Witam wszystkich walczących tu z kilogramami, przyzwyczajeniami i ....samymi sobą
I witam siebie, nieustannie gotową na zmiany, wyrzeczenia i sukcesy.
Uzależniona od roweru, wciąż przesuwam granice, więcej km, mniej wrażliwości na deszcz czy śnieg, jeżdżę wszędzie, nie pogardzę nawet indoor cycling.
Nie biegam - nie lubię, ale zajęcia w klubie typu interwał, TBC uwielbiam.
Siłownia - hmm, uczucia embiwalentne, inaczej nazwać tego nie umiem, nie lubię ale doceniam efekty i zmuszam się.
Nie, nie stałam kilka godzin na 10-ć godzin na deszczu, miałam swój, wcześniej umówiony termin, najpierw w Ciechanowie!!, potem, bardzo łatwo zmieniłam go na wcześniejszy i z taką "tuż za rogiem" lokalizacją. I trochę, bardzo mało, ręka mnie bolała i spałam całą niedzielę i cała niedzielę deszcz lał.
A naszych leśnych okolicach jest, od zeszłego roku, plaga bobrów. Powygryzały wszystkie drzewa wokół okolicznych rzeczek i tak się łyso zrobiło:(
Tam kończą się moje rękawiczki do piekarnika, a piekę teraz zawsze chleb żytni, kawałki kurczaka (to dla S. głównie), pasztet drobiowy z masą warzyw i szpinakiem i sprawdzony zestaw warzyw, głównie korzeniowych. A w naszym lesie te sparzenia tylko się zaogniły po noszeniu drewna na ognisko. Teraz prawie śladu po nich nie ma🙂.
A w naszym lesie jakaś dużo wcześniejsza wiosna niż w domu, ale pokazała się wiewiórka, w nocy łazi jeż, tyle, że tylko na S. fotkach go widzę, bo ja tyle w nocy nie mogę wytrwać😥.
Młodego mniszka masa, pyszny jest, do każdej swojej surówki go dodaję.
A moje +3 covidove kg wciąż siedzą boczkach i na brzuch, chociaż tak się staram🤐
I takie cudne koronkowe liście wygrabiła, grabiąc zeszłoroczne liście, przypomniało mi się dzieciństwo, wtedy to skarby były..
Od kilku wyjazdów do naszego lasu, miałam na przedramieniu zadrapania, potem siniaka, ale tłumaczyłam to sobie noszeniem gałęzi na ognisko i że to jest miejsce, w którym kończą mi się ogrodowe rękawice. A tym razem takie coś, co wygląda na poparzenie (cały czas nosiłam bluzę z długimi rękawami??!!) S. się nie przyznaje.
90 km wykręcone, Slipstravaganza rośnie, chociaż jest coraz trudniej (brak internetu nie pomaga, bo tak. są jeszcze takie miejsca, że trzeba go szukać).
To że była "trochę głodna" bardzo doceniam, "trochę chłodną" już dużo mniej😥.
Mieliśmy własne, pyszne, "chude" jedzenie, a jajka tylko w formie jajecznicy z grzybami na śniadanie. Obiad przywieziony z domu, wszystko zrobione przez nas = wiadomo z czego, odgrzane i zapakowane w termosy + wielki pojemni z surówką ( u nas teraz, wzbogacona tartym jabłkiem i tartą marchewką, z łyżką oliwy, kiszona kapusta króluję) + home made pierogi z mięsem, warzywami i szpinakiem jednego dnia, ciemny makaron, kasza gryczana, pieczona pierś kurczaka, drugiego. I tak na zmianę.
Prawie 100 km wykręcone, w terenie bardzo pagórkowatym (Wielki Okiennik zobaczony).
Taki prawie wiosenny..., bo niedziela to już nie bardzo wiosenna, zimno było wiało i padało co jakiś czas🥶
Ale 50 km wykręcone, nowych iglaków i kwiatków (które jak suchary wyglądają, chociaż pani w sklepie ogrodniczym nazywa je "w stanie spoczynku") cala masa posadzona (ale to już bardziej S. kopał i tachał te donice i ziemię)
I nasz rowerowy bagażnik całkiem nowe ma zastosowanie:
Dzisiaj poczułam na własnej skórze, a to cos całkiem innego, niż myśleć, że się wie, bo cos tam się czytało, miało znajomych, a właściwie nowotworowe znajome...
Bardzo pilnuję kontrolnych badań, zwłaszcza, że od dwóch lat biorę HTZ (tylko dlatego, że wg dr. google, a moja gin potwierdza, to zabezpiecza przed chorobami układy krążenia)
I moje ostatnie USG piersi pokazało jakieś zwapnienie, poszerzenie kanałów.. i mam zrobić biobsje cienko/grubo i głową. Jaką to to już decyzja będzie w w trakcie.
Ale się okazało, że najlepiej dla mnie, będzie przyjechać do szpitala onkologicznego na dokładniejsze badania, do onkologicznego szpitala w w-wie, gdzie musiałam pytać po dwa-trzy razy, gdzie teraz pójść i jak tam dość, 5h tam spędziłam (kolejki kolejki, ale ja mądra kobitka, swoje dzierganie zabrałam, co mnie trochę uspakajało) ale jaką lekcję pokory odebrałam.. widząc innych ludzi..
1. Moja corposiłka od tygodnia zamknięta = wejście odgrodzone żóltoczarną taśmą, a i tak, w moich godzinach tam nie chodził. Ale w corpostołówce masa ludzi siedzi przy tym samym stole, je i gada. I pali w palarni tuż obok siebie w corpopalarni.
2. Nasze plany, że na Święta wyjedziemy w okolice Góry Zborów spełzły na niczym, jak na razie, bo nikt w tamtej okolicy nie chce nic wynajmować, a mnie mnie tak frustruje, że można chodzić do sklepów i kościołów, a nie można wynająć samodzielnego apartamentu. Ale będę jeszcze próbowała...
3. Skończyłam Miss Grace i frame z jednej strony, dziwnie się faluje.
4. Miało być słoneczne popołudnie, takie w sam raz na foto sesję MissGrace i zaczętej Slipstravaganzy, a deszcz ze śniegiem jest.
Do D.🤐
Czytam The Outrun, po raz drugi, chyba, żeby jeszcze gorzej się poczuć. Bo tak pachnie mi tam Szkocją, do której wrócę nieprędko, jeżeli,,
A uzależniłam się od zielonego mrożonego groszku.. nic innego mi nie smakuję..
Tak sceptycznie byłam do tego projektu nastawiona na początku, że nie umiem i że to się nie może udać🤔.
A zrobiłyśmy najpiękniejszą (wg mnie oczywiście) hobby horse na świecie😍 bo to jest Ona. Ja szyłam na okrętkę, strasznie żmudne i nie za bardzo to lubię i nie miałam jakiegoś ciekawego audiobooka, co nie pomagało. A. zrobiła resztę + haltery w trzech różnych kolorach.
A jeszcze w międzyczasie, bo to były trzy spotkania, posiałyśmy gdzieś materiał na oczy i nozdrza, ale na szczęście, dostałyśmy kolejne z firmy, która te hobby boxy sprzedaje.
Taka jest i ma już grzywę uczesaną na dwa różne sposoby:
Na fb zobaczyłam reklamę, ignorowałam przez około 2 tygodnie, w końcu się skusiłam. Na box rekrut się skusiłam, ten mniejszy, około 6-7 kg warzyw, niektóre wiadomo co + niespodzianki. Żadna marchewka nie miała dwóch nóg, ani żaden kartofel nie był w kształcie serca:( ale wszystkie są świeże i mam zapas na kilka dni.
Moja niespodzianka=kurkuma (wiem o niej tylko tyle, co podsłuchałam u mojego stomatologa, że ona barwi zęby na żółto)
Co byście z niej zrobiły?
Edit: ogromnie dziękuje za wszystkie pomysły, kurkumę przerobiłam już na pastę i był już test smaku, jednoosobowy, bo S. poprosił, żeby jego jedzenie od tej pasty trzymać z daleka. Pyszna jest, dodana do kaszy i warzyw. Ale wyszło jej tyle co kot napłakał😥
W moim corpo były dla ciekawskich testy na covidove przeciwciała( w rowerowej szatni, co akurat było słabe, bo my rowerowcy, musieliśmy przebierać się w "biurowcu" i panie sprzątaczki narzekały, że brudzimy tam gdzie one już posprzątały. Testy takie z palca. I ja, w zeszłym tygodniu, miałam wynik, że je mam. Ale jakoś nie mogłam, czytają instrukcję, zrozumieć, czy jestem właśnie chora ( a tak zmęczona się czuję, że śpię i śpię), czy byłam chora bezobjawowo, czy to było w październiku, jak miałam dziwne zapalenie zatok i ogromny nadwęch. Powtórzyłam to badanie w piątek, wynik ten sam, mam przeciwciała i mam to samo zamieszanie w głowie: kiedy? bo wtedy było podobno za dawno... mój kolega, z którym pracuje najbliżej miał te same objawy tak samo dawno i te same wyniki testu teraz, a S. wtedy = październik stracił węch i smak na kilka dni....