Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Witam wszystkich walczących tu z kilogramami, przyzwyczajeniami i ....samymi sobą I witam siebie, nieustannie gotową na zmiany, wyrzeczenia i sukcesy. Uzależniona od roweru, wciąż przesuwam granice, więcej km, mniej wrażliwości na deszcz czy śnieg, jeżdżę wszędzie, nie pogardzę nawet indoor cycling. Nie biegam - nie lubię, ale zajęcia w klubie typu interwał, TBC uwielbiam. Siłownia - hmm, uczucia embiwalentne, inaczej nazwać tego nie umiem, nie lubię ale doceniam efekty i zmuszam się.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 218576
Komentarzy: 10514
Założony: 21 lutego 2012
Ostatni wpis: 16 listopada 2024

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
beaataa

kobieta, 60 lat, Warszawa

170 cm, 54.00 kg więcej o mnie

Wpisy w pamiętniku

3 lutego 2019 , Komentarze (13)

Jedno takie postanowienie zrobiłam(puchar). Że nie kuję nowych włóczek, tylko szukam zastosowań do tych co już mam. No i sukces od pierwszego razu = czapa dla mnie(dziewczyna) (chociaż może z pełnym przekonaniem nazwę to sukcesem, jak już podszyję ją od spodu czymś milutkim i cieplutkim, a to czym ja ja podszyłam (65 zł na allegro) to szmatka produkująca zimno(zimno)).

No, a potem były skarpety dla S. (ulubione stare w rozsypce). Super gruba i włochata islandzka wełna, jeżeli nawet okaże się za mało, to się dokupi troszkę(kujon). W większej połowie drugiej już było wiadomo, czego brakuje i że tego czegoś nie ma w żadnym pl sklepie(szloch). No więc trzeba było zrobić zapas tego co jeszcze jest..

Efekt postanowienia: 1,5 pięknych skarpet do sprucia, 5 nowych motków w szafie...

Wniosek: nigdy więcej postanowień..ale..:

Jest pewna chińska przypowieść o wieśniaku, który przy uprawie swojego pola korzystał z pomocy starego konia.Któregoś dnia koń uciekł na wzgórza, a kiedy sąsiad wyraził wieśniakowi współczucie z powodu takiego nieszczęścia, ten odpowiedział: „Nieszczęście? Szczęście? Kto wie?”.

Po tygodniu koń wrócił ze wzgórz na czele stada dzikich koni i tym razem sąsiad gratulował wieśniakowi takiego fortunnego obrotu sprawy. A ten rzekł: „Szczęście? Nieszczęście? Kto wie?”. 

Później, kiedy jego syn starał się okiełznać któregoś z dzikich koni, spadł z grzbietu zwierzęcia i złamał nogę. Wszyscy uważali to za nieszczęście. Ale nie chłop, którego jedyną reakcją było: „Nieszczęście? Szczęście? Kto wie?”. 

Kilka tygodni później do wioski wkroczyli żołnierze i zabierali do wojska wszystkich mieszkających tam sprawnych młodzieńców. Gdy zobaczyli, że syn wieśniaka ma złamaną nogę, zostawili go w spokoju. Czy teraz to było szczęście? Nieszczęście? Kto wie???

Niedziela: 10 km rower + godzina TBC + godzina i ndoor cycling.

Poniedziałek: 20 km rower +20minut marsz w południe..

Wtorek: 20 km rower, zestaw na brzuch x 4 w południe,

Środa: 24 km rower + w południe komplex x 4

Czwartek: 20km rower

Piątek: 20 km rower + trening z WH w południe, bez cz. 2

Sobota: 25 km rower: 50 minut siłowni (jak zwykle) + 1h air jogi:p 

Niedziela: 15 km rower + 1h TBC + 1h cycling. Hurra!! Już znowu jest rzutnik i pedałując gapię się na Alpy!!:D

26 stycznia 2019 , Komentarze (36)

Od czasu do czasu czuje się gruba:x, takie fotki pokazują, że nie gruba jestem tylko wciąż "w sposób zaburzony postrzegam własne ciało" = stara, a głupia.

Poniedziałek: 25 km rower + zaskakująco udane zakupy w Decatlonie..

Wtorek: 20 km rower, komplex x 3 w południe + zamiast angielskiego(kujon) (odwołany) 1h interwałów(bomba)

Środa: 20 km rower + 30 minut treningu WH = 2 moduły

Czwartek: 30km rower

Piątek: 20 km rower + kompleks x 4 w południe = w tym czasie, w corpostołówce były zjadane placki z niewiemczym, ale porcje ogromne..

No i nowy śnieg napadał(szloch) rower zasywiony, klatka schodowa zasywiona, już ścierkę kupiłam, jutro sprzątanie będzie..

Sobota: 10 km rower: 50 minut siłowni (jak zwykle) + 1h air jogi:p + 2h w lesie.

A waga zimowa = 55 kg:<

20 stycznia 2019 , Komentarze (22)

Chyba się wkręciłam;). Podoba mi się jej magiczność = całkiem, zupełnie nowe doświadczenie dla ciała i głowy. Tylko tym razem, najpierw pojechałam (5 km ) rowerem godzinę wcześniej i ta godzinę przeznaczyłam na trening siłowy. A potem ta joga. No i 5 km z powrotem rowerem do domu. Najtrudniejsze jest dla mnie przełamywanie własnych leków. Np takie coś: stajemy w tym hamaku, potem siadamy jakby po turecku, ale na jakby grubej linie, bo tym hamak się staje, a potem mamy zanurkować głową w dół(strach) i tak skończyć:

zdjęcie oczywiście z netu

Jak dla mnie mega trudne psychicznie doświadczenie(ninja) no i nawet nie wspomnę jak to było, żeby wrócić...

Sobota : 10 km rower +:

1. Martwy ciąg: 35kg x 15, 3 serie,

2. Wiosłowanie: 20 kg x 15, 3 serie,

3. Wyciskanie sztangielek na ławce skośnej: 7 kg na rękę x 15 x 3 serie,

4. Przysiady: 20 kg x 20 x 4 serie, lekko, wiem, ale jak dorzucę, tracę zakres i czuję biodro;(

5. Wykroki: 10 na każdą nogę (5 kg w każdej ręce) x 3 serie,

6. Moje pierwsze "żurawie" z taśmą wspomagającą;): 10 x 3 serie,

7.a i b: bic + tric: 5 kg x15 x 3 serie naprzemienne.

A potem godzina tej  jogi(ninja).

Niedziela: 10 km rower + godzina TBC + godzina i ndoor cycling.

A na obiady malutkie krewetki z ciemnym ryżem i ogromna micha sałatki(salatka)= S. gotuje w weekendy:p.

Dodaj komentarz

18 stycznia 2019 , Komentarze (13)

Blokuje się od wczoraj, a jutro chyba foty będą:p Cudny jest, leciutki i tylko fragment tu widać:

Piątek: 20 km rower + w południe: 5 minut orbitreka i kompleks metaboliczny x 3 tylko, bo resztę przerwy zżarło mi przymierzanie bluzek z kokoworld, które tak cudnie, przecudnie wyglądają na ich modelce i mojej koleżance, a na mnie:(:( no nie wiem...

17 stycznia 2019 , Komentarze (16)

Mojej produkcji + paczuszka ciasteczek sante = moje wielkie uzależnienie;(

Wieczorem, jak głód zajrzy w oczy, pokazuje mu selera naciowego ze szpinakiem i kropelką oliwy...

Wtorek: 20 km rower + w południe kompleks metaboliczny x 5 (puchar)

Środa: 20 km rower + zestaw brzuch + tric x 4

wieczorem w korposiłce ( bo do klubów wrócę jak cały ten noworocznopostanowieniowy tłum się przewali)

1. Martwy ciąg: 35kg x 15, 3 serie,

2. Wiosłowanie: 20 kg x 15, 3 serie,

3. Przysiady: 20 kg x 20 x 4 serie i sztangę podnosiłam z podłogi i wrzucałam na ramiona przy każdej serii, co samo w sobie było ćwiczeniem core)

4. Wykroki: nie zapisałam i nie pamiętam:<

5a i b: bic + tric.

 I były tam dwie puszyste corpokoleżanki i jeden triatlonowiec korpokolega. I jedna z nich, tak pod koniec wystrzeliła: "bo ty za chuda jesteś". A korpokolega: na co ona za chuda? na twoje gacie chyba! 

Korpoklimaty:x

14 stycznia 2019 , Komentarze (12)

Sobota: godzina step&shape i to by było na tyle:<, jeżeli chodzi o poznawanie nowych zajęć z zastępczym klubie. A tak jestem dumna, że nie wyszłam w trakcie, pomimo, że to zupełnie nie moje klimaty, tak skakać po stepie w różnych układach kroków.. a instruktorka..:x

Niedziela: 10 km rower + 1h TBC + 1h indoor cycling i pomimo, że wciąż nie ma rzutnika i nie mogę patrzyć na góry, czy alpejskie szosy po których niby jadę, to i tak te zajęcia to mistrzostwo(ninja) po który ledwo żyję.

Poniedziałek: 20 km rower i pierwsze 10 były wiosenne: +5 stopni, cienka maska i rękawiczki, wiatr w plecy, słońce(slonce) w nos. A potem, około 16, przyszła czarna chmura i zamieć się taka zaczęła, jak to tylko przez okno supr jest oglądać. A jak już czas był do domu jechać, to na chodnikach było jako tako(a zwykle to tam jest strefa lodu), a na jezdniach było jak na lodowisku, dosłownie]:> i takie korki, że jak stąd do księżyca(noc)

A ja część drogi jechałam, część szłam podpierając się rowerom, żeby zająca nie złapać. W tych moich wiosennych rękawiczkach(loser)

Chyba sobie takie coś zamontuje:

12 stycznia 2019 , Komentarze (14)

Czwartek: 20 km rower, śniegu dużo, ale radzę sobie coraz lepiej_coraz bardziej śniegowosolnympiaskiem zarasta mój rower:<  w południe pół godziny marszobiegu(bomba)

wieczorem w klubie

1. Martwy ciąg: 35kg x 15, 3 serie,

2. Wiosłowanie: 20 kg x 15, 3 serie,

3. Wyciskanie sztangielek na ławce skośnej: 7 kg x 15, 3 serie, 

4. Wyprosty nóg na maszynie: 30 kg x 15,

5. Uginanie nóg leżąc: 15 x 3 serie ( i nie pamiętam obciążenia),

6. Hit trust: 20 x 25kg, 4 serie,

I miała być jeszcze ławeczka rzymska, bic i tric, ale w tym klubie zrobiło sie tak okropnie, tyle ludzi poprzychodziło, szum, duszno i migotanie monitorów(klaun) - że uciekłam(strach)

Jest tam np wąski, długi korytarz, maszyny kardio poupychane jedna koło drugiej, wszystkie pozajmowane, nad co drugą monitor z reklamami, a na końcu tego wszystkiego, koło kosza na śmieci _ ta rzymska ławka:( i to wcale nie pozioma, tylko jakaś niewygodna, złamany człowiek jest pod niewygodnym kątem i wcale człowiek nie czuje pracy żadnych mięśni tylko rosnącą irytacje.

Piątek: 20 km rower (poranne 10 km w nowym śniegu i z tem. -8(zimno))

Jak ja czekam koniec remontu w moim "starym" klubie!!!

9 stycznia 2019 , Komentarze (16)

Nawet z tym robieniem przedziałka nie będą się spinała..

Wtorek: rower tylko 10 km, bo potem tak śnieg(duch) napadał, że nie miałam odwagi i rower z innymi rowerami w korpo nocował(szloch)  a ja na interwały nie zdążyłam:<

w południe zestaw brzuch + tric x 3

Środa: rower 10 km po już trochę ubitym i rozpuszczonym śniegu:), w południe kompleks metaboliczny x 4

7 stycznia 2019 , Komentarze (16)

BODY WORLDS & The Cycle of Life (jak nie spękam..)

jedno ze zdjęć z wystawy w Genewie..

Poniedziałek: 23 km rower, z czego 10 km w tem. -8 i brawo moje ubranie, zmarzły mi tylko trochę czubki palców u stóp, pomimo, że tempo było czasami ślimacze, bo lód..

6 stycznia 2019 , Komentarze (10)

Kiedyś byłam na takiej zbiorowej, z okazji czegośtam, chyba dnia kobiet:* i udało mi nie się zaplatać w nogi innych i własne..

A dzisiaj miałam w planach 2h (godzina TBC i godzina indoor cycling) ale tez miałam trochę rozumu, żeby sprawdzić, czy są te zajęcia, no i nie było:x

To co było to zumba_raz kozie smierć(klaun)

ale nie przyszła instruktorka...

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.