Ostatnio dodane zdjęcia

Grupy

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka

O mnie

Jestem internetowe zwierzę, od bardzo dawna. Pierwsze komputery własnoręcznie sobie składałam, tak zwane klony ajbiema. Czytywałam kiedyś namiętnie fantastykę, teraz jakby mniej. Lubię wyprawy rowerowe, baseny z nie za zimną wodą, żeglowanie po Cykladach, koszenie trawnika.... Ach, i jeszcze - byłam kiedyś, przez 3 lata, Pierwszą Damą polskiego Tomb Raidera. ______________________
_____________
Mam pamiętnik otwarty dla wszystkich. Nie ma potrzeby zapraszania mnie do znajomych. Jeśli ktoś chce mnie czytać i śledzić na bieżąco - to wystarczy dodać do ulubionych pamietników. Bo wśród vitaliowych znajomych chcę mieć tylko prawdziwych ZNAJOMYCH.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 1817246
Komentarzy: 19150
Założony: 16 marca 2009
Ostatni wpis: 15 lutego 2019

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
jolajola1

kobieta, 62 lat, Warszawa

158 cm, 63.10 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: w wiecznej pogoni za stabilnym 55

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

15 kwietnia 2012 , Komentarze (14)

znaczy wagę paskową gonię
wczoraj za dużo
ale dzisiaj ok, bo sie pokazało 59,8

rowerem wczoraj pojechałam trochę dalej i na niestrzeżonym przejeździe pociąg mnie ogwizdał . . nie wiem czemu, przecież go widziałam i grzecznie czekałam
chwilę później ogarnął mnie ogromny warczący cień samolotu
odlot!


tam, na przedokęciowym pasie podejścia, była kiedyś górka, na której wrzeszcząc podskakiwałam do brzuchów samolotowych, moja była!, tyyyyyle czasu na niej spędziłam
potem był dołek, bo wykopy zrobili pod węzeł drogowy dużej obwodnicy stolicznej, mój dołek!, mój! wracając w zeszłe wakacje z Morza Jońskiego w dzień, samolotem, rozpoznałam to miejsce z góry i wiedziałam, że zaraz będziemy siadać i ze wzruszeniem się czułam rozdwojona, jednocześnie leciałam i jednocześnie prawie byłam na ziemi i podskakiwałam do samolotowego brzucha
teraz jest tam budowa, węzeł jest bez estakad, bardziej podziemny, z racji tych lądujących samolotów, też "mój osobisty węzeł", bo się wczoraj dołożyłam niejako do budowy... nasikałam na beton, już na zawsze zostanie



... trochę czuje w mięśniach wczorajszą rowerową walkę z wiatrem, zerwał się pod wieczór, akurat, gdy zaczynałam wracać. . akurat - bo wiał mi prosto w twarz, wredny!

12 kwietnia 2012 , Komentarze (17)

wbiłam chciwe kły w obecną wagę
niech, cholera jedna, nie rośnie!
nic ani ani!


od wczoraj znowu liczę vitaliuszem każdą pochłoniętą i wypitą kalorię
od wczoraj znowu roweruję
wczoraj  31 i pól kiloska
dzisiaj w dwóch porcjach 51 z małym ogonkiem

waga powinna spadać, bo mam ujemny bilans kaloryczny
powinna.....
ale, ja wiem i my wszystkie wiemy, że nasze wagi to gadziny i wredne istoty są !




ps.vitaliowe
czwartkowo o poranku bardzo późnym, bo po męsko-damskich baletach, 60 i zero po przecinku



ps życiowe
córczę jest duże
córczę jest prawie dorosłe
córczę jest mądre
córczę jest prawie samodzielne
... więc dlaczego, nas, rodziców, tak bardzo boli, gdy ona cierpi i płacze?

10 kwietnia 2012 , Komentarze (15)

Drugiego dnia świątecznego, pomiędzy leniwym śniadankiem a pieczoną karkóweczką - przegoniłam towarzystwo na rowery. 18 km, z tego ponad polowa po bocznych drogach, górkach i wądołach. Dwóch brzuchatych panów, jeden wysoki jak wieża i dwie niegrube blondynki. I tylko ja jedna w ciuchach rowerowych, bo reszta to niedzielni rowerzyści. Ale było cudnie!!! Słońce i leciusieńki wiaterek. I luźne, suche drogi pod kołami. BOSSKO!
Karkóweczka, co ją szwagier upiekł, też była BOSSSSSKA!!! Nikt sobie jej nie żałował. Ja też. W końcu po to jest wielkanoc, by się radować. Również kulinarnie.
Męskie nastolatki siostry były doskonałe, jeśli chodzi o wykańczanie lodów i mazurka i karpatki.

A córczęcy kot obgryzł lukier z makowca, co na noc został się na kuchennym blacie.




I dzisiaj rano się okazało, że ze świąt zostały mi tylko dwa szczęśliwe jajka na twardo oraz przylepka z wsiowej szynki.
Po raz pierwszy w życiu nie został mi poświąteczny nadmiar. Było w sam raz, akurat.


Nadmiar jest na wadze, ale też znacznie mniejszy niż w latach ubiegłych. Zamiast ponad 2 kilo na plusie - jest kilogram tylko.
I nie ma nic do podżerania!


A poza tym, idziemy ze Staśkiem na rowery. Teraz, zaraz, za chwilę! Chyba mu na urodziny kupię większy rower, z kołami 20". Rośnie chłopak!

9 kwietnia 2012 , Komentarze (7)

póki co: waga akceptowalna, waga PP czyli perfekcyjniepaskowa !
od piątku wzrost o pół kilograma - czyli świąteczny wzrost jak najbardziej akceptowalny


mam tylko stracha, że waga, jak to waga - po kilku dniach dopiero pokaże, na co ją stać
... och nie, absolutnie sie nie przeżarłam, ani razu !
tylko... tylko że lody...  sporo ich, a te o smaku caffe latte okazały sie być prawie nałogowo tak samo smaczne, co kiedyś majonezik winiarski

6 kwietnia 2012 , Komentarze (14)

że piątkowym porankiem na wadze zobaczyłam 59,1
choć przez UPOJNĄ chwilę mignęło mi 58 z wielkim ogonem

świątecznie wielkiego żarcia nie będzie
ale w zamrażalniku są lody; muffinkowe, czyste waniliowe, czekolada z wiśniami i jogurtowo wiśniowe
a na kuchennym parapecie czeka sękacz i strucla wiśniowa i malutki mazurek
orgia pysznych kalorii!! !!


bo wielkanoc to dla mnie SŁODKIE!!!!



ps.
pomalowałam jajka
kilka zbyt długo trzymałam w farbce i porobiły sie purchle
a jak wytarłam (jajka i purchle)  - to nagle mam jajka piegowate!
bordowe piegowate
niebieskie piegowate
i, najśliczniejsze, czerwone piegowate





a poza tym

... a pamiętam całkiem niedawny czas, gdy kolorowe i malowane jajeczka były dla białoczerwonych jak najbardziej ok



5 kwietnia 2012 , Komentarze (11)

owszem, jest mnie mniej
ale jeszcze nie dotarłam do paska

sie trzymam
mimo zawirowań domowych, rodzicielskich, wrednych - i innych
dzieisiaj jexdziam na mopie
nie, nie szorowałam każdej klepeczki raz za razem, wzdłuż słojów drewnanych
siemi nie chce


boli mnie każde stapniacie
każdy krok, które moje pięty postawią na matce ziemi

przepraszam za literówki
ale to tabletka i drinki razem


nie będę pisała więcej, po potem znowu bedzie poruta vitaliowa
już tak bylo, jak pod wpływem drinków i proszków pisałam o wybieraniu nowego telefonika

więc lepiej NIE


mam teraz lasery na obie ostrogi
uczciwszy uszy, kurwa, jak to boli, po 4 czy 5 godzinach od zabiegu chciałabym umieć lewitować
nie umiem
więc mnie boli
kazdy, cholera, krok

2 kwietnia 2012 , Komentarze (26)

1.
Z lekka przerażona wczorajszym widokiem na wyświetlaczu szklanej - postanowiłam zacisnąć zęby, wziąć się w garść i inne takie
znaczy .... nie, nie postanowiłam - tylko to zrobiłam. Od JUŻ ! Od wczoraj JUŻ!
Na paszczy mam założony mentalny kaganiec. Na drzwiach lodówki wisi duża czerwona litera N (od "nie jeść!"). W kuchni gaszone jest światło. Hektolitry naparów owocowych wypijam, trochę ziół.
Póki co - działa!
Szklane oczko pogłaskało mnie dzisiaj po głowie.


2.
Polecam uważne przeczytanie najnowszego wpisu Nonos pt. Pro Publico bono. Dedykuję go zwłaszcza Haanyzce i innym biegającym. Te Wasze dyski....
Dziewczyny i kobiety, Wy się pilnujcie! Od samego opisu Nonosowej drogi przez chorobę, mimo iż bardzo bezosobowo napisanej - ciarki jakieś czuję w górnym krzyżu, jakby pająki mi po karku wędrowały.
brrrrrry, brrrryyyy!


3.
Znowu zgłosiłam przeklinające i bluzgajace pamiętniki do moderacji vitaliowej. Jeden z głównej i jeden z dalszych.
Głupoty wołające o pomstę niebios niech sobie piszą. Niech nie potrafią złożyć poprawnie jednego zdania, niech sadzą byki ortograficzne - to tylko świadczy o żenuła niskim poziomie umysłu, kultury i lukach w wykształceniu.
Ale bluzgi i  stadne wulgaryzmy traktowane jako przecinki, jako kropki czy inne znaki przestankowe ... ?
Nosz bez przesady, nawet prostactwo powinno znać umiar.


4.
Rozmyślam ostatnio. Na temat matek zastępczych oraz w przeciwieństwie na temat młodocianych matek dzieci niechcianych. O dzieciach malutkich niechcianych, o niedojrzałości jeszcze-dzieci do macierzyństwa. O adopcji celowej i o oddawaniu do adopcji.


5.
I o zmianie postaw naszych też przemyśliwam. O współczesnym stosunku do rzeczy i do związków, które okazują się być nie-idealne.
A to pod wpływem tego obrazka




ps. co sądzicie o zasadności argumentu, by nie przerywać ciąży z wpadki : "donoś tę ciążę, uródź to dziecko, a potem je oddasz do adopcji potrzebującym"
czy to marnowanie (dla kogoś obcego) 9 miesięcy życia?

1 kwietnia 2012 , Komentarze (18)

nie rozumiem i nie wiem, DLACZEGO tak sie dzieje, ale moja waga z szybkością nadświetla zbliża się do mojego vitaliowego stanu startowego

przeczytałam teraz u Bajki, że jej waga zrobiła prymaaprilis
przez chwilę chciałam łudzić się nadzieją, że może moja waga też dzisiaj we frywolnym nastroju
ale przecież wiem, że to nieprawda

.... a przede mną, jak miecz nad Damoklesem, są święta....


ps. Baju, publicznie się do liczb nie przyznam, ale moja waga jeszcze trochę, a będzie w Twoich najniższych letnich stanach

29 marca 2012 , Komentarze (27)

każdemu polecam

 

wczoraj to było

oczywiście "dobrze" tylko na chwilę

ale odpoczęłam - bo nie byłam przez ponad 3 godziny w osobistym rowie marsjańskim

serce, dusza, umysł i cały mój człowiek . . .  nic nie bolało

 

 

rowerem jeździłam przez te ponad 3 godziny

rowerem zrobiłam te pół setki

 

Ciało zajęte pedałowaniem, wiatr okropny, porywał, miotał, z siodełka zrzucał. Oj, nie było bezpiecznie! Raz zostałam porywem zrzucona ze ścieżki rowerowej. Raz na jezdni dostałam boczny gwałtowny podmuch. Zakolebało mną.

Oczywiście, ciało zachwycone adrenaliną. Ale to niebezpieczne. Więc gdzie się dało, jechałam nie po jezdni, a po towarzyszącym chodniku. Inna rzecz, że nie wszędzie się dało.

Barki mnie dziś bolą od kurczowego trzymania się kierownicy. Żeby nie pofrunąć.

 

Serce też zajęte było czym innym niż rozpamiętywaniem boleści. Nie zamierało w piersi ze smutku. Wręcz przeciwnie! Równomiernym i silnym pompowaniem zajęte. By całe ciało dostało mocno natlenioną krew. By każda mięśniowa komórka miała pod dostatkiem energii. By utrzymać termoregulację, raz przecież ciało spocone, za chwile przewiane na wskroś.

 

A umysł? Ach, on nie odpoczywał.

Bo to nie była jazda na rowerową nirwanę, na medytacje i odloty. Umysł radośnie zajął się otaczającym światem.

Gdy zobaczyłam pierwszy tego roku samolot, schodzący do lądowania nad Cargo Okęcia - aż westchnęłam z zachwytu. I z ulgi, że wciąż tym widokiem mogę oczy napasać. Potem stałam za ogrodzeniem na Wirażowej, w huku rozpędzanych silników, widziałam kolejkę oczekujących na start. I z niegasnącą niewiarą patrzyłam jak jeden za drugim rozpędzają się pod wiatr i wznoszą. Przecież samoloty nie latają! Chyba że na czary albo na gumkę recepturkę. Mój osobisty cud.


(chciałam wstawić miniaturki, ale vitalia sama je rozjeżdża)

Potem jechałam przez Centrum. Jest taka ścieżka rowerowa przez Pola Mokotowskie, mnóstwo politechnicznych studentów. Na rondzie Jazdy Polskiej, tam gdzie konie stoją ogonami do ronda, znaczy uciekają - jechała wystylizowana rowerzystka. Kremowa damka, stylowe błotniki. Kremowe butki. Nogi w ażurowych rajstopkach. Sukienka w kolorze świeżych maków, odcinana w pasie.

Ja jechałam z wiatrem. Ona miała te podmuchy i porywy wiatrowe prosto w twarz.

Wszyscy wokół wiedzieli, że to koronkowe to rajstopy i że sukienka ma w pasie pasek. Bo cały dół sukienki dziewczyna miała na głowie. Nie wiedziała, co trzymać, kierownicę roweru czy sukienkę na kolanach.

Sorry, wredna byłam, ale zeszłam ze śmiechu ze swojego roweru. Dziewczę chyba do końca życia zapamięta, że rowerowa stylizacja ma jednak naturalne granice.

Nie, zdjęcia jej nie zrobiłam. Aż taka! wredna to nie jestem.

 

Dusza zachwycała się oznakami wiosny. Trawniki coraz bardziej zielonkawe. Korony niektórych drzew zanurzone w zielonkawej .. no nie, jeszcze nie mgiełce .. to raczej zapowiedź mgiełki. A forsycje to chyba do jutra nie wytrzymają i całkiem na świat wyjdą.



 

 

 

 

Wczoraj, w środę było 54 km

Czwartek tylko 26 km

Więcej nie, bo mi łeb urwać chciało i taaakie wielkie krople deszczu we mnie waliły!
A pod wzniesienie i pod wiatr jechałam z oszałamiającą prędkością 7 km/h.

Zawróciłam.

 

 

ps vitaliowe

waga wciąż w jakiś wrednych wysokich rejonach

nic to, przetrzymam ją

 

 

ps nie-vitaliowe

od jutra rozpoczynam następną turę rehabilitacji

najwyższy czas już był, prawa ostroga stan lekki przewlekły, lewa ostroga stan ostry bólowy, lewe rozcięgno podeszwowe stan zapalny płonący

 

 

 ps warczące

CO JEST !!!!???

dlaczego nie mogę wstawić moich ślicznych samolotowo-forsycjowych zdjęć ????

znaczy wstawiłam je, teraz, ale na piechotę, wgrywając po jednym, przez mechanizm "moja galeria"

 

28 marca 2012 , Komentarze (17)

znowu mnie więcej - skandal!
ale absolutnie bezprzyczynowo
bo grzeczna i niskokaloryczna jestem niesłychanie
i nie spuchłam

więc ponieważ to tylko gderanie wiedźmy-wagi, to  - leję na to !!!
że się tak elegancko wyrażę - leję na to sikiem parabolicznym z wysokości H łamane przez sitko




1 ps rowerowe
człowiek się uczy nawet wtedy, gdy starszawy
wczoraj podłapałam od dziewczyn z "Wiatru we włosach" dotąd niesłyszane rowerowe zwroty
- naszprychowane towarzystwo
- pozdrower
oba powiedzonka ucieszona kradnę



2 ps . . marsjańskie
owszem, marsjańskie, bo wciąż siedzę w rowie pod Olimpic Mons
nawet zaczynam się przyzwyczajać
cicho, spokojnie . .. tylko oddychać jakoś trudno

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.