Ostatnio dodane zdjęcia

Grupy

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka

O mnie

Jestem internetowe zwierzę, od bardzo dawna. Pierwsze komputery własnoręcznie sobie składałam, tak zwane klony ajbiema. Czytywałam kiedyś namiętnie fantastykę, teraz jakby mniej. Lubię wyprawy rowerowe, baseny z nie za zimną wodą, żeglowanie po Cykladach, koszenie trawnika.... Ach, i jeszcze - byłam kiedyś, przez 3 lata, Pierwszą Damą polskiego Tomb Raidera. ______________________
_____________
Mam pamiętnik otwarty dla wszystkich. Nie ma potrzeby zapraszania mnie do znajomych. Jeśli ktoś chce mnie czytać i śledzić na bieżąco - to wystarczy dodać do ulubionych pamietników. Bo wśród vitaliowych znajomych chcę mieć tylko prawdziwych ZNAJOMYCH.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 1819282
Komentarzy: 19150
Założony: 16 marca 2009
Ostatni wpis: 15 lutego 2019

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
jolajola1

kobieta, 62 lat, Warszawa

158 cm, 63.10 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: w wiecznej pogoni za stabilnym 55

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

22 maja 2013 , Komentarze (5)

córczę niespodziewanie w domu
przyjechała podładować emocjonalne akumulatory, bo ją coś niedobrego towarzysko i przyjacielsko ostatnio spotkało
jest jak łaszący się ostrożnie kot, chwilami prychający i pokazujący ostre ząbki, za pół minuty mruczący


waga - stabilna
co dziwne, nie ma na nią wpływu nawet wczorajsza powitalna kolacja
wróciła do stanu sprzed rozpasanego łikendu

21 maja 2013 , Komentarze (10)

Białe letnie rybaczki wczoraj pogroziły mi palcem. Powiedziały, że nie przyjmą do swojego wnętrza moich ud w takim stanie jak obecnie. Obie nogawki zgodnym chórem powiedziały, że one są za wąskie, a uda za szerokie. Do wybrzydzania włączyło się również rybaczkowe siedzenie, narzekając, że ono nie przywykło być takie opięte, że się w fałdy pachwin wpija i że nie życzy sobie!
A potem białe letnie rybaczki zgodnym chórem krzyczały, że się muszę w szczupleniu bardziej postarać, jeżeli i to lato mamy spędzić razem.

NO PRZECIEŻ SIĘ STARAM !!!!
... tylko te smaczne przeciwności losu ....




A do miasta założyłam cieniuśkie błękitne szarawary, gumkę mają w pasie.


Ps.
Od poniedziałku znowu skrupulatnie liczę kalorie. Nawet z powodu liczenia odmówiłam sobie wczoraj jednej gałki lodów.



20 maja 2013 , Komentarze (11)

17.05
waga 60,5
podróż
wielki bukiet róż na powitanie
dojechałam straszliwie głodna, z otchłanią bezdenną i warczącą zamiast jamy brzusznej, kazałam się zatrzymać w pierwszej napotkanej jadłodajni, musiałam natychmiast zjeść cokolwiek, przestawałam rozumieć, co się do mnie mówi

20 basenów, chyba przestałam umieć pływać żabką, wodę mam w nosie, nie umiem pod wodą oddychać,tfu! wydychać!
jacuzzi - toń morska
tańców trochę, tak ze 2 godziny


18.05
waga nieznana

A - przedpołudniowo
20 basenów, jakoś pływam
jacuzzi borowinowe
sauna alpejska, zioła, 5 min
grota solna, piling solny na stopy, dłonie, dekolt i szyję
sauna kosodrzewina 5 min x 3, chłodzenie pod lodowatym prysznicem lub kociołkiem z 30 litrami zimnej wody, wylewanej na głowę na raz
10 basenów, próbowałam kraula, absolutne rozregulowanie współpracy nóg, rąk i oddechu, wstydu sobie narobiłam tylko gdy wisiałam na sznurze wodnego toru, kaszląc i parskając
jacuzzi- toń morska

spa - masaż całego ciała de la mer plus  + aromatyczne olejki, oboje
masaż i piling stóp

B - przedwieczornie
3 x 5 min sauna eukaliptusowa
grota solna
basenów 20, w tym 2 x kraul
jacuzzi ługowe
3 x 5 minut sauna alpejska, chłodzenie pod prysznicem
tężnia
10 basenów, ostatni kraulem
jacuzzi borowina
basen 20 , 10-ty i 20-ty kraulem

wypasiona kolacja rocznicowa, z kryształami, kwiatami, full obsługą
tańce klubowe, ilość taka sobie, nic męczącego, bo wciąż tylko dubstep i techno, nie lubię bezsensownie i długo podrygiwać, wolę tańczyć


19.05
waga nieznana
spa - olejowanie włosów, masaż głowy i karku

sauna parowa
3 x 5 minut sauna z kosodrzewiną
20 basenów, co 5 basen kraulem
jacuzzi wapniowo-magnezowe
3 x 5 min sauna eukaliptusowa
grota solna, przysnęłam na dłużej
3 x 5 minut sauna z ziołami alpejskimi
chłodzenie w grocie śnieżnej x 2, brrrr, sama chciałam!
na nacieranie śniegiem się nie zdobyłam...
16 basenów, co 5 kraulem, wróciła równowaga ruchu i oddechu
jacuzzi z wodą morską




o takich drobiazgach, jak to że jadłam bardzo solidne śniadania i jeszcze solidniejsze obiady, z dużymi deserami, to nawet nie warto wspominać
jak również nie warto się wdawać w szczegóły, jak upływał nam pozostały czas między posiłkami, bytnościami w ośrodku rekreacyjnymi, bytnościami w spa i w nocnym klubie, powiem tylko że nic nie zawiodło moich oczekiwań


wróciłam po północy z niedzieli na poniedziałek, przed chwilą znaczy się
weszłam na wagę
widok okropny, ale to nic dziwnego po 2 dobach bez efektywnego odwiedzenia WuCetu
nic to, jutro sie zajmę swoim układem pokarmowym
teraz idę spać, z uśmiechem, wciąż nieschodzącym mi z ust

17 maja 2013 , Komentarze (12)

Hłe, hłe - NIE erotyczny ten szał ciał.

W pociągu!



Dawno nie jechałam rodzimymi kolejami dalekobieżnymi. Podobno na Ejro12 tak wypiękniały. Jadę Intercity do Katowic, pociąg relacji Warszawa-Wiedeń.

Już na dworcu było, hihi, ostro.

Konduktor w czyściutkim mundurku przed każdym wejściem do wagonu. Jak dla mnie, to młode wymuskane ciacha. Pachnące!. Steward wskazujący miejsce, nie musiałam szukać. Bagażowy torbę na górę władował.

Drzwi wagonowe otwierane dotykiem zielonego świecącego guziczka.

Gniazdka ze standardowym!! prądem. Stolik, wystarczająco duży, na którym oprócz laptopa i szklanki jeszcze kilka drobiazgów wygodnie się mieści.

Klima (dla mnie za chłodno) i barek na kółkach, zupełnie jak w samolotach. Zamówić można ciepłe, normalne danie z karty, gnący się w ukłonach kelner przynosi.

No nie, wifi nie ma, ale ja swoją sieć zawsze noszę ze sobą.

 

Gdy poszłam do ubikacji, to niespodziewanie zaliczyłam gwałtowny opad szczęki.

Przecież jeszcze niedawno kolejowe wychodki, bo inna nazwa byłaby niestosownym nadużyciem, to była cała brudna i cuchnąca epopeja.

A teraz?

PACHNIAŁO!!!

Czysto(!!), lśniąca stal i jasnoszary plastik.

Kibel się sam spłukuje. Kilkukrotnie!!

Miękki papier toaletny, owszem szary, ale bo recyklingowy. Ale jest! Do woli!

Mydło w dozowniku, pachnące!!. Do mycia CIEPŁA woda, uruchamiana dotykowym sensorem.

Działająca suszarka do rąk

Czyste lustra, wręcz lśniące.

... Alicja w Krainie WuCetowych Czarów

 


Wciąż trwam w bezpałowym wstrząsie poznawczym.

Jeszcze 49 minut tego tarzania się w luxusie, szału ciał i uprzęży. Właśnie drugi raz przejechał wózek z kawą, herbatą, sokami i innym piciem. A ciągnął go, mniam, chyba prawdziwy Apoloniusz Belwederski.

 

Się rozbestwiłam !!!!!

Już teraz zawsze chcę jeździć intercity

Żadne interregio czy przewozy regionalne!

Owszem, za bilet zabuliłam prawie dwukrotnie tyle co za "tanie loty" - ale uważam, że warto

 

 

Hmmm .. muszę się uszczypnąć. . może to mi się śni ???

16 maja 2013 , Komentarze (12)

nie będzie się działo
nie będzie 6 dni samotnego, extremalnego ujeżdżania Pomarańczowej Błyskawicy
musi wystarczyć 153 kilometry w 3 późne popołudnia


albowiem dostałam propozycję, jedną z tych "nie do odrzucenia"
randka w drugim końcu kraju
mam spakować elegancki ubiór na 2 kolacje, koronkową bieliznę (najlepiej karminową), buty do górskiego chodzenia i kostium z pływackimi okularami
nosz! naprawdę! takim propozycjom się NIE ODMAWIA !!!




vitaliowo
paszczy pilnuję, kalorie skrupulatnie liczę
na rowerze jeżdżę
obwody spadają
waga-kretynka, udaje, że nic nie zauważa
fizycznie czuję sie wspaniale
... tylko te koszmary senne, tylko ten potfór adrenalinowy, co ze snu wyrywa i wrzeszczeć nocami każe w rytm łomotu serca...... stany depresyjne z bardzo czarnymi mam tylko rankami, potem zapominam ..  jakoś tak

15 maja 2013 , Komentarze (10)

czarne, podługowate
och! przecież nie w sobie !
przychodzą do mnie każdego popołudnia i wieczoru, przez okno wlatują, o klosze się obijają i spadają, czasami jeszcze chodzą, najczęściej spadają do góry brzuchem, ale jednostki wytrzymalsze jeszcze rano widzę, jak zasuwają
kot czasem takiego biegacza łapka traci, ale polować na nie nie chce
wielkości ciut większej niż siedmiokropka
bywało w poprzednich latach, że przybywał jeden taki robaczek albo dwa na dobę, a teraz bywa ich nawet do 30
plaga jakaś
nie, nie gryzą
tylko są . . . obrzydliwe, takie pluskwiakowe z wyglądu, błeee



zostałam do końca tygodnia słomianą wdową, więc się będzie działo!!!!
rower, amore mio!!!
wczoraj prawie 54 km, dzisiaj też się zapowiada nieźle

waga?
okropna!
okrutna!
znowu wagowe stany straszliwe, bo znowu spuchłam, łapek w kułaki nie mogę zacisnąć
chyba czas wrócić do regularnego picia pokrzywy, aż się unormuje
nie lubię być spuchnięta



ps.
tata mi zaczyna chorować
nic konkretnego .  . to po prostu pesel

i samotność wdowca

14 maja 2013 , Komentarze (10)

poczułam ich podmuch
blisko były, nnaprawdę blisko
ominęły mnie od włos, w postaci trąbiącego i mocno hamującego czerwonego dużego samochodu
przez osobiste zagapienie i myślenie o głupotach i zmęczenie dniem całym - mało co pod koła nie wjechałam
zdążyłam przejechać mu przed nosem
ale zniknęła radość z jazdy i czym prędzej wróciłam do domu




*     *     *
ależ oczywiście, że przeciwdziałam nadciągającym stanom depresyjnym !
spodnie sobie nabyłam, wranglery rozmiar mniejsze niż ostatnio noszone
i różowe gatki w kwiatki
i 4 bluzki w podobno najmodniejsze paseczki, z tego jedna w różu majtkowym, druga w różu oczojebnym
i odebrałam z visionexpress nowe szkła w różowych straszliwie okularach


i co?
i nic!
świat dalej ma kły wyszczerzony i ociekające jadowitą śliną
a potem jeszcze ta sytuacja na drodze
ehhhh.........




wagowo?
wciąż tak se
obwody brzuszne i tyłkowe trochę zmalały, a waga stanęła, zaparła się zadnimi łapami i uparcie stoi
kalorie liczę, limitu nie przekraczam

13 maja 2013 , Komentarze (5)

na znajomym forum rowerowym napisałam o Srebrnej Błyskawicy
(cyt.)

Co zrobić ze starym rowerem?

Epitafium dla Srebrnej Błyskawicy
To nie było nic specjalnego. Ot, srebrny rower dla nastolatka. Góral do skakania po hopkach i do palenia gumy na chodnikach osiedla, do wypraw z kumplami do lasu. No name. Kupiony w czasach, gdy zwykłe rowery z macro'n'carry służyły doskonale przez co najmniej dziesięciolecie.
Ma 17 lat. Między synem a ojcem z roweru korzystała mama, potem wisiał w piwnicy, zakonserwowany. Od ponad dwóch lat intensywniej służył i zaczął szwankować. A to piasta, a to linka, wymiana tylnego napędu, a to druga piasta, coś ociera przy szybkiej jeździe, pedał skręcony, łańcuch do wymiany. Wciąż ociera.
Osoba obecnie na nim jeżdząca nabyła sobie nowy rower.
Ale co mam zrobić z tym srebrnym? Trzymać go już nie mogę, miejsca nie mam.
Ale przecież NIE MOGĘ go wyrzucić!!! Na śmietnik ?!?!? Nie!!! Sentymenta nie pozwalają. Wszak to na nim znowu zaczęłam intensywnie jeździć. To na nim przejechałam jednodniowo pierwsza setkę. To na nim, dorosłą będąc, przejechałam slalomem bez trzymanki 8 kilometrów.
Został już częściowo skanibalizowany. Siodełko trafiło do nowego Krossa, tak samo żelowe nakładki na kierownicę. Opony sobie zostawię i dętki, bo identycznych używam. Światełka i odblaski zdjęte.

Ale co zrobić z resztą roweru, gdy serce się buntuje przeciwko wysypisku?




Rowerowi maniacy nie zawiedli. Najpierw obejrzał go poziomkowicz, ale srebrna rama nie pasowała mu kształtem. Potem ze znajomym mechanikiem przyszła uboga starsza pani, ale wolałaby damkę. A potem Srebrna dostała propozycję nie do odrzucenia, żeby była Ghost Bikiem na ogólnopolskim czerwcowym Święcie Cyklicznym. Będzie. Cudowne i przez dużą publikę oglądane podsumowanie i zakończenie rowerowego życia.
Jak dostanę zdjęcia, to zamieszczę.







*    *     *
vitaliowo - okropnie
2 kilo do góry, ale to nie tłuszcz.
I w sobotę i w niedzielę pilnowałam paszczy i, mimo obecności Staśka, upilnowałam. Może trochę za dużo %% spożyłam, ale w kalorycznym limicie się zmieściłam. Niestety, coś mi zaszkodziło, nie_wiadomo_co, bo jadłam to samo co dziecko i mężczyzna. Drugie pół niedzieli spedziłam z bólami brzucha i zbyt często zmuszana do wizyt w WuCecie.
Dziś rano obudziłam się spuchnięta jak balon. Palce to juz nie paróweczki, a wprost serdelki. Oczu niemalże nie widać, tkwią w zwałach mięciutkiej bezzmarszczowej skóry.
Wiem, wiem, to chwilowe, to przejdzie, ale spuchnięta źle się czuję.


Poza tym . . . Nadchodzi depresyjka pod rękę z nocnymi potforami adrenalinowymi. Już dzisiaj nocą dały wstępny koncert. Rozpoznaję objawy, już się nauczyłam. 5 dni będzie z głowy, jak nic.
Gdzie jest mój słoik z różową kokardką?

11 maja 2013 , Komentarze (6)

Po przedostatniej i ostatniej Masie Krytycznej, pierwsza podzielona na 9 peletonów, druga odwołana w ostatniej chwili, powstał pomysł innego zaznaczania obecności rowerów w mieście. Skoro stawia nam się przeszkody dla jednego w miesiącu przejazdu kolumny zorganizowanej, to będziemy jeździć niezorganizowanie. Zakazanie przejazdu zorganizowanego przecież rowerów nie usunie w niebyt! One wciąż potrzebują DDRów, wydzielonych pasów, kontrabasów. A kierowcy samochodów powinni przyswoić wiedzę ze znowelizowanego w 2011 roku Prawa o Ruchu Drogowym. Że roweru nie wolno wyprzedzać w odległości „na gazetę”, tylko co najmniej 1,2 metra. Że rower nie ma obowiązku jechać przy prawej krawędzi drogi. Że na drodze co najmniej dwupasmowej rowery mogą po jednym pasie jechać kolo siebie. Że zielona strzałka w lewo nie jest równoznaczna z pełnym zielonym.

Więc jeździliśmy po centrum. 


Parami. 



Grupkami.



Grupami.


Rozbijając się, dzieląc, a potem przypadkowo koncentrując. (tu: koncentracja pod Pałacem).

Zmieniając pasy, skręcając, zachowując się jak normalni i pełnoprawni uczestnicy ruchu. Do godziny 19 obok busspasów, po 19 już również po nich. Zawsze przepuszczając pieszych na pasach. Stosując się do wszystkich przepisów dotyczących rowerów, również tych absurdalnych.

Dawno nie miałam tak długo adrenalinki w żyłach. Super zabawa !

 

 

vitaliowo

Waga sobotnia bardzo taka se. Odrobinę większa.

Bo cóż z tego, że ja pilnuję paszczy, jak okoliczności przyrody są niesprzyjające.

Z kumplem wracamy prawie zawsze razem po rowerowych spotkaniach, kierunek nam pasuje. Zatrzymujemy się na jedno grzane wino miedzy Wiaduktem Poniatowskiego a Mostem Poniatowskiego, z tarasiku jest cudny widok na drugą stroną Wisły. Gadamy. Wczoraj nas burza, no, prawie burza, dopadła, wiec siedzieliśmy dłużej. I on postawił mi kolację. Niby niedużą, przekąskową. Z zaskoczenia. A skoro stało mi przed nosem, no to zjadłam. Był w tym między innymi tłusty pyszny majonezowy sos. . .

Jeszcze wciąż go czuję w brzuchu. Ale - przecież to nie mea culpa.

10 maja 2013 , Komentarze (12)

pilnuję paszczy
6 maja - 1543 kc
7 maja - 1639 kc
8 maja - 1815 kc
9 maja - 1453 kc

roweruję
6 maja - ponad 43 km, spalone 1079 kc
7 maja - roweru nie bylo, byli robotnicy, zakładali listwy maskujące przez pół dnia, a potem przywiozlam Staśka
8 maja - rower 31,6 km, 787 kc spalone
9 maja - rower  44,7 km, 1103 kc

waga reaguje
6 V - 61,1
7 V - 60,7
8 V - 60,1
9 V - 59,9
10 V - 59,5

teraz tylko mi pozostaje utrzymać ten trend
a tu łikend ze Staśkiem zza węgła wystawia już łeb - jak robić pyszności dla dziecka i samemu nie oblizywać paluchów???! no jak?!?!?




ps. wczoraj rowerem pojechałam po 16, tylko na troszeczke, tylko żeby nogi rozruszać
ale w kierunku, w którym nie jedziłam prawie rok - miasto wybudowało piękny turystyczny szlak pieszo-rowerowy, żal byłoby nie pojechać do samego końca !
po drodze widziałam SPA dla koni, naprawdę!!, basen do pławienia, dwuosobowe, tfu! dwukonne przestronne eleganckie bungalowy, plac do galopowania, zraszany wodą żwirowy plac z przeszkodami, fontanna nad poidłem na dworze, strzyżone trawniki
hihi, brakowało tylko polerowania kopyt, bo koniki i czyszczone były i miały czesane grzywy i ogony
fotki nie zrobiłam, bo mnie droga pochłaniała
ale na pewno jeszcze w tamtym kierunku pojeżdżę nie raz

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.