Nie tylko na zumbie skakać:
Kiedyś to były ręce/ramiona jak patyki...
+ Miss Grace nr 2 (nie ostatnia)
Ostatnio dodane zdjęcia
Znajomi (197)
Ulubione
O mnie
Informacje o pamiętniku:
Odwiedzin: | 234738 |
Komentarzy: | 10823 |
Założony: | 21 lutego 2012 |
Ostatni wpis: | 25 stycznia 2025 |
Dlaczego warto ciężary podźwiagać..
Nie tylko na zumbie skakać:
Kiedyś to były ręce/ramiona jak patyki...
+ Miss Grace nr 2 (nie ostatnia)
Bo jak się lubi prawdziwe ognisko, a nie aplikację na jakimś tam urządzeniu, to suche drzewo trzeba ściąć, pociąć i przyciągnąć
Poniedziałek: 22 km rower
Wtorek: 20 km rower + 0,5h marsz w południe
Środa: 20 km rower + brzuch i tric x 4 + 20 minut siłki (przysiady + rozpiętki) + 1h bikini extreme
Czwartek:19 km rower + 0,5 h marsz w południe
Piątek: 19 km rower + 0,5 marsz w południe + 40 minut siłowni i 1h interwałów (pomimo, że jakiś problem z brzuchem zaczął się nad ranem i mój wewnętrzny leń próbował mnie przekonać, że to powód, żeby do domu prosto pojechać i leżeć i czytać..
Sobota: 5 km rower, 1 h TBC, sesja Miss Grace na torach, ciąganie drewna i ognisko..
Niedziela: 2h po lesie i dużo ciągania
Tak wiem powinnam być ostrożniejsza, bo fala banów niewiadomozaco się na "nowej vitce" ostatnio przetoczyła... ale tak mnie to rozśmieszyło, że nie mogłam "głosu rozsądku" posłuchać (ale teraz po banie głos rozsądku ma się mocno, więc dużo będzie xxx i odwołania się do Waszej wyobraźni. Bo Naturalna o listopadzie wpis zrobiła, czy zasuwamy, czy leniuchxxxmy i ja coś tam napisałam tego słowa z xxx używając. i Komunikat był, że komentarza dodać nie można, bo słowo h u j tam jest. No i tak się śmiałam, że mnie podkusiło zacytować to wszystko w nowym wpisie. Ale rano to było i ja nieobudzona i był BAN.
Ale przy tej okazji (dziękuję Ci za to bardzo vitko) dowiedziałam się czegoś ważnego o sobie.= jak bardzo ważne Wy dla mnie jesteście. Uczycie mnie jak piec pasztet i jak" Kroczyć spokojnie wśród zgiełku i pośpiechu" i jakie książki czytać i jak to jest mieszkać w Hiszpanii, Danii czy Holandii.
I jak bym tęskniła za Wami
Po raz trzeci zamknięcie sezonu ogniskowoleśnego:)
A wszystko przez prognozy pogody dużo gorsze niż ich realizacja.
Pierwszy - ostatni raz "pomiędzy Bugiem, a Narwią" miał być przed 1-szym listopada, potem to już tylko deszcz ze śniegiem..
Drugi - no już teraz to naprawdę ostatni - w zeszłym tygodniu..
Trzeci -od dzisiaj.. i wciąż na grzyby liczę
Na wszelki wypadek, oprócz miss grace, której już tylko jeden bok bordera został do końca, kilka kolorów skarpetkowej włóczki spakowałam. Będą jęki i prucie zapewne, bo do tej pory ze dwie pary zrobiłam, bardzo prostych i grubych, a teraz takie skomplikowane, kolorowe, mam w głowie (kilka par, w różnych kolorach i rozmiarach)
Edit: ze skarpetkami skucha = nie będzie ich
I dumna jestem, bo ostatnio żadnego podjadania, żadnych korposłodyczy (a okazja codziennie jakaś) = waga 54 kg, co znaczy, że dobrze.
Poniedziałek: 20 km rower + 30 minut marszu w południe
Wtorek: 22 km rower + komplex x 5 w południe
Środa: 20 km rower + w południe brzuch + tric x 4, po pracy 20 minut siłki (przysiady + rozpiętki) + 1h bikini extreme, z gumami na nogach
Czwartek:19 km rower + 30 minut marszu z takimi zakwasami po środzie że
Piątek: 19 km rower + 30 minut marszu w południe, wieczorem 40 minut siłowni + 1h interwałów
Kiszona marchewka_by Naturalna
Moja pierwsza.
Przez, albo dzięki (to się jeszcze okaże) Naturalną.
A tak to się zaczęło, że przed 1-szym listopada gar krupniku gotowałam. Krupnik był sukcesem, jak zwykle (tzn. drugi raz był sukcesem, bo 2x go gotowałam).
Tylko warzyw za dużo do domu przytargałam. Marchewek szczególnie. No i przypomniałam sobie o kiszonkach Naturalnej, no więc kiedy, jak nie teraz (mój wewnętrzny kisior podpowiedział_chyba nie wyrzucisz trzech marchewek do śmieci!!). Dokupiłam jeszcze dwa kilo i to co trzeba do kiszonej, i nie umiałam znaleźć instrukcji do mojej "tnącejwarzywanaplasterkimaszyny". Musiałam zrobiłam to na tarce. I mój garnek kamienny do kiszenia wcale nie jest taki duży jak myślałam, że jest = 5 marchewek zostało. No i strasznie jestem ciekawa, jak to będzie smakowało, czy warto było...
Kamienie są ze Szkocji, a pod nimi tajemnica..
Grzyby, których miało już nie być...
Miałam już tam nie jeździć, bo zimno, bo ciemno wcześnie, bo co ja tam mam robić..?
Ale S. pojechał już w czwartek, a tak zimno wcale być nie miało (chociaż na cmentarzu zmarzłam jak za dawnych czasów to bywało) no i kolegosąsiad piaskowe_prawdziwki_olbrzymy na fb pokazywał..
No to w sobotę po treningu hop do pociągu = warto było na 100%.
+ oczywiście ognisko, a rano jajecznica z rydzami i kurkami.
I łażąc godzinami po lesie, słucham kolejnych audio Liane Moriarty i za każdym razem pierwsze 8/10 wciąga mnie całkowicie, reszta zniesmacza, a potem i tak sięgam po więcej...
Poniedziałek: 20 km rower + komplex x 5 w południe
Wtorek: 20 km rower + brzuch + tric x 4
Środa: 20 km rower + 30 minut marsz w południe + 20 minut siłki (przysiady + rozpiętki) + 1h bikini extreme
Czwartek:19 km rower
Piątek: 14 km rower + łażenie po cmentarzu
Sobota: 5 km rower, 1 h TBC i ganianie po lesie za grzybami..\
Niedziela: jeszcze bardziej po lesie
A teraz suszą się te grzyby w suszarce i tak ładnie pachnie w kuchni.
Pomiędzy Bugiem i Narwią..
Grzyby nareszcie były i to w takiej ilości, że nie zbierałam wszystkich tylko te najpiękniejsze, a i tak, po drodze do domu kupiliśmy suszarkę, największą jaka była i nie wiem jak usnę dzisiaj bo ona warczy, pyka.. i tak ma być 6 godzin..
W sobotę po treningu były dwa ziemniaczane placki + gulasz grzybowy (S. robi te placki cieniutkie jak naleśniki i prawie tłuszczu na patelni nie ma), niedziela śniadanie = jajecznica z rydzami, które tuż pod oknem rosły, obiad znowu placek + grzybowy gulasz.
Poniedziałek: 23 km rower,
Wtorek: 23 km rower + kompleks x 5, po pracy sprzątanie na cmentarzu prawie już po ciemku = strasznie trochę. Nie lubię bardzo, coraz bardziej, tej fury plastikowych dekoracji, zapaliłam małą białą świeczkę, postawiłam małą doniczkę z białymi chryzantemami.. nic więcej..
Środa: 20 km rower + 30 minut brzuch + tric + po pracy 20 minut siłowni i godzina bikini extreme
Czwartek:19 km rower + zakwasy, bardzo wyraźne, tym razem w "boczkach"
Piątek: 19 km rower + 40 minut siłowni + 1h interwałów i pieczenie chleba, a właściwie zagniatanie, bo pieczeniem już S. zarządza..
Sobota: 10 km rower, 1 h TBC i ganianie po lesie za grzybami..\
Niedziela: po lesie, po lesie
U mnie w każdym razie..
Kolejny weekend w Pieninach. Cena wysoka = korki, wstawanie w prawienocy itd.. ale na 100% warto.
Tym razem lepiej to zaplanowaliśmy, spanie w namiocie (już chyba ostatni raz w tym roku, traski bardziej "odludne" = idealnie.
A w podróży nowa miss grace znacząco urosła:
Poniedziałek: 20 km rower i przeczekiwanie pienińskich zakwasów
Wtorek: 23 km rower + kompleks x 5
Środa: 20 km rower + 30 minut brzuch + tric + po pracy 20 minut siłowni i godzina bikini extreme
Czwartek:19 km rower + przeczekiwanie DOMS po środzie
Piątek: 19 km rower + 40 minut siłowni + 1h interwałów no i pakowanie plecaka
Sobota: cały przełom Dunajca = od Sokolicy (jak brakuje tej zniszczonej sosny) na zachód na Trzech Koronach, a właściwie obok bo na platfornie + tłum ludzi niestety.. A rano wyprawa na rydze. była ich nieprzebrana masa_połowa robaczywych..
Niedziela: mgły tu po wschodzie na Trzech Koronach, co było cudowne treningowo = szybkie w górę i w dól tylko po kawie, ale słabe widokowo = na platformie kłębił się tłum fotografów, S.m który poszedł tam o 4 a.m. powiedział że nigdy więcej ( zimno, ciemno, wiatr straszny i zmieszanie (jakaś rodzina urodziny tam sobie urządzała)
I sesja zdjęciowa Przypadkowego Nordic Romance "pod zamkiem", który nie dosyć, że jest zamknięty, to zamku żadnego tam nie ma.
Jak ciepło było i jakie kolory
W Pieninach!!:) S. już pojechał, ja jutro pociągiem w "strefie ciszy" . Uwielbiam:). Będzie chodzenie pod górę i w dól i znowu .., a stromo to tam jest:( będzie foto sesja przypadkowego Nordic Romance, chusta własnie się blokuje):
I mam nadzieję na rydze.., a nie na wełnianki (których ostatnio bardzo dużo zebrałam:(
Poniedziałek: 20 km rower i nic więcej, bo poniedziałek jest na lenistwo zwane też regeneracją
Wtorek: 23 km rower + kompleks x 5
Środa: 23 km rower + po pracy 20 minut siłowni i godzina bikini extreme
Czwartek:19 km rower + 4 km marszu w deszczu