Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Witam wszystkich walczących tu z kilogramami, przyzwyczajeniami i ....samymi sobą I witam siebie, nieustannie gotową na zmiany, wyrzeczenia i sukcesy. Uzależniona od roweru, wciąż przesuwam granice, więcej km, mniej wrażliwości na deszcz czy śnieg, jeżdżę wszędzie, nie pogardzę nawet indoor cycling. Nie biegam - nie lubię, ale zajęcia w klubie typu interwał, TBC uwielbiam. Siłownia - hmm, uczucia embiwalentne, inaczej nazwać tego nie umiem, nie lubię ale doceniam efekty i zmuszam się.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 234747
Komentarzy: 10823
Założony: 21 lutego 2012
Ostatni wpis: 25 stycznia 2025

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
beaataa

kobieta, 60 lat, Warszawa

170 cm, 54.00 kg więcej o mnie

Wpisy w pamiętniku

21 sierpnia 2019 , Komentarze (17)

Hmm, to cały wpis się zrobił z odpowiedzi na proste pytanie: jakiego rodzaju test na nietoleracje pokarmowe robiłam..(mysli)

A robiłam dlatego, że po artroskopowym zabiegu wyciągnięcia kawałka łękotki, który podczas bocznego przysiadu zablokował mi kolano, z moimi stawami coś niedobrego bardzo się stało. Bolały wszystkie coraz bardziej, ze szczególnym uwzględnieniem kolan właśnie i kręgosłupa, co było naprawdę porażające(strach) I lekarze odsyłali mnie od Annasza do Kajfasza = ortopeda - reumatolog - neurolog - psychiatra (bo może to w ten sposób objawiająca się depresja)

No to się przekopałam najpierw przez pliki (nic, a nic, musiało "wyparować" podczas kilku awarii dysków:<), potem przez papierzyska

I tam znalazłam wyniki testu i coś zapomniałam = podsumowanie wizyty u dietetyczki. Ale niestety nie na wynikach nie ma rodzaju testu:( jest za to data 09/2010, co jest przeszłością skamieniałą. Wtedy w W-wie były dwa miejsca, w których te badania się robiło Vimed (bardzo popularny w moim korpo, oferowali za kupę kasy całe pakiety czyszczenia::)) i Komed. Zajmująca się mną reumatolog, poleciła mi Komed. Nieufna byłam bardzo na początku, bo to miejsce było prowadzone przez syna p. Majii Błaszczyszyn, autorkę diety diamondów, czyli niełączenia + vege, mojej drugiej w życiu diety, która doprowadziła mnie to jedzenia ogromnych ilości kapusty itp bez poczucia zaspokojenia głodu(szloch)  Ale ja byłam wtedy pół kaleką (zdesperowaną, leczoną od około 5 lat,  bez sukcesów sterydami i lekami modyfikującymi system immonologiczny (ze wszystkimi prawie skutkami ubocznymi), a ona (ta p. reumatolog) chorowała też mocno, już nie pamiętam na co (reumatyzm??) i w momencie kiedy ją spotkałam była już w niezłej kondycji, co dało mi pewna nadzieję. 

A ja jestem zadaniowiec, jak mam plan działam i przestaje smęcić.

Test był na 200 produktów, out poszedł cały nabiał (krowi, kozi, owczy), jajka, ostrygi i przegrzebki (strata niewielka), pszenica, dużo orzechów, szarłat wyniosły (cokolwiek to jest), marchew??!, drożdze = alko.

A ja byłam vege od około 30 lat(mysli)

Chyba z 5 produktów na krzyż mi zostało. W domu to jeszcze jako tako było. Ale na zewnątrz = przepytywanie kelnerów z czego co jest, grzebanie w jedzeniu, głodowanie, jakieś jabłka zawsze w razie czego.. i te jogurty(mleko) i serki, których ja już nigdy, nigdy przenigdy..;(

A najgorsze, że to nie jest tak, że następnego dnia jest lepiej, za dwa dni jeszcze lepiej, a po tygodniu jest pewność, że takie czary mary działają. 

Po około pół roku było lepiej. Po około 5 latach świetnie. I tak jest do teraz, chociaż czasami (wakacje) jem serki, pierogi + wino i piwo (drożdże).

I wciąż nie jestem pewna,czy to dieta zadziałała, czy coś innego(mysli) jak np czas..

Ale doceniam każdą chwilę sprawności, cieszę się nią jak stąd do księżyca(noc).

20 sierpnia 2019 , Komentarze (5)

Było hmm.. tak i siak (pogodowo(slonce)(deszcz) = rowerowo), a dla mnie dawanie ostro w pięknych, pustych miejscach jest synonimem wakacji idealnych!! 

Odwiedziliśmy "stare kąty" w nowopogodowej odsłonie np Arches  na Mull. Trzeba tam iść długo na nogach, a morze + skały w niesamowitych kształtach są po lewej, a strome góry po prawej. I fotki będą, ale później, jak już S. wróci..

I taka była pogoda, że każde loch miało kolor turkusowy, ja ja krótkie spodenki na tyłku i nawet o o kąpieli tak ze 3 x myślałam!!

Ale każdego dnia było deczko gorzej pogodowo, ale też zdarzały się chwile magiczne związane z deszczem:

Chwila magiczna nr 1: Tioram castle. Położony w przepięknym miejscu na wzgórzu, 

 przypływ dostęp do niego zamieniał w wąską drogę, albo żadnej szczególnej drogi nie było, tylko "pole" dna morza z którego ptaki wydziobywały z wielkim zaangażowaniem nie wiem co (ślimaki różnej maści chyba i kraby, o bo co innego??) I padało do popołudnia, a potem nagle przestało, a S. z mokrego drewna wyprodukował (czary mary jak dla mnie) ognisko i pojawił się księżyc i gwiazdy i para jeleni przyszła pożerać trawę tuż koło nas..

Chwila magiczna nr 2: Carsaig pirs = koniec świata za wysoka górą. Siąpi coraz bardziej. A tam drzewo jak parasol, skały jak wiatrochron i porzucone ognisko!! + suche drzewo na długi czas... ogromnyniezrozumialy bonus = żadnych midges!!?

I jakim megaszczęśliwym dziwakiem się czuję, jak tak sobie siedzę_leżę z S. w namiocie godziny całe w deszczu i jak to dobrze jest(przytul).

Bardzo tylko trzeba uważać jak się czyta(jaka bieda z nędzą w tym temacie u mnie jest ostatnio(szloch)) i dzierga (nordic romance3/4), żeby nie zostać znienacka zatopionym..

4 sierpnia 2019 , Komentarze (9)

Dzień nr 2 zakończył się na malutkiej Kerrerze (10 minut promem tylko dla ludzi z Obam). Kupno biletów i small talk z panem promowym =  ja mówię, pan się uśmiecha szeroko, podaje bilety i odpowiada dosyć długo ostro stukając, z czego ja rozumiem tylko midges, których zresztą nie ma:). Padać zaczęło późnym wieczorem, lało całą noc i teraz (8 rano). A ja zapomniałam zabrać kindla i monego dziubania/dziergania Nordic Romance nr 3:(!!! I tak czy siak, około 10 musimy się pozbierać bo prom na Mull zabookowany... I ja nazywam to wakacjami?

1 sierpnia 2019 , Komentarze (12)

Już jutro:) Odprawa zrobiona, to co mam zabrać leży na półce, żeby nie zapomnieć, nie mogę sie doczekać jak zwykle8)

Dwa tygodnie w Szkocji(deszcz)(slonce)

Tylko jeszcze dzisiaj pieczenie chleba i 20 pazurów do zrobienia:(

Tym raze Oban, Mull i potem szerokie koło na północ, jakies małe wysepki no i wreszcie promy_uwielbiam je..

Niedziela: 30 km i kilka godzin ganiania po Forcie Bema, w ogrodze społecznym, gdzie w zeszłym roku pełno pysznych jabłek było, teraz kilka malutkich tylko - upał im nie służy:<

Poniedziałek: 20 km rower + 2 km marszu w upale

Wtorek: 20 km rower + 2 km marszu + 0,30 na siłowni i 1h bikini extreme(bomba)

27 lipca 2019 , Komentarze (8)

Nigdzie nie wyjeżdżam, sama jestem w domu = rozpieszczam się na wszystkie znane mi sposoby(bomba)

Piątek:  20 km rower (jak codzień) + 40 minut dźwigania na siłce + 1h interwałów(ninja)

Sobota:  10 km rower + 1h TBC + 0,5h brzucha

I maska koreańska

Każdy chyba będzie ładniejszy jak zdejmie to z twarzy..

a niedziela ma być "rodzinna" co nie znaczy leniwa, wręcz przeciwnie(pa)

Oczywiście codzinnie rowerowo 20 km (raz nawet 30), a we wtorek komplex x 3 ( trochę chłodniej było)

24 lipca 2019 , Komentarze (23)

Od chyba 10-ciu lat S. i ja(przytul) w letnie m-ce jeździmy na wakacje Szkocja_Norwegia. Moje dwie wielkie wakacyjne miłości<3. Tylko sie staramy, żeby: miejsca były nowe, miejsca były na wybrzeżu, a najlepiej żeby to wyspy były, puste, dzikie, oszałamiające odmiennością (ruiny zamków, foki, pufiny i delfiny mile widziane i klify).

W Szkocji już niewiele takich miejsc/nowych zostało. Zeszłoroczne wschodnie wybrzeże było rozczarowujące:<

Tegoroczny plan był taki, żeby samochód zostawic w Mallaig i już tylko rowerować na nieznaną pólnoc. Plan super, ale cos w tych miejscach mnie uwierało(kujon), one nie były TAKIE..??  breathtaking? Ale co tam po zdjęciach w google można wiedzieć.. 

No ale ja nigdy nie widziałam Eilean Donan Castle ( a to rzut beretem będzie, to mała zmiana nastąpiła = zaczniemy tam). 

Ale tam jest most na Skye!! (mój nr 1-3 szkockich miejscnajbardziejmagicznych, byłam tam 3x). I juz po drodze rzuciłam tak mimochodem: a może Skye..? 

Pogoda było świetna(gwiazdy)(deszcz), pokręcone niecałe 300 km, ale to dlatego, że to był wyjazd klifowy = targanie pustych rowerów po skałach, powrót po sakwę jedną, drugą, trzecią(bomba)

A potem nagroda = nocleg w miejscach takich że(puchar)

W czasie deszczu(deszcz) (jeden przedpołudnie) było czytanie Raven Black by Ann Cleeves, wciągajace mnie zupełnie i rozczarowujące mnie zupełnie na  końcu;( i dzierganie MIss Grace.

Z jedzeniem było różnie:(: śniadania super zdrowe, a póznie za duzo fish/scampi&chips(szloch), a zamiast kolacji piwo..albo wino..

Uszło mi to a sucho = waga 53,3.

A za 10 dni wracam tam na ponad dwa tygodnie, nogami juz przebieram...

7 lipca 2019 , Komentarze (17)

Tak o nich myślę, przebierając nogami w niecierpliwości,  chociaż najbliższy wyjazd nie jest wcale ten wakacyjnie najdłuższy i już było tyle weekendów i długich weekendów wyjazdowych, ale wciąż  na każdy nadchodzący czekam jak na pierwszy po xx.. latach

S. już pojechał z rowerami. Ja w czwartek "dolatuję". Jaka to ulga mieć tylko małą "torebusię" w niej druty i miss grace (to zawsze mnie stresuje:<, nie wiem nigdy do końca jak to jest z drutami na lotniskowych bramkach)

W planach (które pogoda zweryfikuje(deszcz)) jest zachodnie wybrzerze Szkocji tak na wysokości Skye, potem Loch Ness i dwa noclegi w latarni na wybrzeżu wschodnim (foto S. nagroda za zdjecie inne latarni)

A ja, po kolenej opowieści jak to znajomy przywalił głową w kasku w autoubus, kupiłam, zakładam i pliz nie pytajcie dlaczego dopiero teraz: przez głupotę???

Poniedziałek: 20 km rower + 2 km marsz w południe, a wieczorem częściowe pakowanie:< (nienawidzę!!!)

Wtorek: 20 km rower + 2 km marsz w południe..

Środa: 20 km rower + 30 minut siłowni + 1h bikiniextreme(ninja)

Czwartek: 30 km rower + 2 km marszu w południe 

Piątek: 20 km rower + 40 minut siłowni + 1 h interwałów(bomba)

Sobota: 10 km rower + 1h TBC 

Niedziela: 10 km rower +1h TBC

29 czerwca 2019 , Komentarze (13)

Ustawiłam ją sobie w mojej czytelniczej kolejce(kujon) i nie mogłam się jej doczekać, bo właśnie na Orkadach rowerowałam w zeszłe wakacje (nie było zachwytu totalnego, ale magia niektórych miejsc pozostała w głowie

i pytania jak oni tam żyją ?? w zimie .. i z czego żyją właściwie i jak to jest..? ze wszystkim..?.) przeczytałam koło 66%, nie wiem czy więcej dam radę.. 

No bo jak trzeźwa alkoholiczka nagle w cudowny sposób odzyskuje spokój spacerując wybrzeżem.. nie wpieprza jedzenia.. nie ma depresji.. i co najdziwniejsze:(:(, nie gryzą ją midges..

Z treningami bardzo słabo:<, bo korposiłaka wciąż jak sauna, a po pracy_prace naprawcze moich zębów, niestety.. chociaż efekt "po" jest świetny:D

Poniedziałek: 20 km rower + 2 km marsz w południe, po pracy spanie na fotelu masującym u fryzjerki,

Wtorek: 30 km rower + 2 km marsz w południe, po południu stomatolog,

Środa: 30 km rower + wizyta u stomatologa zamiast bikini extreme;(

Czwartek: 30 km rower + 2 km marszu w południe

Piątek: 20 km rower + 40 minut siłowni + 1 h interwałów (ninja) 

Sobota: 10 km rower + 1h TBC + 20 km rower

A waga pomiędzy 52,5 -53,5(puchar)

23 czerwca 2019 , Komentarze (21)

Miały być kajaki na Zbrzycy, potem na Krutyni. Ale dwa dni przed, okazało się, że podróż tylko pociągiem wchodzi w grę.., a w pociągach miejsc rowerowych nie ma już dostępnych(szloch)

Opcja: "zwykły" pociąg do Działdowa, okazała się strzałem w dziesiątkę!:) Cudnie, pusto + 275 km rowerem po pojezierzu Iławskim i okolicach. No i moja druga Kalinda w kolorach ścieżki rowerowej skończona..

Poniedziałek: 20 km rower + 2 km marsz w południe (na korposiłce wciąż jak w piecu(pot))

Wtorek: 30 km rower + 2 km marsz w południe

Środa: 30 km rower + 20 minut siłowni + 1h bikini extreme.

I pakowanie(pa)

16 czerwca 2019 , Komentarze (14)

Prawie zawsze takie same..

Chleb żytni na zakwasie to mój wyrób. I ja wyszukuję warzywa najlepsze w okolicy i szukam kurek (jak na razie skucha:<). S. podsmaża cebulkę i dodaje jajka i kroi wszystko i układa na talerzu i...jakie to jest pyszne:p

Poniedziałek: 20 km rower + 2 km marsz w południe (taki upał, że o mikro treningach na korposiłce_bez klimy nie ma mowy)

Wtorek: 20 km rower + 2 km marsz w południe, a wieczorem korpokolacja(dziewczyna)= straszne nudy na pudy, zerwałam się wcześniej niż wypadało..

Środa: 30 km rower + wizyta u stomatologa zamiast bikini extreme

Czwartek: 20 km rower + 2 km marszu w południe

Piątek: 20 km rower + 30 minut siłowni w+ 1 h interwałów (ninja) (puchar) 

Sobota i niedziela: 143 km rower pomiędzy Bugiem, a Narwią(slonce)(slonce)

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.