Ostatnio dodane zdjęcia

Grupy

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka

O mnie

Jestem internetowe zwierzę, od bardzo dawna. Pierwsze komputery własnoręcznie sobie składałam, tak zwane klony ajbiema. Czytywałam kiedyś namiętnie fantastykę, teraz jakby mniej. Lubię wyprawy rowerowe, baseny z nie za zimną wodą, żeglowanie po Cykladach, koszenie trawnika.... Ach, i jeszcze - byłam kiedyś, przez 3 lata, Pierwszą Damą polskiego Tomb Raidera. ______________________
_____________
Mam pamiętnik otwarty dla wszystkich. Nie ma potrzeby zapraszania mnie do znajomych. Jeśli ktoś chce mnie czytać i śledzić na bieżąco - to wystarczy dodać do ulubionych pamietników. Bo wśród vitaliowych znajomych chcę mieć tylko prawdziwych ZNAJOMYCH.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 1819678
Komentarzy: 19150
Założony: 16 marca 2009
Ostatni wpis: 15 lutego 2019

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
jolajola1

kobieta, 62 lat, Warszawa

158 cm, 63.10 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: w wiecznej pogoni za stabilnym 55

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

28 lutego 2011 , Komentarze (14)

tak łatwo, szybko i niemalże natychmiast waga szybuje ku niebiosom po dwóch dniach grzeszenia; kilogram - bywa że przez dobę przybędzie, albo i więcej

 

tak trudno i mozolnie odzyskuje się stracony teren, po 20, po 30 deko... szlag trafia na własną powolność i niestabilność

 

w planach dzisiaj :

- siłownia, ponad 3 godziny albo ile dam radę

- dygowanie paczek ciężkich na pocztę, czyli jakby bieżnia z ciężarkami

- ćwiczenia akrobatyczne w parach i na drążku, bo wiosnę poczułam

 

a poniewaz trafiłam czwórkę w totka, to sobie wykupię karnet siłowniowy na marzec, kupię nową farbę do włosów i nie wiem, co jeszcze ... ach, może na solar pójdę, bo minęło juz 31 dni od ostatniego ... może jeszcze szampana ulubionego nabędę i truskawki, bo jakoś trzeba uczcić tę wygraną, całe 230 złotych polskich

27 lutego 2011 , Komentarze (18)

Wczoraj kilka godzin wykańczałam stajnię Augiasza. Już ostateczne wykańczanie. Takie na błysk.

A tam zawsze zbyt obficie i zbyt pysznie karmią. Oprócz dwudaniowego obiadu były i bliklowe pączki, i mini pączusie i krówki. Owszem, cięzko pracowałam i owszem, nie zjadłam tego wszystkiego na raz.

Ale zjadłam.

Dużo za dużo. A po dodatkowe pączki przychodziłam sama do stołu, między jedną herkulesową czynnością a druga. Nikt mnie ciągnął! Nikt mnie nie zmuszał!

 

To JA. To ja sama sobie to robiłam !!!...

 

Bo ja jestem łakomczuch i żarłok !

Jak nie ma, to nie żrę.

Jak do domu nie kupuję, to nie ma, a więc nie żrę.

A JAK MI POD NOS PODTYKAJĄ, TO ŻRĘ.

Mam wtedy bardzo silną wolę. Rządzi mną, jak chce !!!

 

Po powrocie w rodzinne pielesze byłam nie dość, że mega-zmęczona, to jeszcze mega-przeżarta. Brzuch niemieszczący się w wspodniach. Dolegliwości gastryczne.

I rodzące się wyrzuty sumienia.

 

Na widok na dzisiejszej wadze litościwie spuszczę zasłonę milczenia. Mówię Wam tylko, że półtora kilo w ciągu doby to Pikuś. A nawet Pan Pikuś. Bo można więcej.

 

 ... jedynym pocieszeniem jest dla mnie myśl : łatwo przyszło, łatwo pójdzie.

Oby!

25 lutego 2011 , Komentarze (25)

potrafię upadać bez szwanku, dawno temu tego mnie nauczono

teraz też tak było

 

ale ten kawałek lodu pod markizą sklepową piekarni był absolutnie niewidoczny . .. szara kostka brukowa i szary lód o wymiarach 60 na 15 cm

 

wywaliłam sie!!!

aż ziemia święta jęknęła

aż 3 osoby podbiegły z pomocą

aż zobaczyłam ślicze-liczne gwiazdki prze-doczne

aż mi dech z piersi przywiędłej wyparło

 

sama się podniosłam, śmiejąc się, rechocząc niemalże

ślizgaliśmy sie ze Staśkiem potem specjalnie na tym lodowym kawalątku....

 

 

teraz mnie boli cała prawa strona ciała, od ucha, przez ramię, łopatkę, bok, biodro, udo ...

nie stłuczenie, nie siniaki - tylko wstrząs, naderwanie....

 

acha, wieczorem i nocą, co wchodziłam do kuchni, to na głos mówiłam sama sobie : nie jestem przecież głodna! nie chce mi się jeść! nie muszę!... nie chcę jeść! jadłam kolację dużą!!!

wygrałam!

nic nadprogramowego nie zjadłam!

25 lutego 2011 , Komentarze (7)

na poziomie paskowym jest ta stabilizacja

znaczy, nawet jak jestem najedzona czy poprzedniodniowo_przejedzona, to też jest okołopaskowo

nawet jak poszłam spac na głodniaka o 21, to waga też okołopaskowa

 

dzisiaj siłownia i Stasiek

Staś jest na cały likend...

ach!,  te niebezpieczne kanapeczki wnuczkowe, ten obiadek niebezpieczny, razem jedzony.... to okropne - za_częste przebywanie w kuchni...

i sama jestem ciekawa, jaka waga będzie w poniedziałek

i sama za siebie trzymam kciuki

24 lutego 2011 , Komentarze (14)

Zatrzymałam spadek na łeb i na szyję.

Siłą woli i spuchnięciem.

I wczorajszymi wieczornymi kanapeczkami ze Staśkiem. Głodny był i co chwilia przybiegał do kuchni. Robiłam jedną dla siebie i jedną dla niego. I znowu. I znowu.... Ale to może znaczy, że żołądek mam jak sześciolatek? hihi

A spuchłam mocno. I nie wiem, dlaczego.

Dłoni nie mogę w kułaki porządnie zwinąć. Jakbym miała komu przyfanzolić z piąchy, to nie dałabym rady. Chyba, że synkowymi rękawicami bokserskimi.

Buzia bezzmarszczkowa prawie. Cudnie.

Pokrzywa. I jeszcze jedna. Wyjątkowe ohydztwo piję z własnej, nieprzymuszonej woli, błeeee...

 

Zreszta, waga i tak wciąż poniżej_paskowa, nawet w tym spuchnięciu.

Zresztą, dżinsy ciaśniejsze leciutko się zsuwają z bioder.

 

 

NIECIERPLIWIE CZEKAM, CO NIE_ŁASKAWIE NAM PANUJĄCA vitalio-symetria ODPOWIE NA BEBELUSZKOWY PROTEST.

TYLE JEST PAMIĘTNIKÓW Z WSZELKIEJ MAŚCI LINKOWANIEM, Z POLECANKAMI, Z ODNOŚNIKAMI DO ZNACZNIE BARDZIEJ ROZBUDOWANYCH BLOGÓW . .. to czepili się, guuupcy, Bebelucha

23 lutego 2011 , Komentarze (20)

Takie słowa mi głośno z ust wyfrunęły, gdym zobaczyła dzisiejszy wynik na wadze.

Przecież to niemożliwe!! Skąd się TO bierze?? Przecież jadłam normalnie. Nie potrafię się głodzić.

 

 

Ja naprawdę WCZORAJ jadłam normalnie.

Wielka porcja śniadaniowa, jak zawsze w dni, kiedy ćwiczę. Mleko tłuste, uwielbiam je, około 1/3 litra, Aż gęste od pływających płatków kukurydzianych i frutiny i osobistego musli i rodzynek i suszonych żurawin. I jeszcze potem kanapka z duża ilością mięska.

 

Owszem, siłownia była baaaardzo energożerna, spaliłam prawie 1300 kcali. Ale tak jest zawsze, gdy mam kilka dni regeneracji. A miałam.

Na siłowni pochłonełam dwa mocne batony energetyczne, jeden - kęsami w przerwach odpoczynkowych, drugi pogryzałam w przerwach saunowych.

 

Po siłowni karpia smażyłam. Ostatnie 2 zamrożone dzwonka świąteczne. A głodna byłam tak okropnie, że już w trakcie smażenia pochłonęłam pół ciabatki, z samym masłem i solą. Nie mogłam się powstrzymać. Na deser owocki.

 

A wieczorem późnym dożarłam się 1/3 ... chyba ... dużego opakowania serka wiejskiego. No, po siłowni prawie zawsze głodna bywam niemożebnie.

 

Oczywiście drinki przedsenne to też wchłanianie kaloryczne.

 

 

I co ????

I pstro!

Na wadze pół kilo MNIEJ niż wczoraj. Zobaczyłam 55,6.

 

Ludzie!!!

Ja rozumiem, że żniwa, że zbieram plony.

Ja kocham spadki na wadze. Ale wolałabym jakieś takie bardziej przewidywalne. Takie ... hmmm ... zasłużone bardzo i ... hmmm ... bardziej stateczne. Bo to, co jest teraz, to już nie jest spadek lawinowy. To jakiś nieopanowany pęd ku dołowi, na łeb, na szyję.

A przecież jadłam normalnie!!!!

 

 

ps.

Depresyjka jeszcze krąży wokół, ale jakoś bez przekonania. Dopada mnie, ale tylko chwilami panuje. Jest mi znacznie lepiej!

22 lutego 2011 , Komentarze (19)

Nadszedł dla mnie chyba taki czas.

Bo czemu nie ? Mi też się chyba co jakis czas nagroda należy!?

 

Za co ?

Jak to za co ???

Za wysiłki sportowe.

Za pilnowanie paszczy.

Za planowanie wchłaniania.

Za grzechy tylko rozsądne.

Za brak kompulsików.

Za konsekwencję.

 

Moja szklana strażniczka wagi, moja przyjaciółka czasami, a czasami moja najgorsza wrogini . .. .  . . więc ona mi dzisiaj pokazała 56,1 kg.

Bez guuupich wahań w górę, bez przyjemnych wahań w dół.

 

 

21 lutego 2011 , Komentarze (12)

Najpierw mi mignęło 56,2. Z lekka osłupiałam.

Zeszłam. Jeszcze raz. 56,3.

Zeszłam. Jeszcze raz. Uparcie 56,3.

Łał! I wow!

 

56,3 to mi już w tym roku mignęło. Raz. Ale 56,2 to ostatnio widziałam na początku grudnia roku zeszłego i to tylko przez jeden dzień.

Nie powiem, żeby dzisiejsze ważenie nie dało mi satysfakcji. Dało i to wielką!

Wagi paskowej jeszcze nie zmieniam, bo jednak średnia z ostatnich 7 dni jest constans. Ale z równie wielką satysfakcją podam dzisiejszą wagę chwilową na Eterycznych Wiórach.

 

Oczywiście wiem, że zbieram efekty ostatniego szalonego tygodnia. 3 siłownie po minimum 3 godziny, dwie sauny, dwie kilkugodzinne stajnie Augiasza i 4 baseny.

Spalone w tygodniu ponad 5600 kcali. Dla osoby mojej postury to prawie kosmos.

To się na pewno nie powtórzy. Zresztą nie dałabym rady tak egzystować dłużej. Brakowało czasu na sen, na odpoczynek i na jedzenie. A właściwie na podjadanie. ;-)))

 

 

Ciężki, codzienny i wielogodzinny wysiłek oraz zabawa i estetyczna radość, jaką czuję przy pisaniu słów, zdań, przy tworzeniu opowieści - dały mi pozytywny efekt.

Moja depresyjka mija. Depresyjka tylko, bo przecież nie pełnowymiarowa depresja. Tylko 10 dni? Phi!

Dzisiaj o poranku coś mi się śniło dobrego, bo obudziłam się w trakcie chichotu. I nie od razu mi uśmiech na ustach zgasł.

Teraz znowu mi źle. Ale pojawiła się nadzieja, że przestanie być mi źle.

Dzisiaj w planach tylko! siłownia.

 

ps.

siłowni nie było, bo mnie dopadł leniwy leń

19 lutego 2011 , Komentarze (20)

(nie, wbrew pozorom jednak nie zwariowałam...)

 

waga poranna idealnie paskowa

wstałam o świcie, bo musiałam

połówka mini-ciabaty z mięskiem różnistym (duuużo) na śniadanie

 

cóż robić z tak pięknie rozpoczętym dniem ?

basen, chciałam się sprawdzić, czy dam radę

dałam !

przepłynełam 2 km, to jest 80 basenów !!!

cały czas systemem naprzemiennym, 6 żab + 4 kraule

3 razy udało mi się przepłynąć pod wodą więcej niż pół basenu

 

czułam tę idealną równowagę między zmęczeniem a buzującą energią

w ramach obiadu wielkie pół brokuła i cały mały serek wiejski jako sos, obżarłam sie po uszy

gram

 

o 19 zorientowałam się, że na karnecie, owszem, zostało mi 64 minuty, ale że on ważny jest do dzisiaj, a nie do jutra

cóż więc robić z tak pięknie rozpoczętym wieczorem?

znowu na basen

przepłynęlam ich 46 czyli 1150 metrów,

ale znacznie wolniej niż o poranku, bo trochę oklapłam z sił

system pływania ten sam

potem bąbelki, potem jaccuzi, potem wrzący prysznic

 

jestem uchetana

nie pójdę odśnieżać, choć śliczny biały puszek zaprasza

gotuje mi się marchewka z groszkiem, zrobię jeszcze jakiś sosik, rzadki sosik

od kilku dni mam fazę na różniste gotowane/duszone jarzyny

 

w głębi duszy STRASZNIE jestem z siebie zadowolona

ponad 3 kilometry w wodzie!

jak w najlepszych dniach sprzed dwóch lat !

wtedy pływałam prawie codziennie, a teraz karnet tylko na 10 godzin był

 

a jutro nie będę robiła NIC !!!

18 lutego 2011 , Komentarze (21)

Nie popłynę w tym roku na Cyklady...

Zabraknie czegoś, co pokochałam.

 

Ludzie się zmieniają. Zmieniaja się ich priorytety, chęci, gusta. Tylko krowa na pastwisku sie nie zmienia... chyba.

Były inne żeglarskie propozycje. Np 3 tygodnie z Włoch przez Gibraltar, Grand Canarię do Cape Verde. I powrót z Dakaru.

Ale za dużo pływania, a za mało wieczornych portów. Poza tym, chyba jeszcze nie dorośliśmy do OCEANU. No i te rekiny....

 

Wybraliśmy inny wariant. Bezpieczniejszy. Z Aten na Korfu. Przez Kanał Koryncki.

Wiem, wiem, też będzie ładnie. Załoga po części znana z wieloletnich Cyklad, więc towarzysko ok. Łódka większa niż dotychczas, bo Oceanis 440, wygodniejsza. Ta  albo ta . 

 

Ale nie zobaczę Cyklad!

Nocą gorącą nie wwącham się w pinie i wysuszone tymianki.

Nie popływam godzinami w zatoczce Kleftico.

Morze będzie miało inny kolor. I mniej wysp, więcej wokół lądu.

Właśnie zaczęłam tęsknić. ( i piszę coś z tej tęsknoty...)

 

 

 

Vitaliowo:

Moja osobista dieta MŻ utrzymana. Jedyny grzeszek, bo nawet nie grzech, to batonik musli nocą. Basenowy rynsztunek rozpakowywałam i tam batonika na dnie torby znalazłam. Ale cóż to jest 146 kcali ?...

Wysiłek utrzymany. Wczoraj 1300 metrów na basenie. Dzisiaj w planach dłuuuga siłownia.

Waga okołopaskowa. I dobrze.

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.