Grzybiarz mający arachnofobię jest całkowicie udupiony. Idzie po lesie, gapi się w dół, bo tam grzyby (potencjalnie) rosną, a wielkie włochate pająki rozpinają sieci na wysokości twarzy (dlaczego_nie mam pojęcia dlaczego) i tam siedzą/czekają...
Ale kurek starczy na kilka śniadań, a te smerfowe grzyby do kosz, nie do miski poszły..
Środa: 20 km rower, cośtam_niewiele na brzuch i rozciąganie w południe (nie, nie byłam z siebie zadowolona)
Czwartek: 20 km rower + relaks w saunie
Piątek: 20 km rower, zestaw na brzuch całe pięć powtórzeń, jak trzeba
wieczorem w klubie:
1. RD 35kg rozgrzewkowo, 40 x 15 w trzech seriach,
2. Wyciskanie sztangi na ławce skośnej : 20 kg x 10 x 3 serie,
3. Wiosłowanie: 20 kg x 15 x 3 serie,
4. Prostowanie nóg w siedzeniu 15x 27kg, 15 x30kg, 15 x30g,
5. Wznosy tułowia na ławce rzymskiej 20 x 3 serie,
6. Wspięcia na palce stojąc 60 kg - 20x stopy równolegle, 20x stopy na zewnątrz, 20x do wewnątrz, 20x równolegle,
+ godzina ABT, wolno, mocno i długie serie
Sobota: 10 km rower + godzina TBC niezbyt intensywnego, ale dużo rozciąganie, co dobrze mi zrobiło
A potem weekend "pomiędzy Bugiem a Narwią): wielka miska kurek, 0 jabłek, ognisko i tylko 50 km na rowerze, bo szukanie grzybów bardzo zakłóca rowerowanie..
Moje nr. 1 miejsce nad Narwią