Poniedziałek rano – widok za oknem – ciemno, czarne, kłębiące się chmury, wiatr, kałuże bo w nocy padało. Ale teraz nie pada, nie ma lodu na chodniku, na rower całkiem nieźle, a wiatr w plecy tzn super że jest
20 km rower,
w południe spanie w saunie 25 minut.
Wtorek
godzina 7,30 – widok za oknem – płaty roztapiającego się śniegu leżą wszędzie,
kałuże ogromne, czarne chmury, wiatr. Nadal nieźle – to mokre jest mokre, nie
zlodowaciałe, a wiatr w plecy
Odkąd jeżdżę
wszędzie na rowerze zupełnie zmieniłam preferencje pogodowe w zimie. „ten
pierwszy, biały, puszysty, błyszczący w świetle latarni” + leciutki mrozek nie
jest już tym czym był. Teraz jest przeszkodą. A chlapa, padający deszcz
ze śniegiem, ciemności to tylko taki tajemniczy, Szkocki = wakacyjny klimat.
20 km rower
W południe 10 minut orbitreka i zestaw na brzuch:
30 x spinanie brzucha na piłce, 20 x scyzoryki na piłce, 20x na każdą stronę skłony boczne z 9kg w ręku. Powtórzone 3 razy - w przerwach gadanie z koleżanką kto w korpo schudł, a kto przytył.
Duże zmiany też zaszły w mojej okolicy jeżeli chodzi o aktywność ludzi. Poznikali wszyscy z kijkami nordic walking, a były ich całe stada w zeszłym roku na mojej ścieżce i poznikali biegacze!! Ciekawe czy na kanapie teraz siedzą, czy do klubów się poprzenosili…? U mnie w pracy też minął zeszłoroczny szał biegów.