Jak na razie nie zanosi się, że grzyby będą.
Jest susza: piach w lesie, wyschnięta jak nigdy Narew.
A już za chwilę Grzybobranie - ogromna, coroczna impreza, połączona z konkursem, kto tych grzybów zbierze najwięcej..
Ale nie narzekam, jest ciepło, odwiedzają nas stada sikorek i kosów (sikorki wyczyściły do czysta duży słonecznik, który położyłam dla nich na kamieniu, a kosy stukały mocno w domek z samego rana, budząc S.).
A zamiast grzybów, szukałam miejsca idealnego do fotek sweterków z wróżkami. Trudny kolor, brzydki na tle zielonych drzew. No i nie mógł to być środek dnia, nawet w cieniu, wieczór też nie okazał się dobry, wciąż jasnożółty, nie złotawy. 110 km pokręcone, ale miejsce znalezione.
Słuchałam My Year of Rest and Relaxation - podoba mi się bardzo, ale niestety za chwilę będzie koniec.
Poszukiwanie leginsów idealnych zakończone sukcesem = dwie pary sportowych Nessi Sport (cienkie czarne i jesienne Grafitowe), trzy pary domowych, ciemnych, ale we wzory- niebiańska miękkość 😉 Lelosi.
Pięć korpo dni - po 20 km rower + trening 1, 2,3,1, 2.
Micha idealna, waga też 👍.