Ostatnio dodane zdjęcia

Grupy

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka

O mnie

Jestem internetowe zwierzę, od bardzo dawna. Pierwsze komputery własnoręcznie sobie składałam, tak zwane klony ajbiema. Czytywałam kiedyś namiętnie fantastykę, teraz jakby mniej. Lubię wyprawy rowerowe, baseny z nie za zimną wodą, żeglowanie po Cykladach, koszenie trawnika.... Ach, i jeszcze - byłam kiedyś, przez 3 lata, Pierwszą Damą polskiego Tomb Raidera. ______________________
_____________
Mam pamiętnik otwarty dla wszystkich. Nie ma potrzeby zapraszania mnie do znajomych. Jeśli ktoś chce mnie czytać i śledzić na bieżąco - to wystarczy dodać do ulubionych pamietników. Bo wśród vitaliowych znajomych chcę mieć tylko prawdziwych ZNAJOMYCH.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 1816762
Komentarzy: 19150
Założony: 16 marca 2009
Ostatni wpis: 15 lutego 2019

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
jolajola1

kobieta, 62 lat, Warszawa

158 cm, 63.10 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: w wiecznej pogoni za stabilnym 55

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

19 września 2013 , Komentarze (7)

nie mam czasu, więc tylko wpis ku pamięci
waga 61,2

najnowsze dżinsy przeszły ze stanu stojącego w stan siedzący
wczoraj prawie 3 godziny siedziałam i zupełnie mi zapięty guzik nie przeszkadzał, niemalże zapomniałam, że on tam jest



za rzadko na rowerze, ale to z powodu mokrej pogody, a nie lenistwa
dziś Pan i Władca wraca po 5dniowej nieobecności
stęsknionam
tuszę, iż w jego towarzystwie uczciwie spalę kalorie, co ich na rowerze nie spalam
akrobatyka interpłciowa, zajęcia w parach i tym podobne ...

18 września 2013 , Komentarze (10)

Córczę ma 3-miesięczną praktykę przed obroną licencjatu. Żeby było zabawniej, w Polsce. Miała klopoty ze znalezieniem w tym roku praktyk w Europie. Tam w Roskilde, w Danii, na odpowiedni rodzaj praktyk musi wyrazić zgodę prodziekan ds. praktyk. Po merytorycznej ocenie, czy rodzaj pracy w wybranej firmie jest zgodny z kierunkiem pracy licencjackiej. O ile na praktykach w Hiszpanii pracowała w firmie eventowej, dziale projektowania nowych imprez, o tyle obecne praktyki musiały być w firmie prowadzącej handel transgraniczny, najlepiej produkcyjnej lub IT.
Trudno było.
Już gotowa była "za pracą" emigrować za ocean.
W końcu załapała się w Toruniu do firmy trudniącej się obrotem metalami, w tym również metalami używanymi, ale pochodzącymi tylko ze zbrojeniówki. Ostatnio na giełdzie towarowej w Londynie dziecko obserwowało kursy luf  czołgowych poradzieckich. Potem pisało raport dla opiekuna praktyk, łącznie z oceną i przewidywaniem trendów.
Hłe, hłe, nawet nie zapytałam, czy te ruskie lufy to na sztuki czy na wagę...


Z Danii przyjeżdżała rzadko. Bo daleko i podróż kosztowała. Do Torunia blisko i PolskimBusem kosztuje raptem coś około 20 zł. Jest w domu co tydzień. Prawie.
Wczoraj wyjeżdżała z powrotem. Śmiałyśmy się, że zostanie słoikiem, czyli kimś dojeżdżającym cotygodniowo do pracy do dużego miasta, z wałówką od rodziny w słoikach. Dla niezorientowanych link do słoików warszawskich,  Acz nie wątpię, że to zjawisko dotyczy wszystkich polskich miast wojewódzkich.
Miała przygotowane kotlety schabowe w panierce i buraczki z jabłkiem na ciepło.
Ale nie została słoikiem toruńskim!! Zapomniałyśmy o wałówce w ferworze pakowania i wyjazdu.

Tak całkiem obok . ..
To kto pomógł w Toruniu mojemu dziecięciu??? No kto? Wynajęła tam mieszkanie nieumeblowane, bo to tylko na parę miesięcy. Bez stołu i czegokolwiek do siedzenia. Mąż jednej z vitalijek przywiózł jej swoje meble kawalerskie. Po wizycie Pawła dziecko mi piało z zadowolenia w telefon, że w końcu może posadzić swoje 4 litery na krześle jak biały człowiek, a nie siedzieć półdupkiem na materacu albo jeść na stojąco.
Vitalia tworzy mocne więzi. Dzięki raz jeszcze Matko Założycielko !



tak a propo
ps vitaliowe
jest poniżejpaskowo czyli 61,1




15 września 2013 , Komentarze (6)

i dziś i jutro
a wczoraj byłam z dala od wagi, więc też nie wiadomo
a nie ważę się tak na wszelki wypadek, żeby sobie przykrości nie zrobić

bo w piątek w Płocku w Hermanie była impreza, typu wystawna kolacja jako wyraz wdzięczności, żarcie mega - w sensie jakości oraz niestety ilości
polędwica wellingtona 3 razy grubsza niż umysł mógł dopuścić
deseru nie zjadłam całego - nie z niesmaku, tylko z braku miejsca w brzuszku
były też tańce, a potem wyuzdane balety
ostatnią parę gości Pan i Władca odprowadzał do drzwi hotelowych o 3:20
a w sobotę dłuuuuugo po Płocku spacerowaliśmy, tak z 5 godzin, żeby głowy wyparowały, zanim do powrotnego samochodu wsiedliśmy

.... niby mieszczę się w najnowsze dżinsy, ale jak dłużej siedzę, to guzik musi być rozpięty

12 września 2013 , Komentarze (6)

wczoraj waga śliczna, zachęcająca, PONIŻEJPASKOWA
jedzenie pod kontrolą
roweru brak z uwagi na aurę

przedwczoraj jedzenie pod kontrolą
i przedprzedwczoraj też

ale atrakcje związane z wiekiem dają mi się czasem we znaki
np, okres co 2 tygodnie
albo brak okresu przez 2 miesiące
albo tylko plamienie albo leci ze mnie jak z krowy
albo nic nie czuję albo zwijam się z bólu jak dojrzewająca nastolatka
albo przed mam szalony apetyt albo wręcz przeciwnie, mdłości
albo okres przebiega prawie bezobjawowo albo, tak jak dzisiejszej nocy, puchnę do rozmiarów balona stratosferycznego

największą radochę ma Pan i Władca, zachwycony rozmiarem moich "nowych" piersi, mamrocze, że nareszcie nie mieszczą mu się w dłoniach
a ja mam kłopot - bo mi się biust nie mieści w żadnym biustonoszu, znaczy obwód pod jest ok, ale miseczki są wszystkie za małe


no, owszem, waga większa niż wczoraj o cały kilogram
ale, vitalio szanowna, jestem usprawiedliwiona !!!
to przez ten biust sterczący i ogromny




ps.
oczywiście spuchły mi też paluszki - pierścionka nie wcisnę
i buzia spuchła trochę - jest bezzmarszczkowa

10 września 2013 , Komentarze (8)

ten, co mi po nocy spędzonej na jedzeniu przybył
jem znowu rozsądnie
roweru używam, acz wczoraj tylko 41 km
chyba za późno wyruszyłam i jakoś za długo mi zeszło przy maminym grobie . . a potem słońce zaszło i temperatura gwałtownie zaczęła spadać. . a ja w krótkich szortach i dekoltem sporawym . . do domu popedałowałam najkrótszą drogą

waga paskowa

9 września 2013 , Komentarze (9)

waga -konstans
memento
bo :

a tak ładnie mi szło . ..
znaczy kontrola nad pochłanianiem
obcięłam kaloryczność do 1800 kc, max 200
nawet specjalnego ssania nie czuję
więcej nie obetnę, bo muszę mieć przecież energię na rower
niestety, obniżyła mi sie w ciągu ostatnich 2 lat odporność na stres, włącza mi się mechanizm kompensacji
no to się włączył w nocy z piątku na sobotę... ehhhh
jedzeniem sobie stresa mocnego kompensowałam
trudno to nazwać kompulsem, bo nie żarłam, nie rzucałam sie na jedzenie, nie mieszałam lodów ze schabowym, nie łaknełam tłustego i słonego, nie brudziłam koło siebie resztkami jedzenie, nie otaczał mnie wianuszek opakowań spozywczych
ale ruszałam równomiernie szczękami przez ponad 6 godzin
(dla własnego wstydu spisywałam na karteluszce każdą potrawę, rankiem w sobotę policzyłam, prawie 3 tysiace kalorii )
i nawet mnie rano brzuch nie bolał

a waga mnie wyśmiała, powiedziała mi szklanym okiem, że jestem kretynką i że taką ścieżką to nigdy do prawidłowej mojej sylwetki nie wrócę

inna sprawa, że (na szczęście!!) takie dietetyczne wybryki zdarzają mi się bardzo-bardzo rzadko


*******
rower mnie ratuje
na nim nie mam stresu
od poprawy pogody, to znaczy odkad przestał wiatr zizizimny głowę z ramion zdzierać - jeżdżę codziennie
środa - okrążyć Okęcie - 50,4 km
czwartek - Marki, Ochota - 45,6 km
piątek - Rembertów, Falenica - 41,9 km
sobota - Masa do Wilanowa, Okęcie - 52,7 km
niedziela - Praga, Włochy, Okęcie - 51 km
razem prawie 242 km
nie czuję zmęczenia
nie czuję głodu, gdy do domu wracam
czuję zadowolenie
czuję dumę z samej siebie
jestem odprężona, zrelaksowana, gotowa cały świat do biustu przytulać


*****
w sobotę Masa Krytyczna pojechała do Wilanowa
zaprosił nas Dyrektor Muzeum Wilanowskiego
mijaliśmy różne miejsca związane z Sobieskim a z głosników rikszy leciały kawałki z epoki Jana i Marysieńki

Dyrektor nazwał nas współczesnymi husarzami na rowerach

wszyscy jechaliśmy w białych koszulkach z takim logo

o! tu jestem
różowe rękawiczki i różowa spódnica


i tu też ja


w Wilanowie czekał na rowery parking rowerowy na 500 miejsc, można było za friko wejść do ogrodów i do Pałacu, znaczy nie tyle za friko, co za okazaniem koszulki Masowej
jak mi powiedział znajomy młodzieniec "Od urodzenia mieszkam w Warszawie, przejeżdżałem rowerem przez Wilanów tysiace razy. Ale w pałacu i w ogrodach nie byłem. Dopiero dzisiaj, przez Masę. Jak już tu jestem, rower na strzeżonym parkingu i wpuszczaja za free, to co mam nie skorzystać. Ja nie wiedziałem że tu jest tak PIĘKNIE."


Sobotnia pogoda była śliczna, aż żal było do domu wracać. Z kumplami wybraliśmy sobie drogę mocno naokoło. Przez Powsin i Ursynów pojechaliśmy na Okęcie, pogapić się na startujące samoloty i poszukać rowerowych możliwości jazdy koło otwartych kilka dni temu kawałka POW i łacznika POW z Marynarską



coś jeszcze miałam na-pisać, ale mnie wena nagle odbiegła kurcgalopkiem

5 września 2013 , Komentarze (14)

staram się!
jak cholera się staram!

a po dniu perfekcyjnym dietetycznie, po dniu z 50 kilometrowym rowerem, po kilku dniach z obciętą kalorycznością - waga podskakuje !!! DO GÓRY podskakuje !!!!

i proszę mi nie chrzanić głupot, że mi mięśnie spuchły od wysiłku!!!!
wysiłek to jest powyżej 100 rowerowych kilometrów. 50 km to jest przejażdżka między końcem pracy a kolacją



powściekam się jeszcze trochę na własne ciało, załatwię transakcję z klientem, zjem zupkę mleczną z osobiście mieszanym musli i znowu idę na rower - bo za oknem prawie lato
prawie - bo w koszulce na sznurkowych ramiączkach już nie pojeżdżę, odrobinę za rześko, zwłaszcza po zachodzie słońca

3 września 2013 , Komentarze (15)

vitaliusz i ja - do 18 absolutna zgoda i współpraca, niestety wieczorami trochę mi cugle puszczają
centymetry i ja - owszem, zwłaszcza brzuszne obwody, jakby nadmiar rozpływał się w nicości, może za dzien lub trzy będe zmuszona założyć węższe dżinsiki, ach!
samoopanowanie, samokontrola, planowanie - prawie, prawie, zwłaszcza że zapanowałam nad zawartością lodówki
rower i ja - nie współpracujemy, ale z przyczyn wyższych !! ta wredna pogoda się wtrąciła i z całych sił przeszkadza, siąpi, wieje, mży, wiatr łeb wyrywa, włosy wywiewa we wszystkich kierunkach, chmury i temperatury okropne, takie między 10 a 14 stopni
acz dzisiaj za oknami oślepiające słońce i temperatura rośnie trochę, więc może ... może ... ?
waga i ja - absolutny brak współpracy!!! ja się tak staram, a ona mruga do mnie wynikami horrorystycznymi, horrendalnymi i cholerycznymi

schodzę z wagi i w stuporze wyglądam całkiem jak ta kota

1 września 2013 , Komentarze (10)

Tytułowe słowa kieruję do vitaliowego Vitaliusza.
Albowiem ten nadmiar wagowy, co mi przydarzył się po powrocie z Cyklad, to on się okopał i trwa. Nosz! zaparł się osielsko wszystkimi kopytami i ruszyć się nie da. Opanowałam wagę o tyle, że nie ma wahań i podskoków, ale trwanie w granicach 61 do 62 ABSOLUTNIE mi się nie podoba.
Ja pożądam wagowych spadków !!
A więc znowu będzie na stałe vitaliusz otwarty na którejś karcie przeglądarki i znowu będę skrupulatnie spisywać każdy gryz, każdy kęs, każdy liz i łyk.
A wieczorem robić będę bilans kaloryczny, czyli od kalorii wchłoniętych odejmować będę kalorie wysiłkowo spalone. A potem, mam nadzieję, napawać będę oczy odpowiednimi wynikami kalorycznymi i wypatrywać będę nagrody w postaci wagowych spadków.

Och, właściwie to już wczoraj było powitanie z Vitaliuszem. Ale to okazał się być falstart. Bo gdy wracaliśmy z 30 kilometrów rowerowych, to odezwali się dawno nie widziani przyjaciele. Więc szybka kąpiel, bordowo-karminowe mini na tyłek, musztardowy cienki sweterek na górę kadłuba i wio! na drugi koniec miasta. Uroczy wieczór na tarasie, pod brzemienną winoroślą, w niedalekim, ale nienachalnym pomruku samolotów schodzących na pasie podejścia. Wieczór pełen dobry napitków, śmierdzących serów, pachnących owoców i słodkich łakoci. 30 lat już prawie minęło, a my mamy o czym rozmawiać. Jednym rechotem się śmiać. Podobnymi zjawiskami się zachwycać. Wspominać też co mamy, szalone prywatki studenckie, wspólne zwiedzanie Europy, wspólne mazurskie żeglowanie. 2 facetów i 4 baby, gdy jesteśmy razem - to wszyscy mówiący jednym tonem umysłu.

Niestety, moja żarłoczność, jeszcze nieokiełznana, jeszcze nieprzyzwyczajona słuchać dietetycznych wskazań, za nic miała mocne sobotnioporanne postanowienia. Troszeczkę za dużo sobie pofolgowała.

Dziś już jest oki. Już jestem wzięta w karby.
Zaraz się centymetrem opomiaruję i przywołam vitaliowy pasek do porządku. Dzisiaj na wadze 61,6 kg.

Kalorie spalać zamierzam, jak zawsze, na rowerze. Na nim mnie stopy nie bolą i na nim czuję pozytywne odloty duszy i umysłu.
O! w piątek na przykład była Masa Krytyczna. Pierwszy raz w życiu jechałam na rowerze w spódnicy. W dodatku to była taka ciut dłuższa mini. Nawet nie sadziłam, że kiecka na rowerze może być wygodna.
A to jedyne foto z piątkowej Masy, które na razie mam. Masowe Zabezpieczenie po Masie, pod kolumną Zygmunta. Ja na dole, pod kierownicą.


ps.
dopisek po opomiarowaniu ciała:
Vitaluszu, będę Twą najwierniejszą wyznawczynią!!!
Obiecuję !!!
Albowiem kadłub mi urósł okropecznie. Mam po centymetrze lub dwa przybytku w piersiach, pasie i biodrach. A w brzuchu to nawet straszliwe 3 centymetry!

29 sierpnia 2013 , Komentarze (9)

wczoraj kolejne 50 km z hakiem na rowerze
dziś kolejny durny widok na wadze, czyli 61,7

NIC nie usprawiedliwia tych cyferek
wiem przecież co i ile zjadłam, psiakostka!!!

och nie! nie, żebym się zniechęcała czy poddawała
ale chciałabym zobaczyć jakiekolwiek pożądane efekty wagowe

gdy córczę wyjedzie na praktykę do Torunia, to chyba będę musiała ponownie przejrzeć lodówkę, przeanalizować codzienne zakupy i vitaliuszem ocenić wchłanianie

dziś bez roweru, dziś uczciwy, kilkugodzinny szoping

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.