Lubię ten czas okołoświateczny i same Święta też lubię.
Nic nie muszę, robię to co chcę 🤷♀️.
A chcę wolniutko, spokojnie, posprzątać w każdym kącie, pod łóżkiem i na szafkach w kuchni, uprać nasz jedyny dywanik, firanki i zasłonki. Zajrzeć do każdej szafki i wyrzucić niepotrzebne, które zawsze jakoś się tam dostanie.
Z namysłem wybrać prezenty, najlepiej jakieś "przeżycia" i coś, co zrobiłam sama. Coś ugotować, pokroić albo upiec. Starannie wybrać przepis.
I spędzać ten czas z bliskimi, których mam bardzo mało (nie przypadkiem 😉), ale najwyższej jakości 🏆. I bardzo, bardzo bardzo to wszystko doceniam, pamiętam, jak kiedyś, w moim rodzinnym domu, to był czas wielkich obowiązków, zmęczenia i konfliktów..
Zdrowa jestem już dawno, od tygodnia chyba, jak tylko białe gówno stopniało (barbra, ja teraz inaczej o śniegu w moim mieście nie myślę 😁), śmigam wszędzie na rowerze, zaglądam na siłkę regularnie, korposłodycze (mało jest ich w tym roku) oddaje albo wyrzucam.
Tak, wyrzucam świadomie i z rozkoszą. Bo taka np sytuacja: tylko ciało moje siedzi przy biurku, cała reszta wciągnięta w jakieś wyliczenia, kontrolę... i ktoś częstuje mnie czymś, wiec ja jak automat to biorę. A potem patrzę i jak w papierku, to oddaję. A jak coś co paluchami macałam, to po kryjomu zawijam w serwetkę i do kosza wywalam. I wielką, wielka mi to sprawia satysfakcję 🤪, której nie psuje nawet ten cienki głosik z tyłu głowy, że takie niezbyt to jest dojrzałe zachowanie..
Ale nagroda jest "słodka" = waga 53,5 = najniższa z moich zimowych. I bardzo się przyda, bo we wtorek jest Christmas party 🥳 (nie żadna tam impreza z okazji końca roku), a w mojej sukience płaski brzuch jest obowiązkowy... https://wearmedicine.com/p/suk...
A w moim parku, tydzień temu (7 km sobota, 8 km niedziela z kijkami):