sobota - 10 km rower, godzina TBC, ale jakoś było mi mało, zostałam na drugą godzinę = sztangi z instruktorem, który pilnuje, żebyśmy czasem za mało ciężaru sobie na sztangę nie nakręcili i żebyśmy nie przestawali i krzyczy: JESZCZE TYLKO SZEŚĆ RAZY, DAWAJ!!!!, ledwo się do domu doczołgałam, usatysfakcjonowana wreszcie.
niedziela - 10 km rower, godzina indoor cycling - całkiem dobrze poszło - i niespodzianka, zamiana drugiej godziny kalisteniki, a właściwie jej części na zajęcia z rollerem. Już kiedyś miałam z nim do czynienia, super doświadczenie, szczególnie dla takich "posobotnich" mięśni jak moje dzisiaj. Zamierzam iść na kilka zajęć godzinnych z tym wałkiem, a później kupić go do domu, najlepszy, najtwardszy i z wypustkami.
zrobiłam badanie składu ciała tanitą. Tak, wiem, jest niemiarodajne..... i do tego wcześniej jadłam i piłam i byłam po treningu, ale byłam ciekawa.
Wyniki: waga 54,5 kg, tłuszcz% 18,2 = 9,9 kg, najwięcej w nogach = 30,2% a w każdej 3kg... 3kg tłuszczu w jednej nodze, no nie wiem, bo to jest 6 kostek smalcu jakby to zobrazować. W rękach bardzo nierówno co można wytłumaczyć praworęcznością: P13,4%, L11,9% i tułów 11,5%. A tak na oko, to w brzuchu mam więcej tłuszczu niż w nogach.