Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

od ponad roku na emeryturze, co bardzo mi odpowiada. Jestem aktywną uczestniczką zajęć w pobliskiej fundacji, chodze na taniec hiszpański, na latino solo, na pilates, na język włoski. Aktywnośc zawodowa porzuciłam bez rozterek i bez żalu. Teraz realizuję swoje plany i potrzeby.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 249823
Komentarzy: 6509
Założony: 26 kwietnia 2017
Ostatni wpis: 22 listopada 2024

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Campanulla

kobieta, 69 lat, Gdynia

168 cm, 73.70 kg więcej o mnie

Wpisy w pamiętniku

14 listopada 2019 , Komentarze (4)

Dzis pogoda o 180 stopni inna. Jest słonecznie, wietrznie i chłodno, ale słonecznie. Bałtyk dziś wygląda jak król lodowy, taki odcień błękitu, chłodny, ma dziś morze. Pojechaliśmy na cmentarz na grób Ojca. Dziś obchodziłby 90 urodziny. Zapaliłam znicze od na , od panicza, od Mamy. Rodzina brata nie była tam nawet 1 listopada. Ale to zostawiam, bo po co mam myśleć o rzeczach złych. W drodze powrotnej wstapilismy do Mamy, zjadła śniadanie, wypiła z nami kawę.  Muszę zastanowić się nad opieką nocną, bo pora roku bardzo doskwiera rodzicielce. Jutro wizyta lekarza , może coś postanowimy. Narazie zajęłam się gotowaniem. Rosół powoli się gotuje, pulpety cielęce w sosie grzybowym dla Mamy już pyrkoczą , dla nas będzie kotlet schabowy i fasolka żółta. Rosół wykorzystam do zup różnych. Noc minęła ok. , ciśnienie też nie doskwierało. Nadal załatwiam mnóstwo spraw nie swoich, po Ojcu, rodziców, itd. Spędzam przy komputerze sporo czasu, opłacając, sporo ustalam telefonicznie. Wymyśliłam system gromadzenia dokumentów, musze dziś zastosować. Poza tym spokój, czego i Wam życzę.

13 listopada 2019 , Komentarze (8)

nastała jesienna. Obudzić się w taki poranek to żadna przyjemność. Szczególnie po nocy przerywanej  bólem głowy. Niech już ten neurolog nastanie.  Rano pomiary, wyszły znakomicie, bo cukier np.88. Na śniadanie owsianka  z jabłkiem , cynamonem i prażonym słonecznikiem. Poszłam do banku w sprawie konta Mamy, czekam na telefon, kiedy  będę mogła sfinalizować sprawę. Spacer w deszczu ulicami , to żadna przyjemność. Ludzie kulą się pod parasolami , spieszą się pod dach. Dziś na obiad krupnik, co z pewnością rozgrzeje , ale przed obiadem latino solo. Trenerka  lubi gorące rytmy, więc ruch będzie. A wczoraj  ćwiczyliśmy z mężem, dziś przerwa, bo oboje mamy wygibasy organizowane.  Adwent w tym roku trwa fajnie, bo od 1 grudnia do 24 grudnia. Nie trzeba liczyć specjalnie. W adwencie zero słodyczy, zero absolutne.  Układam powoli w głowie menu świąteczne, kartki już kupiłam.Jestem tradycjonalistką, lubię słowo pisane na coraz piękniejszych kartach świątecznych. No i trzeba myśleć o prezentach. Moim priorytetem są wyjazdy, tak zostaną ukierunkowane moje pomysły. I jeszcze książki, które aktualnie kupuję wyjątkowo, na święta, z różnych okazji imieninowych czy urodzinowych. Pozostałe wypożyczam, to w ramach minimalizmu. 

12 listopada 2019 , Komentarze (5)

Wracamy do codzienności, czyli zmagań z prozą życia. Rano do PZU, aby tam załatwić kolejne sprawy Mamy. W drodze powrotnej zakupy, te warzywno owocowe w większej mierze, bo taki jest czas. Spaceru sobie nie darowałam, znów nad morze, tym razem w Gdyni.  Szare dziś było i zamglone, a lekkie fale zwiastowały zmianę pogody. Na bulwarze ludzie ci sami, co zawsze, czyli pasjonaci  pieszych wędrówek.  Po powrocie spakowałam co trzeba, i do Mamy. Była dziś bardzo senna, nie spała dobrze w nocy, bo moja "kochana" bratowa zostawiła mnóstwo słodyczy. Mama się najadła  i cukier jej nie pozwolił zasnąć. CO JA MAM Z TYM ZROBIĆ DO CHOLERY!!!!! Gdy zostawiam kartkę z prośbą o respektowanie stanu zdrowia Mamy, to jest wielkie oburzenie.  Przecież Mama ma cukrzycę!!!   UFF, przerasta to mnie. (szloch). Zawiozłam krupnik na indyku z mięsem, kopytka własnej roboty, trochę winogron, trochę pomidorków,  trochę polędwicy sopockiej, jogurt. U nas obiad podobny jw. bo przecież robiłam u siebie. Dziś mam często chwile retrospekcji, wspominam czas dzieciństwa syna, mojej pracy zawodowej, chwile wczesnego małżeństwa. To już starość taki stan?  A za kilkanaście minut  będę  razem z mężem wykonywac ćwiczenia rozciągające. Namówiłam lubego do takiej codziennej aktywności , chociaż przez 15-20 minut. Fajnie mam, prawda?

10 listopada 2019 , Komentarze (10)

Dziś wigilia Święta Niepodległości. Dzień zapowiadał się od rana pięknie, a zatem w drogę!  SKM do Orłowa, stamtąd parkiem Kolibki do Sopotu.  Nadal pełno złota na drzewach, to graby i kasztany tak pięknie barwią świat. A ludzi po drodze!. Cieszy to niezmiernie, bo siedzenie w domu, w pieleszach , nie bawi . Morze  w okolicach Sopotu niebieściuchne jak niezapominajka. Tylko czerwone tankowce i kontenerowce barwiły horyzont. Nieprzebrane tłumy ludzi na deptaku. Spostrzegłam plakat o koncercie w sopockiej Filharmonii, niestety biletów już brak. Usiedlismy na kawę w Wedlu, tłum nas wygonił do Rydelka.Już kiedyś zachwycaliśmy się tamtejszymi wypiekami, tym razem było podobnie. Kupilam chruściki do domu, na miejscu zjadłam rozpływające sie w ustach ciastko orzechowe. Wracalismy do domu z Sopotu też SKM, ale wysiedliśmy stację wcześniej, aby jeszcze i Gdynię przejść. Razem wyszło prawie 9 km, 12.500 kroków. Aby wynagrodzić  brak muzyki poważnej, kupiłam bilety na komedię w reżyserii i z udziałem Tomasza Sapryka, który ostatnio wybrał Gdynię na miejsce swojej aktorskiej przygody. Poza tym udało się kupić bilety na kabaret Jurki, którego popisy są inteligentne, zabawne i na żywca  podawane. Co widać po minach wykonawców.  A jutro na Hel, aby na krańcu Polski świętować. Jazda samochodem Półwyspem Helskim to prawdziwa frajda. Powtarzamy takie atrakcje póki nie ma turystów i dojazd jest bezproblemowy.  Za chwilkę zabieram się za nogi gęsie. Będę je podsmażać, a potem do piekarnika. Bo to przecież listopad, gęsi zaś właśnie teraz najlepsze!:)

8 listopada 2019 , Komentarze (6)

do załatwienia, ale powoli wychodzę z tego.  Wczoraj większe zakupy w CH, dla nas i dla Mamy, potem hala targowa po produkty lokalne i mięso, potem bank, biblioteka, notariusz, na koniec gotowanie na dziś. Rano umówieni byliśmy z p. Notariusz na wizytę u Mamy, celem podpisania pełnomocnictwa dla mnie do spraw wszelakich. Lekkie zdenerwowanie, bo umówiona opiekunka nie przyszła, zawiodła mnie drugi raz w tym tygodniu. Najważniejsze, że sprawę udało się załatwić, teraz mogę założyć Mamie konto, iść do każdego urzędu , rozliczyć podatek, itd. W środę  bratowa była u Mamy rano, dała jej na śniadanie krupnik, który przywiozła na obiad. Nie chciała czekać do pory obiadowej, bo wpadła na chwilkę. Matka potem zakręciła się, że już popołudnie. Cóż, niektórzy nie czują potrzeby empatii. Dziś okazało się, że wizyta brata u Mamy przypadająca w "jego" niedzielę", będzie trwała ok. 2 godzin i tyle. Zmuszona będę dopłacić za opiekę, albo sama pojechać, chociaż miałam mieć wolne. Dziś popołudnie spędzę w domu, zupa ogórkowa, pierogi ruskie, surówka. Takie dziś mam menu.A po obiedzie książka, herbata Earl Grey, sofa i cisza. Zmierzch zapada tak wcześnie, przyjemnie jest spoglądać na światełko świecy pełgające  na stole. Jeszcze tylko muzyka, koniecznie spokojna, może drobna drzemka? Ot, wieczór emeryta!

5 listopada 2019 , Komentarze (10)

Drugi raz dziś, ale informuje o porządkach  wśród znajomych. Zostawiłam tylko te  osoby, które naprawdę dają coś z siebie. Wyrzuciłam  kobitki nie odzywające się od roku(!), od pół roku, i takie , które same odeszły zamykając swój pamiętnik bez informowania, oraz które pamiętnika nie założyły  wcale. Nikt żalu nie powinien mieć. Pozdrawiam

5 listopada 2019 , Komentarze (10)

listopad zaczyna coraz bardziej wchodzić w moje życie. Dwa miesiące na L , nie znoszę ich . To listopad i luty . Oba są beznadziejnie smutne, bez światełka  rozjaśniającego. Dziś nawet moja rodzicielka była mocno nostalgiczna, myliła wieczór z porankiem. Nic dziwnego, skoro ciemno , pochmurnie i deszczowo. Rano zaniosłam mojego laptopa do "doktora", bo od wczoraj Mozilla mi nie łapała.  Wnerwiało to , prób wiele wykonałam, a dziś musiałam udać się do PP Poczta Polska, aby dokonać opłaty, skoro internetowo wychodziło zero. A wczoraj biegałam jak  z motorkiem z tylu. Neurolog umówiony na 16 stycznia, sprawa TV ojca załatwiona ostatecznie, notariusz umówiona do Mamy na piątek . I jeszcze kino wypadło, zamiast spaceru. Obywatel Jones, nagrodzony na festiwalu w Gdyni w tym roku.  To kolejny film pokazujący bezwzględność polityki, nawet wobec niesamowitego głodu. Ukraina została za czasów Stalina pozbawiona miliona mieszkańców, ot tak , dla kaprysu władcy, który mydlił oczy zachodowi. A zachód chętnie pozwalał na to. Tak jak teraz z narkotykami w Ameryce Środkowej i Południowej, jak w Afryce, Jak na Bliskim Wschodzie. (slina). Katar mam nadal, niestety teraz ropny, bardzo mnie męczy.  Muszę dziada przeczekać , i tyle.  Pozdrawiam Was serdecznie moje Vitalianki, dbajcie o zdrowie, na chorobę nam  chorowanie!!!!

3 listopada 2019 , Komentarze (10)

Jakoś nie składało się , abym po powrocie z Krakowa napisała, robię to dziś, przy niedzieli, po powrocie do Mamy. Rodzicielka była dziś jakaś wycofana, wracała do lat swojej wczesnej  młodości,myliła miejsca zamieszkania. Oby to tylko rezultat pogody za oknem, czyli wiszącej mgły, mżawki i posępnych widoków zaokiennych. :|. W Krakowie było cudnie, bo słonecznie, cieplutko, luzik całodzienny. Te kilkanaście kilometrów co dnia to pestka  w taką pogodę. Miasto zauroczyło mnie już kilkanaście lat wcześniej, więc z rozkoszą poruszałam się po Krakowie w czasie wolnym. Były też atrakcje artystyczne, bo oglądaliśmy Operę mleczaną,  scenariusz według rysunków A. Mleczki. Wśród aktorów Anna Radwan , niezapomniana Matka z filmu Kamerdyner. I tu  doszło do epizodu z udziałem mojego męża, któremu Anna Radwan usiadła na kolanach z pytaniem :" I co teraz?" A to po niewinnym tekście rzuconym  w stronę sceny, gdy koleżanki aktorki  namawiały się na bibkę. Publiczność brała udział w przedstawieniu, na mojego męża padł ten bardziej aktywny udział. Został nazwany przez towarzystwo wycieczkowe " nasz aktor"!'. Dnia następnego wstąpiliśmy na kawę do Kuranta, po głosie zamawiającego herbatę poznałam, że to Jerzy Trela . Okazaliśmy wyrazy zachwytu  i szacunku  wobec kunsztu pana Treli. Życzył nam miłego pobytu w Krakowie i dalszych tak pięknych dni. Miłe!:) Zamek Królewski na Wawelu to oczywiście perła  naszych zabytków krakowskich, których w mieście jest ogrom. Kto był, przyzna. Zobaczyłam natomiast kopalnię w Wieliczce po latach , i jestem zachwycona . Musze jednak przyznać, że nasze prywatne pobyty w Krakowie owocowały większa ilością miejsc ciekawych, wartych zobaczenia, zabytkowych. Natomiast wszelkie sanktuaria takich , czy innych świętych, zbudowane za miliardy, powodują u mnie uczucie buntu i wstydu, że właśnie tak wydano kasę wiernych.  Wszędzie sakro badziewia,i brak pamięci, że wiara we mnie, nie w pomnikach.     Wyjazd z Krakowa w pełnym słońcu, po zaliczeniu ciastka i kawy u Hawełki. Koło Łodzi nastąpiła diametralna zmiana pogody, całe szczęście, że w drodze powrotnej. A w minionym tygodniu odwiedzałam 4 razy Mamę. udało się namówić Ją na wizytę na cmentarzu, byłam u lekarza kontaktowego po recepty dla siebie, przy okazji wzięłam skierowanie do neurologa , bo głowa boli mnie masakrycznie. Zaliczyłam latino solo i gimnastykę, podjęłam 1 listopada gości obiadem,  popołudniową herbatą oraz kolacją. I tak wczoraj dopadło nie zmęczenie, ma zawalony nos, czyli nieżyt, z rozkoszą spędziłam dzień w łóżku. A co!

22 października 2019 , Komentarze (8)

Pięknie jest, cieplutko, chociaż słońce krótko "operuje" Ale to przecież koniec października, cóż się dziwić? Właściwie tylko drzewa  pokazują ten czas jesienny.  Morze, ach, jakie cudne dziś ! Srebrzyste, lekka mgiełka nad wodą, zarys statków na redzie i zgadywanka, czy one duże, czy wysokie?  Na plaży człowiek  męskiego gatunku opalający się, siedział tylko w slipach, przecież to lato dziś ! Założyłam sandały zamiast pełnych butów , takie bardziej kryte, i na szczęście, bo nogi dziękowały za taki pomysł. Spacer zamiast ćwiczeń gimnastycznych, ciśnienie nie pozwoliło mi na inny rodzaj aktywności. Po spacerze jazda do Mamy, która dziś w lepszej formie, chyba wypłakała już swoje smutki.  Ubrana w różowy szlafrok wyglądała jak dziewczynka po kąpieli. Rozmowa z opiekunką i uzgodnienie, że według wskazówek lekarza Mama ma mieć odpowiednią dietę, spokój i ustalone, stałe czynności wokół siebie. Obie stwierdziłyśmy, że Mama jest w o wiele lepszej formie niż w czasach, gdy Ojciec zapewniał te opiekę.  I nogi mniej bolą, co optymistycznie prognozuje.  A my dziś zjedliśmy resztę zupy z dyni, resztę pieczonego kurczaka, jakąś sałatkę. Ot, i lodówka pusta, czeka na nasz powrót. Za chwilkę będę zmagać się z walizką i jej zawartością. Wyjazd rano, a zatem do poniedziałku Vitalianki. Kolejny raz dziękuję Wam za słowa otuchy . Nara, jak słyszałam od mlodych!

21 października 2019 , Komentarze (4)

Koncert finałowy Classica Nova  w Gdyni był po prostu porywający.  Uwertura do Wesela Figara to balsam  dla uszu, dla duszy i dla zmysłów. I nawet śpiewacy byli  ok. , a ich wykonanie arii robiło wrażenie. Do następnego festiwalu poczekamy aż do 4 .10.2020r. Niedziela to niby dzień dla powolnych, czyli bez  specjalnego zaangażowania. My u Mamy już po 9. Zaczęłam od zmierzenia ciśnienia, potem śniadanie, niestety mało zjadła staruszka. Mama była jakaś taka przygaszona , wyraźnie coś przeżywała.  Postawiłam Jej przy łóżku zdjęcie ślubne z Ojcem. Jacy oni byli młodzi, jacy piękni! Mama miała 18 lat, Ojciec 22, przyszłość stała przed nimi,mieli swoje marzenia i pragnienia. Poczytałam  trochę rodzicielce , wymasowałam Mamie nogi, zajęłam się gotowaniem. Mąż pojechał na cmentarz, a po powrocie zabrał się za porządkowanie szuflad.  Znów jakaś rozmowa o świecie za oknem, potem obiad , deser, sprzątanie w kuchni, aby nic nie zostało na wierzchu. Opiekunka przychodzi w niedzielę dopiero ok. 18, na seans  łazienkowy. Ostatnio mi wyznała, że gdy spotka się u Mamy z rodziną brata, woli wyjść, bo:" źle sie czuję w obecności tych ludzi."  Dzisiejsza noc spokojna, spałam nieźle, chociaż było wspomaganie w postaci tabletki.  Jestem już po wizycie u fryzjera , po zakupach, po dwóch praniach. Szykuję się do wyjazdu. Mam dylemat , jaką kurtkę zabrać, bo pogoda  na południ ma być cieplejsza.  Na obiad dziś zupa krem z dyni i reszta gulaszu z indyka.  Mamę zaopatrzyłam w zapasy, jeszcze jutro coś podrzucę. To tyle. Jeszcze serdeczne podziękowania dla Was, Vitalianki, dla każdej z osobna i dla wszystkich razem. Jesteście samym dobrem, gdy człowiek tkwi w ciemnej masie kłopotów i trosk. Dzięki!!! ;)

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.