Ostatnio dodane zdjęcia

Grupy

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka

O mnie

Jestem internetowe zwierzę, od bardzo dawna. Pierwsze komputery własnoręcznie sobie składałam, tak zwane klony ajbiema. Czytywałam kiedyś namiętnie fantastykę, teraz jakby mniej. Lubię wyprawy rowerowe, baseny z nie za zimną wodą, żeglowanie po Cykladach, koszenie trawnika.... Ach, i jeszcze - byłam kiedyś, przez 3 lata, Pierwszą Damą polskiego Tomb Raidera. ______________________
_____________
Mam pamiętnik otwarty dla wszystkich. Nie ma potrzeby zapraszania mnie do znajomych. Jeśli ktoś chce mnie czytać i śledzić na bieżąco - to wystarczy dodać do ulubionych pamietników. Bo wśród vitaliowych znajomych chcę mieć tylko prawdziwych ZNAJOMYCH.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 1820032
Komentarzy: 19150
Założony: 16 marca 2009
Ostatni wpis: 15 lutego 2019

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
jolajola1

kobieta, 62 lat, Warszawa

158 cm, 63.10 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: w wiecznej pogoni za stabilnym 55

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

4 lutego 2015 , Komentarze (11)

pilnowanie się zaczyna przynosić efekty
zamiast obrzydliwych szczytów o wysokości 65 kilo zaczynają się rozpościerać normalne góry o wysokości 63 kilo
westchnęłam dzisiaj z ulga, gdym na szklanej zobaczyła 63,3 kg
a potem drugi raz westchnęłam, z irytacją!, bo przecież ja powinnam ważyć 8 kilo mniej

hmmmm ... a może?..... oddalić od siebie osiem kilo do ostatniego tygodnia kwietnia? to chyba nie jest niemożliwy cel? hmmmmmm.....
zwłaszcza że z powodów takich-tam-różnych siadła mi psychika i jedzenie nie smakuje, nawet ulubione jem jak trawę, kubki smakowe smutkiem sparaliżowane


mało aktywna jestem, odrętwiała
tylko wczesnym wieczorem, prawie codziennie, zmuszam sie do przewietrzania głowy, do wypryśnięcia rowerem, pęd wiatru na niecałe 2 godziny wywiewa mi smutne myśli - a gdy wracają i zaczynam robić błędy na ulicy, to do domu wracam ścieżkami i chodnikami;
tym sposobem na koniec stycznia mam już przejechane 514 kilometrów

29 stycznia 2015 , Komentarze (10)

ale nie w sensie, że się wiercić
ani że kłamać i omijać prawdę wszystkimi siłami
ja będę kręcić filmy
... pod choinką obie znalazłyśmy kamerki, i córczę i ja. Ona GoPro do szaleństw na deski różne, śnieżne, z latawcem, longboardy, itepe. A ja podwodną. Ale nurkowanie tylko przez kilka tygodni w roku trwa. Pogmerałam w sieci i przystosowałam kamerkę do roweru, w końcu sezon rowerowy trwa cały rok.
Więc będę kręcić. Dzisiaj sie wybieram po zmroku w ruch uliczny, przejadę między samochodami Puławska w obie strony. Heh, oczywiście, że zgodnie z przepisami! Jak jest DDRka w kierunku, w którym jadę - to na 99% nią się poruszam.


.... czyli - mam kamerę i nie zawaham się jej użyć!!


................
codziennie staję na wadze z bijącym sercem i nadzieją, że może już dzisiaj się odwróci, że nareszcie, że przecież zasłuzyłam i że zła passa nie może długo trwać, że byłam grzeczna, że nie żrę, Że nie jadam słodkiego,
i codziennie na mnie czyha ZGROZA
mało nie zeszłam na zawał dzisiaj
mignęło mi albowiem 66 kilo
ustabilizowało sie na 65,8

ZA CO TO????
za przejechane w ciągu ostatnich 5 dni ponad 100 kilometrów????...
za te wszystkie dania dietetyczne???.....
za wstawanie od posiłku, gdym jeszcze nienasycona???....

26 stycznia 2015 , Komentarze (17)

zeszły rok zakończyłam wagą stabilną w okolicy 63 i pół
zeszły rok zakonczyłam na 6452 kilometrach


wciąż jeżdżę, jutro mam mus jechac i przy okazji pewno peknie mi czwarta setka
wciąż tyję niestety . . .wchłanianie pod kontrolą, bez szaleństw, wyliczane - a waga sobie na to gwiżdże i radosnie rośnie
wyskoczyłam ponad 65 kilo
od tygodnia w górnych granicach 64
ZGROZA!!
zgodnie z wagą rosną mi też gabaryty, w Sylwestra prawie ryczałam z nerwów, gdy sie okazało, że z z 12 odswiętnych sukienek dobre są na mnie dwie.... ZGROZA!
o tyle dobrze, że Sylwester był w nowym towarzystwie i śliwkowa sukienka wzbudziła uznanie, a nie pogardliwe skrzywienia ust

zaraz po rozpoczeciu wiosny udam sie do endokrynologa, może on cos poradzi

miałam ponad dwutygodniowy epizod depresyjny, sił starczało dziennie mi na ze 4 godziny pracy i na półtorej godziny roweru, kto ma mnie na FiBi to wie, nie pisałam, nie tworzyłam, nie fotografowałam
nieduża ZGROZA, ale prawie z tego wylazłam


ps.1
Jasiek po kolejnych chemiach i w trakcie II tury naswietlań
guz z kości biodrowej zniknał, guziki w jamie brzusznej bez zmian, guz na jednym płucu troche urósł, i jest przerzut na drugie płuco
ale, zasadniczo, poza białością skóry, bezwłosiem, chudością i częstym zmęczeniem, chłopak jest w doskonałej kondycji psyche i przyzwoitej fizys

ps.2
w styczniu zostałam "chrzestną babcią"
co prawda nie mam 40 melonów dolarów i nie ubieram sie na palemkę - ale kto czytał Harpie Chmielewskiej, ten wie!




... i tyle......

14 grudnia 2014 , Komentarze (9)

bo potem organizm powie - A takiego wała!
wagowo nastał constans, po 3 smacznych dniach ze Staśkiem jest wzrost
powinnam chyba przeczekac do środy popielcowej i posypać osobistą kolorowaną czuprynkę popiołem
rowerowo ok, jeżdżę, nabyłam nowoczesne rekawiczki i nagle, po 25 latach, paluszki u rąk marzną mi tylko trochę, troszkę albo i wcale
problem zizizimnych nóżek pozostał
na rowerowym liczniku 6277,75 km

9 grudnia 2014 , Komentarze (10)

Wystarczyło niedużo:
Mentalny kaganiec w dzień.
Udawanie przed samą sobą że kuchnia nie istnieje.
Codziennie późny duży obiad, zapychający. Koniecznie pyszny, by podniebienie i ciało wiedziało, że codziennie ma nagrodę i nie musi nic innego pożądać.
I odstawienie ukochanych jabłuszek..... już nie czeka w każdej chwili talerz pełen aksamitnie podsuszonych kawałków, nie wchodzą same do rąk, mimochodem. Ale razem podliczyliśmy, że popołudniem i wieczorem ja wtranżalam 4 wielkie i słodkie i soczyste ligole, a Pan i Władca prawie 2. Może to nie jest morze kalorii, ale strumyczek, stałe dostawy.
Od pierwszego grudnia oboje się pilnujemy. Efekty są.

1 64,90
2 63,00
3 62,90
4 63,30
5 63,00
6 63,00
7 62,90
8 62,60
9 62,40

28 listopada 2014 , Komentarze (12)

co to jest połeć?
co to jest połać?
jaka jest różnica między połacią a połciem? no bo przecież nie połeciem?
jakie to rodzaje (gramatyczne)?
jak to się odmienia?
... bosze, ja się tego uczyłam w podstawówce, sądzę że w 5 czy 6 klasie, odmiany przez przypadki i przez rodzaje, odmiana łączna związków frazeologicznych, itepe . .
CZY TERAZ NIE UCZĄC ZASAD I REGUŁ JĘZYKA OJCZYSTEGO????

nie wiem, co powodowało osobą wklepującą nazwy towarów do sklepowego systemu kodów kreskowych, ale nastąpiła zaskakująca transformacja . . .  i się zastanawiam od dwu tygodni, co tą osobą powodowało - głupota, niewiedza, niechlujstwo czy jakieś głębsze powody

zaskakująco dobra wędlina, mająca na opakowaniu jak byk "połeć galicyjski" zmieniła się na metce z kodem kreskowym w "połać galicyjską" ..  hmmmmmm ... 
czyli znaczeniowo: " duży kawał słoniny lub mięsa" przetranformował w "dużą część jakiejś przestrzeni" .. . . oczami to widzę
panienka za ladą węedliniarską na zwróconą uwagę zatrzepotała zaskoczona oczętami "przecież to to samo..."

może ja jestem przewrażliwiona, ale Reja na pewno robaki w grobie gryzą i się, biedaczek, z boku na bok obraca


______________________________________________________________

a poza tym....
1.
rowerowo nieźle, a właściwie cudownie
po raz pierwszy w życiu przejechałam SZEŚĆ TYSIĘCY KILOMETRÓW w jednym roku
a przecież rok się jeszcze nie skończył, pedałuję dalej
nie codziennie już i dystanse krótsze, bo o ile na człowieku mam komfort termiczny, o tyle paluszki przednich i zadnich kończyn cierpią katusze powyżej 2 godzin, czerwone się robią, sinawe, czasem mają białe plamki, brrrr
po wczorajszej jeździe  6069,6 km
2.
jedzeniowo też nieźle, pilnuję się, kontroluję prawie każdą zassaną kalorię
słodyczy nie tykam . . noooo, czasami tylko, w ramach rozpusty, zjem pół opakowania śmietankowego almette posypane czubata łyżeczką cukru, tak raz w tygodniu.. albo dwa ... albo w ogóle
zasadniczo od 1300 kcali do 1850, może 2 tysiące w porywach
3.
wagowo
jednym słowem można opisać - katastrofa
ważę tyle co na początku mojej Vitalii
bywają dni, że wiecej
(jeżeli taki stan rośnięcia się utrzyma do wiosny, to sie poddam i udam do endokrynologa albo innego wracza)

... i tyle, za jakiś czas się pewnie znowu odezwę, na razie z vitalią mi trochę nie po drodze .. ale jako przewidujaca córa marnotrawna - zostawię sobie tutaj miejsce, całkiem nie będę odchodzić

10 listopada 2014 , Komentarze (6)

drepczę tak od kilku tygodni
w te i z powrotem
przez tydzień jestem grzeczna, waga powoli-powolutku spada albo przynajmniej ma tendencje do spadania, przewaga dolnych stanów 62, w piątek albo sobote miga nawet 61 z ogromnym ogonem
a potem przychodzi łikend . . . nie! ja sie nie obżeram, nie robię sobie dnia słodkiej wolności, nie jem wiecej niż normalnie
tylko .. .  to jakoś tak samo się robi . . a to Stasiek, zbyt często mruczący do ucha "babciuuuu, ale ja znowu jestem głodny", a to spotkanie wieczorne z przyjaciółmi, porównywanie domowych specjałów, sączenie domowych nalewek, a to jakaś impreza rodzinna, ostatnio synalek wyprawiał 30te urodziny na dwie raty, dla przyjaciół i dla rodziny

i nic specjalnego przecież w tych dniach nie zżerałam, u synalka na przykład z 10 koreczków, 4 duńskie kruche małe ciasteczka, wino i 1 (jeden!) kawałek sernika domowej roboty - ale to ZAMIAST kolacji

za to w każdą niedzielę lub każdy poniedziałek, rano, od strony wagi dochodzaą jeki i stęki - znaczy weszłam na wagę
górne stany 63, chwilami miga 64 a ja sie oblewam zimnym potem niedowierzania
PRZECIEż TO NIEMOŻLIWE JEST !!!!!

.... dawnymi czasy, gdym była gwałtownie odchudzona i zazdrość koleżanek wzbudzałam, jedna z nich, wspaniała, zasobna w ciało i dychę starsza, wieszczyła mi, że nadejdzie taki czas, że bede czerpała ergi energii nawet z wysuszonego skórzanego paska, gdy samo myślenie o kaloriach będzie powodowało przybór w obwodach, a spojrzenie z zachwytem przez szybe cukierni wywali mi brzuch do stanu ciąży spożywczej

no to teraz jestem w takim wieku, że mam już te objawy
szlag! ja nigdy nie myślałam, że kiedyś będę się starzała



i tylko rower mnie ratuje
gdy jeżdżę wieczorami, to umysł odpoczywa, serce bije stabilnie i powoli, wręcz czuję ciepłą krew krążącą w całym ciele
po piątku na rocznym liczniku 5890,4 km
110 kilosków do sześciu tysięcy . .. jeszcze nigdy tyle nie

25 października 2014 , Komentarze (8)

nie, nie ja


szczęka mi opadła, jak to zobaczyłam
i wstyd za siebie
tak - wstyd!
jak zarzuciłam 15 kilowy worek z towarem na klatę i jak podrzuciłam go, wygięta w tył, by wskoczył na górną półkę, to mi w plecach coś strzeliło i przez 3 dni czułam ból przy mocniejszych ruchach
a ta kobita.... bosze!.... przy niej jestem jak rozlana plazma, jak flegma mamuta, błeee
https://www.facebook.com/video.php?v=1015159024356...
link jest z twarzoksiążki, ale otwarty dla wszystkich


a poza tym waga constans
rower w mniejszej dawce, bo temperatury popołudniowe nagle spadły
i codziennie kilka godzin na rehabilitację ostróg przeznaczam, jeszcze tydzień

17 października 2014 , Komentarze (9)

Jechał przede mną taki przez telefon zagadany, taki zaaferowany, ręką machał, okropnie wężykował po DDRce. Pęta się taki przed nosem, ani go ominąć.
Skusiłam chodnikiem objazd DDRki przy przystanku, nosz! musiałam! musiałam rozgadanego wyprzedzić...
Niestety... "za zakrętem stali, rower (mu zabrali)"...
Nie, nie zabrali. Tylko lizakiem machnęli i zatrzymali:
- A gdzie to się pani rowerzystka tak śpieszy? Tam jest ścieżka rowerowa, a tu chodnik. Po chodniku nie wolno jeździć!
- Na cmentarz się śpieszę. Muszę zdążyć przed zamknięciem.

Mina gliniarza - BEZCENNA !!!

ps. na Bródno jechałam, po zmroku zamykają bramy





ps. vitaliowe
waga.. hmmm... constans... psiakostka, tylko constans
na liczniku rowerowym 5456,9 km

15 października 2014 , Komentarze (8)

popołudniem i wieczorem już prawie a prawie nie boli, poruszam się sprawnie na 98%
najgorzej jest porankiem, zanim rozruszam mięśnie pośladka i uda, te leżące przy nerwie...
kot ma ze mną źle, bo już poranne jedzonko na spodeczku, już pachnie, zwierzę głodnie/żałośnie pomiałkuje, już bym mu dała - ale nie! najpierw próbuję, nosz szit! jak tu uklęknąć, gdy ciało się nie słucha, więc stołki przysuwam, niski i normalny, miskę kocią stawiam na wyższym, na nim się schylona opieram, przy pomocy niskiego stołka klękam, miska na niski stołek, za chwilę na koci kuchenny dywanik, potem po stołkach powrót do pionu, a kot ze zdumieniem patrzy sie na mnie, wisząc już nad miską, nie je, tylko sie gapi, te kocie oczy!!!!

a godziny na godzinę jest lepiej, tylko 2 przeciwbóle na dobę, ach, dziś może będzie tylko jeden




przedwieczornie wczoraj siadłam na rower
bo nie wytrzymałam z tęsknoty, bo musiałam na pocztę, a na piechotę nie dałabym rady
potem ciut dalej pojechałam, mżysto i ciepło, przy powrocie mżawka przechodząca w deszcz
było CUDOWNIE, mimo zepsutego licznika i mimo dziurki w dętce, zmieniać musiałam na cito przed ruszeniem
malutko pojeżdziłam, tylko 21 km, naokoło własną dzielnicę, potem na tę nowiutką DDRkę przy Świętokrzyskiej

... czy to jakiś najazd genderów na stolicę????
na ulicach wszędzie widać facetów w plisowanych spódniczkach, błyskających gołymi kolanami nad podkolanówkami z kutasikami .. . .
zdumiewająco dużo facetów w sukienkach!!! niektórzy mają jeszcze beretki kolorowe?
co jest??? przez 3 doby mojej nieobecności na mieście zmieniła się moda?
achhhh, to szkocka krata !!! - poniewczasie przypomniałam sobie, że dziś mecz ze Szkocją
oczywiście, im wieczorniej i im bliżej Koszyka Narodowego, tym rosłych facetów w spódniczkach coraz więcej (przypominam, że ja na Narodowy nie muszę mieć biletów, wystarczy, że wylizę na taras, a jeszcze lepiej na dach od północy i wszystko mam jak na dłoni, a słychać jeszcze lepiej)



i skojarzenia sie przyplątały, jak to nic nie jest stałe
teraz polscy księża walczą z genderem, który jakoby sie przejawia w tym (między innymi), że sie każe chłopcom przebierać w dziewczyńskie ciuchy
a tu faceci w kieckach, w dodatku od wieków w takich samych wzorkach i kolorkach
i jeszcze mi sie przypomniało, jak to w czasach mojej wczesnej młodości dziewczynkom do szkoły nie wolno było przychodzić w spodniach, jak się oburzały moje ciotki Scholka Wieśka, a babka Helena zagładą Sodomy groziła, gdy się pojawiłam na rodzinnym ogrodowym przyjęciu w dżinsach, jak kilka lat później proboszcz z Nobla nie dopuścił koleżanki do bierzmowania, bo na uroczystość przyszła w cudownie eleganckim spodnium
i te dyskusje, gdy modne chłopaki zaczęli nosić długie włosy, Siwik, nauczyciel PO linijką mierzył odległość włosów od kołnierzyka, z lekcji wyrzucał, ksiądz proboszcz z Wiatraka, cudowny i zasłużony człowiek poza tym, gromił z ambony długowłosych młodzieńców, nie zauważając, że na wszystkich wiszących u niego obrazach Jezus ma długie pukle, ramion sięgające


ehhh, rozpisałam się....
a i tak do wniosków żadnych nie doszłam, może tylko, że moda... ehhh, nieważne



ps vitaliowe
na liczniku 5421 km
(Baja namawia na 6 tysięcy w tym roku, hmmmm)
w okienku na wadze 63,1 kg
(alem usprawiedliwiona, od kilku lat we wtorki wieczorem oglądam seriale kryminalne i jem krojone w plasterki jabłka, nie kontrolując ilości)

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.