Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Witam wszystkich walczących tu z kilogramami, przyzwyczajeniami i ....samymi sobą I witam siebie, nieustannie gotową na zmiany, wyrzeczenia i sukcesy. Uzależniona od roweru, wciąż przesuwam granice, więcej km, mniej wrażliwości na deszcz czy śnieg, jeżdżę wszędzie, nie pogardzę nawet indoor cycling. Nie biegam - nie lubię, ale zajęcia w klubie typu interwał, TBC uwielbiam. Siłownia - hmm, uczucia embiwalentne, inaczej nazwać tego nie umiem, nie lubię ale doceniam efekty i zmuszam się.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 234750
Komentarzy: 10823
Założony: 21 lutego 2012
Ostatni wpis: 25 stycznia 2025

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
beaataa

kobieta, 60 lat, Warszawa

170 cm, 54.00 kg więcej o mnie

Wpisy w pamiętniku

29 grudnia 2021 , Komentarze (22)

Jak co roku o tej porze = Wigilia bardzo rodzinna i zupełnie nie zdominowana przez jedzenie, taka jak lubię. A pierwszego dnia świąt wyjazd w Czeskie Karkonosze. Na ponad dwa tygodnie w tym roku😛. I tu już zupełnie vitaliowo. Jedzenia mało, nie lubię tego co tu mają, po za tym cały dzień po górach chodzimy albo jeździmy na śladówkach, a tam jedzenie rzadko kiedy jest.

I fotki wreszcie doczekała się moja ostatnia chusta, z której nie za bardzo jestem zadowolona, za dużo się na niej dzieje. I progres w projekcie "Siwa baba" bardzo widoczny.

I góry, chociaż Karkonosze jakieś specjalnie fotogeniczne nie są..

12 grudnia 2021 , Komentarze (15)

Ja i tak bardzo rzadko kupuje ubrania. Bo "wszystko już mam". A jak coś, to kolorowe, sportowe.

Ale jak ostatnio byłam chora na sraczkożygaczkę, to bardzo ograniczone miałam możliwości robienia czegokolwiek, nastrój podły i zakupami się zajęłam.

I zainspirowana wątkiem o sukienkach u Jarmuża, i pomysłem, żeby spróbować czegoś nowego, bo ja czuję się dziwnie w sukienkach i noszę je tylko jak już muszę, czyli na jakieś "wydarzenia" i zawsze wtedy mam kłopot jaką??!! gdzie ją kupić??!!, zamówiłam sobie tą: https://wearmedicine.com/p/med... i tą: https://www.monologo.pl/glowna... + 3 cienkie bluzy, już takie bardziej w moim stylu.

I tylko śmiechu była masa, jak je mierzyłam😁.

Ta z Medicine, miała lekko bufiaste rękawy, te marszczenie zaczynało się mocno poniżej ramienia, dużo też innych marszczeń wszędzie, ale była za ciasna w talii co dawało efekt piłki w miejscu brzucha, wyglądałam w niej tragicznie = gruba, stara i całkiem do niczego. O jakości materiału to nawet nie wspomnę, ale tu nie miałam jakiś wielkich oczekiwań przy tej cenie no i już kiedyś macałam ciuchy w tym sklepie.

A w tej drugiej wyglądałam jak w za dużym fartuchu Pani Woźnej z mojej podstawówki. 

Wszystkie bluzy były grube i sztywne. 

Oczywiście wszystko wraca z powrotem.

A teraz idę jeszcze bardziej pustoszyć szafę, bo mam tam trochę ubrań, których już nie noszę na tyle długo, że spełniają kryteria "do oddania", a okazja sama wchodzi w ręce. W poniedziałek zbiórka PCK.

I tylko mam dylemat co do jednej chusty. Robiłam ją jako KAL, czyli wspólne z innymi, wzór podawany był po kawałku, trudny dla mnie, walczyłam = przywiązałam się trochę do niej. Ale jej nie noszę, bo jakoś za mało kolorowa jak dla mnie.

9 grudnia 2021 , Komentarze (19)

Już dobrze całkiem = do pracy codziennie na rowerze śmigam, nawet jak -8 i pod wiatr, do ćwiczeń na corposiłce wróciłam, z obciążeniem.

W  sobotę będą sztangi, a potem interwał w klubie.

W niedzielę TBC. 

Swięta, czyli Wigilia obgadana, co kto i gdzie, a następnego dnia wyjeżdżamy na dwa tygodnie!!!!!😛  do Rokytnice nad Jizerou. Wydają się niezbyt duże, a my mamy apartament malutki jak dla krasnali na uboczu. Narty śladowe już w serwisie. 

Uwielbiam Czeskie Karkonosze, są (tam przynajmniej gdzie byliśmy) bez wrzasków, głośnej muzyki i tłumów.

Jest tam masa wyciagów, cale kilometry tras na biegówki i takie niekończące się góry..

I wymysliłam, że jako jeden z prezentów zrobię na szydełku, czy na drutach, któregoś z bohaterów Psiego patrolu, dla ich wielbicielki, ale chyba za cienka na to jestem...

3 grudnia 2021 , Komentarze (11)

Mi tam jakoś z filmami kinowymi nie za bardzo po drodze. I z tymi galeriowymi kinami. Nie to że teraz, bo nigdy jakoś nie było.. Ale jak w naszym lokalnym kinie = 15 minutowy spacer = bilety około 12 złt (takim, gdzie żadne popkorny nie śmierdzą, ale też  nikt nie ma za złe, że własne piwo się wypija, albo nie wypija:) był nowy Bond. I pogoda okropna była.

Ale nie bardzo, jak dla mnie. Scen nie realnych, ale!! jak wskakiwanie do lecącego samolotu, albo walącej się Wenecji nic, a nic. Relacje z kobitkami bardzo poprawne, a one "nieszczególnie wyraziste".

A dzisiaj próba druga. Diuna. Nie czytałam tej wersji, z czystym umysłem oglądałam, ale jak dla mnie to straszne zapożyczenie z innych, jak np: Vikings (szczególnie ta wróżka) czy z obcego część III. No i te zakapturzone postacie, nie czerwone, ale jak z pamiętników służącej, coś tam z muzyki Mozzarta. 

A matka głównego bohatera wypisz wymaluj taka ładna jak nasz Jarmuż, sądząc po jej nielicznych zdjęciach (Jarmuża nielicznych  zdjęciach oczywiście).

Długi czas chyba minie, jak jakiś film zdecyduję się obejrzeć znowu.

edit: uff, jelitówka jednak

2 grudnia 2021 , Komentarze (21)

Już we wtorek wieczorem jakoś tak nie w formie się czułam. Zmarznięta, śpiąca, zmęczona. A w środę rano ledwo do łazienki dobiegłam, żeby się "oczyszczać" od obydwu stron. Zadzwoniłam do e-lekarza, dostałam zwolnienie i diagnozę = grypa żołądkowa. Spałam cały dzień, z przerwami na sprinty do kibelka.

Jutro idę zrobić test na korona i trochę dygam, bo ja wyszczepiona grzeczniutko, teraz na trzecia dawkę się szykowałam, na wigilie ma być na spotkanie z rodziną, a pierwszego dnia, wyjazd do Czech na chyba 15 dni...?

I nawet mój nowy = w trakcie szal niezbyt mi się podoba, za dużo się w nim dziej, wole chyba spokojniejsze formy:

7 listopada 2021 , Komentarze (10)

Bo zimno, ciemno i auto u mechanika. 

Wykorzystałam ten czas wolny i wreszcie zrobiłam kiszonki, pierwszy raz (małosolnych nie liczę). Jedna jest tradycyjna, różne twarde warzywa, przyprawy i sól, w kamiennym garnku, druga "po węgiersku". Tak jak tradycyjna, tylko do zalewy dodany ocet jabłkowy i słój stoi w chłodnym miejscu, szczelnie zakręcony. W warzywniaku koło naszego leśnego domku, można kupić takie kiszonki, są pyszne.

Umyłam okna, uprałam firanki i zasłonki (tam gdzie są), posprzątałam pod naszym ogromnym łóżkiem i na nim, zrobiłam porządek w ubraniach. W sobotę były 2h. fitnessu, dzisiaj 1h.

A S. ugotował gar gulaszu z indyka, papryki i masy innych warzyw. Podawał z cieniutkim, prawie beztłuszczowymi, ziemniaczanymi plackami = pycha.

I zrobiłam sobie prezent = dwie kolorowe bluzy, jedna cieniutka, druga ciepła, w mega energetycznych kolorach:

3 listopada 2021 , Komentarze (8)

Po raz drugi.

Pierwszy był w Tatrach, potem, miało być już deszczowo i zimno, tak myślałam. A było złoto, ciepło i tylko liście spadały jeden po drugim w naszym lesie. 

Rowerowo: codziennie po 20 km, w weekend 130. 

Codziennie trening👍

Waga 55 kg, lubię taką.

I 5,7 kg pigwy (ostatnie pigwowce w dwóch wiejskich sklepach wykupiłam) pokrojone i wypestkowane. Kto to robił, to wie jaka to robota. Tylko chusta ledwo tknięta w związku z tym, jakieś tam bąble zrobiłam i tyle.

A na cmentarzu, jak poszłam tam sprzątać, bo to od kilku dobrych lat moja robota, bardzo niemiła niespodzianka🤐. Obok grobu moich dziadków, takiego z dawnych czasów, był też podobny. A teraz przemienił się w duży, błyszczący i wysoki. A na "moim" grobie gruz leżał, obca, ogromna obtłuczona donica i połowa wazonu utrącona🥵.

Mój projekt "siwa baba" ma się dobrze, coraz lepiej..

24 października 2021 , Komentarze (12)

A u mnie nieoczekiwany przypływ energii, bo przez ostanie miesiące, a może lata, tak od początku pandemii, kiedy kluby fitness zostały zamknięte, a ja wypadłam z treningowego rytmu, to w czymś w rodzaju letargu tkwiłam (poza czasem wyjazdowym), coś tam robiłam, ale DUŻO mniej niż zwykle.

A po powrocie z Tatr (mega intensywne 10 dni) codziennie było 0,5h mocnego treningu + 120 h pedałowania przez ten tydzień. 

W naszym lesie zimno już, ostatnie pigwy pozbierane (bardzo, bardzo mało ich było w tym roku😥), grzybów nic a nic, wieczór wcześnie się zaczyna = Shawlography by Stephen West podrosła znacząco i wreszcie chustę zaczyna przypominać..

18 października 2021 , Komentarze (23)

Prognozy nic, a nic się nie sprawdziły. Było pięknie, 0 wiatru = ciepło nawet jak spadł śnieg. I bardzo aktywnie było. 

S. lubi spać długo, ja nie. Więc codziennie, poranny, około 1,5h marsz, potem śniadanie, a potem już wspinanie się razem gdzieś bardzo wysoko. I niezapomniane zachody, przelewające się przez Suche Czuby chmury, przyjemności okupione schodzeniem przy świetle latarki (raz po łańcuchach i byłam bliska paniki). 

I pierwsze niedźwiedzie, które widziałam nie z ZOO, ale bardzo daleko były, wyjadały coś jakby trawę? I myślałam, że one są całe brązowe, bez takiej białoszarej szyjogłowy.

Moja pierwsza brioszkowa chusta skończona, a ja pełna energii, która bardzo przyda mi się na wygarnięcie wysuszonych owadów z różnych kątów, wysprzątanie wszystkiego przed zimą (nienawidzę procesu, uwielbiam efekt końcowy).

6 października 2021 , Komentarze (12)

Jadę jutro w Tatry na 10 dni, a tam ma wiać i lać:(

Dobrze, że miejsc w schroniskach nie było, bo byśmy utknęli.

A że podjęłam wyzwanie One Year No Beer, to lista tego, co można w deszcz robić trochę się skurczyła.

Jeść mi się nie chcę i ćwiczyć też nie🥱, może góry mnie obudzą.

A w naszym lesie takiego cudaka wreszcie skończyliśmy. 

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.