znużenie, trumna, waga okołoświtowa jest za
wysoka, roweru trochę
wczoraj 6 godzin w szpitalu
dzisiaj ponad 10 godzin w dwóch szpitalach, bo mamę przewieziono z Karowej na Stępińską
(nie załapałam się na jazdę karetką, ale za to goniłam ją taksówką, jedyny energetyczny moment dzisiaj)
mamie sypie się kolejny organ, troszeczkę
gdy wróciłam dzisiaj, to zjadłam na zimno słoik fasolki po bretońsku z chlebem, nie mam siły i energii już na nic
to czekanie wszędzie mnie do takiego stanu doprowadza
pod pokojem lekarskim siedziało 8 osób, głównie rodziny pacjentów, po informację, po wypisy, i dwójka pacjentów
leniwe rozmowy, ktoś chodził do przedszkola w tym samym miejscu co czyjeś dziecko, jakieś dykteryjki .. i NAGLE CISZA
dwóch salowych/sanitariuszy przejechało długim pustym łóżkiem nakrytym szarym pokrowcem, w jedna stronę, a za 2 minuty z powrotem
ale każdy pod szarym pokrowcem rozpoznał kształt trumny
ważę się przez ostatnie 2 dni zbyt wcześnie
bo potem mnie przy wadze nie ma
waga okołoświtowa jest zawsze wyższa niż przedśniadaniowa
więc się nie przejmuję
najnowsze dżiny spadają mi z bioder i to jest optymistyczny miernik
i na razie musi mi wystarczyć
wczoraj rower był
20 km na cito, do zmeczenia, do dyszenia
+ 7 km wieczorem do taty, po jakieś mamine dokumenty potrzebne na ranek
dziś roweru nie będzie
tak jestem znużona, że z wdzięcznością patrzę na napływające czarne chmury
nie komentuję moich vitaliowych przyjaciółek, za co Was wszystkie serdecznie przepraszam
nie mam czasu, nie mam siły
i nie bardzo wiem, co pisać
myśli mam zajęte czymś innym
dni zapieprzają jak TeŻeVe
wczoraj na wadze 58,8
dzisiaj na wadze 58,8
wczoraj na liczniku prawie 52 kilometry przejechane
dzisiaj zaraz będzie rower ze Staśkiem, więc ilość km nie będzie duża
jutro na 8 zawożę mamę do szpitala na pierwszy zabieg
po czwartku i piątku całkiem dobrych wczoraj nawrót objawów i bólu
jest na rancho, na swojej ojcowiźnie, siostra z mężem ją zawiozła
szwagier mówi, że jakby się żegnała ze swoimi kwiatami, z dwoma ostatnimi jabłonkami sadzonymi ręką pradziada Piotra
wpis dla potomności zostawiam
a właściwie wpis dla pamięci swojej, ale tytuł przecież powinien być chwytliwy, nawet jeżeli piszę drobnostkę
więc piszę:
że w dniu dzisiejszym ważyłam o poranku
58,6mignęło mi znowu 57 z ogonem
że obwody mi maleją
szybciej niż wskazywałyby wagowe wyniki
że o 15 jestem już po notariuszu i po wizycie w podwarszawskiej miejscowości, w gminie załatwione perfekcyjnie, a w starostwie w geodezji to mnie zapamiętano z zeszłego tygodnia, na korytarzu rozpoznano, znaczy sekretarka naczelnika wydziału
znowu gabinety i dywany i herbatka, choć karnie w kolejce stałam i choć już z inną sprawą przyszłam
hehe, musiałam pozostawić niezatarte czasem wrażenie
że wczoraj przebiegłam w pantofelkach prawie 200 metrów do przystanku i że zdążyłam i że ostrogi mi w biegu nie zabijały pięt
dobra jest ta ostatnia rehabilitacja, pole magnetyczne, mała obręcz
jestem, a właściwie bywam
zapierdziel ze sprawnym zorganizowaniem WSZYSTKIEGO całkiem odarł mnie z wolnego czasu, z odpoczynku, z ulubionej prawie-powolności, z dnia zorganizowanego wedle swojego widzimisia
fejsa, wirtualną, vitalię, ulubione pamiętniki i ulubione fora, podczytuję na telefonie, przed samym zaśnięciem . bywa, ze oczy mi się wtedy same zamykają
dzisiaj jestem tylko na moment, bo akurat teraz na stronie ztmu szukam jak dojechać na Karową do babskiego szpitala, a potem stamtąd na Kaczą do kliniki jednodniowej, a stamtąd do Promedisu, gdzie mają najkrótsze terminy nfz na obrazowanie CT brzucha i miednicy
rower tylko komunikacyjnie,np, po receptę do poradni bólu
waga chyba ok, bo spodnie najnowsze z doopki lecą
bywa, ze nie mam czasu jeść
wczoraj się rano obudziłam przy niedokończonej wieczornej kanapce
delikatnie czy z grubej rury?
czy jeżeli sie nagle wali świat
czy jeżeli z dnia na dzień coś się złego okazuje
to czy wolelibyście przyjmować te naprawdę złe informacje po odrobinie, by się przyzwyczajać i oswajać, i następnego dnia następną złą odrobinę, a potem jeszcze zły kawałek
czy może lepiej niech panie fate i los przywalą z grubej rury, wszystkie złe wieści zwalając na raz
ja nie wiem, co bym wolała
ja wiem, że dostałam, ja i moja siostra, dostałyśmy z grubej rury grubymi nabojami
NIE WIEM, ILE JESZCZE PRZEŻYJE MOJA MAMA
ale każdy jej dzień i każda jej noc będzie w coraz większym bólu
a jeszcze w zaprzeszłe wakacje sama na rancho osobiście kosiła staromodną kosą !!!
ps
waga?
jakaś tam jest
na pewno
kilogram to nic
kilogram to nic
to bardzo niewiele
ale
kilo w dół i kilo w górę to już się robi 2 kilo
zupki z nowalijek, pełno jarzynek pływa
młoda kapustka z młodą cebulką i z koperkiem
bez tłuszczu, bez zasmażek
więc niby nic
ale tak okropniście smaczne!
i tylko te pochłaniane ilości ....
EDiT
ps.1
oczywiście, że bez tłuszczu !
ale to przecież nie jest tak, że tuczą tylko kalorie od tłuszczu
ps.2
oczywiście, że na wadze widać ilość warzywek siedzących we mnie
ale one siedzą teraz codziennie
ps.3
nie moge sie powstrzymać od jedzenia zielonego
wczorajszego drinka przegryzałam łodyżką koperku, a noca wczesną zrobiłam sianokosy rzeżuchy
myk nr 4
waga o późnym poranku - 58,7
kocham ten stan !
a poza tym:
córczę mocno cierpi 3 dobę po extrakcji dolnej ósemki
od wczoraj wieczora jest Stasiek ! (na powitanie po prawie 3 tygodniach z rozpędu i z odbicia wskoczył mi w wyciągnięte ramiona)
pogoda znowu zaczyna być rowerowa
lewy kciuk, ten powypadkowy, wciąż niesprawny, lewej przerzutki nie mam mocy zmienić - ale trudno, najwyżej będę jeździła całkiem po płaskim
a poza tym 2:
wyrosła mi nowa rzeżucha
bazylia ma taaaakie wielki liście
a młoda kapusta jest taaaka pyszna!
słomiana wdowa swoją słomianość chciała ...
słomiana wdowa (na dni kilka) swoją słomianość chciała uczynic znośniejszą dla serca i dla umysłu
za dużo zjadła
(nie był to kompuls, tylko najnormalniejsze obżarstwo, żeby załatać smutne dziury w duszy)
za dużo wypiła
(%% duszy nie uleczą, one tylko chwilowo pozwalają łatwiej znosić ból istnienia)
dzisiaj na wadze widok idealnie paskowy
a przedtem były przecież takie śliczne stany poniżejpaskowe
boli brzuch z wczorajszego przejedzenia
objawów kaca brak
ps.
wczoraj był 3 dzień kolejnej rehabilitacji ostrogowej, a (wiem już z doświadczenia) trzeciego i czwartego dnia zaczyna mocno boleć . . .
nie mam watpliwości, że do popełnienia wczoraj grzechu głównego (nieumiarkowanie w jedzeniu i piciu jest przecież jednym z 7 grzechów głównych) na pewno przyczynił sie ból stóp, okropny, chwilami uniemożliwiający chodzenie po domu
trochę wiecej niż myk nr 3
waga nie spadła od wczoraj
jest taka sama to znaczy (hehe) wciąż poniżejpaskowa
ale nic dziwnego
mam w sobie truskawki oraz pierwszą w tym roku młodą kapustkę z koperkiem
było superhiper MNIAM !!
i mam w sobie DUMĘ - ona też swoje waży
DUMĘ z wczorajszego dnia
W pierwszym urzędzie chciano mnie potraktować jako kłopotliwego petenta, że dokumentów nie ma, że proszę za 2 tygodnie. Że muszą mówić samodzielnie osoby zainteresowane czyli własciciele, ale nie ja.
Było tak do czasu, aż trzymając w ręku kartkę druku słodkim głosem zapytałam, gdzie mam zostawić skargę na niedopełnienie obowiązków służbowych (niepowiadomienie właścicieli o planowanej zmianie) oraz o niedotrzymaniu terminów wynikających z KPA. Dwa największe grzechy urzędnika. Przy czym poinformowałam, że na razie jeszcze nie zakładam złej woli i działania z premedytacją.
Były zdumione oczy i popłoch. Poproszono o konkrety.
Proszę bardzo:
Kiedy był robiony operat geodezyjny?
Czy poinformowano wszystkich właścicieli działek o odbywających się pracach nad operatem?
Na jakiej podstawie zmieniono przeznaczenie istniejącego budynku gospodarczego?
Kto personalnie podjął tę decyzję?
Dlaczego nie powiadomiono właścicieli działki o planowanej zmianie statusu istniejącego budynku?
Dlaczego nie powiadomiona akurat tych jednych właścicieli tej jednej działki o terminach na zgłaszanie zastrzeżeń do operatu?
Dlaczego, skoro gmina przyjeła operat 1 marca, o zmianie poinformowano właścicieli tej jednej jedynej działki dopiero po 4 kwietnia i to w formie niekorzystnej zmiany podatku gruntowego, grożąc przy tym finansowymi karami administracyjnymi.
.... w tym momencie mi przerwano.
Przez najbliższych kilka godzin miałam dziwne wrażenie. Jakby lis wpadł w stado leniwych kur. Albo piorun strzelił w koperek. Archiwistki rozbiegły sie po dwóch budynkach starostwa, urzedniczki dwie ze łzami w oczach przeszukiwały miejscową kartotekę. Goniec 2 razy biegał między geodezją starostwa architekturą starostwa a podatkami w gminie.
Z korytarza trafiliśmy na dywany i do gabinetu.
Przerzucano się mną oraz właścicielami działki jak gorącym kartoflem, tak, tak, załatwimy, naprawimy, poinformujemy, tak, tu obok jest 4 notariuszy, oczywiście zadzwonimy do sadu, uprzedzimy, tak windykator gminny już powiadomiony i będzie czekał .. . nie, nie trzeba wyjaśnień, żadnych podań, tylko proszę tu podpisać, prosze, dokument bardzo czytelny, nigdzie nie ma małego druku. Proszę uprzejmie. Ależ oczywiście nie muszą państwo czekać.... Tu jest mój, i mój i mój bezpośredni telefon, w razie problemów proszę dzwonić.
SZAŁ CIAŁ I UPRZĘŻY
Zamiast 3 spraw z którymi pojechaliśmy - dzięki uprzejmości, pomocy i nadzwyczajnej uczynności urzędników starostwa, gminy, notariatu i sadu - załatwiliśmy 5.
myk nr 2
waga w przedświcie 58,8
kolejny dzień spadkowy
przede mną 8 godzin dręczenie urzędników w starostwie i w gminie
ale będą mieli za swoje
nie dopełnili obowiązków oraz nie dotrzymali terminów, przykro to stwierdzać, ale w celu zniechęcenia mocno starszych ludzi do posiadania sporej działki, która się nagle znalazła w bardzo atrakcyjnym położeniu inwestycyjnym
byłam kiedyś mianowanym urzędnikiem centralnej administracji państwowej i - nie ze mną te numery, Brunner !!!
z wielką przyjemnością będę dzisiaj nawałnicą i będę robiła zawieruchę ! jeszcze gradobicie dołożę!!!