Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Witam wszystkich walczących tu z kilogramami, przyzwyczajeniami i ....samymi sobą I witam siebie, nieustannie gotową na zmiany, wyrzeczenia i sukcesy. Uzależniona od roweru, wciąż przesuwam granice, więcej km, mniej wrażliwości na deszcz czy śnieg, jeżdżę wszędzie, nie pogardzę nawet indoor cycling. Nie biegam - nie lubię, ale zajęcia w klubie typu interwał, TBC uwielbiam. Siłownia - hmm, uczucia embiwalentne, inaczej nazwać tego nie umiem, nie lubię ale doceniam efekty i zmuszam się.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 234764
Komentarzy: 10823
Założony: 21 lutego 2012
Ostatni wpis: 25 stycznia 2025

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
beaataa

kobieta, 60 lat, Warszawa

170 cm, 54.00 kg więcej o mnie

Wpisy w pamiętniku

29 sierpnia 2018 , Komentarze (17)

Dostałam furę jabłek z własnego ogródka:), przytargałam na moje 4-te piętro(bomba), przerobiłam na pyszne duszone..

A w kuchni chmara meszek została!!!(szloch):<

Zrobiłam im pułapkę w w słoiku: kawałek jabłka, ocet + przykrycie filią z dziureczkami, ale jakoś się nie kwapią, żeby tam włazić:<

Poniedziałek: 20 km rower + cały wieczór w kuchni = pieczenie chleba, warzyw (dwie blachy) + duszenie tych jabłek + rozpaczliwe próby zabijania meszek, które obsiadły okno = mycie okna oczywiście..

Wtorek: 20 km rower + rozciąganie i masowanie tyłka piłką tenisową (lepiej jest, ale wciąż dłuższy marsz kończy się kłapaniem stopy:<

wieczorem w klubie:

1. Martwy ciąg: 35kg x 15, 3 serie,

2. Przyciąganie wyciągu poziomego do klatki: 25kg x 15 x 3 serie,

3. Wyciskanie sztangielek na ławce skośnej: 7 kg x 15 x 3 serie,

4. Wykroki chodzone 5 kg w ręce: 10x kazda noga x 3 serie,

5.  Wznosy tułowia na ławce rzymskiej 20 x 3 serie, 

I godzina czegoś co miało być interwałem, ale okazało się kompleksami metabolicznymi, super trening(puchar)

A dzisiaj kolejna rehabilitacja(mysli) _ mam mieszane uczucia...

26 sierpnia 2018 , Komentarze (23)

Mój pierwszy wg, przepisu z Jadłomomi, mistrzostwo(puchar) i tylko kilka minut roboty:p

Piątek: 20 km rower + 0,30 h rozciągania i wiercenia tyłkiem po piłce tenisowej (boli okropnie w niektórych punktach(szloch), ale ze stopa lepiej) po pracy wielka walka nie wiem nawet czego z czym, bo pogubiona jestem jak "dziecko we mgle(mysli)".. czy trening jakos ustawi to co się popsuło, czy wręcz przeciwnie(mysli) co oczywiście leń wewnętrzny zinterpretował po swojemu i w końcu zrezygnowałam z treningu.

Sobota: tak samo zachowawczo, tylko rozciąganie i tortury piłeczkowe)

Niedziela: 35 km rower + całkowicie bezowocne grzybobranie, ale za to cały plecak jabłek, które już są przerobione na duszoneczekająceniewiadomonaco.. 

I trochę pogubiona jestem z podjęciem decyzji co dalej ... no bo z biodrem problem jest ewidentnie, ale ostatnie doświadczenie z opadająca stopą skutecznie zniechęciło mnie do wizyt u fizjo.. porozciągam się dalej, poroluję, mocno przypilnuję michy no i zobaczę....

23 sierpnia 2018 , Komentarze (28)

Cos tam mnie od chyba roku pobolewało;( w jednym biodrze jak np za dużo było sumoprzysiadów. Albo jak za dużo razy machałam nogą wsiadając na rower. I czasami w górach przy schodzeniu w ciężkim plecaku, ten ból z biodra napinał cała taśmę zewnętrzna  nogi i wchodził w kolano. Ale opaska + ibuprom jakos sobie z tym radziły, więc głos ojtamojtam dominował.

Az do niedawna. Wypytam wszystkich instruktorów w klubie kto jest najlepszym rehab na świecie(kujon). Wygooglałam ich. Wybrałam NAJ. 

Naj posłuchał, powykręcał, powiercił paluchem tam gdzie naprawde bolało(strach), ponaciągał  i szarpnał mnie z nienacka, że wszystko w plecach poprzeskakiwało. I wstępna diagnoza = długotrwałe przeciążenia i że mam tyłkiem na piłce tenisowej się rolować i rociagać i wrócić za tydzień. Tylko że juz tego samego dnia, podczas marszu, jedna stopa tak jakby mi kłapała:<. A wieczorem to już bardzo (jakie to przerażające uczucie(duch))  bardzo mocne uważanie, co się dzieje z własną stopą, bo niewielki był z nia kontakt.

Rano dobrze, jakby nigdy nic, w południe objawy x 3(bomba) ja spanikowana jak rzadko kiedy, no bo niedowład stopy to ...:x

I napisałam maila do fizjo, a on, żebym przyjechała...

I bardzo był zdziwiony takim objawem, bez bólu.. ale godzinę całą naciskał, przesuwał, wyciągał.. słuchał rękoma.. niby jest lepiej, ale nie zupełnie dobrze... 

Poniedziałek: 20 km rower + 2km marsz

Wtorek:: 20 km rower + 2km marsz,

wieczorem w klubie:

1. Martwy ciąg: 35kg x 15, 3 serie,

2. Wyciskanie sztangielek na ławce skośnej: 7 kg x 15 x 3 serie,

3. Wiosłowanie: 20 kg x 15 x 3 serie,

4. Wykroki chodzone 5 kg w ręce: 10x kazda noga x 3 serie,

5.  Wznosy tułowia na ławce rzymskiej 20 x 3 serie, mało bardzo:<, ale trochę czasu zużyłam kupując najlepsze pomidory w okolicy,

I godzina interwałów dosyć wolnych jak na interwały;)

Środa: 25 km rower = 2km marsz, no i ta rehab,,

Czwartek: 25 km rower + porzucona po 10 minutach próba marszu;(

20 sierpnia 2018 , Komentarze (10)

Tak mnie to męczy..:(

W tej Szkocji, w każdym prawie sklepie, są siatki jak na motyle..

I bardzo dużo ludzi,używa je, ale odwrotnie oczywiście, chodząc po brzegu podczas odpływu.

Tak to wygląda mniej więcej, tylko bardziej jest kolorowe zwykle i oczywiście wiem, że to podbierak. Ciekawa jestem bardzo, co oni tym wyciągają spomiędzy kamieni i glonów jak jest odpływ, bo zaglądałam i nic jadalnego nie widziałam..

19 sierpnia 2018 , Komentarze (21)

Pierwszego dnia, w Paisley, jakiś ktoś zapytał (jak zwykle): skąd jesteśmy i gdzie jedziemy i zdziwił się bardzo(mysli) dlaczego na wschodnie.. 

Ono jest ciekawe(kujon), ale bardzo słodko - gorzkie..

Bo punkty = wieczory(noc) i poranki(slonce) cudne: klify jak nigdzie indziej, zachody słońca spektakularne, zamki na skałach!!!

Ale pomiędzy nimi coś jakby suwalszczyzna: krowy w ogromnych ilościach, zboża, nowoczesne farmy z silosami + to to najgorsze = duże drogi z dużą ilością aut(szloch)

A miasta były zbudowane z szaro-czarnego kamienia, ulice bez ani jednego kwiatka i ulice na których take- away (smażone) żarcie było jedynym, co można było kupić..

I ludzie, którzy byli tak strasznie, tak groteskowo otyli, że ledwo chodzili.. tu gdzie mieszkam i pracuje nigdy nie widziałam czegoś takiego....

Ale w "punktach" było tak:

I pogoda była cudowna i nie gryzły meszki:D, a ma koniec zaliczyłam moje pierwsze w życiu spanie na lotnisku(spi)

540 km rowerem, codziennie 1-2h porannego wspinania się po klifach, 4 pieczone ziemniaki z fasolką i kilka fish/scampi & chips(frytki)

2 sierpnia 2018 , Komentarze (17)

Jak ja nienawidzę pakowania(szloch)i jak, trzeba pamiętać, ono jest początkiem:p..? przygody..?:)

Środa: 30 km rower + różne zabawy z dziećmi od 1 do 9 lat, głównie w piaskownicy x 3 x około 3h(dziewczyna)

Czwartek: 20 km rower + to okropne pakowanie..

31 lipca 2018 , Komentarze (8)

Sobota: 20 km rower + 1h TBC+ 1h sztang ( pomiędzy chwila dla łydek = wspięcia na maszynie, 60 kg różne ustawienia stóp, 4 serie x 20)

Niedziela: jakieś śladowe/niepoliczone km na rowerze + szybkie sprawdzenie czy "wysyp kurek" odbywa się też w na naszym kawałku lasu - nie, żadnej kurki w okolicy(szloch)

Poniedziałek: nic, zupełnie i na dodatek korpokolacja = micha zjedzonej salaty, i dużo zjedzonych różnych kwiatków = talerz pierogów z bobem (przepysznych:p) pierogi to już tak przed 22:x)

Wtorek: 20 km rower + dodatkowe 3 w południe (co chyba liczy się x 10(uff))

wieczorem w klubie:

1. Martwy ciąg: 35kg x 15, 3 serie,

2. Wyciskanie sztangielek na ławce skośnej: 7 kg x 15 x 3 serie,

3. Wiosłowanie: 20 kg x 15 x 3 serie,

4.  Wznosy tułowia na ławce rzymskiej 20 x 3 serie, mało bardzo:<, ale trochę czasu zużyłam kupując najlepsze pomidory w okolicy,

I godzina interwałów (ninja)

28 lipca 2018 , Komentarze (13)

Muszę ją mieć, żeby lenia pokonywać raz po raz, bo on zna mnie dobrze i trafia w czuły punk bezbłędnie:< teraz upały(uff) próbuje wykorzystywać..

Więc taką karteczkę mam w głowie(kujon), którą mogę wyciągnąć w chwili słabości. I jest na niej napisane, jak bardzo lubię być w formie, która pozwala mi mieć wakacje wysoko i spać tak i jeść tam i iść codziennie gdzie indziej. I nieść wszystko na plecach. I zapominam o leniu;)

Środa: 32 km rower + 30 minut marszu 

Czwartek: 20 km rower + 30 minut marszu(slonce)

Piątek: 20 km rower + 30 minut marszu(slonce)

wieczorem w klubie:

1. Przysiady: 20kg x 15 rozgrzewkowo i jeszcze 10 w drugiej serii _ ale na tym koniec, bo coś mnie boli w biodrze od jakiegoś czasu;( i przysiady z obciążeniem to podrażniają. Mam wizytę u fizjo bo to nie od dzisiaj i czas coś z tym wreszcie zrobić..

2. Wyciskanie sztangielek na ławce skośnej: 7 kg x 15 x 3 serie,

3. Wiosłowanie: 20 kg x 15 x 3 serie,

4. wypady do przodu chodzone: 10razy każda noga na przemian + 5 kg w każdym ręku, x 3 serie,

5.  Wznosy tułowia na ławce rzymskiej 20 x 3 serie,

I godzina ABT, wolne tempo, ciężkie ćwiczenia(bomba)

Waga nieustannie 53 kg(puchar) dietowo bezgrzesznie(puchar)

25 lipca 2018 , Komentarze (7)

Nie polubiłam jej:( takiej w formie sesji z portalu bo - nie lubię ćwiczyć w domu, nie lubię treningów po polsku _całą energię odbierały mi te sesje(spi) _ jakieś miałam złudzenia po kilku bardzo udanych zajęciach sprzed wielu lat, a nigdy nie wchodzi się do tej samej rzeki..

Niedziela: 24 km rower ii kilka godzin w parku, gdzie chwili nie siedziałam]:>

Poniedziałek: 20 km rower +30 minut marszu w południe(slonce)

Wtorek: 20 km rower,+30 minut marszu w południe(slonce)(slonce)

wieczorem w klubie:

1. Martwy ciąg: 35kg x 15, 3 serie,

2. Wyciskanie sztangi do góry: 10 kg x 15 x 3 serie,

3. Ściąganie wyciągu poziomego: 25 kg x 15 x 3 serie,

4. wypady do przodu chodzone: 10razy każda noga na przemian + 5 kg w każdym ręku, x 3 serie,

5.  Wznosy tułowia na ławce rzymskiej 20 x 3 serie,

I godzina interwałów (ninja)

I odliczanie dni do szkockorowerowychdwutygodniowych wakacji(prezent).

Tym razem wschodnie wybrzeże, aż na północny koniec i mam nadzieje, że te niespotykane upały się utrzymają..

21 lipca 2018 , Komentarze (21)

Piątek: 20 km rower i+ 30 minut szybkiego marszu w południe + mega zakwasy po czwartku i to ostatnie bardzo mnie dziwi, bo taki zestaw, przed urlopem, miałam  regularnie co piątek i żadnych DOMS-ów nie było. Widocznie tydzień ganiania po górach z 20 kg plecakiem to nie to samo:x

No i w piątek, zamiast do "starego" klubu, zapisałam sie na 1,5 godziny jogi (coś nowego). Ale wieczorem w uszach brzęczał mi głos M. z przed 2-miesięcy "a co będziesz na jodze robiła?]:>I przeprosiłam i odwołałam. Ale z joga nie koniec_zapisałam się na portal  jogi i codziennie coś będzie..

Sobota: 10 km rower + 1h sztang z NOWĄ, instruktorką = świetną(bomba) no i cos takiego kupiłam:

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.