Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Witam wszystkich walczących tu z kilogramami, przyzwyczajeniami i ....samymi sobą I witam siebie, nieustannie gotową na zmiany, wyrzeczenia i sukcesy. Uzależniona od roweru, wciąż przesuwam granice, więcej km, mniej wrażliwości na deszcz czy śnieg, jeżdżę wszędzie, nie pogardzę nawet indoor cycling. Nie biegam - nie lubię, ale zajęcia w klubie typu interwał, TBC uwielbiam. Siłownia - hmm, uczucia embiwalentne, inaczej nazwać tego nie umiem, nie lubię ale doceniam efekty i zmuszam się.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 218599
Komentarzy: 10514
Założony: 21 lutego 2012
Ostatni wpis: 16 listopada 2024

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
beaataa

kobieta, 60 lat, Warszawa

170 cm, 54.00 kg więcej o mnie

Wpisy w pamiętniku

8 sierpnia 2022 , Komentarze (3)

Moje buty do jeżdżenia na rowerze muszą być jednocześnie butami do chodzenia. I to po płaskim, ale długo, po niższych górach i po kamieniach, też tych mokrych. I mało zaokrąglone przy dużym palcu, bo on jak księżniczka na ziarnku grochu, coś zaraz nie tak i deformuje mu się paznokieć. I żeby były na lato, ale nie przemakały tak od razu, ale żeby schły szybko.

Kilka lat temu, jak model idealny został wycofany z produkcji, szukałam zamiennika tygodniami. W końcu trafiłam na scarpę i to było to 😍! Trzecia para już wcale nie taka nowa, a druga w lesie używana. Czwarta do kupienia w najbliższym czasie. Tylko, że ich wygląd (tak, kupuje różne kolory) już trochę mi się znudził. I jak to z fb bywa, jeszcze dobrze o tym nie pomyślałam, a już podesłał mi buty nie do biegania po górach, takie, o jakich myślałam...

Nike, dawno, dawno temu to był mój nr 1 ubrań i butów treningowych, od kilku lat, po odsyłaniu tego co kupiłam bo gatunkowo zeszło na psy, trzymam się od niej z daleka. Ale te buty...

Zamówiłam, idealnie wygodne, zostawiłam, a w Czechach było testowanie:

+ są mega wygodne, bardzo mi się podobają, przyczepność mają świetną

- są gorące, przemakają od razu, a po całym dniu godzenia w upale, skarpetki maja cień dziwnego chemicznego smrodu..

Scarpa lepsza, dużo lepsza👍, czas nową parę zamawiać.

2 sierpnia 2022 , Komentarze (8)

Jedyne takie nieaktywne było w sobotę. Padało od rana do nocy. Na Szrenicę wjechaliśmy w pelerynach i potem już ze schroniska nie wyszliśmy. Nawet przyjemnie było słuchać wyjącego wiatru i deszczu walącego w szyby.

A niedziela przepiękna, wybraliśmy długą drogę w dół. I koniec 😥. Czas do roboty wracać...

30 lipca 2022 , Komentarze (4)

Jest w Czeskim Raju, a w menu ma wszystko dla tych, którzy pedałują, wspinają się, łażą po płytkich jeziorach jak zombii szukając czegoś na dnie (nie mam pojęcia czego 😉)

Pierwszy camping był zajęty, ale i tak nie taki, jak lubię. Z boiskami i basenem..., drugi - porażka = ogromny obszar, domki, kampery, namiot na namiocie, a wszystko to na palącym słońcu, ludzie wszędzie, lody, frytki i plaża. Dzieci biegają i piszczą. Z trudem przedarliśmy się przez ten tłum i uciekliśmy do Nieba.

Tu jest idealnie, a po drugiej stronie jeziora jest camping, który nazywa się Piekło I co noc, tak sądząc po dźwiękach, trwa tam mega impreza.

Wczoraj na obiad znowu było 1,5 knedlika z jagodami, z cukrem, śmietaną i dekoracją z bitej śmietamy.. nawet bym je lubiła, gdyby nie to okropne poczucie winy  😀.

A dzisiaj już pada, namiot na szczęście na domek zamieniliśmy, a nocleg znowu na Szrenicy, gdzie autem wjechać się nie da...

28 lipca 2022 , Komentarze (17)

Nie jest łatwo złożyć szybko cały "obóz" po kilkugodzinnej rowerowej wycieczce, w strasznym upale i prz wyciu samochodów straży i policji. I znaleźć jakieś inne miejsce, na następne dwa dni, niezbyt daleko.

Kokorin i okolice wydał się akurat. Lasy, zamki, góry, masę rowerowych szlaków. Kemping trochę za bardzo eko, nawet na nasze standardy (bez prądu i wody, bo "dzieci pompę popsuły"), ale w lesie i nad strumykiem, ludzi mało.

Obok nas rodzina mieszkająca tam chyba całe lato, albo dłużej, całe mieli gospodarstwo 😉, z paleniskiem kwiatkami i namiotem prysznicowym = obiektem mojej zazdrości. I wszyscy byli bardzo grubi. Starsi ledwo chodzili, młodszy albo leżał albo siedział, był mega olbrzymi. Pierwszy raz widziałam tak bardzo otyłych ludzi z bliska i pierwszy raz dotarło do mnie, jakie to jest okropne uzależnienie i choroba, zmieniającą ludzi w odizolowane kaleki. 

A okolica sprzyja. Sklepów spożywczych nie ma, te nieliczne, prowadzane są przez Azjatów, kupić w nich można głównie konopie przetworzone a wiele sposobów, słodkie napoje, słodyczowe śmieci I alko. Czasami trafia się gospoda, czy hotelowa restauracja, z knedlikami na słodko (raz, głodna jak wilk, zjadłam, nie do końca, nie polubiłam), albo z mięsem. Bez sałatki. Sałatka jest daniem osobnym ale jest nie zawsze 😥

A rowerowo to jedno z piękniejszych miejsc, w których pedałowałam 😍!!!!

Skały o dziwnych kształtach, puste drogi w leśnych wąwozach i wysoko położone stare, murowane miasteczka. Zamki na skałach. Niby blisko Polski, a wszystko inne.

26 lipca 2022 , Komentarze (1)

Tam mieliśmy spędzić trzy nocy na campingu. Bez prądu, woda prawie zimna, wszędzie blisko.

Prawcicka Brama fascynująca, Mała Brama też 😛, wąwozów nie widziałam, bo już pierwszego dnia pożar wybuchł w górach porośniętych wyschniętym lasem, ok 4 km od nas i to co wyglądało na dwa małe słupki dymu, łączyło się coraz bardziej i zamieniało w ogromną chmurę. Drugiego dnia ewakuowano nasz camping i pożar jest już ogromny !


25 lipca 2022 , Komentarze (16)

Dzień 1 cd + 2

W Szklarskiej byliśmy tak "na obiad" = pieczone ziemniaki pod wyciągiem, wjazd na górę w tempie ślimaka..W połowie S. przypomniał sobie, że czegoś nie wyłączył w aucie, wykorzystałam okazję i zeszłam/zbiegłam ze stacji przesiadkowej, szybciej niż jechały krzesełka 👍.

Pogoda jak zamówiłam 😛: słońce, bez upału, bez wiatru prawie, nieliczne chmury poznikały, jak tylko S. fotkami się zajął przy Śnieżnych Kotłach😥

Wycieczka 1,5h w jedną stronę. Z widokiem na Karkonosze i zachód słońca. 

A rano chmury, prognoz burzowa, wiatr, więc na ponad godzinę "spaceru" wybrałam znów Śnieżne, tym razem trasę niżej położoną = zaciszniejszą. Padać zaczęło jak tylko wróciłam. 

Paznokcie mam mocne jak nigdy, więc po długiej fazie na kolor "red lobster" porą na eksperymenty. Mięta z nutką pieprzu:

24 lipca 2022 , Komentarze (8)

Dzień 1 = Ślęża 

Karkonosze to od zawsze mój ulubiony kierunek, te czeskie szczególnie. Więc po drodze ją mijaliśmy, o kształcie wieloryba, z wieloma legendami, wołała - no chodź, zobacz mnie 🤗. Ale to trzeba byłoby dzień stracić, więc wciąż należała do kategorii: kiedyś napewno.

I okazja właśnie się trafiła. Pierwszy nocleg mieliśmy na Szrenicy (niech tylko nie pada!!!), wyjechaliśmy dzień wcześniej. Rano S. mógł się wyspać w jakimś Domu Wędrowca za Sobótką, a ja o 6 w nowych butach nike  (super kolory, mega przyczepne i wygodne, bardziej gorące niż scarpy) wyruszyłam.

Nastawiłam się na rodzaj parku z tablicami edukacyjnymi. Było dziko, kamieniście, pusto ( dwóch biegaczy tylko), stromo momentami. 5 km daleko. Cały czas piękny łaś, dopiero na górze łyso + wieża widokowa na której byłam sama. Jak to dobrze być skowronkiem:)

18 lipca 2022 , Komentarze (7)

= 51 km, machnięte po połowie dnia pracy 👍.

Samochód wciąż w serwisie, pogoda niezła, więc wzięłam pół dnia urlopu w piątek i wreszcie zrobiliśmy moją wymarzona wycieczkę. 

Niedaleko , godzinka pociągiem, od W-wy, a klimat bardzo wakacyjny. Stacja kolejowa ogromna w lesie, puste asfalty tuż koło Liwca, sosnowy, pachnący las. Tylko stary, ręcznie napędzany prom na Bugu zlikwidowany i trzeba koło zrobić i przejść przez most samochodowy (trasa na Białystok, okropna z siodełka). Nasza ulubiona pierogarnia w Kamieńczyku nie przetrwała covida, została gospoda "nie w moim guście" - ładnie ale tłusto i czosnkowo.

W weekend poszukiwania kurek - nie było i zbieranie chrustu :)

Wykręcone 145 km 👋.

A moja chusta, po trzech porażkach (jakoś nie mogłam dopasować wzoru do tych letnich kolorków) wreszcie rośnie.

Klaziena taka jak kwiatki na łąkach dookoła:

11 lipca 2022 , Komentarze (7)

Trwają już nie wiem od kiedy, bo każdy weekend to wyjazd, a pogoda zawsze dużo lepsza niż prognozy . Tylko w ostatni piątek przemoczyło mnie mocno, na krótkim odcinku W-wa Raków - Zachodnia (tak, mogłam podjechać kolejką WKD, ale to "nie honor", bo tym razem, do lasu jechaliśmy pociągiem. Koleje niestety nie biorą pod uwagę, jak dużo jest rowerzystów i miejsc na rowery jest dużo, dużo za mało 😠. I cały piątkowy wieczór "werandowalismy", bo las był mocno podlewany.

Ale już sobota sucha (chociaż zimna), a w niedzielę padało tam gdzie nas nie było, tylko mokre drzewa i kałuże mijaliśmy. W sławojce niedaleko wielkiego pająka pojawił się drugi, jeszcze większy, nazywam go wieśniakiem i jak już nadałam mu imię, to oczywiście nie umiem popsuć mu pajęczyny i wygonić z kibla. Boję się ich oczywiście i muszę mieć je na oku, żeby któryś nie wlazł na mnie niespodziewanie...

A w przyszły czwartek, hura!!! hura!!😍, pierwszy w tym roku długi wyjazd, Czeski Raj, jego okolice, oczywiście Pravcicka Brana i co tam jeszcze wypatrzymy. A pierwszy i ostatni nocleg na Szrenicy, nie mam planu B, co w przypadku deszczu..?

4 lipca 2022 , Komentarze (5)

Moja dieta po moderacjach już jakos sama się ustaliła.

Załozenie było: 

  • vege, bo nie lubie jeść mięsa (oprócz sandaczy na mazurskich wyjazdach)
  • bez pszenicy, jajek i nabiału, to dla mojego biodra (oprócz jajecznicy z grzybami, którą S. robi na dużych i małych wyjazdach)
  • bez cukru i przetworzonych śmieci typu białkowe/energetyczne batoniki i owoców, które jadą długo i dojrzewają po drodze.

Zostają same pyszności = kasza z warzywami (pomidory wreszcie pyszne), różne makarowy z groszku i cieciorki, krajowe owoce, bób, kukurydza z kolby do skubania, orzechy.

Z biodrem dużo, dużo lepiej, liczę na jeszcze więcej, na zupełnie dobrze w jego zakresach ruchu. 

Codziennie robię pół godziny treningu z obciążeniem na mojej nowej super corposiłce (jestem zupełnie sama), no i oczywiscie rower.

Waga wciąż +/- 53 kg, talia 67. Innych miejsc nie mierzę, bo to jest najwrażliwsze na podjadanie. 

I ta pogoda 👍. Jest dobrze 🙂, jak bym miała ponarzekać, to tylko na brak czegoś do słuchania, nie mogę trafić. I że aktualna chusta nie za bardzo. I wzór i kolor. Przerabianie na inną juz zaczęte.

A w naszym lesie i okolicach, to już nikt nie pamięta, kiedy padało, susza jest olbrzymia. Ptaki i wiewiórki powyjadały wszystkie nasze dzikie czereśnie, nic dla mnie nie zostało, a na werandzie założyły punkt wyciągania ślimaków z muszelek. 

Przepedałowane ponad 130 km. I odkryte nowe miejscówki nad rzeką.

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.