Ostatnio dodane zdjęcia

Grupy

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka

O mnie

Jestem internetowe zwierzę, od bardzo dawna. Pierwsze komputery własnoręcznie sobie składałam, tak zwane klony ajbiema. Czytywałam kiedyś namiętnie fantastykę, teraz jakby mniej. Lubię wyprawy rowerowe, baseny z nie za zimną wodą, żeglowanie po Cykladach, koszenie trawnika.... Ach, i jeszcze - byłam kiedyś, przez 3 lata, Pierwszą Damą polskiego Tomb Raidera. ______________________
_____________
Mam pamiętnik otwarty dla wszystkich. Nie ma potrzeby zapraszania mnie do znajomych. Jeśli ktoś chce mnie czytać i śledzić na bieżąco - to wystarczy dodać do ulubionych pamietników. Bo wśród vitaliowych znajomych chcę mieć tylko prawdziwych ZNAJOMYCH.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 1820157
Komentarzy: 19150
Założony: 16 marca 2009
Ostatni wpis: 15 lutego 2019

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
jolajola1

kobieta, 62 lat, Warszawa

158 cm, 63.10 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: w wiecznej pogoni za stabilnym 55

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

29 kwietnia 2012 , Komentarze (14)

1.
ujrzeć w osobistej kuchni półnagiego faceta, tylko w gatkach i w fartuszku, smażącego placki ziemniaczane?.... B.E.Z.C.E.N.N.E. !!!!!
i nic to, że placków było za dużo i że się przeżarłam i że kilo więcej następnego ranka na wadze było !
i nic to, że facet wcale nie adonisowy z figury !
nic mi tego niepowtarzalnego widoku z myśli i wspomnień nie zabierze !
jadłam i kwiczałam z radochy !
 

 

 
2.
córczę w Barcelonie, cały dzień siedzi w i pod Sagrada Familia i (też) kwiczy, z estetycznej rozkoszy
kwiczy esemesami i fotkami na fejsie
(w Barcelonie zimno, wszyscy w szalach, w kurtkach, niektórzy w pikowanych)
 

 

3.
a u nas temperatury bliskie 30 stopniom
tralala!!!!
i słońce !!! i południowy wiatr!
jest bossssssko!
 
 

 

4.
wróciliśmy z rowerów, tylko 23 km, bo PiW wczorajszymi 40 km jednak trochę się poobcierał - znaczy On mówi, że wcale nie trochę, że to jest ciężka rana....
Zjem sałatkę (sałata, pomidor, bazylia, rzeżucha, owczy ser Gran Padano, może jedno jajko i kilka krewetek, bez oliwy!) i wybywam jeszcze raz na rower, tym razem sama. Pościgam się z wiatrem
 
 
 
5.
A poza tym są gorące wieczory i ciepłe noce. Zawsze o tej porze roku mam jakiś gejzer hormonalny. Uważam chwilami, że szkoda czasu na spanie, że są inne, ciekawsze i znacznie przyjemniejsze sposoby spędzania nocy.

 

 
 
idę rwać tę sałatę
 

28 kwietnia 2012 , Komentarze (10)

1.
na wadze PIĘKNY widok - 58,8 !!!
przesuwam vitaliowy pasek w jedynie słusznym kierunku, ponieważ średnia z tygodnia i z 10 dni wypada 59,2
tralalla!



2.A.
roweruję!!!!
sama i nie sama!
jest cudnie!
UWIELBIAM SŁOŃCE, UWIELBIAM UPAŁY na rowerze
nie marznę, gdy wracam do domu wieczorem


2.B.
linka rowerowego hamulca na przednim kole została zreperowana, podciągnięta
ponieważ robiłam tę operację pierwszy raz w życiu - podciągnęłam ZA BARDZO
hehe....
gdy naciskam manetkę hamulca - przednie koło staje w miejscu, a tylne koło (razem ze mną) próbuje wykonać fikołek nad kierownicą.....



3.
wczoraj córczę rozpoczęło podróż ku domowi
Utrera, Sewilla, nocą lot do Barcelony
nie obyło się bez niemiłych przygód, ryczała na lotnisku
jak to dobrze, że istnieje natychmiastowa łączność między nami !
może dostać natychmiast zasilenie karty na brakujące eurosy
może dostać podpowiedź, jak rozmawiać z urzędnikiem
może dostać ciepłe słowa, podtrzymujące i otulające
jeszcze trochę powojażuje po Europie, jeszcze trochę powojażuje z przyjaciółmi po Polsce i po majówce pojawi się w domu
czekam na nią i się już cieszę!
tralala !!!

27 kwietnia 2012 , Komentarze (48)

to pożegnanie, to z moimi ukochanymi najkami rowerowymi

to były takie cudne butki, że jeździłam w nich i zimą i latem, moczyłam je w powodzi i zapacałam upałami, upaprałam żeremiami bobrzymi, ślizgałam nimi po betonie zapory w Dębem, słuchały ze mną pomruku samolotowych silników z Okęcia  .. . były rowerowe od 7 (SIEDMIU) lat

się rozpadły!!!!!!

zakładałam je na stópki i przestawałam czuć nogi . .. ehhhh, teraz już takich nie robią

się rozpadły, jednego dnia prawy i lewy, z prawego odpadła podeszwa, całkiem, a lewy zgubił nosek

przyznam się, guuuuuupio, ale łzę uroniłam wpychając je do beja

 

 

coś się zaczyna

moje nowe półwiecze

w czterdzieste urodziny wkraczałam z radosną pieśnią na ustach i dumnym krokiem i czekającą z zapartym tchem tych zapowiadanych wspaniałości, co to czyhają na Ryczące Czterdziestki

świat cały u stóp

a potem miałam dramat, a potem miałam kilkuletnią depresje, przerwę w życiorysie, to wtedy schudłam poniżej 50

się podniosłam, ale już bez tego świata u stóp

w drugie półwiecze - cholera, jak to okropniście brzmi - wkraczam ze strachem, z poczuciem czającego się gdzieś zła, z podejrzliwością

ale również z dumą, że udało mi się przetrwać

owszem, zmieniłam się, owszem nie jestem tą samą radosną i życzliwą światu i pełną zaufania osobowoscią

ALE JESTEM !!!!

JESTEM!!!

KUŹWA, PRZETRWAŁAM!!!!

(a żebyście zobaczyły zezwłoki mojego wroga,  hehe, ja to nic, ale z wroga jeno klaki pozostały i resztka czerwieni)




ale chromolę, bez świata u stóp tez można egzystować

ostrożniej

bardziej niedowierzająco

bez poczucia własnej superwartości

trudniej

 

ale czymże byłoby życie, gdybyśmy się wciąż i wciąż go nie uczyli?!

A skąd się wzięłam to pisałam tu, na Vitalii, 2 lata temu ? jak się komuś chce

http://vitalia.pl/index.php/mid/49/fid/341/diety/odchudzanie/w_id/1145317 

 

 

 

Czwartkowy rower był cudowny, na dwie raty, przed rehabilitacją i po rehabilitacji ostrogowej

Zmierzchem do domu zawracając - jechałam od Placu Trzech Krzyży ulicą Książęcą w dół, gładką jezdnią na łeb, na szyję, w dół skarpy wiślanej

Jechałam?... ależ skąd! Ja pędziłam!

49,2 km/h

klękajcie narody, rekord następny !!!

może byłoby więcej, ale w połowie zjazdu sobie przypomniałam, że mi się rozciągnęła w przednim hamulcu linka i że przednie koło mi nie hamuje

panie Zasada, ratunku! tam na dole są światła, jak natrafię na czerwone, to ze mnie świeża mogiła!

Pan Zasada czuwał nade mną, hamowałam tylnym kołem, aż dymek poszedł

 

 

 

A po północy dostałam winogrona bezpestkowe i widok kubełków z lodami na jutro i w ulubionym kieliszku szampana jakiegoś z ciut wyższej półki niż ukochane Gran Cinzano i niż Martini Asti

i Pan i Władca osobiście pomalował mi włosy

i kocie futro depcze mnie po brzuchu i mruczy

i nie mam brzytwy, by się z rozpaczy pochlastać

i mam na sobie karminową bieliznę

 

 

może świat się jutro nie skończy? Może wręcz przeciwnie, rozpocznie się nowe wspaniałe następne półwiecze

 

 

fotki z dzisiaj

nieBo nad Warszawą w przed-zmierzchu oraz ulubiony stadion, słowiki w starodrzewiu wokół niego drą dzioby niemalże ogłuszająco


 

 

 

26 kwietnia 2012 , Komentarze (14)

kretynka, dziwka i złośliwa bestia
zapodała mi dzisiaj wzrost bezprzyczynowy
wredota!

i tyle!
nie będzie więcej w tym temacie!


idę na rower
po 16 rehabilitacja
i znowu pójdę na rower
a co?
nareszcie normalne temperatury na gołe nogi i gołe ramiona!!



ps
na jutro tortu u Semilli nie zamówiłam
tylko kupię sobie kilka wiaderek najpyszniejszych lodów


24 kwietnia 2012 , Komentarze (34)

zaczynam wpadać w panikę z powodu piątkowych urodzin
nie potrafię sobie z tym poradzić !

wiem, wiem, to tylko arytmetyka
wiem, wiem, poza kretyńskimi cyframi jest wszystko jak najbardziej ok:
- hormony w normie,
- libido w normie,
- objawów menopauzy brak (to w lutym to był tylko fałszywy alarm!)
- ok są również mammografia, cytologia, bilirubina

ale przed oczami mam wielką czerwoną pięćdziesiątkę
do mnie zęby szczerzy i się drwiąco uśmiecha
od kilku nocy znowu odwiedzają mnie osobiste nocne potfory i koszmary adrenalinowe

nie potrafię sobie z tym poradzić

trafiło mnie

23 kwietnia 2012 , Komentarze (21)

vitaliowo
waga:
wczoraj paskowo
dzisiaj poniżej-paskowo i poniżej 59
od 19 kwietnia nie było powyżej wagowego paska
moja excelowa tabelka mi krzyczy, że już powinnam zmienić pasek
poczekam do piątku


sporty:
sobota - 7 km na rowerze z Staśkiem oraz ponad 2 km na piechotę, na obcasach, między innymi po skarpie mokotowskiej, teren niekoniecznie równy
(obiecałam, czułam wewnętrzny przymus . . ale wieczorem moje ostrogi dobitnie pokazywały, że im się takie piesze peregrynacje całkiem nie podobają)
niedziela - ponad 7 km na rowerze ze Staśkiem + 33 km na rowerze z osobistym facetem + 3 km samotnego roweru na działkach


wchłanianie:
mam wrażenie, że moje skrupulatne liczenie kalorii znowu wchodzi mi w nawyk, znowu odruchowo wybieram jedzenie mniej kaloryczne i wcale to nie znaczy, że mniej smaczne, przecież ja kocham smacznie jeść!


kilka fotek
te 2 pierwsze to z soboty:
spacery piesze były celowe, byliśmy ze Staśkiem na pokazach szermierczych !
nasza vitaliowa DużaPanna walczyła !!
oto ona w stroju zawodowym, dziarskim krokiem w półprzysiadzie zmierza ku zwycięstwu, tę walkę wygrała 5:0, tu stan na razie 3:0


a to Stasiek w DużoPannowym kasku/hełmie



to z niedzieli:
dostawa świeżej plaży pod most Poniatowskiego


a to niemalże środek miasta

za mną most Gdański i ZOO, przede mną Żerań i most Trasy Toruńskiej, z prawej dawne FSO i Bródno
tylko miasto tu odsunięte od Wisły bardzo, w zeszłym roku podwładni bufetowej/prezydentowej HGW zafundowali nam cudowną ścieżkę nad samym lewym brzegiem


to ja, jakby ktoś nie poznał ;-PP
w tle oczywiście ulubiona panorama



to z działek
tu już czuć wiosnę, tulipany, pielenie, ogniska, pełno ludzi



hehe, miało być krótko ...
miało...

20 kwietnia 2012 , Komentarze (33)

że naprawdę mam takie haftowane i dżetowane portki
i że w nich publicznie chadzam

no więc je obfociłam . . . no bo skoro mają wrócić na piwniczne wygnanie . .
ach, Agnes, to nie są portki z okresu hipisów i Mamma mia!, Ty sobie niepotrzebnie robiłaś apetyt, one są "normalne", w 2006 (chyba) je kupiłam gdzieś w Europie, wtedy zabrałam córkę i chrześnicę na zakupową podróż samolotową, różne dziwne ubrania mam z tej podróży ;-P
(och, chciałam wstawić miniaturki, ale v. mi wszystkie zdjęcia robi dużymi)




no i co? są dżety? są hafty?
acha, jeszcze w guziku jest okropnie duży sztuczny brylant




ps vitaliowe
no cóż, nie codzień święto - po stanięciu na wadze wymamrotałam z obrzydzeniem do samej siebie - po co Ci wczoraj były te pyszne wielkie bordowe winogrona i po co ta cholerna delicja od synalka?
ale się potem puknęłam w ep!
przecież 59,2 to i tak poniżejpaskowo!
na plaster ja się denerwuję ?



ps sportowe, a właściwie NIEsportowe
czas sobie na rower wygospodarowałam, po 12 miałam wyskoczyć na choć 30 kilometrów
ale mnie unieruchomiło
siedzę z nogami w lodzie i on się strasznie szybko rozpuszcza
stopy mi płoną obie
to podobno normalne i już raz tak miałam, że po 4 dniu ultradźwięków następuje zaognienie
więc nastąpiło

19 kwietnia 2012 , Komentarze (23)

HA!! puchnę z dumy!
HA!! się mi powolutku znowu udaje!!!
HA!! konsekwencja i dyscyplina, moje ukochane!!!

na późnoporannej wadze UWAGA 58,9 kg !!!!
jak tak dalej pójdzie, to niedługo będę mogła dżinsy z haftami i błyszczącymi dżetami wynieść z powrotem do piwnicy
HA!!



ps.
na prywatne pytania, czy mi nie goopio, że się rozpisałam na ważny temat i że wpis nie trafił na główną, że na darmo pisałam i się popisywałam i że wpis nie wywołał ogólnovitaliowego poruszenia - odpowiem publicznie i szczerze, że owszem, jest mi nieprzyjemnie i przykro
i żal mi, że "wygrały" z moim wpisem wynurzenia głodującej KaraibskiejKsiężniczki, którą musiało ratować pogotowie czy narzekania młodziutkiej, wysokiej i szczuplutkiej Gosi, która tak wzruszająco nienawidzi swojego ciała czy dziubkowy rżący bełkot uzupełniony fotami wszystkiego, co nie ucieka czy wpisy wyglądające jak katalogi z reklamami kosmetyków...

ale tyle lat już param się pisaniem, przelewaniem myśli w litery - że wiem, że do czytania i myślenia zmusić nikogo nie można

17 kwietnia 2012 , Komentarze (39)

Nie są to rozważania o stopniu dopuszczalności aborcji.

Bo w tym etyczno-moralnym sporze obie strony okopały się za wysokimi szańcami i w najlepsze trwa wojna pozycyjna, zupełnie jak ta pierwsza światowa. I tylko czasem, z nagła i niespodziewanie następuje wzajemny ostrzał zaśmiardniętymi rybami. Emisariusze między szańcami już nie peregrynują, dali sobie spokój. Nie warto.

 

Zaczęło się od artykułu w którymś z ostatnich Wprostów "Chętnie urodzę twoje dziecko", rzecz o surogatkach, czyli matkach zastępczych.

Mimo braku jakichkolwiek celowych uregulowań prawnych proceder kwitnie. Bo skoro jest popyt, to natychmiast pojawia się podaż. Owszem, bez tych uwarunkowań prawnych bywa, że adopcyjni rodzice wykorzystują surogatkę. Bywa, że pseudosurogatki żerują na naiwności ludzi, rozpaczliwie pragnących dziecka.

Proceder, przynajmniej w Polsce, jest jeszcze bardzo młody. Istniejące prawo w ogóle nie reaguje. Wedle prawa polskiego matka to ta, co rodzi. Ale po kim dziedziczy dziecko, po tej, co rodziła czy po przysposabiających? A może po wszystkich? Co z dzieckiem w przypadku śmierci rodziców przysposabiających? Ma iść do sierocińca? Ma się nim zająć babcia/dziadek z rodziny przysposabiającej? Czy też moralny obowiązek wychowania tego dziecka spadnie na surogatkę? Ma to dziecko alimentować do pełnoletniości? A jeszcze wziąć trzeba pod uwagę że 100% polskich surogatek to kobiety niezamożne i o niewielkim wykształceniu.

Artykuł bardzo mimochodem porusza kwestie zapłaty. Pojawiają się biura pośrednictwa, działające oczywiście bez podstawy prawnej, za to z możliwością oskarżenia o handel ludźmi. Za samą możliwość spotkania z wybraną z wielu dossier biuro liczy sobie ponad 4 tysiące. Większość surogatek działa jednak solo, najczęściej ogłaszając się w Internecie.

Pozostałe "koszty uzyskania dziecka" są niebagatelne. Inseminacja lub wszczepienie in vitro, utrzymanie przez czas ciąży, doskonała opieka lekarska, gratyfikacja końcowa? 100 tysięcy to nie jest górny pułap...

Dużo to czy mało?


Jak oceniać kobietę sprzedającą na prawie rok własny brzuch? Jak oceniać ludzi ten brzuch wynajmujących? Czy to rzeczywiście tylko transakcja kupna-sprzedaży? Czy to kupowanie życia?

 


Te hipotetyczne 100 tysięcy to dużo czy mało?

Bo czy zdrowie i kondycję na pozostałe życie można jakkolwiek wymierzyć?

Ciąża nie jest chorobą. Ale sama pamiętam, że ciąża jest "kosztem " na potem, na całe życie. Bo bycie w ciąży jest okresem w życiu kobiety, gdy wzrasta prawdopodobieństwo, że pojawia się schorzenie lub dolegliwość, które inaczej by nigdy nie wystąpiły. Cukrzyca ciężarnych, często pozostająca na całe życie. Puchnięcie stóp i łydek, pękające naczynka krwionośne, pozostawiające skłonność do żylaków. Zapalenia dróg moczowych, pozostawiające kobiecie wiotkość moczowodów i zapalenia w stanie przewlekłym. Rozstępy. Możliwe psucie się zębów w okresie gwałtownego wzrostu kośćca dziecka. Blizna, jeżeli ciąża kończy się cesarką.

Dla własnego dziecka kobieta jest zaryzykować własnym zdrowiem. Za urodzenie "obcego" dziecka powinna mieć chyba w jakiś sposób wynagrodzone.

Ale to tylko możliwe koszty fizjologiczne są. Za to z pewnością trzeba  zapłacić!

Bo mimo, iż to "cudze" dziecko jest - to cześć surogatek się przywiązuje. Pomimo niegłaskania brzucha, pomimo niezachwycania się poczutymi ruchami płodu, pomimo niekarmienia piersią po porodzie. Przywiązują się i nie chcą oddać dziecka zamawiającym rodzicom. Oddanie własnocieleśnie urodzonego dziecka to trauma. Kończy się to zazwyczaj w sądzie. 9/10 osądzanych dzieci trafia w końcu do zamawiających rodziców.

Takie rozprawy toczą się tylko za zamkniętymi drzwiami, z uwagi na dobro wszystkich zainteresowanych. Wyroki wydawane są na podstawie nieprzystającego do problemu Kodeksu postępowania cywilnego, Prawo Rodzinne oraz Kodeksu Rodzinnego i Opiekuńczego. Oba akty są bezustannie nowelizowane, ale, bosze!, pochodzą oba akty z roku pańskiego 1964!!!

 

Tego rodzaju spraw polskie sądy będą miały coraz więcej. Coraz więcej będzie też dotyczyło spraw transgranicznych, bo w niedalekich Norwegii i Szwecji czy pobliskich Niemczech wynajmowanie matki zastępczej jest prawnie zabronione i ludzie stamtąd korzystają z naszego nieunormowania problemu.

 

Problemy etyczne mają też ośrodki leczenia niepłodności. Oficjalnie surogatki do tych klinik nie przychodzą, ale coraz więcej jest inseminacji związanych z dawstwem ze wskazaniem. Gdy kobieta chce skorzystać z komórki jajowej określonej kobiety i nasienia określonego mężczyzny - klinika nie ma prawa sprawdzać, czy przypadkiem cała trójka nie jest ze sobą związana stosunkiem kupna-sprzedaży dziecka.

Podobnie ośrodki adopcyjne. Coraz więcej mają adopcji ze wskazaniem. Owszem, wszystkie adopcje muszą zatwierdzić sądy, ale rzadko który sędzia zadaje pytanie o możliwość sprzedaży dziecka. Bo tym przecież jest transakcja między surogatką a biologicznymi rodzicami.

 

Cała ta materia aż się prosi o jak najszybsze uregulowanie. Bo to ulży ludziom w potrzebie. Bo pomoże wszystkim rozwiązywać pojawiające się w tym procederze problemy. Dla dobra dziecka i bez krzywdy dla innych.

 

 


Będzie jeszcze o nieletnich matkach, o zmuszaniu do donoszenia ciąży.

O dziewczątkach podobnych do tej z Sosnowca, dziewczynach, które nigdy nie powinny zostać matkami. O martwym noworodku znalezionym dzisiaj (we wtorek) w sortowni śmieci w Pruszkowie.

I o negatywnych dla jakości ludzi skutkach opieki medycznej.




ps vitaliowe

w przedświcie 59 i zero


ps zdrowotne

nie, ostróg się zasadniczo nie operuje, bo odrastają prawie natychmiast

ale przemyśliwam nad falą uderzeniową, drogi zabieg, poza NFZ

a ja dwie nogi mam, wiec koszty podwójne

16 kwietnia 2012 , Komentarze (9)

zalewam robaka samotności (no i bólu też)

na rowerze nie jeżdżę, bo to, do k**** nędzy jazda to ma być przyjemność, a nie walka z aurą i ciągłe wycieranie zasmarkanego nosa i załzawionych oczu

na wadze, no cóż, nie codzień święto - porankiem poniedziałkowym 60 i po przecinku 2

jutro powinno być mnie mniej, bo do tego zalewania robaka nabyłam rodzynki i małże wędzone w zalewie i prawdziwy nieduży oscypek i  . . nic więcej od 16 nie pochłonełam

 

napisałam text, mam wrażenie, że łał! i wow . . można mnie czytać jutro, zamieszczę jak się od wplywów proszków uwolnię

 

acha, jutro od 16 mam następną rehabilitację na ostrogi, tym razem lasery i ultradźwięki ... ale ja ledwo chodzę!!!! lewą stopą mam tak spuchniętą i bolacą, że mi sie w bucie nie mieści

trzeci dzień z rzędu na prochach przwciwbólowych, kuźwa, tak nie można egzystować!!!!!

nawet moja teściowa dzis nade mna łzę uroniła

ide spać, juz w nic nie będe grała

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.