych. W poniedziałek pojedziemy na 2 dni do Łeby, nie widzielismy się z rodziną męża od 1 listopada.  Z waga nadal walczę, ale np. wczoraj wypiłam szprycerka na balkonie, zjadłam lody.  Tak jakoś wypadło, ale nie żałuję.    

8 czerwca 2020 , Komentarze (7)

Wreszcie można było skorzystać z instytucji kultury , jaką jest kino. Film "Dżentelmeni" polecam z całego serca, ubawiłam się setnie przez bite 2 godziny , dialogi odlotowe!  Tyle z wczoraj, wracam do dni poprzednich. Byliśmy  na wiecu w Gdańsku, gdzie odbyło się spotkanie z Rafałem Trzaskowskim. Lubię gościa za jego kulturę osobistą, za  brak dzielenia Polaków, za wiedzę i zaangażowanie. No i poczucie humoru, mądre i taktowne poczucie,  które dla mnie u ludzi jest bardzo ważne. Sporo ludzi, także młodzież, co było optymistyczne. Przed wiecem spotkanie u notariusza, gdzie z bratem staliśmy się współwłaścicielami . Rozmowy takie na okrągło, o bzdetach, bo nie ufam  bratu  absolutnie. Już tam wywnioskowałam, że okłamał mnie w wielu sprawach, może nie istotnych, ale jednak. Aby uniknąć (?) podatku duńskiego chce darować żonie swoją część nieruchomości. Jutro spotykamy się w banku, aby ostatecznie zlikwidować rachunek bankowy po Mamie.  Wczoraj mój panicz miał urodziny , 39 lat, za rok będzie uroczystość większa. A dziś pojechaliśmy kupić nową drukarkę, skończyło się zamówieniem internetowym, bo taniej i wiekszy wybór.  Wczoraj na obiad zrobiłam ryż gotowany z kurkumą, czyli żółty, umieściłam go w ringu, do tego surówka z kapusty typu Colesław wg. mła , ogórki małosolne i pieczony kurczak. Poprzedziłam zupą krem z zielonych szparagów. Na jutro kupiłam pieczarki Portobello, będę je faszerować szpinakiem i serem pleśniowym.  Wczoraj byliśmy na cmentarzu , odwiedzić groby rodzinne. Cmentarz witomiński w Gdyni jest pięknym parkiem, zielonym  , z pięknymi okazami drzew, z ptakami śpiewającymi boso.  Potem bulwar i spacer nad morzem, zeszło razem prawie 8 km i ponad 13.000 kroków. Tak lubię. Dziś w nocy znów bezsenność, powodu nie znam, nawet padający całą noc deszcz nie potrafił mnie uśpić.  Dziś pogoda raczej z przełomu kwietnia i maja. Mam w planie odnawianie drewnianego stołka , zabranego od rodziców. Będzie jak znalazł na balkon.

3 czerwca 2020 , Komentarze (8)

Dzis pojechaliśmy do Gdańska, zawiozłam dokumenty do notariusza, aby wreszcie uzyskać dokumenty o nabyciu spadku. Szybko wszystko sie udało, moje wczorajsze maile doszły, ale i tak dowiozłam, co trzeba.  Potem spacer po Gdańsku, słonecznym, ciepłym i narazie bez masy turystów. Najbardziej lubię Gdańsk jesienia, tak w okolicach października, gdy jeszcze słońce grzeje. Nad Motława stoi piękna karuzela, taka staromodna, dziś kręciły sie na niej dwie starsze kobiety! Ostatnio sypiam doskonale, sny mam takie wspaniałe, że ich opowiadanie to sama przyjemność. Moja waga niestety nie jest ciekawa, bo w Ciechocinku naprawdę folgowałam sobie. Trudno, musze to zwalczyć. Wczoraj była juz krótka sesja na akumacie, nie jest źle, organizm przyzwyczaja się.  Na obiad dziś kalafior gotowany, 2 pulpety w sosie koperkowym , + własne ogórki małosolne.  Na deser truskawki z kefirem zmiksowane .  Kiedyś uważano w świecie, że kiszonki to zepsute jedzenie. Dziś kiszonki podbiły świat, nasze ogórki robią furorę, kiszona kapusta nie straszy już innych.  Lubie kiszonki, ale teraz jest pora  zielona i truskawek. Zajadam się, chociaż sa drogie. Wczoraj wymienialiśmy z mężem potrawy naszych mam, te najulubieńsze. Moje to : rosół z domowym makaronem, zupa grzybowa z suszonych grzybów, szare kluski  okraszone boczkiem. Od teściowej wybrałabym  nalesniki z twarogiem, robiła je doskonale. Moje sa dobre, nawet bardzo, ale do mistrzyni mi daleko.   Macie tez takie ulubione potrawy swoich mam?

2 czerwca 2020 , Komentarze (13)

Wróciliśmy w sobotę po południu, ale dotychczas nie było czasu na wspominki. A było cudownie! Ciechocinek zielony, spokojny, bez tłumów, ukwiecony i słoneczny. Pobyt  bardzo miły, miejsce komfortowe , wygodne i smaczne! Właścicielka  lubiła sama podać, porozmawiać, zapytać o samopoczucie, itp. Było nas 2 pary w całym obiekcie, mogliśmy być zatem dopieszczani. Zabiegi pomogły, a codzienne zanurzanie się w kąpieli borowinowej  z hydromasażem, to naprawdę relaks. Wymasowałam jeszcze stopy, a przy okazji i organy wewnętrzne, miałam też masaż tkanek głębokich, w moim przypadku bolesny jak cholera. Pomógł jednak i to najważniejsze.  Nieszawa, ta prowincjonalna Nieszawa, znów nas zauroczyła spokojem, położeniem nad samą Wisłą,  filmowym urokiem.  Popołudniami spacer albo książka w przepięknym ogrodzie, z kawą ewentualnie Aperolem. To był pierwszy od kilku lat wypoczynek , taki bez myśli co tam u rodziców, jak im zorganizować potrzeby. Wróciłam zrelaksowana i naprawdę wypoczęta. Polecam taki pobyt, taki na 7 dni, to w zupełności wystarczy. Po raz pierwszy w moim życiu nikt nie życzył z okazji Dnia Dziecka. A dziś dowiedziałam się, że zmarł  ojciec koleżanki, opiekowała się nim przez 10 lat, od końca lutego był w dps. Tę wiadomość otrzymałam, gdy akurat zaczęłam czytać nową książkę Wojciecha Chmielarza pt."Wyrwa"  , i fragment o umieraniu dzieci i rodziców. Dziś otrzymałam zamówioną  matę do akupresury, z poduszką. Nazywa się Akumata- czyli kumata mata.  To wyrób medyczny, polecony przez terapeutkę  z Ciechocinka, która sama ją stosuje na bóle kręgosłupa, kręgi szyjne. Koszt niewielki, bo niecałe 100zl , oby pomogło.  Napawam się teraz zieleniną, owocami , chociaż ich ceny powalają. Dziś zobaczyłam pół kg. bobu za 29zł.  Zakisiłam garnek  ogórków małosolnych, w domu pachnie koprem. Zajadam się truskawkami, borówkami. Przede mną jeszcze kilka dni urzędowego załatwiania, bo sprawa z mieszkaniem po rodzicach chyba wreszcie będzie finalizowana. Nie planujemy wyjazdów, będziemy wyjeżdżać , gdy najdzie nas ochota, gdy fajne miejsce znajdę. Narazie dom, codzienne morze, balkon.  Od połowy czerwca będę nadrabiać latino solo, tak aż do końca sierpnia. Też się cieszę.  Czekam jeszcze na kino, teatr, i normalna bibliotekę, taka bez kwarantanny.

22 maja 2020 , Komentarze (4)

Już drugi dzień  mogę spędzać na balkonie jakiś czas, bo popołudniowe słońce grzeje mocno. Bratki , te drobne, pięknie nadal kwitną, upojnie pachną , a kawa wśród kwiatów smakuje dodatkowo. Wczoraj wymyśliłam obiad zero waste. Zrobiłam pesto pietruszkowe z resztki podwiędłej  natki, ugotowałam makaron, resztkę przywiezioną z Poznania, zrobiłam surówkę z kawałka kapusty młodej, która się ostała z przygotowania  bigosu, a ta surówka była z kalarepką startą na dużych oczkach i z koperkiem. Koperku było sporo, surówka z sosem słodko- kwaśnym. Wyszło wszystko pyszne , chrupiące i takie zielone! Dziś z kolei ryba pieczona i sałatka z gruszką i młodych listków botwiny i rukoli.  Lubię się tak bawić. Surówkę z kalarepą będę powtarzać.  Dziś pobudka przed 6 , to chyba maj tak robi. Kawa w łóżku, śniadanie jakiś czas potem. Na codzienny spacer wyszliśmy przed 10 , nadciągała mleczna chmura, od morza szła bryza chłodna, ale przeszło bokiem. Umówiłam kolegę do podlewania kwiatów podczas naszej nieobecności, będę spokojniejsza. Szykujemy się powoli do wyjazdu  , za chwile będę piekła ciasteczka owsiane, prasowanie zrobione, odzież przemyślana, czyli jest. ok.  Często myślę o moich rodzicach, o ich ostatnich latach życia. Tak bardzo mi żal, że nie chcieli pomocy  ułatwiającej  byt. Spotkałam  sąsiadkę, pani powyżej 90 , nadal samodzielna, chociaż trud życia powoli ją przerasta.  Pytała o Mamę, tym bardziej moje myśli skumulowały się wokół rodziców.  Zaczęłam czytać książkę Łukasza Orbitowskiego pt." Kult" Świetny język. Aktualny sposób korzystania z biblioteki jest nieciekawy. Wybranych przez mnie tytułów nie było, a korzystanie z katalogu internetowego , to godziny spędzone przy komputerze. A ja lubię wziąć książkę do ręki, przeczytać na obwolucie o jej treści, zobaczyć, czy była czytana, czyli czy ma powodzenie . W dobie pandemii  i biblioteka stała się tylko pomieszczeniem  wymiany , jedynie oddaj- wydaj. Wzięłam od Mamy trochę książek , mam co czytać , przeczekam ten nieciekawy ( dla mnie) czas.

19 maja 2020 , Komentarze (2)

Coraz więcej chętnych na mieszkanie po rodzicach, co mnie cieszy. Mogę wybierać , a przede wszystkim nie czekam na klienta.  Dziś pada, mocno pada, a ja zjadłam już sporo słodyczy, niestety. To brak odpowiedniej ilości wody w organiźmie.  Rano pojechaliśmy po zakupy , te większe. Przy okazji zaszłam do kilku sklepów odzieżowych i zostałam właścicielką 2 sukienek letnich, 2 bluzek i jednych spodni typu bermudy. Oby tylko ciepła aura nadeszła.  Wczoraj kupiłam, jak nigdy , mielone mieszane wołowo- wieprzowe, z myślą o kotletach. I niestety, odzwyczaiłam sie zupełnie od smaku takiego mięsa, kotlety zrobiłam z dodatkami jak zawsze, ale ich smak nie odpowiadał i mi i mężowi.   Zajadłam ten absmak słodyczami, teraz muszę wypic sporo wody, bo mdli mnie. Taka głupia natura człowieka.  Za przykładem kilku z Was muszę sobie ułożyć  w łepetynie, że nie warto, że to głupota, że ciężko zrzuty zrobić.  Wstydzę się swojego zachowania. 

18 maja 2020 , Komentarze (7)

Po dwóch miesiacach odwiedziłam fryzjera, wreszcie! Trochę inaczej, trochę utrudnień, ale da się wytrzymać. Telefon urywał się bez przerwy. A poza tym udało mi się umówić na jutro  na pedicure. Otrzymałam także opinie  rzeczoznawcy majatkowego o wartości mieszkania po rodzicach.  Różni się od ceny zaproponowanej przez brata o 77.000zł! Nie wiem , czy  sprzedam  za cenę z opinii, ale mam teraz świadomość  rzetelnej wartości.  Wczoraj wróciliśmy z Poznania, było miło zobaczyć kochanego panicza, zjeść razem posiłek, pojechać do lasu, nagadać się, pograć w planszówki. Pogoda dopisała do niedzieli, chociaż już w sobote było chłodniej. W piątek natomiast Cytadela  , krótki rękaw, spacery, chwile z książką na ławce, cudnie było. Na Starym Mieście pusto, cicho, dziwnie to wygląda, ale zdjęcia wyszły okazalej. Gdy jechaliśmy do Poznania, deszcz zlał nas między Chojnicami a Kościerzyną, gdy wracaliśmy, było tak samo.  Wszędzie po drodze powalający widok pół kwitnącego rzepaku, Urzeka zawsze. Dziś na obiad mrożone porcje  przygotowane przed wyjazdem. Byłam już na Hali Targowej , kupiłam kapustę , jeszcze młodą, będę ja dusić z koperkiem, z pomidorami. Do tego mielone i młode ziemniaki. Wymarzył to sobie mój mąż. Wyjazd do Iławy odwołalam ( po raz drugi), bo tam szaleje teraz koronasyf.  Zarezerwowałam natomiast pobyt rehabilitacyjny w  Ciechocinku, w pensjonacie Pod Jemiołą.  Będa zabiegi, będą posiłki, a przede wszystkim wędrówki nad Wisłę, do Raciążka, do Nieszawy. Może prom już działa?   

11 maja 2020 , Komentarze (6)

za oknem szaro, jest tylko 8 stopni, pada deszcz. Brrr! Piekłam dziś rybę  , piekarnik nagrzał trochę , chociaż kuchnię. Herbata rozgrzewająca to jest to , co teraz piję.  Dodałam trochę nalewki z pigwy. W zeszłym roku o tej porze byliśmy w Grudziądzu, pogoda była podobna. Mąż dziś po raz ostatni był na rehabilitacji, potem poszedł do PZU załatwiać odszkodowanie za swój przypadek ze śródstopiem. A ja z rana zadzwoniłam do rzeczoznawcy majątkowego, umówiłam się na jutro. Następny telefon do brata   , poinformowałam go , że w przyszłym tygodniu będzie wiadomo, jaka jest cena mieszkania. Przyjął  wiadomość, chociaż rozczarowanie było słychać w głosie. Cóż, w moim i jego interesie jest sprzedaż korzystna , powinien się cieszyć z takiego obrotu. Otrzymałam także zwrotny telefon od jakiegoś pośrednika, także zainteresowanego. Jestem dobrej myśli w tym temacie. Pieczony w papilotach pstrąg + sałata z sosem , to moje ulubione danie, bo proste, smaczne i zdrowe. Wczoraj w Master Chefie wygrała Gaja, 9 latka o imponujących umiejętnościach kulinarnych. Możemy mieć negatywne zdanie na temat udziału dzieci w mediach, ale nikt im nie zabierze tej ogromnej wiedzy i umiejętności. Brawo!  Tak, każdy ma lub miał kiedyś wymarzone miejsce do zamieszkania. I ja kiedyś myślałam o przeprowadzce do małego miasta, do jakiegoś domku z czerwonej cegły, położonego najlepiej na Mazurach lub na Warmii.    Moja wyobraźnia już remontowała taki dom, urządzała, i wszystko było piękne, sprzyjające i miłe. Teraz cieszę się, że mieszkam tu, w Gdyni, gdzie koronawirusa jest mniej , a oddycha się lżej. Wprawdzie mam balkon , a nie ogród czy ogródek, ale mieszkanie na 70 m i tak jest wyzwaniem  przy sprzątaniu, a oboje z mężem lubimy ład koło siebie.  Do ryby dodałam zioła z balkonu, smak i zapach cudny! A, ważne, na przyszły poniedziałek jestem zarejestrowana do FRYZJERA!!!!!!  

10 maja 2020 , Komentarze (7)

Na bulwarze, na Kamiennej Górze, na balkonie - wszędzie słońce, przyjemnie, cieplutko. Aż wierzyć sie nie chce, że od jutra ma być zmiana gwałtowna. Pasuje mi to ze wzgledu na podlewanie  deszczem, ale wolałabym chodzić po Poznaniu suchą stopą.  Jak nigdy, zawiesiłam się wczoraj na serialu Glina, który oglądałam z uwagi na Radziwiłłowicza. Czasy, gdy palenie papierosów odbywało się wszędzie i nikt nie protestował .  Dziś film już nie robi wrażenia, w oczy rzucał się upływ czasu, miernota Policji ( ale to było zawsze) i taka jakaś miałkość tematu. Dziś podczas spaceru miałam ogromną frajdę przyglądać się rolkarzom, szczególnie jedna dziewczyna, zwinna i gibka, szczuplutka jak baletnica, poruszała się z ogromna gracja i swoboda. Zazdroszczę takiej umiejętności.  Poza tym kwitną drzewa rajskiej jabłoni, tej podwójnej, gęstej, która co roku zachwyca mnie nieprawdopodobnie swoim pięknem. Rozluźnienie wśród narodu widać, oby nie skończyło się to katastrofą. U sąsiadów pojawił się drugi pies, lubię psy, nie przeszkadzają mi, ale nie lubię chodzić wśród  psich kup, kłębów sierści na schodach. Przygotowałam kartkę do powieszenia na drzwiach klatki schodowej , o treści:Człowieku, sprzątaj po  swoim psie, przeciez to Twój przyjaciel. On tego zrobić nie potrafi.  Okazało się jednak, że moja drukarka padła , muszę ją dać do naprawy, albo kupić nową. Szkoda, może  do właścicieli piesków dotarłaby świadomość uciążliwości.  Na obiad reszta botwinki, pieczony kurczak. Upiekłam ciasteczka owsiane, mąż ocenił je na 5/5 . Faktycznie dobre, zapakowałam do pudełka, aby zabrać dla panicza.    Dzis finał gotowania juniorów, może wygra moja ulubienica Sonia?  Bredzę trochę o wszystkim, ale takie jest życie, wszystkiego po trochu zawiera.

9 maja 2020 , Komentarze (8)

i wiatr ciepły. Tak dziś w Trójmieście. Bardzo przyjemnie było wędrować parkiem Kolibki do Sopotu ,  alejką przy morzu. Siedliśmy wypić kawę u znajomego restauratora, chwilkę rozmowy o starych znajomych, o planach na lata dalsze. Ruch po drodze spory, mnóstwo rowerów , rolek, czyli naród wyszedł przewietrzyć koronawirusa;).  Zapomniałam wczoraj wyjść mięso z zamrażalnika, musiałam się ratować pomysłem. Mąż kupił pierś kurczaka, pokroiłam w paseczki, podsmażyłam . Na tej samej patelni podsmażyłam paprykę czerwoną, selera naciowego, kapustę pekińska, cebulę, pomidory. Wrzuciłam wszystko do jednego garnka, dałam passatę  ostra, czosnek, sporo ziół z domowego( balkonowego) ogródka i dusiłam pół godziny. Pycha!  Polecam, danie szybkie i bardzo smaczne. Po powrocie z wędrówki obiad był gotowy w terminie gotowania się ziemniaków.  Wprawdzie po weekendzie ma być chłodniej, ale jakoś nie odstrasza mnie to przed wyjazdem do Poznania. Już omówilismy z synem  plany wizyty, odpocznę trochę od tych spotkań z bratem. Wczoraj byliśmy w kościele na mszy za duszę Mamy, nie rozmawialiśmy nawet przez chwilkę. Dziś tylko dostałam "propozycję" sprzedania mieszkania po rodzicach za kwotę śmieszną, bo chcą je kupić teściowie bratanka. No cóż, to  ja zaproponuję bratu, że kupię je za tę cenę .  Nie spieszy mi się , już rozmawiałam z kilkoma osobami , zainteresowanie jest. Skończyłam czytać "Stramera" Łozińskiego. Kolejny raz zastanawiam się skąd nienawiść Polaków do Żydów?  Po co i dlaczego była podsycana, skoro to Polacy byli mniej wykształceni, nie garneli się do nauki, do pracy?  Siedziałam chwilkę na balkonie , ciesząc się ogromnie zapachem ziół, kolorem kwiatów. Było mi dobrze.    Niech już przyjdą te upojnie ciepłe dni.

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.