Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

od ponad roku na emeryturze, co bardzo mi odpowiada. Jestem aktywną uczestniczką zajęć w pobliskiej fundacji, chodze na taniec hiszpański, na latino solo, na pilates, na język włoski. Aktywnośc zawodowa porzuciłam bez rozterek i bez żalu. Teraz realizuję swoje plany i potrzeby.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 249350
Komentarzy: 6509
Założony: 26 kwietnia 2017
Ostatni wpis: 22 listopada 2024

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Campanulla

kobieta, 69 lat, Gdynia

168 cm, 73.70 kg więcej o mnie

Wpisy w pamiętniku

1 marca 2019 , Komentarze (2)

nowy film z Jackiem Braciakiem. Zachwalany, a według mnie taki sobie. Zgrabna historyjka i tyle, a gra nie porywa, przesadne były oceny i komentarze zachwytu. :(Dziś zimniej, pochmurno się zrobiło i od razu spada samopoczucie. Piątek to dzień raczej gospodarczy, spaceru nie było. Aha, znalazły sie karty bankomatowe męża, wpadły do worka foliowego  stojącego przy krześle. Podobno chłopina sprawdzał tam. Karty oczywiście do wyrzucenia, bo obie unieważniono. Takie to życie  pełne atrakcji. Wizyta na hali targowej, przytachaliśmy 2 kg buraków, 2 kg marchwi, 1 kg jabłek, sok już wypiłam, pycha! Poza tym mięso , wędlina ( w ilościach śladowych), kiszona kapusta, ogórki kiszone, twaróg, jogurty, suszone daktyle, mleko. No sporo, co nie mówić. Na obiad zrobiłam  omlet z serem pleśniowym, smakował, a jakże! Wracając z hali widzieliśmy zdarzenie , które pokazuje  nas, Polaków w dziwnym świetle. Na pasy wszedł człowiek , gdy był po środku ,  nadjechał z dużą prędkością samochód , musiał zwolnic na widok człowieka, kierowca wychylił się i zaczął ubliżać przechodniowi, trąbić i złorzeczyć. Przechodzień okazał się cudzoziemcem, mocno zdziwionym zachowaniem kierowcy . Aż ręce podniósł do góry w geście rozpaczy i bezradności. Co siedzi w nas, że jesteśmy tak agresywni wobec siebie? Co doprowadziło do takich zachowań? Wydaje mi się, że odpowiedź znam, słyszę o niej codziennie, gdy padają. słowa o kolejnych "występach"  rządu, ludzi z kręgu  rządzących. W niedzielę wybory na prezydenta Gdańska. Trzymam kciuki za p. Dulkiewicz i nie mam wątpliwości, że Gdańszczanie wybiorą mądrze.

28 lutego 2019 , Komentarze (8)

kusi dziś ze wszystkich stron.  Niedaleko nas jest pączkarnia, kolejka zawija dwa razy. nawet w bibliotece  kusili pączkami, ale my  po śniadaniu po pół i teraz spokój. Trudno kupić pączki bez lukru, a takie lubię najbardziej.  Pogoda nadal ładna, chociaż zza winkla  atakuje zimny i porywisty wiatr.  Na bulwarze słonko cieplutko. Spotkaliśmy znajomych z języka włoskiego, rozmowa o kinie, o muzyce, o planach. Aktualni emeryci nie siedzą w domu, podróżują, zwiedzają, zażywają dostępnej im kultury . I tak ma być, nuda zabija człowieka, marazm obezwładnia, a nicnierobienie to pierwszy stopień do obumierania mózgu. Wczoraj wieczorem zapukał do nas młody sąsiad, zbiera podpisy pod swoją kandydaturą do rady dzielnicy. Podpisaliśmy , bo teraz młodsi powinni zająć się takimi sprawami. Nadal zachwycam się nowa biblioteką, jej propozycjami, wyglądem i atrakcyjnością dla każdego. Dziś znów sporo ludzi , wpadają na kawę, poczytać, skorzystać z internetu. Za chwilkę mąż zawoła na obiad, bo dziś ma rolę odgrzewającego. Poda pieczonego kurczaka ( fuj, ile tłuszczu z niego wycięłam!), z mizerią i  z ziemniakami z koperkiem.  To pierwsze ziemniaki w tym tygodniu. Nie przepadam za nimi. Jak pisałam Maryni, jutro na obiad zrobię omlet z serem miękkim, z rukolą i z miechunką.  Powinno być smaczne!

27 lutego 2019 , Komentarze (5)

a to faktycznie był on!  A właściwie ona, bo Rusałka Pawik!  Siedziała sobie ta rusałka  na bulwarze, grzejąc skrzydła w słońcu. Zawsze pierwsze widziałam kapustniki , a tu takie zaskoczenie. Ludzie zdjęcia robili  jak celebrytce, a ona pięknie prezentowała skrzydełka, mrugając niebieskim oczkiem, ojojoj!. Czyli co? Kolejny dowód na to, że wiosna już u nas jest. I podobno żurawie przyleciały, moje kochane , wielgachne ptaki:D. Dziś wymarsz był 9:15, kierunek bulwar. Słońce grzało tak przyjemnie, rozpięłam kurtkę, zdjęłam bandanę z szyi . Pozwoliłam ciepłu otulić mnie . Spotkaliśmy już, mimo wczesnej pory, labradora Bono, wesołych chłopców, czyli czterech starszych panów zawsze mocno dyskutujących, czerwoną twarzyczkę , a mowa o mężczyźnie o dominacji tego koloru na licu.  Skręciliśmy na Polankę Redłowska, znów podziwiając piękno tego miejsca i kolejny raz żałując, że nie jest zagospodarowane. Podobno w tym roku... . Przed wojną na Polance były domki  skautów,  tam też swoje obozy miało Przysposobienie Wojskowe Kobiet, z którego wywodziło się szereg kurierek, sanitariuszek.  Weszliśmy szlakiem na Płytę Redłowską , dalej już uliczkami zabudowanymi domami, niektórymi naprawdę pięknymi i zadbanymi. Południową kawę wypiliśmy już w centrum , przy okazji  poznałam ciekawy miesięcznik  literacko- społeczny pt. "Kraków". Do Lidla po miechunkę czyli physalis. Uwielbiam te owoce, które są multiwitaminą, antyoksydantem w jednym, a smakują bosko. Wczorajszy i dzisiejszy zakup udany, bo dorodne owoce znalazłam. Na śniadanie zjadłam grzankę z grahama z Almette i miechunką. Och, jakie to dobre było!  Dzisiejsza wędrówka to 8,5 km i 11.500 kroków. Wczoraj dreptaliśmy po sklepie, dziś maszerowaliśmy, stąd większy dystans.   Mąż pojechał do rodziców z żarełkiem, ja do apteki, a potem przymusowy pobyt w bibliotece, bo zapomniałam swoich kluczy z domu! Gapa  ze mnie. radość , że biblioteka blisko, bo pęcherz już cisnął  się na oczy;).  Na obiad jarzynowa na cielęcych żeberkach, filet z indyka z grillowej patelni + surówka z rukoli, pomidorka , miechunki i kapusty pekińskiej. Ależ się rozpisałam, dosyć na dziś, dam szanse innym.  

26 lutego 2019 , Komentarze (16)

Miałam chwilkę czasu, weszłam na listę moich znajomych. Te dziewczyny, które nie dawały znać o sobie  od minimum pół roku, zawiadomiłam o skreśleniu z listy. Za brak kontaktu.  Ku mojemu zdziwieniu, niektóre osoby zamknęły swój pamiętnik dla znajomych,  bez wiadomości o tym fakcie. No, nieładne to. Tu nie ma obowiązku utrzymywania znajomości, ale jeżeli nie chcesz, powiedz. Odwaga osobista to naprawdę ważna rzecz. To takie małe jest proszę pań. :(

26 lutego 2019 , Komentarze (12)

Aby kuć żelazo póki gorące, pojechaliśmy dziś do salonu meblowego. I udało się, wszystko zamówione, wybrana zgrabna sofa , bez funkcji spania. Jest wysoka, siedzi się bardzo wygodnie, jakby człowiek był we wnętrzu muszli. Kolor i rodzaj obicia wybraliśmy dodatkowo, aby tkanina była mocna, łatwa do czyszczenia i nie przyjmująca zbytnio brudu. Do tego zupełnie innego rodzaju dwa fotele, postawiłam na model z czasów PRL, z drewnianymi oparciami, na nóżkach. Sofa też jest na nogach, fotele mają inną tkaninę i inny kolor, ale całość jest zgrana kolorystycznie. Przynajmniej nie będzie tak nudno!:D.  Miała to być tylko chwilka zakupowa, a wyszło ponad 2 godziny. Odbieramy zamówienie  tuz przed wyjazdem do sanatorium! Ale na spacer i tak wyruszyliśmy po powrocie.  Na bulwarze  słońce, niestety zimny wiatr. Na redzie aż 15 statków , ładnie to wyglądało. Szybki marsz przysłużył się . Znów nie gotowałam dziś, zjedliśmy w barze mlecznym. Rozmowa z kobietą przede mną o smakach dzieciństwa, o ulubionych daniach z baru. Ludzi mnóstwo, kolejka zakręcała 2 x. Ludzie  różni, pani  w modnym płaszczu z kratą Burberry, pan w kurtce wyspecjalizowanego sportowca, grupa pań emerytek, młodzież, ratownicy medyczni. Zjedliśmy za całe 15,25zł, mąż pomidorową z makaronem i naleśniki z kapustą, ja ziemniaki, szpinak i jajko sadzone, kubek barszczu do popicia. Jeszcze zakupy w Lidlu, aby coś na jutro zrobić na obiad, i wyszło ponad 11.000 kroków. Teraz gotuje się już zupa na jutro, to kapuśniak na żeberkach cielęcych.Większa część pojedzie do rodziców, aby mieli na 2-3 razy. Przed chwilą wypiłam kawę, która smakowała mi dziś wyjątkowo, zjadłam ciasteczko owsiane i 3 daktyle. Patrzę na zegarek, już po 16, a mówi się, że emeryt ma tyle czasu wolnego. Dla mnie ten czas biegnie niesamowicie szybko, a zajęć mam całkiem sporo.

25 lutego 2019 , Komentarze (3)

Dziś wprawdzie tylko 5 km, ale za to ponad 13.000 kroków. W Ikea kupiłam wszystko, co chciałam, bo i poszewki na poduszki bardziej wiosenne, świeczki w cenach promocyjnych, naprawdę promocyjnych, cissusa beniaminka, kolorowy bieżnik  w tonacji wesołej, osłonki na doniczki ziołowe, w imponującym kolorze złota, galwanizowane, śmieszny wieszak do suszenia skarpet. Udało się poza tym zakrzewić mężowi myśl o zmianie mebli wypoczynkowych, i siedzi teraz i przegląda w internecie propozycje  sklepów meblowych.  Poza tym  w sklepach odzieżowych zrobiłam przegląd , zostałam posiadaczką czarnych spodni rurek, przydadzą się do kolorowych  bluzek, bardziej wizytowych. Wróciliśmy  zmęczeni , ale zadowoleni.  Odpoczynek zasłużony , chwilka  przyjemności z filiżanką kawy. Oskara otrzymał  film Green book.  Zasłużenie , moim zdaniem, chociaż żal Zimnej wojny.  Ameryka rządzi się innymi gustami, Europa jest bardziej dekadencka.  To tyle dziś, bo  okrzyki męża na widok mebli sa nie do zniesienia. Musze coś z tym zrobić!

24 lutego 2019 , Komentarze (3)

Była między Kamiennym Potokiem a Orłowem. Pokazała się w formie pięknych zwisających kolczyków na olchowym drzewie.  Dziś pogoda dopisała nieprawdopodobnie.  Znów SKM, jazda do Sopotu. Przy molo wjechaliśmy windą do kafejki z punktem widokowym. Panorama ukazała się zatykająca dech w piersi, a morze błękitne po horyzont. Pieszo do Kamiennego Potoku , przy Swelinie do góry schodami , stamtąd do Kolibek. Ludzi sporo, rowerzystów także. Nie tylko my wpadlismy na pomysł takiej wędrówki.  W Orłowie staneliśmy na chwilkę, aby zjeść lody w cukierni produkującej jak za dawnych lat. Nazwisko właściciela znam jeszcze z okresu liceum, gdy przy stadionie Arki ( Polanka Redłowska) prowadził małą lodziarnie, dziś w tym miejscu jest Mariola.  Właściciel był, powiedziałam, że pamiętam go z tamtych lat, był zadowolony. A lody smaczne, gałka po 2,5zł , nie tak jak u konkurencji , po 4zł. Od Redłowa wracaliśmy do domu trolejbusem, wykonaliśmy łącznie 8 km i ponad 12.000 kroków.  Nadrobiłam to, co wczoraj zostało w domu!  Na obiad  wczorajsza cielęcina , podałam z makaronem włoskim o smaku limonki, do sosu koperkowego pasowało.  Teraz słucham Chrisa Botti , wypiłam już kawę , obejrzałam dwa odcinki Planet +  o Polsce z góry. Akurat  pokazano dwa rejony, które znamy doskonale, takie chwile przypomnienia są miłe. Przed chwila skończyłam czytać wywiad z Aleksandrą Dulkiewicz p.o. Prezydenta Gdańska.  Kobieta w wieku mojego starszego bratanka, mądra, pracowita i taka ukierunkowana na człowieka. Naprawdę życzę Jej wygranej, bo to już niedługo,  a to będzie prawie cała kadencja.

23 lutego 2019 , Komentarze (5)

Dziękuję wszystkim , którzy współczuli mi wczoraj, za zrozumienie także dziękuję, bo takie wsparcie jest potrzebne, gdy wali się na głowę tyle, że nie jesteś w stanie udźwignąć. Dla wyrównania nastroju dziś  dzień prac ręcznych, sprzątanie, gotowanie itp. Zaczęłam od zmiany pościeli, potem pranie, zajęcia w kuchni.Mąż podkulił ogon i zajął się resztą mieszkania. Mam nadzieję, że przyjął wreszcie do wiadomości, że zgubić można wszystko, każdemu się zdarza, ale nie tak często i nie tak beztrosko to traktować. Uff! Koniec z tym tematem. Zajęcia w kuchni trochę trwały, bo sprzątałam też w szafkach, przejrzałam przyprawy pod kątem terminu ważności, leki także. Na obiad dziś reszta rosołu, pulpety cielęce w sosie koperkowym i surówka z kapusty pekińskiej z papryką czerwoną, kiszonym ogórkiem, zieloną pietruszką i słonecznikiem. Zajadałam się taką surówką , gdy pracowałam, zabierałam codziennie ze sobą w pudełku. Ciśnienie dziś mi dokucza, skacze, to pewnie wynik wczorajszych nerwów.  Weszłam na stronę Ikea, bo chcę trochę zmienić kolorystykę w domu, interesują mnie poduszki bardziej wiosenne. Znalazłam sporo propozycji, a także fajne osłonki na doniczki, z pomysłem na balkon. Czas już schować czerwone akcenty zimowe, zamienić je na ładną zieleń, żółć, itp. Wiosna chyba zacznie niebawem pukać do nas, chce być przygotowana. Syn obiecał przyjechać po połowie marca, ta wiadomość ucieszyła mnie najbardziej. A dziś, po zajęciach domowych, wezmę jakąś babska książkę i poczytam   z przyjemnością. 

22 lutego 2019 , Komentarze (6)

Jaki piątek?  Nie do końca. Mąż zgubił dwie karty bankomatowe, nerwy, wizyty w bankach, a przed tym poszukiwania, domysły. Niby każdemu może się zdarzyć, ale mój chłop jakoś tak niespecjalnie się przejął , a w gubieniu różnych rzeczy jest mistrzem.  W tym roku 4 czapki, 2 pary rękawiczek, klucze, to tylko drobiazgi.  Zamek w drzwiach w naszym małżeństwie zmienialiśmy chyba 3 razy.  Moje nerwy były dziś  narażone na niepotrzebne nastroje. Tarczyca szalała z pewnością.  A to niespecjalne dla mojego zdrowia.  ;( Po śniadaniu pojechaliśmy do Gdańska, wreszcie pogoda dopisała. Zimno, ale słonecznie , sporo turystów zagranicznych. W Ratuszu Głównym obejrzeliśmy wystawę fotograficzna o Gdańsku, z Pawłem Adamowiczem w tle. Byliśmy w Bazylice Mariackiej oddać hołd prezydentowi, wpisałam sie do księgi pamiątkowej. Potem spacer nad Motławę, wędrówki urokliwymi uliczkami , podziwianie po raz kolejny architektury ,  pomysłów  starych i nowych , bo i nowe też oglądaliśmy. Powrót SKM, próba zjedzenia posiłku w reklamowanej knajpie, ale nie był to dobry pomysł. Musze napisać recenzję na nie. Rozmowa telefoniczna z bratem, dziś jego kolej wizyty u rodziców. Wkurzył się tym samym co ja, kolejny raz powiedział, że nie będzie tam jeździł. No cóż, tak właśnie mamy z rodzicami. I to ciekawe, że wobec wnuków są uprzejmi, mili, spolegliwi nawet, wobec dzieci całkowicie odmienne zachowanie.  Zmęczył mnie ten piątek, tyle niósł negatywnych emocji, nie lubie tego. (szloch)

21 lutego 2019 , Komentarze (2)

Na śniadanie owsianka z jabłkiem, dorzuciłam marakuję, była wyjątkowo słodka, trochę ziaren słonecznika, 2 daktyle, jogurt i łyżeczkę miodu spadziowego. O 10 wyszliśmy do biblioteki, tam wymiana książek, kawa z ekspresu, prasa. Powrót do domu, bo na 11:20 do kina na film Faworyta. Ktoś określił  go na plakacie   jako "zabawny" i trafił kulą w płot. Rozwiązłość, brud, intrygi, tak żyło się za czasów królowej Anny Stuart.Trzy aktorki nominowane do Oskara, trudno powiedzieć, która najlepsza, a sam film z gatunku tych, po obejrzeniu których  wypowiada się przede wszystkim słowa " niesamowite, nieprawdopodobne". Bo to  taka właśnie historia. Cały dzień pada deszcz ze śniegiem, jest wietrznie i bardzo, bardzo nieprzyjemnie. Ludzie przemykają ulicami, kulą się. Wracając z kina marzyłam już o rosole, który wczoraj ugotowałam. Podałam z pierożkami z mięsem, kupionymi z dobrego źródła i bardzo smacznymi. Do tego mięso ugotowane z indyka , i taki był dziś obiad. Zakończyłam deserem w postaci 1/2 gruszki i 1/2 jabłka. Teraz raczę się herbatą Lord Grey, w tle brzmi Mark Knopfler, a za chwilkę zajmę się nowymi "znajomymi", czyli pożyczonymi książkami. Jedna z nich to ADWOKAT Randy Singera, o obrońcy Pawła z Tarsu, który wcześniej doradzał Piłatowi, aby uwolnić Barabasza. Ciekawe, jak też rozwinie się ta opowieść. Wczoraj  mój ortopeda miał pretensje, że nadal nie pracuję, bo powinnam to robić do 75 roku życia. To oczywiście wypowiedziane było  w ramach zazdrości, że emerytura nie musi  polegać na patrzeniu w okno i na narzekaniu na los. Lubimy się z doktorem, a każda wizyta to wymiana informacji dot. przeczytanych książek.  Oczywiście nie opowiadam doktorowi o tych babskich pozycjach. Zatęskniłam za synkiem, napisałam do panicza, aby rozważył możliwość przyjazdu . Byłoby fajnie ;).

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.