Ostatnie już chyba tegoroczne wiosłowanie po Krutyni.
I wszystko było inaczej niż planowaliśmy, ale tak lepiej inaczej. Bo mieliśmy popłynąć do stanicy w Sorkwitach i wynająć domek na noc. A jak zadzwoniłam, żeby go zarezerwować, to żadnego wolnego nie było😥. Więc pytam, czy możemy namiot u nich rozbić _ możemy, ale też możemy tego żałować, bo dwie grupy tam integracje robią..
A w tej okolicy ładnych dzikich biwaków nie ma. Hmmm...
I postanowiliśmy, że pojedziemy do Krutynia i popłyniemy pod prąd (a prąd tam jest jakiś czas mocny) na Mokre i do stanicy Cieżpięty na smażonego sandacza, a potem zobaczymy.
W Cieżpietach byliśmy tak już bardziej na kolacje i oprócz nas była tylko para wędkarzy, wszystko pozamykane = cały wielki pomost dla nas = magicznie, cudowna cisza.
A rano się okazało, że właściciele przyjechali i nie ma problemu, żeby wynająć domek, drewniany, z werandą.. w ogromnej stanicy było może z 10 osób. Na Krutyni (rzece) też pusto. I ciepło tak, że codziennie kąpałam się w jeziorze.
Taka cisza i spokój, jakie chciałabym mieć w sobie.