Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Witam wszystkich walczących tu z kilogramami, przyzwyczajeniami i ....samymi sobą I witam siebie, nieustannie gotową na zmiany, wyrzeczenia i sukcesy. Uzależniona od roweru, wciąż przesuwam granice, więcej km, mniej wrażliwości na deszcz czy śnieg, jeżdżę wszędzie, nie pogardzę nawet indoor cycling. Nie biegam - nie lubię, ale zajęcia w klubie typu interwał, TBC uwielbiam. Siłownia - hmm, uczucia embiwalentne, inaczej nazwać tego nie umiem, nie lubię ale doceniam efekty i zmuszam się.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 234754
Komentarzy: 10823
Założony: 21 lutego 2012
Ostatni wpis: 25 stycznia 2025

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
beaataa

kobieta, 60 lat, Warszawa

170 cm, 54.00 kg więcej o mnie

Wpisy w pamiętniku

13 grudnia 2020 , Komentarze (21)

Tydzień teraz do tygodnia, teraz bardzo podobny. Jeden homeoffice, drugi "hybrydowy" dwa dni w biurze, trzy zdalnej. A weekendy w naszym Lesie🏆

Treningowo się zorganizowałam, 2x siłowo (jutro pokażę Wam moją i S. domową siłownię:) + brzuch i cos tam po 30 minut codziennie. No i rower około 20 km, co jest, przy tej pogodzie i krótkim dniu coraz trudniejsze, szczególnie jak się nie musi, jak by wystarczyło, z łózka na kanapę z laptopem się przesmrodzic.

A w Lesie, rano marszobiegi, hartowanie (znalazłam miejsce do tego idealne):

Potem S. łazi po drzewach i ścina uschnięte konary (nawet w śniegodeszczu), ja je ściągam w ogniskowe miejsce i spalamy to wszystko wieczorem. I jak bardzo się cieszę, i dziwie się jednocześnie, że tak bardzo mi się to podoba.

Wieczorem = w ciemnościach, tradycyjne 18 km km rowerowania (wczoraj było to naprawdę wyzwanie).

I moja Slipstravaganza doczekała się wreszcie sesji w "Górach Tęczowych":)

29 listopada 2020 , Komentarze (18)

Zainspirowana wpisem Naturalnej, chciałam  pomaszerować na bosaka po lesie. Ale ścieżka była utwardzana kamykami, były szyszki i nieprzyjemne to było:(

Ale potem, już w naszym lesie, gdzie dużo zmarzniętych, mokrych liści leży,  powtórzyłam doświadczenie i było świetnie(martwy) 

I drugie hartowanie = stanie to raz jednym torze, raz na drugim, podczas gdy S. fotki robił mojej prawie, że skończonej Slipstravagandzie

23 listopada 2020 , Komentarze (24)

Przez dwa ostatnie lata, czas swiąteczno sylwestrowy spędzalismy z S. w Czechach, jeżdżąc na nartach śladowych, tak jak lubię =tam gdzie cicho jest, pusto i pięknie. W Sylwestra spałam(ziew)

W tym roku miał być Harachow, ale przekraczanie granicy wydaje mi się teraz mocno niestabilne i zarezerwowałam apartament (ale to było trudne było) w odległej Szklarskiej, na zboczu Izerów. I już nie moge się doczekać!! . Mamy osobne wejście, swoja kuchnię, a S. wczoraj zamówił termosy na obiady, będziemy swoje żarełko zabierali do plecaka.

I nie mogę tego pojąć, że wyciągi mają być zamknięte, a kościoły są otwarte...

A w naszym lesie pierwszy szron:

 i ostatnie grzyby...:

15 listopada 2020 , Komentarze (25)

Pierwszy raz od długiego czasu. 

Wczoraj śmig na rowerze 25 km, dzisiaj 28 z samego rana, czyli po godzinie 9 (po lesie oczywiście, bo w tych trudnych wyjazdowo czasach, każdy weekend "pomiędzy Bugiem, a Narwią" spędzamy). Pędziłam szybko jak umiałam, szybciej nawet, a jak się zadyszałam w piachu, czy pod górkę, to tak jak zwykle, tak "zdrowo" = całą pojemnością płuc. Co za szczęście i ulga;). Szkoda tylko, że endomondo zniknie, bo tez niego to tak jakby się nie jeździło:) 

Świetne sny o podróżach po Włoszech miałam, a nie horrory jak z Smentarza Zwieraków.

I moja Slipstravaganza powoli, bardzo powoli przyrasta, teraz na drutach jest już prawie 1000 oczek. Ale nic, a nic mi się nie spieszy, bo to sam proces robienia jest dla mnie naprawdę fascynujący.

I nowe jedzenie robiłam:

1. Kimchi_przepis z jadłonomii, nie smakował ani mnie, ani S. = wywaliłam

2. Ogórki małosolne_rewelacja, tylko trochę nie sezon, ale i tak nastawiam w garnku kamionkowym raz na tydzień i rabiemy, az uszy nam się trzęsą

3. Pęczatto z grzybami i drugie, z pieczoną dynią (też jadłononia) = świetne, wysmienite, będzie powtórka, za powtórką(puchar)

9 listopada 2020 , Komentarze (32)

Niby zdrowa jestem, pracuje zdalnie, wyjeżdżam do naszego lasu na weekend, chociaż zimno już w tym lesie, grzyby w 90% takie:

Chodzić po tym lesie mogę godzinami, sprzątac mieszkanie mogę, ale jak na rowerze jeżdżę, wcale nie daleko, to czuje wyraźnie, że tak jakby za mało powietrza mi się wdychało i serce bije mi mocno. A jak potem na moje czwarte piętro się wdrapie, to muszę chwile posiedzieć z opuszczoną głową, żeby nie spaść na dół z powrotem. O treningach to mowy nie ma:(. Tak wiem co to może być na przykład i chociaż staram się nie rozkminiać takich niewiadomych, to sny_horrory mam takie jak nigdy, całkiem nowy gatunek....

A jednocześnie i tak bardzo dobre jest moje życie i staram się doceniać każdą jego taką chwilę:)

27 października 2020 , Komentarze (13)

Druga w moim życiu. Bo kasłałam, prychałam, ale co najgorsze, jakby w smole fizycznej i umysłowej się zatopiłam. Węch miałam, nadwęch nawet. Jakaś kawa parzona u sąsiadów, jakaś jajecznica smażona.(wymiotuje).

Dostałam co chciałam. Zwolnienie i antybiotyk. Lepiej jest, ale wciąż nie tak jak być powinno. Testów nie robiłam. O

Czytam wciąż the half brother, słucham jakis głupot jak np. the guest lists,  a slipstavaganza trochę się powiększyła:

20 października 2020 , Komentarze (9)

Będzie prześwietlenie gluta, który zamiast zęba ma tam sie utwardzić. Jak jest dobrze, koniec bana na treningi..., ale jakoś mi nie za dobrze w tym innym świecie..

Nowa chustę robię KAL Slipstravaganza i coś tam mi się w głowie błąkało, jakiś cytat... pierwszy klik:

Chodzi w szalu czerwonym i złotym.

Przegląda się w owalu jeziora.

Lecz jest chora. I nic nie wie o tym,

że ją pochowają w tym szalu.

12 października 2020 , Komentarze (15)

Nie trenuję, nie odkurzam, nie dźwigam nic.

Z rowerem nie potrafiłam sie powstrzymać i kara była od razu = deszcz + zimno + zapomniana kurtka. Jem mało, czuję się dziwnie w takim bezruchu. Ale juz niedługo(zegar)

Tyle, że mój wymęczony sweterek skończyłam, i jeszce dwa włóczkowe projekty w toku.

6 października 2020 , Komentarze (8)

 Tak dobrze było(puchar).

Cały tydzień pracy w biurze + 20 km codziennie roweru + dwa dni po godzinie dźwigania ciężarów na korposiłce + 1x J.M. 

W piątek o 12 (1/2 dnia urlopu) śmignelismy w Beskid Śląski. Tak w każdym razie nam się wydawało z tym "śmiganieniem", bo katowicka rozgrzebana = objazdy i korki.

Ale i tak nachodziliśmy się po uszy. Z parkingu Wisła Czarne na Baranią (schronisko Przysłup) potem na Stożek i znowu na ten parking(bomba)

A na parkingu, (Pan parkingowy (dziwny skostniały twór) po raz 8 nawijał, jak to czekał na nas), ja gumę do żucia ugryzłam i jak w książkach Kinga, mój ząb (prawa górna szóstka) się rozpadł, głęboko, gdzieś tak pod okiem.

I juz wiedziałm, że z niego tzw. nici:<

I dzisiaj była ekstracja, a miejsce puste zostało wypełnione glutem z mojej odwirowanej krwi. I żeby ten glut zamienił się w coś, w co da się implant wkręcić, mam dbać o siebie, głowy nie pochylać, żadnego wysiłku (szloch). I tak, jazda na rowerze, nawet wolno i spokojnie to też wysiłek.

Żeby czymś nowym zająć głowę, kupiłam książkę 800 fast i dzisiaj zaczynam....

27 września 2020 , Komentarze (12)

On jest na trasie W-wa _ Wyszków i jadąc pociągiem (od wielkiego dzwonu w czasach zarazy), zawsze czuję cos w rodzaju niepokoju:(

Poniedziałek: 20 km rower + G.B dzień 5 nie cały, bo strasznie długie to było i monotonne

Wtorek: 30 km rower +G.B. dokończenie dnia 5 + 1 h siłowni

Środa: 20 km rower + G.B. dzień 6

Czwartek: 20 km rower + 

Piątek: 10 km rower tylko:( ale o 6,40 przed pracą zdalną(puchar), kiedy to bym mogła z laptopem na kanapie się rozłożyć)

Sobota_Niedziela: 50 km wykręcone tylko;( ale w niedzielę od rana padało(deszcz), kanie nazbierane, drewno poprzeciągane, sweterek prawie skończony. 

A w planach robienie kiszonek. Od kalafiora chyba zacznę...

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.