To dla mnie zawsze wyzwanie. Bardzo je lubię, można poznać "biurowych" od innej strony, pośmiać się, pogadać, zobaczyć miejsca do których nie chodzę, bo szkoda mi kasy i właściwie to nie przepadam za takimi klimatami..
Ale jest jedzenie o godzinie, kiedy ja już nie jem nic. I nawet pomimo to, że to była trattoria = sałaty, sosy obok, pyszna ryba, ze słodyczy maleńka panna cotta, białe wino, tez nie dużo, to i tak dzisiaj powieki miałam spuchnięte, a w głowie coś w rodzaju smoły - to chyba starość jest właśnie ... uważać, uważać, pilnować się.. ech..
Czwartek: 20 km rower i pół godziny relaksu w saunie..
Piątek: 20 km rower, w południe pół godziny orbitreka (znowu się psuje)
Wieczorem na siłce:
1. Romanian MC: 12x 35 kg, 12x 35kg, 10x 40kg 10x 40kg, 10x 40kg - nawet siła w dłoniach mi się poprawiła i łatwiej jest mi utrzymać sztangę
2a. Wypychanie nogi do góry w klęku na maszynie do ćwiczenia tyłka: 15x 33kg, 15x33kg, 15x 33kg, 15x 33kg - na każdą nogę
2b. Przywodzenie nóg na ginekologu: 20x 24kg
2c. Odwodzenie nóg na ginekologu 20x 24kg
a, b i c w serii łączonej powtórzone 4 razy - na szczęście laski dłubiące coś w nieskończoność w swoich telefonach, siedząc na tych maszynach jakiś czas temu poznikały...
3. Unoszenie tułowia do góry na poziomej ławce rzymskiej 20x w trzech seriach - na górze spięcie i chwila zatrzymania,
4. Wspinanie się na palce 50kg: 20x stopy równolegle, 20x pięty na zewnątrz, 20x odwrotnie, 20x znowu równolegle
I godzina ABT - do naprawdę dobre połączenie, najpierw ćwiczyć szeroko pojęty tyłek wolno z dużym obciążeniem, potem szybko w rytm muzyki.. boli znaczy, że działa.