W naszym leśnym domku zima żadnych szkód nie narobiła.
Myszy się nie wprowadziły, żadnych bobków ani smrodku (tylko pod stertą drewna na zewnątrz był jeden wysuszony trupek, w sam raz do wieczornej kremacji).
Mrówki też zostały na zewnątrz, a w zeszłym roku była z nimi wojna (Anka, wybacz mi to słowo 😉).
Murarki fedrują w kwiatkach, ale do owadziego domku się jakoś nie wprowadzają 🙁. Przewiesiliśmy go nawet trochę niżej, żeby miały go bardziej pod nosem. I cukru do dziurek nasypałam, żeby je zachęcić, no bo kto nie lubi cukru???
A ja śmigam na rowerze po okolicy, korzystając, że nowego wzoru skarpetek jeszcze nie ma, 150 km już zrobione, a to jeszcze nie koniec...
A S. wszystkie suche konary ściąga i co wieczór jest ognisko.
I ziołowe herbatki w dużej ilości z termosu do niego.
A wzór poprzednich skarpet: Squaring Off , wreszcie pogody do sesji się doczekał, tylko strasznie igłami oblazł w trakcie. Myślałam już, że Sock Madnes skończy się dla mnie na tej parze, bo coraz szybciej trzeba je robić, coraz mniej z nas zostaje. A ja przeoczyłam (na samym początku !!) dwa okrążenia i moja para nie zmieściła się w wymaganiach. Ale dostałam kilka metod naprawy, a S. powiedział "żałowała będziesz, jak nie poprawisz". Pomarudziłam okropnie, ale zrobiłam i się cieszę teraz. Jeszcze tylko dwie rundy 👍