Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Witam wszystkich walczących tu z kilogramami, przyzwyczajeniami i ....samymi sobą I witam siebie, nieustannie gotową na zmiany, wyrzeczenia i sukcesy. Uzależniona od roweru, wciąż przesuwam granice, więcej km, mniej wrażliwości na deszcz czy śnieg, jeżdżę wszędzie, nie pogardzę nawet indoor cycling. Nie biegam - nie lubię, ale zajęcia w klubie typu interwał, TBC uwielbiam. Siłownia - hmm, uczucia embiwalentne, inaczej nazwać tego nie umiem, nie lubię ale doceniam efekty i zmuszam się.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 220212
Komentarzy: 10536
Założony: 21 lutego 2012
Ostatni wpis: 24 listopada 2024

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
beaataa

kobieta, 60 lat, Warszawa

170 cm, 54.00 kg więcej o mnie

Wpisy w pamiętniku

5 czerwca 2016 , Komentarze (9)

Wczoraj widziałam jak pan zakleszczył się w rowerowym stojaku (tym nowszego typu, ale niskim). Nie wiem jak to się stało(mysli), jak on się tam dostał, stracił chyba równowagę, co przy jego stanie nie było trudne, albo chciał usiąść i odpocząć chwilkę, ale było tak: pan chudy i na wyraźnym rauszu siedział, a właściwie szarpał się, z tyłkiem pomiędzy sąsiednimi "stacjami". Dwóch rowerzystów próbowało mu pomóc, zachęcając, żeby zamiast wstawać, najpierw wysunął się do przodu, ale on panikował i im bardzie się szarpał tym bardziej się zakleszczał ale dalej uparcie trzymał się tej metody...

Nie lubię tych stojaków, bo zwykle tylko przednie koło można tam przypiąć, nie ramę, ale że tak można w nim skończyć to nie wiedziałam...

sobota: 20 km rower, godzina TBC + godzina zajęć ze sztangami (dobrze mi szło) 

Wreszcie zrobiłam pasztet z indyka w ilości zapewniającej mi co najmniej miesiąc jedzenia(kurczak) pół zamrażalnika zajęte.

niedziela: 30 km rower -  godzina indoor cycling - och jak dawno tu nie byłam, przypomniałam sobie jak lubię te zajęcia:D

I druga godzina kalisteniki, przysiadamy z obciążeniem, pompki i brzuchy - zakończone rolowaniem - bardzo przyjemne chwile:) i bardzo bolesne (jak trafi się punkt spustowy) chwile(szloch).

3 czerwca 2016 , Komentarze (11)

Jak jest ciepło, ba gorąco(slonce)!, nie chce mi się jeść, gotować, nawet myśleć o tym. A to + moja nietolerancja na mleko, jajka i pszenicę + to  że jestem uzależniona od unikania gotowych, wysoko przetworzonych dań z niewiadomoczego wystarczy, że nie mam co jeść, trochę głodna chodzę, chyba że S. dorsza usmaży, czy inna jakaś okazja się trafi. Chudnięciu to akurat sprzyja;) ale nie pochwalam takich metod:(.

Czwartek: 30 km rower, w południe 10 minut orbitreka, hip trust 30x 30kg w trzech seriach i koniec, mój południowy czas jest mocno ograniczony(szloch)

Piątek: 37 km rower, w spóźnieniu permanentnym=szybko jak nigdy.

W południe (po rozgrzewce oczywiście):

1a) rozpiętki na ławce poziomej 10x 8kg

1b) wiosłowanie 12x 25kg

Powtórzone jako seria łączona 4 razy. Poczułam plecy wyraźnie.

Wieczorem w klubie: 

1.MC 35kgx 12 x3 serie, 40kgx 10x 

2. Wspinanie na palce na maszynie 20x 50kg stopy równolegle, 20x50kg stopy do wewnątrz, 20x 50kg stopy na zewnątr

I biegiem na godzinę TBC - tempo wolne, obciążenie, które zostało dla przychodzących na końcu spore.

Miałam kiedyś kompleks ramion jak patyki, kiedyś...

 

1 czerwca 2016 , Komentarze (6)

Po czterech dniach wolnego wciąż nie mogę się ogarnąć:(. Pokój pozawieszany schnącymi śpiworami, jakieś obce mrówki spotkałam rano w kuchni. Gotować mi się nie chce, więc jem głównie sałatę i kaszę co bardzo rozciąga spodnie, coraz luźniejsze się stają.

Poniedziałek: 20 km rower, w południe nowy zestaw na brzuch (wreszcie!), po 10 minutach orbitreka:

1. 20 x podnoszenie tułowia do góry na ławeczce skośnej z 5kg trzymanym na klacie ,

2. 20 x stare dobre scyzoryki na piłce,

3. Podciąganie kolan do klatki w zwisie na drążku,

Wszystko powtórzone trzy razy.

Wtorek: 20 km rower, w południe po 10 minutach orbitreka: martwy ciąg na jednej nodze 15 x na każdą z ręku 10 kg, uginanie tricepsów z nogami na ławce x 15, powtórzone trzy razy.

Środa: 38 km rower, w południe zamiast ćwiczeń nadawanie paczki z niepasującymi kółkami do kajaka (tzn do wózka do kajaka), po pracy zamiast treningu kolacja firmowa(impreza). Jadłam głównie rukolę polaną różowym cukrem, który nazywał się sosem malinowym. Po powrocie do domu (rower 20 km rzuciłam się na chleb z pomidorem i solą). Jutro tez nie mam czasu na trening(szloch).

30 maja 2016 , Komentarze (11)

Pętla Brodnicka to ściema:( albo nazwa historyczna jakaś, bo w opisach szlaku (starych okropnie to fakt) jest w połowie jakaś rzeczka, nie do płynięcia, tylko do ciągania, jakieś stare opony w niej... ale teraz to nie jest żadna rzeczka tylko zanikający na łące ściek. Opon nie ma(mysli) musi być samochód do wożenia kajaków, jak to ma być pętla.

My swój mieliśmy daleko, więc wróciliśmy tą samą drogą - Wahadło Brodnickie - to już bardziej adekwatna nazwa.

W każdym razie, cztery dni wiosłowania, jedno ognisko, jedna burza i łapanie chrząszczy, bo z braku laku S. zaczął je fotografować. I mnie(dziewczyna).

25 maja 2016 , Skomentuj

Przez całe lata kręciliśmy się koło tego tematu - kajakowa pętla brodnicka.

Nigdy tam nie byliśmy - to plus. Ale minusy przeważały, w opisach było o strasznie długich przenoskach, małych jeziorkach, powysychanych rzeczkach, że zamiast płynąć, kilometrami ciągnie się kajaki po błocie, wśród śmieci i starych opon. I że tłumy krzykaczy tam są.

Ale to chyba bzdury. Obejrzeliśmy wszystko niedawno z rowerów, było pięknie, pusto, czysto... a te długie przenoski - hmm, zobaczymy, nazywam je teraz przygodami;) i już się prawie spakowałam - jak ja zmieszczę tą górę rzeczy do naszych dwóch małych kajaków, ciekawe jak(mysli).

Poniedziałek: 20 km rower, w południe 30 minut orbitreka.

Wtorek: 20 km rower - pierwszy raz w krótkich spodenkach(slonce) + w południe zestaw na brzuch; 10 minut orbitrka,30 x spinanie brzucha na piłce, 20 x scyzoryki na piłce, 20x na każdą stronę skłony boczne z 9kg w ręku - wszystko powtórzone dwa razy, bo w trakcie za dużo gadałam z kolegami o wakacjach.

Środa: 20 km rower znowu w spodenkach tylko tym razem połowa w deszczu(deszcz)+ południe 10 minut orbitreka i 3 serie hip trust 30kg x 30 powtórzeń wolno i dokładnie, tak żeby mocno poczuć.

Popołudniowy trening:

1. Wciskanie sztangielek na barki siedząc: 12x 7kg   12x 7kg    12x 7kg     10x 7kg     10x 7kg,

2. ściąganie drążka pionowego do klatki: 15x 25kg i 4 serie 12x 25kg

 
3a. wyciskanie sztangi na ławce skośnej:  12x 20kg    12x 20kg    10x 20kg     10x 20kg   

3b. wznosy ramion bokiem w opadzie tułowia  15x 2.5kg     15x 2.5kg     15x 2.5kg     15x 2.5kg

4a. uginanie ramio ze sztangą - biceps: 15x 10 kg

4b. czachołamacz 15x 10kg

(a i b  jako seria łączona powtórzone 2 razy)

godzina zajęć power pump - minęła nie wiadomo kiedy

22 maja 2016 , Komentarze (6)

Sobota: 10 km rower, godzina TBC ( w tym około 20 minut na piłce, po raz kolejny się okazało, że mam jakąś wadę nie pozwalającą mi utrzymywać równowagi jak trzeba - na piłce, ale niestety w ogólnym życiu też:<. Inni najpierw się pobujają, podeprą nogą raz, czy trzy razy i siedzą/klęczą, co tam jest wymagane. A ja walczę, spadam, podpieram się, nic się nie uczę, wciąż niestabilna]:> trudno, mam inne zalety. I godzina zajęć ze sztangami.

Jakiś czas temu, kiedy zaczęłam ten dwugodzinny trening - ledwo żyłam. Bardzo szybko się przystosowałam i pomimo zwiększenia obciążenia, jestem gotowa na więcej, np. 20 km na rowerze po lesie i piachach (to było fotosafari na zimorodka, który, jak tylko bardzo cicho siadamy w krzakach, leci gdzieś na drugi brzeg Narwi i już się nie pokazuje, a przecież w norze na chyba małe zimorodki o tej porze roku!!!)

Niedziela: 75 km na rowerze - gorąco, cudownie, różnorodnie - las, piachy, puste asfalty wśród pól i świerszcze i skowronki:)

A jedzenie idealne(salatka) - żadnych skuch. 

21 maja 2016 , Komentarze (5)

Mamy w corpo kącik chilloutowy(przytul) = cztery ogromne fotele + dwa barowe zydelki otoczone maszynami do "kawy" i vendingowymi. Jak się tam nie bywa, znaczy, że się izoluje, jak się bywa - to chyba nie ma co się robić skoro się bywa.

Ale najgorętsze tematy są właśnie tam poruszane. No i wczoraj, idąc po kawę, trafiłam na omówienie wyników odchudzania przez kupowanie gotowych diet w pudełkach(prezent).

Tak - ciekawe.

Nie - nic zaskakującego.

Były drogie, były dobre. Były emocje, oczekiwanie na cud, element integracyjny, bo wszystko trzeba było omówić.

A efekty: jedna grupa - twardzielki - bardzo wyraźnie schudła na tych 1000 kcali bardzo wyraźnie przytyła zaraz po tym, z nadwyżką. Z drugą grupą w sensie wagi nie zadziało się nic, bo kobitki były takie głodne, że coś tak dojadały - och, "tylko jakieś jabłuszko wieczorem"(donut)(ser)(kanapka).

Na koniec tego zebrania pojawił się pomysł, żeby, jako, że za moment na plaży trzeba leżeć, zastosować dietę dwuskładnikową: sałata + wino:x.

Udawałam, że mnie tam nie ma, cichutko zabrałam swoją małą, gorzka kawę bez mleka i poszłam sobie, żeby uniknąć pytań zadawanych mi setki razy: co jem, czego nie jem, ile ćwiczę, kiedy i gdzie....

Pozostało zdumienie.

Czwartek + piątek po 22 km na rowerze

piątek po południu:

1. Romanian MC: 12x 35 kg,  12x 35kg, 10x 40kg, 10x 40kg - po tym całym czasie wcale nie jest mi łatwiej trzymać sztangę, nie poprawiła mi się siła chwytu wcale, dammit:(

2a. Wypychanie nogi do góry w klęku na maszynie do ćwiczenia tyłka: 15x 30kg, 15x33kg, 15x 33kg, 15x 33kg - na każdą nogę

2b. Przywodzenie nóg na ginekologu: 20x 27kg

2c. Odwodzenie nóg na ginekologu 20x 27kg

a, b i c w serii łączonej powtórzone 4 razy

I godzina ABT z nową/zastępczą instruktorką, wolne tempo, bardzo stabilizacyjnie - ciekawe, ale pozostał niedosyt.

18 maja 2016 , Komentarze (6)

Poniedziałek: 20 km rower, ale jak 25 bo zimno(zimno) i połowa strasznie pod wiatr +

w południe zestaw na brzuch; 10 minut orbitrka,30 x spinanie brzucha na piłce, 20 x scyzoryki na piłce, 20x na każdą stronę skłony boczne z 9kg w ręku - wszystko powtórzone trzy razy 

Wtorek: 20 km rower + w południe 10 minut orbitreka i hip trust 30x 30kg, 30x 40kg, 30x 40kg, miało być jeszcze raz, ale za długo w przerwach gadałam z kolega o wakacjach i czas się skurczył:(

Środa: 23 km rower

Popołudniowy trening:

1a. Wciskanie sztangielek na barki siedząc: 12x 7kg   12x 7kg    12x 7kg     10x 7kg     10x 7kg, 

1b. Ściąganie drążka wyciągu pionowego do brzucha:  12x 25kg    12x 25g   12x 25kg  10x 25kg  10x 25kg  


2a. wyciskanie sztangi na ławce poziomej:  12x 20kg    12x 20kg    12x 20kg     12x 20kg   

2b. wznosy ramion bokiem w opadzie tułowia  15x 2.5kg     15x 2.5kg     15x 2.5kg     15x 2.5kg (a i b  jako seria łączona)

i biegiem na godzinę zajęć power pump - bo za długo w aptece nowy krem wybierałam i teraz czasu zabrakło. A nowy krem i serum jest bardzo, przerażająco czerwony jak krew. Po rozsmarowaniu staje się niewidoczny, pachnie pięknie i cuda wianki obiecuje.

15 maja 2016 , Komentarze (2)

Sobota: 10 km rower + godzina TBC + godzina zajęć ze sztangą - miska kaszy z sadzonym jajkiem, szparagami i sałatą(salatka) i odpoczynek w drodze na działkę. 

W planach: niezbyt długa wycieczka rowerowa po puszczy Białej i bardzo długie ognisko. Deszcz(deszcz) zaczął padać już jak otwieraliśmy bramę, a później było tylko gorzej. Stukał w dach werandy na przemian ze spadającymi szyszkami coraz to bardziej. W końcu straciliśmy nadzieje i rozpaliliśmy ognisko w grillu, całkiem udane się okazało.

Niedziela: 22 km rower i tyle, było zimno i wiało zupełnie niemajowo(zimno).

12 maja 2016 , Komentarze (3)

Zobaczyłam ostatnio swoje odbicie w lustrze w corposzatni + koleżanki (obie na rowerze przyjechałyśmy). Ona w cudownie kolorowych leginsach, obcisłych wszędzie, a ja w moich ulubionych co najmniej 5-cio letnich, powypychanych, spłowiałych, kiedyś czarnych.

O nie tak być nie może, odezwała się strojnisia(dziewczyna) w mojej głowie i w południe, zamiast hip trusty robić, pojechałam po nowe rajtki. I poszło świetnie ( dziwne) i stare do kosza wepchnęłam i pracuje ciężko, ale z tyłu głowy coś uwiera. Przyjrzałam się temu, a to za starymi rajtkami żal. Poleciałam do szatni, do kosza i jeszcze tam były, pod puszkami po coli i czymś, czemu się nie przyglądałam dla swojego własnego dobra.

Już suszą się po praniu, ale obiecałam sobie, że będę nosiła je tylko na wsi=w lesie i tylko, jak S. będzie jeszcze spał, czyli przed godziną 12.

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.