Ostatnio dodane zdjęcia

Grupy

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka

O mnie

Jestem internetowe zwierzę, od bardzo dawna. Pierwsze komputery własnoręcznie sobie składałam, tak zwane klony ajbiema. Czytywałam kiedyś namiętnie fantastykę, teraz jakby mniej. Lubię wyprawy rowerowe, baseny z nie za zimną wodą, żeglowanie po Cykladach, koszenie trawnika.... Ach, i jeszcze - byłam kiedyś, przez 3 lata, Pierwszą Damą polskiego Tomb Raidera. ______________________
_____________
Mam pamiętnik otwarty dla wszystkich. Nie ma potrzeby zapraszania mnie do znajomych. Jeśli ktoś chce mnie czytać i śledzić na bieżąco - to wystarczy dodać do ulubionych pamietników. Bo wśród vitaliowych znajomych chcę mieć tylko prawdziwych ZNAJOMYCH.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 1817121
Komentarzy: 19150
Założony: 16 marca 2009
Ostatni wpis: 15 lutego 2019

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
jolajola1

kobieta, 62 lat, Warszawa

158 cm, 63.10 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: w wiecznej pogoni za stabilnym 55

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

29 lipca 2010 , Komentarze (48)

Ja już wróciłam do swojej wagi - więc proszę uprzejmie bardzo już mnie nie napadać! Owszem, proszę Pana, pańskie zaloty zawsze mi miłe i wielce oczekiwane. Ale skutki tych arcysmakowitych zalotów..... bo Pan to, Proszę Pana, w brzuszek idzie. Ach, nie, nie ciąża. To tylko u mnie Pańskie częste odwiedziny objawiają się gwałtownym rozrostem zasuszonych komórek fatowych. Właśnie na brzuszku.

Przyznaję. Pomógł mi Pan bardzo w dniach ostatnich. Pomógł mi Pan po chorobie. Pomógł mi Pan odzyskać radość jedzenia. Nawet Obeschnięta Kajzerka, bezwstydnie pokryta tłuściutką grubą kołderką Pańskiej obecności, smakowała znakomicie.
Mogłabym oblizywać Pana pokrywkę codziennie. I łyżeczki po Panu oblizywać
namiętnie. Wysysać smak do ostatniego atomu. Wciąż rozbudza Pan we mnie nowe pokłady niespodziewanej namiętności...

Przyznaję. Po wczorajszej nocnej rowerowej wycieczce, po powrocie, po kąpieli, w ciepłym blasku lamp domowych, w towarzystwie chudziutkiej szynki wczoraj smakował mi Pan wybornie. Wciąż i wciąż chciałam jeszcze... pamięta Pan..... Czy wciąż Pan pamięta te nasze wspólne ostatnie chwile?!...

Ale rozstać się znowu musimy. Tuszę, iż nasze drogi skrzyżują się jeszcze
kiedyś. Pana skłonność ku mnie i moja nieustająca ku Panu namiętność nie pozwolą nam na ignorowanie swej obecności.

Rozstać się musimy konieczne!!! Dzisiaj o poranku bowiem nasza wspólna znajoma, Waga Szklana, wytknęła mi skutki Pana obecności.

Więc basta, Drogi Panie! Koniec rozpusty!

Chowam Pana za światło lodówkowe, będzie Pan stał na wygnaniu. Za Chrzanem i za Keczupem. Przysłonięty pudełkiem z Sałatą.

A gdy się spotkamy przypadkowo w miejscu publicznym, głowę będę odwracała w geście obojętności..

Żegnam, mój najdroższy Panie, mój Majoneziku Winiarski.

Twoja na wieki, Twoja Nałogowa Oblizywaczka Łyżeczek po Majonezie.


27 lipca 2010 , Komentarze (17)

porusza się jak flegma mamuta - tak się mówiło u mnie w pierwszej podstawówce, gdy ktoś był rozlazły, powolny, niezgrabny, taki błeeee ....

ja taka byłam dzisiaj w trakcie patykowania.

daję słowo, próbowałam kilka razy iść do rytmu MOJEJ muzyki... ale nogi mi się plątały, kije obijały kostki... musowo musiałam maszerować do muzy sprzed 3/4 roku, z czasu jesiennego, gdy się kijów uczyłam

 

przeszłam w ponad godzinę ponad 6 km

CUDOWNIE IŚĆ I SIĘ MĘCZYĆ !!!

czuć pracę mięśni

czuć wysiłek

czuć powietrze, napełniające płuca

(owszem, robiłam przystanki i na kasłanie i na smarkanie)....... ale w domu pierwszymi słowami do córczęcia były - jak to wspaniale wysmarkać wszystko i oddychać pełną piersią, choćby na chwilę !

 

I ZNOWU poczułam głód i smak. CUDOWNIE !!!!

Zjadłam 3 małe kanapeczki. Zjadłam jogurt. Łakomie patrzę na córczyną gotowaną kolbę kukurydzy. I zastanawiam się nad wyjęciem młodego bobu z zamrażalnika...

Ehhhh... chyba nie

Rozpusta byłaby prawie

Idę spać

 

 

edycja wczesnym popołudniem dnia następnego:

noc przespana bez ani jednego napadu kaszlu

poranek z napadami kaszlowymi tylko dwoma

mogę oddychać prawie swobodnie

śniadanie pożarte ze smakiem

katar prawie w zaniku

temperatura ok, chyba już schowam termometr

dzisiaj też pójdę z patykami, ale ani czasu nie będę wydłużać, ani dystansu zwiększać

waga poranna bardziej akceptowalna, ociupinkę ponad 55

27 lipca 2010 , Komentarze (9)

Zgodnie z prośbami obwąchałam regulaminy i bloggera i gogli, jako właściciela bloggera.

Nauka (ta nauczka z zadymy przy wprowadzaniu Chrome) nie poszła w las. Gooogle jako firma światowa MUSI dbać o swój wizerunek, bo to się przekłada na kurs giełdowy, a to z kolei na zasobność kieszeni akcjonariuszy i głównych udziałowców, a to z kolei na skład zarządu, rady nadzorczej, etcetera, etcetera

Najważniejsze. Na tej stronie są warunki korzystania z usługi blogger

Przytoczę część punktu 6

Prawa własności intelektualnej użytkownika. Firma Google nie rości sobie żadnych praw własności ani prawa do kontrolowania wszelkiej zawartości przesyłanej, publikowanej lub wyświetlanej przez użytkownika za pośrednictwem usług Google. Użytkownik (...) zachowuje wszystkie patenty, znaki towarowe i prawa autorskie związane z zawartością przesyłaną, publikowaną lub wyświetlaną za pośrednictwem usług Gogle (...) Przesyłając, publikując lub wyświetlając zawartość za pośrednictwem usług Google, które zostały utworzone z myślą o powszechnej dostępności, użytkownik udziela firmie Google ogólnoświatowej, niewyłącznej i bezpłatnej licencji na powielanie, publikowanie i rozpowszechnianie tej zawartości na potrzeby wyświetlania i rozpowszechniania usług Google. (...) Użytkownik niniejszym oświadcza i gwarantuje, że posiada uprawnienia do dysponowania prawami do wszelkiej przesłanej zawartości udzielanymi w tej usłudze.

Powiedziałbym, że prawie perfekcyjnie. Gógle ani blogspot nie roszczą sobie żadnych praw do zawartości - czy to przesyłanej czy publikowanej za pomocą ich narzędzi. Nie grożą, że będą dowolnie mogły przekazać tę treść stronom trzecim. Jednym zastrzeżeniem jest, że mogą tę zawartość publikować, ale tylko na potrzeby reklamowania siebie. Sprawdziłam. W innych usługach góglowych, i przez nich stworzonych i tych kupionych. Znaczy to i tylko to, że (hipotetycznie) jeżeli jakiś, w tym przypadku, blog osiągnie wielką popularność, światową albo i choćby tylko krajową - wtedy gogle może linkować i screeshotować to np. na swojej głównej, pod tytułem "to powstało u nas", a nigdy "to jest nasze". Drugim zastrzeżeniem jest posiadanie praw autorskich przez piszącego bloga. Znaczy to, że jeśli treść jest skądś skopiowana, to Gogle też sobie może kopiować.

 

Na tle tych regulaminów groteskowo brzmią nowy regulamin witali i wyjaśnienia pracowników na forum, że "Jest to standardowy zapis w większości serwisów."

Wybór należy do NAS.

Niektóre dziewczyny odeszły. Niektóre wykasowały zdjęcia. Niektóre wykasowały wpisy. Niektóre zostały. Niektóre wciąż wrzucają dziesiątki zdjęć do każdego wpisu. Niektóre piszą tylko o menu, wadze i spalaniu. Inne piszą pamiętniki bardzo osobiste.

Bo NASZE wybory, tak samo jak MY, są RÓŻNE. Nie gorsze czy lepsze. Po prostu różne.

 

Jeszcze doczytałam. To jedynie to mi się nie podoba w tym regulaminie.

10. Przerwanie, zawieszenie. Firma Google może według własnego uznania, w dowolnym momencie i z dowolnej przyczyny przerwać świadczenie Usługi, rozwiązać niniejszą Umowę lub zawiesić albo usunąć konto. W takiej sytuacji konto zostanie zablokowane i użytkownik nie będzie miał dostępu do niego ani do żadnych plików i innej zawartości przechowywanej na koncie, chociaż kopie tych informacji mogą przez pewien czas pozostawać w systemie w celach archiwizacyjnych.

Nie wiem, jak to rozumieć. Umysł jeszcze mi nie pracuje na normalnych obrotach.

 

 

 

Vitaliowo, po_grypowo

 

Dieta:hm... no.... wciąż mam słaby apetyt, jedzenie straciło radość, nawet lody poskrobuję bardziej z pamięci dla smaku niż z prawdziwej chęci...

ospałość... bo ktoś całkiem ukradł lato... za zimno... nie mógł ukraść tylko kawałka upału? pazerny, zabrał całą radość lata.

 

Wagowo: 54,7 kg

Widok w lustrze: okropny. Dziś nad ranem zrobiłam sobie pogrypową kąpiel. Długą, gorącą i pachnącą. A mam w łazience dwa ogromne lustra, zajmują więcej niż pól ściany. I w tych lustrach zobaczyłam rowerowo opaloną i bardzo wychudzoną kobietę. Znikły wszystkie krągłości mięśniowe. Znikł blask. Znikły rumieńce. Skóra i sucha i tłusta, smutno zwisa.

Po pierwsze - jakim cudem przez 6 dni straciłam mięśnie???? Jakby błyskawiczna atrofia. Niby medycznie niemożliwe. A jednak!

Po drugie - w ciągu 6 dni realnie i gwałtownie 1,4 kg w dół. A jest absolutnie niewskazane chudnąć tak szybko, zwłaszcza pod koniec procesu odchudzania. Powinno się do celu dochodzić malutkimi, malusieńkimi kroczkami. Bezpieczniej. W, tak zwanym, TYM wieku. To nie! Podła, niespodziewana grypa odchudziła mnie za-szybko i za-radykalnie. A w osobistym wielkim lustrze straszy mnie opalony smutny szkieletorek.

 

Wysiłek: Ubiegłą nocą spacerowaliśmy z Panem Władcą. Ponad 3 km. Wróciłam spocona jak mysza. I na słaniających się nogach niemalże.

 

 

Nic to. Dziś na wieczór planuję patyki. Jeśli nie będzie padać. Łagodne patyki, niedługie. Już zassałam muzykę, przy której chodziłam w zeszłym roku. Wolniejsza. Metronomem sprawdzam. Nie prędkość prawie 6 na godzinę, a mniej niż 4.

 

Muszę SZYBKO wrócić do formy. Cyklady czekają.

 

wiatr

słońce

łódki w Kalamaki

szelesty na wantach

delfiny

ciepło

łopot żagli

szorstkość lin w dłoniach

nurkowanie

kolorowy świat podwodny

fotografowanie podwodne

nocne przeloty miedzy odległymi wyspami

long side

baloni i bordello-bum!bum!

kolacje pod dzwonami

kolacje pod kwiatami i pachnacymi drzewami

kolacje na ulicach

poranne truchty po wzgórzach

wieczorne biesiady

baseny luxuśne z drinkami z palemkami

nocne kluby

mewy, pelikany, kozy, pomidory, ośmiornice z grila, figi z krzaka

 

dam radę, powstanę !

26 lipca 2010 , Komentarze (15)

Kosmicznie niski i całkiem niespodziewany wynik dzisiaj na wadze zobaczyłam.

Przecież piłam!!!! Po raz pierwszy od dwóch lat mam lekkie obrzydzenie do kwaskowatych herbat owocowych. Morze całe ich wypiłam!

Przecież jadłam!!! A wczoraj nawet kartofelki z solą ponadprogramowe 2 pochłonęłam. I polędwicę z majonezem. A nad ranem, po 4, jasno już było, gdy spać nie mogłam, to lody wyżerałam, z 6 łyżeczek wyskrobałam.

 

Obawiam się, że jak szybko opadło, to zaraz jeszcze szybciej podskoczy. Wrr...

 

Wstaję dzisiaj z łóżka, już zaścieliłam. Boli mnie ciało od leżenia. Program telewizyjny znam na pamięć na wszystkich kanałach. Błeee. Na ulubionego Hausa już nie mogę patrzeć, wczoraj wieczorem 4 odcinki z różnych sezonów oglądałam.

Temperatura rano 37,2. Da się egzystować. Boli mnie oddychanie, kaszlem sobie podrażniłam oskrzela i gardło. Katar w postaci szczątkowej. I słaba jestem jak meszka. Po załadowaniu pralki i pozmywaniu niedużej górki naczyń - padłam zdechła na fotel.

Nic to. Odsapnę trochę i wstaję. Będę się dzisiaj poruszać oszczędnie bardzo. Za oknem leniwy deszcz.

25 lipca 2010 , Komentarze (11)

tyle zobaczyłam dzisiaj o późnym poranku na wadze

ja rozumiem, że to z powodu :

diety grypowej, jem jak chory wróbelek, nie dokańczam kanapeczki, mięska nie chcę, pół miski zupy oddaję, drink jeden dziennie albo w ogóle, co prawda wczoraj dostałam porcję lodów, ale nie zjałam całej, tylko jakieś 1/3

pocenia grypowego - wciąz zmieniam mokre od potu koszulki, dzisaj rano segregowałam czerwone i różowe pranie, na koszulkach zacieki z białej soli i żółtego potu .... a przeciez wciąż piję herbatki owocowe!

 

wiem to wszystko!

i wiem, że to chwilowe

ale wynik na wadze cholernie mnie ucieszył !!!

 

ps.

wracam do łóżka, porankiem miałam 37,6... teraz mi urosła do 38 i już nie wiem, co pisze

23 lipca 2010 , Komentarze (15)

katar - obecny, lejący oraz zatykający

kaszel - jest, a jakże, fart, ze nie za często

temperatura - rosnąca, rano 37, teraz powyżej 38,5

bóle mięśni - pojawiają się, zwłaszcza w udach i bicepsach

bóle gardła - lekkie, chwilowe

piekące oczy - oczywiście, nawet pilot tivi mnie nie cieszy

łamanie w kościach - niestety, też jest

 

waga poranna - poniżej_paskowa

dieta - oczywiście, że utrzymana, nawet soczyste czereśnie smakują papierowo i drapią w gardle

wysiłek - obecny, zapakowanie 6 kilo towaru i zadygowanie na pocztę, dobrze, że kaban akurat podjechał

 

nie wiem, co mi jest

grypa ? latem ?????

22 lipca 2010 , Komentarze (21)

... żartuję oczywiście...

 

Kilka dni upału. Kilka dni duchoty. Kilka dni w bezustannych objęciach wiatru z wentylatora. Kilka dni rowerowania w koszulce mokrej od potu.

I, wczoraj w trakcie rowerowania wieczorno-nocnego - poczułam w gardle drapanie. Takie baaaardzo charakterystyczne. I kichałam rozpryskowo, stojąc na światłach skrzyżowań. Gęsia skórka mi się robiła, na ramionach, na łydkach i pod pachami na żebrach. Dobrze, że kilka chusteczek miałam, bo cieknący nos na rowerze nie jest bezpieczny, zwłaszcza gdy się nocą ulicami jeździ.

Do domu wróciłam po 57 km. Zmęczona, jakbym przejechała stówę co najmniej. Piwo po_rowerowe nie smakowało. Miałam zjeść kolację, ale w paszczy smak posolonej tekturki, błeee. Temperatura ciut urosła.

 

W LIPCU MAM KATAR! Kretyństwo zupełne.

Nocą spać nie mogłam. Bo kasłałam. I ciekło z nosa.

 

 

Acha, trzeci dzień z rzędu waga poniżej paskowa. A przedtem 3 dni konstans paskowy. A jeszcze wcześniej też poniżej paska. I jeden dzień powyżej_paskowy.

Obmierzyłam się dla Czarownic Rowerowych, bo dzisiaj koniec jazdy w robotniczo-chłopskim Czynie Lipcowym.

NARESZCIE !!!

Mam stabilne PONIŻEJ 56.

 

ZAPISANE 55,8 kg

 

Gratulacje proszę składać bez_buziakowe, bo pozarażam Was wszystkie katarem

20 lipca 2010 , Komentarze (59)

Waga powyżej paskowa, ale może być, nie ma tragedii (hehe, zwłaszcza, że wczoraj, po powrocie z bardzo szybkiego roweru pochłonęłam garnek, no niewielki ten garnek, młodej kapusty z koperkiem (bez zasmażki!) i kromkami kilkoma lekko zeschłego chleba.

Dieta MŻ zasadniczo utrzymana. Tylko po tej kapuście miałam rozepchany brzuszek, po innych posiłkach odczuwałam lekkie ssanie i parcie na jeszcze. Twarda byłam! Nie miętka!

 

Tak sobie siedzę spokojnie. Robota na teraz zrobiona. Elegancko sączę wytrawną pokrzywę. Brrrr! Zagryzam granulkami błonnika. Błeee!

I czytam nowy regulamin Vitalii. Jednym słowem, narobili zamieszania. Sobie i nam. Z tym nowym kontem plus. Ale ono mnie nie interesuje. Co innego jest gorsze.

 

Wielce szanowni właściciele Vitalii wyprodukowali nowy regulamin. Obowiązuje od 15 lipca roku obecnego. Nowe postanowienia w nim zawarte są tak zaskakujące, że powinni wytłuścić to na stronie głównej. Ale, biorąc pod uwagę przyszłe i hipotetyczne zyski, woleli go wprowadzić po cichutku. Każda z nas po kliknięciu na moje konto ma widoczne coś nazwane "nowości w serwisie". Niestety, tam też wzmianki o nowym regulaminie nie ma.

 

Otóż:

 

Symetria, czyli (w skrócie) władze Vitalii nie ponoszą żadnej odpowiedzialności za treść wypowiedzi, komentarzy czy recenzji, zwłaszcza gdy treści te naruszają prawa osób trzecich. (dział 2 pkt 7)

jak najbardziej zrozumiałe !

 

Dział 6 pkt 7

Symetria lub upoważnione przez nią osoby trzecie mogą nieodpłatnie korzystać z wszelkich treści utworzonych przez użytkowników serwisu. Mogą te treści dowolnie publikować, wprowadzać do obrotu, powielać dowolną techniką.

Każdy użytkownik Vitalii udziela swojej zgody na takie działania na 99 lat.

 

Dział 2 pkt 4

Dotyczy praw własności. Ciekawe bardzo sformułowane, zwłaszcza zdanie trzecie. Muszę zacytować, bo nie da rady tego prosto przełożyć na język nieprawniczy. "Symetria co do zasady nie posiada majątkowych praw autorskich do materiałów lub treści publikowanych przez Użytkowników przy wykorzystaniu Serwisu Vitalia.pl, jednakże za wyjątkiem materiałów lub treści publikowanych przez Użytkowników, co do których prawa takie przysługują Symetrii". Czyli że co? Symetria zasadniczo nie posiada praw autorskich do treści produkowanych przez użytkowników, chyba że jest to treść wyjątkowa, co do której Symetria ma prawo. Tylko... kto to ma określać, do czego ONI maja prawo? Oni sami?

 

 

Z NOWEGO REGULAMINU WYNIKA, ŻE OD 15 LIPCA KAŻDY JEDEN WYRAZ, KAŻDE ZDJĘCIE, KAŻDY PRZECINEK I KAŻDY BAJT, STWORZONY PRZEZ NAS NA VITALII - MOŻE BYĆ PRZEZ SYMETRIĘ DOWOLNIE, NIEODPŁATNIE I BEZ NASZEJ ZGODY WYKORZYSTANY. I tak przez sto lat. No, bez roku.

 

Każde osobiste zdjęcie grubego doopska. Każda fotka odchudzonej talii. Każdy wiersz (a może to wczesne dzieło przyszłej noblistki?). Każde rozmyślania (a może to wczesne próby filozofki światowej klasy, mającej teraz lat osiemnaście). Każde wspomnienie spotkania z inną Vitalijką (a może to przyszła celebrytka europejskiego formatu?). Zdjęcie ogrodowego basenu, fotka niewiernego męża, naukowe dywagacje nad zaletami i wadami różnistych diet.

TO JUŻ NIE JEST NASZE!!!

Korzystając z usług portalu każda z nas od 15 lipca pozbawiła się praw do własnego pamiętnika.

 

Za próbę usankcjonowania takich, bardzo podobnych, zapisów przy wprowadzaniu przeglądarki Chrome - Gogle zapłaciły spadkiem (chwilowym) kursu giełdowego, popularności i dobrego imienia. Obecnie punkt 8.4 regulaminu Chrome wyraźnie stwierdza, że "Gogle przyjmują i akceptuje fakt, że nie ... uzyskuje od Użytkownika żadnych praw ... związanych z treścią ... publikowaną przez Użytkownika".

Gogle wycofał się z prób zawłaszczania. Ale bo userzy walczyli. A, jak dotychczas, nie uczyniła tego żadna osoba na Vitalii.

 

 

ps (edit po 2 godzinach)

Ja, brońboże, nie namawiam do bojkotu vitalii, bo osobiście zbyt dużo zawdzięczam temu miejscu. Ale, gdyby osoby zainteresowane ochroną własnej prywatności, skontaktowały się z Vitalią, na dole strony jest słowo "kontakt"... Może by Vitalia zareagowała.

19 lipca 2010 , Komentarze (14)

dwa dni nieróbstwa

podmuchy wentylatora, pilot tivi, drzemki i ja

jedzenie również, ale niedużo i niechętnie

pokonała mnie duchota i lekki acz permanentny ból głowy

 

menu przez dwa dni : 2 kawałki węgorza, jedno śniadanie mleczno-musli, fasolka i bób, młoda kapusta z koperkiem - duuużo, wędlina luzem i wędlina z majonezem, dojrzewający i śmierdzący pod niebiosa żółty ser, jogurt słodki duży, piwo, drinki, mnóstwo wody i herbat owocowych, czereśnie, pomidorki cherry, małe lody, 3 spore pierogi ruskie

 

a na wadze dzisiaj i wczoraj i przedwczoraj śliczny constans paskowy   

 

któryś już raz dochodzę do wniosku, że proces odchudzania (szczuplenia, pilnowania wagi, jak kto woli) jest absolutnie nielogiczny, nieskalowalny, mało_mierzalny, przypadkowy i ....

 

eh, i tak się cieszę

bo się bałam, że dwa dni nieróbstwa zaowocują wagowo kosmicznym podskokiem

 

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.