Wyjątkowo długie i ciekawe było dla mnie tegoroczne lato. Ale się skończyło 😠. Już jakiś czas temu co prawda, ale dopiero teraz poczułam to tak naprawdę. Trochę śniegu jest, mróz poniżej -5, a to już dla instalacji wodnej w naszym bardzo letnim domku = niebezpieczeństwo.
Pojechaliśmy w piątek po 19, jedyny sposób, żeby uniknąć korków, które robią się w W-wie coraz, coraz większe każdego dnia. W lesie zimno było i pachniało tak inaczej niż w mieście. Jak zawsze wyjście z samochodu to wejście w inny świat.
Myszy w tym roku się nie wprowadziły, Hurra!
A grzyby wciąż były! Mrożone od razu. I słońce było i chyba najpiękniejszy i najdłuższy zachód w tym roku! Oglądaliśmy go już wracając do ciepłego domu w sobotę.
Bardzo teraz pamiętam, jaki to przywilej taki dom mieć.