- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
Ostatnio dodane zdjęcia
Grupy
O mnie
Informacje o pamiętniku:
Odwiedzin: | 1819282 |
Komentarzy: | 19150 |
Założony: | 16 marca 2009 |
Ostatni wpis: | 15 lutego 2019 |
kobieta, 62 lat, Warszawa
158 cm, 63.10 kg więcej o mnie
Postępy w odchudzaniu
Masa ciała
przede wszystkim - INTENSYWNIE
Hłe, hłe - NIE erotyczny ten szał ciał.
W pociągu!
Dawno nie jechałam rodzimymi kolejami dalekobieżnymi. Podobno na Ejro12 tak wypiękniały. Jadę Intercity do Katowic, pociąg relacji Warszawa-Wiedeń.
Już na dworcu było, hihi, ostro.
Konduktor w czyściutkim mundurku przed każdym wejściem do wagonu. Jak dla mnie, to młode wymuskane ciacha. Pachnące!. Steward wskazujący miejsce, nie musiałam szukać. Bagażowy torbę na górę władował.
Drzwi wagonowe otwierane dotykiem zielonego świecącego guziczka.
Gniazdka ze standardowym!! prądem. Stolik, wystarczająco duży, na którym oprócz laptopa i szklanki jeszcze kilka drobiazgów wygodnie się mieści.
Klima (dla mnie za chłodno) i barek na kółkach, zupełnie jak w samolotach. Zamówić można ciepłe, normalne danie z karty, gnący się w ukłonach kelner przynosi.
No nie, wifi nie ma, ale ja swoją sieć zawsze noszę ze sobą.
Gdy poszłam do ubikacji, to niespodziewanie zaliczyłam gwałtowny opad szczęki.
Przecież jeszcze niedawno kolejowe wychodki, bo inna nazwa byłaby niestosownym nadużyciem, to była cała brudna i cuchnąca epopeja.
A teraz?
PACHNIAŁO!!!
Czysto(!!), lśniąca stal i jasnoszary plastik.
Kibel się sam spłukuje. Kilkukrotnie!!
Miękki papier toaletny, owszem szary, ale bo recyklingowy. Ale jest! Do woli!
Mydło w dozowniku, pachnące!!. Do mycia CIEPŁA woda, uruchamiana dotykowym sensorem.
Działająca suszarka do rąk
Czyste lustra, wręcz lśniące.
... Alicja w Krainie WuCetowych Czarów
Wciąż trwam w bezpałowym wstrząsie poznawczym.
Jeszcze 49 minut tego tarzania się w luxusie, szału ciał i uprzęży. Właśnie drugi raz przejechał wózek z kawą, herbatą, sokami i innym piciem. A ciągnął go, mniam, chyba prawdziwy Apoloniusz Belwederski.
Się rozbestwiłam !!!!!
Już teraz zawsze chcę jeździć intercity
Żadne interregio czy przewozy regionalne!
Owszem, za bilet zabuliłam prawie dwukrotnie tyle co za "tanie loty" - ale uważam, że warto
Hmmm .. muszę się uszczypnąć. . może to mi się śni ???
epitafium dla Srebrnej, nadchodzi potfór
Po przedostatniej i ostatniej Masie Krytycznej, pierwsza podzielona na 9 peletonów, druga odwołana w ostatniej chwili, powstał pomysł innego zaznaczania obecności rowerów w mieście. Skoro stawia nam się przeszkody dla jednego w miesiącu przejazdu kolumny zorganizowanej, to będziemy jeździć niezorganizowanie. Zakazanie przejazdu zorganizowanego przecież rowerów nie usunie w niebyt! One wciąż potrzebują DDRów, wydzielonych pasów, kontrabasów. A kierowcy samochodów powinni przyswoić wiedzę ze znowelizowanego w 2011 roku Prawa o Ruchu Drogowym. Że roweru nie wolno wyprzedzać w odległości „na gazetę”, tylko co najmniej 1,2 metra. Że rower nie ma obowiązku jechać przy prawej krawędzi drogi. Że na drodze co najmniej dwupasmowej rowery mogą po jednym pasie jechać kolo siebie. Że zielona strzałka w lewo nie jest równoznaczna z pełnym zielonym.
Więc jeździliśmy po centrum.
Parami.
Grupkami.
Grupami.
Rozbijając się, dzieląc, a potem przypadkowo koncentrując. (tu: koncentracja pod Pałacem).
Zmieniając pasy, skręcając, zachowując się jak normalni i pełnoprawni uczestnicy ruchu. Do godziny 19 obok busspasów, po 19 już również po nich. Zawsze przepuszczając pieszych na pasach. Stosując się do wszystkich przepisów dotyczących rowerów, również tych absurdalnych.
Dawno nie miałam tak długo
adrenalinki w żyłach. Super zabawa !
vitaliowo
Waga sobotnia bardzo taka se. Odrobinę większa.
Bo cóż z tego, że ja pilnuję paszczy, jak okoliczności przyrody są niesprzyjające.
Z kumplem wracamy prawie zawsze razem po rowerowych spotkaniach, kierunek nam pasuje. Zatrzymujemy się na jedno grzane wino miedzy Wiaduktem Poniatowskiego a Mostem Poniatowskiego, z tarasiku jest cudny widok na drugą stroną Wisły. Gadamy. Wczoraj nas burza, no, prawie burza, dopadła, wiec siedzieliśmy dłużej. I on postawił mi kolację. Niby niedużą, przekąskową. Z zaskoczenia. A skoro stało mi przed nosem, no to zjadłam. Był w tym między innymi tłusty pyszny majonezowy sos. . .
Jeszcze wciąż go czuję w brzuchu. Ale - przecież to nie mea culpa.