Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Witam wszystkich walczących tu z kilogramami, przyzwyczajeniami i ....samymi sobą I witam siebie, nieustannie gotową na zmiany, wyrzeczenia i sukcesy. Uzależniona od roweru, wciąż przesuwam granice, więcej km, mniej wrażliwości na deszcz czy śnieg, jeżdżę wszędzie, nie pogardzę nawet indoor cycling. Nie biegam - nie lubię, ale zajęcia w klubie typu interwał, TBC uwielbiam. Siłownia - hmm, uczucia embiwalentne, inaczej nazwać tego nie umiem, nie lubię ale doceniam efekty i zmuszam się.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 218676
Komentarzy: 10514
Założony: 21 lutego 2012
Ostatni wpis: 16 listopada 2024

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
beaataa

kobieta, 60 lat, Warszawa

170 cm, 54.00 kg więcej o mnie

Wpisy w pamiętniku

14 września 2018 , Komentarze (24)

Zachwyt od pierwszego luknięcia:D, chodziła mi po głowie od dawna(mysli), ale głos rozsądku w tyle głowy sączył: ale Ty przecież chust nie nosisz.. postawiłam mu się_NO I CO Z TEGO!!]:>

S. milczy:x, zapytany wprost: jest na nie, jego babcia takie serwetki robiła, a ja czegoś tak babcinego nigdy..

Ja już ja uwielbiam (czekam jak kolor w mocno żółty się przemieni), tylko wciąż nie ogarnęłam początki rzędu, końca i środka i muszę zaglądać do tutoriala, co bardzo jest niewygodne przy słuchaniu audiobooka:<

Aktywność głównie rowerowa i doktorowa(kujon), bo się poważnie zabrałam za pobolewające biodro.

Niedziela: 32 km rower po lesie(kwiatek)

Poniedziałek: 19 km rower

Wtorek: 39 km rower + rentgen biodra w miejscu jakzakrólaćwieczżeteżtakiejeszczeistnieją

Środa: 35 km rower + odbiór wyników_dobrych_więc dlaczego do diabła]:> boli(mysli)

Czwartek: 20 km rower 

 Kompleks metaboliczny w południe: 5 minut szybkiego orbitreka jako rozgrzewka +

1. Pompki na kolanach x 10,

2. Przysiad ze sztangą na barkach 23 kg x 10,

3. Wiosłowanie 18 kg x10,

4. RDL 28 kg x 10,

5. Burpees 10x, obwód powtórzony x 4 (bomba)

9 września 2018 , Komentarze (14)

Przed: ( a właściwie tak niezupełnie na samym początku):

Po: 

I nie wierzę, że sto tysięcy wiszących nitek utknęłam tak, że są niewidzialne(smiech)

Środa: 20 km rower + właściwie to nie pamiętam?? był zestaw na brzuch..ale kiedy..

Czwartek: 26 km rower.

Piątek: 20 km rower +

wieczorem w klubie:

1. Martwy ciąg: 35kg x 15, 3 serie,

2. Wyciskanie stojąc: 10kg x 15 x 3 serie (łojezu jaki ja słabeusz jestem(szloch)) ,

3. Ściąganie wyciągu pionowego: 25 kg x 15 x 3 serie,

4. Wykroki chodzone 5 kg w ręce: 10x kazda noga x 3 serie,

5.  Wznosy tułowia na ławce rzymskiej 20 x 3 serie, 

I godzina ABT(bomba)

Sobota: 10 km rower + 1h interwałów (ale niezbyt mocnych) + 1h power pump.

5 września 2018 , Komentarze (13)

Nowa fitness sieciówka otworzyła się "za rogiem". Jak to one teraz _ okna do ziemi, wszystko widać, co z zewnątrz wydaje się dziwaczne(duch)(klaun).

Mam złe doświadczenia z nowymi klubami, ale w starym czuje się jak chomik, wciąż to samo(mysli)..

No więc wczoraj do nowego pojechałam zbadać co i jak. Pierwsze wrażenie = uciekać = za głośna muza (muzyka) za mechaniczna, za dużo ludzi, za ciasno, ale czysto, wszystko nowe i pachnące(dziewczyna).

Ale jak już byłam to poszłam na ten funkcjonalny i to czad był(puchar)(bomba)(balon)!!

Lustro tylko z przodu, a dookoła niego rama ze świateł, które można w różnych zestawieniach kolorystycznych włączać. Mieliśmy stroboskopowe, klimat jak w disco. Muza dobrana perfekcyjnie, instruktor - fachowiec. Jak przeniesienie w inny wymiar na godzinę. Uwielbiam takie treningi(zakochany), gdzie ciało ciężko pracuje, a umysł/inne zmysły też ma swoje przyjemności.

Poniedziałek: 20 km rower + zestaw na brzuch x 3 + rozciąganie.

Wtorek: 26 km rower + godzina funkcjonalnego.

3 września 2018 , Komentarze (17)

Tak wyglądały łabędzie w nocy, we mgle;)

A ja czułam się przeniesiona w czasie: piątek_wyjątkowo zakręcony korpodzień, potem w autobusie do Spychowa książka i szydełkowanie, potem nagle płynę kajakiem i jest noc(noc), a nad wodą mgła i te łabędzie (myślałam, że one w gniazdach śpią(kujon)) i zero, zero wiatru... i tak 6 km.

Sobota + niedziela: kolejne dwa super kajakowe, bardzo letnie dni(gwiazdy)(kwiatek) = razem 52 km kajakowania (mój rekord jak do tej pory(puchar))

Wcześniej:

Środa: 25 km rower + rehabilitacja, która nie wiele pomaga;(

Czwartek: 20 km rower zestaw na brzuch x 3 i rozciąganie niebardzowformiewciążbiodra. Wizyta u ortopedy już umówiona(kujon)

29 sierpnia 2018 , Komentarze (17)

Dostałam furę jabłek z własnego ogródka:), przytargałam na moje 4-te piętro(bomba), przerobiłam na pyszne duszone..

A w kuchni chmara meszek została!!!(szloch):<

Zrobiłam im pułapkę w w słoiku: kawałek jabłka, ocet + przykrycie filią z dziureczkami, ale jakoś się nie kwapią, żeby tam włazić:<

Poniedziałek: 20 km rower + cały wieczór w kuchni = pieczenie chleba, warzyw (dwie blachy) + duszenie tych jabłek + rozpaczliwe próby zabijania meszek, które obsiadły okno = mycie okna oczywiście..

Wtorek: 20 km rower + rozciąganie i masowanie tyłka piłką tenisową (lepiej jest, ale wciąż dłuższy marsz kończy się kłapaniem stopy:<

wieczorem w klubie:

1. Martwy ciąg: 35kg x 15, 3 serie,

2. Przyciąganie wyciągu poziomego do klatki: 25kg x 15 x 3 serie,

3. Wyciskanie sztangielek na ławce skośnej: 7 kg x 15 x 3 serie,

4. Wykroki chodzone 5 kg w ręce: 10x kazda noga x 3 serie,

5.  Wznosy tułowia na ławce rzymskiej 20 x 3 serie, 

I godzina czegoś co miało być interwałem, ale okazało się kompleksami metabolicznymi, super trening(puchar)

A dzisiaj kolejna rehabilitacja(mysli) _ mam mieszane uczucia...

26 sierpnia 2018 , Komentarze (23)

Mój pierwszy wg, przepisu z Jadłomomi, mistrzostwo(puchar) i tylko kilka minut roboty:p

Piątek: 20 km rower + 0,30 h rozciągania i wiercenia tyłkiem po piłce tenisowej (boli okropnie w niektórych punktach(szloch), ale ze stopa lepiej) po pracy wielka walka nie wiem nawet czego z czym, bo pogubiona jestem jak "dziecko we mgle(mysli)".. czy trening jakos ustawi to co się popsuło, czy wręcz przeciwnie(mysli) co oczywiście leń wewnętrzny zinterpretował po swojemu i w końcu zrezygnowałam z treningu.

Sobota: tak samo zachowawczo, tylko rozciąganie i tortury piłeczkowe)

Niedziela: 35 km rower + całkowicie bezowocne grzybobranie, ale za to cały plecak jabłek, które już są przerobione na duszoneczekająceniewiadomonaco.. 

I trochę pogubiona jestem z podjęciem decyzji co dalej ... no bo z biodrem problem jest ewidentnie, ale ostatnie doświadczenie z opadająca stopą skutecznie zniechęciło mnie do wizyt u fizjo.. porozciągam się dalej, poroluję, mocno przypilnuję michy no i zobaczę....

23 sierpnia 2018 , Komentarze (28)

Cos tam mnie od chyba roku pobolewało;( w jednym biodrze jak np za dużo było sumoprzysiadów. Albo jak za dużo razy machałam nogą wsiadając na rower. I czasami w górach przy schodzeniu w ciężkim plecaku, ten ból z biodra napinał cała taśmę zewnętrzna  nogi i wchodził w kolano. Ale opaska + ibuprom jakos sobie z tym radziły, więc głos ojtamojtam dominował.

Az do niedawna. Wypytam wszystkich instruktorów w klubie kto jest najlepszym rehab na świecie(kujon). Wygooglałam ich. Wybrałam NAJ. 

Naj posłuchał, powykręcał, powiercił paluchem tam gdzie naprawde bolało(strach), ponaciągał  i szarpnał mnie z nienacka, że wszystko w plecach poprzeskakiwało. I wstępna diagnoza = długotrwałe przeciążenia i że mam tyłkiem na piłce tenisowej się rolować i rociagać i wrócić za tydzień. Tylko że juz tego samego dnia, podczas marszu, jedna stopa tak jakby mi kłapała:<. A wieczorem to już bardzo (jakie to przerażające uczucie(duch))  bardzo mocne uważanie, co się dzieje z własną stopą, bo niewielki był z nia kontakt.

Rano dobrze, jakby nigdy nic, w południe objawy x 3(bomba) ja spanikowana jak rzadko kiedy, no bo niedowład stopy to ...:x

I napisałam maila do fizjo, a on, żebym przyjechała...

I bardzo był zdziwiony takim objawem, bez bólu.. ale godzinę całą naciskał, przesuwał, wyciągał.. słuchał rękoma.. niby jest lepiej, ale nie zupełnie dobrze... 

Poniedziałek: 20 km rower + 2km marsz

Wtorek:: 20 km rower + 2km marsz,

wieczorem w klubie:

1. Martwy ciąg: 35kg x 15, 3 serie,

2. Wyciskanie sztangielek na ławce skośnej: 7 kg x 15 x 3 serie,

3. Wiosłowanie: 20 kg x 15 x 3 serie,

4. Wykroki chodzone 5 kg w ręce: 10x kazda noga x 3 serie,

5.  Wznosy tułowia na ławce rzymskiej 20 x 3 serie, mało bardzo:<, ale trochę czasu zużyłam kupując najlepsze pomidory w okolicy,

I godzina interwałów dosyć wolnych jak na interwały;)

Środa: 25 km rower = 2km marsz, no i ta rehab,,

Czwartek: 25 km rower + porzucona po 10 minutach próba marszu;(

20 sierpnia 2018 , Komentarze (10)

Tak mnie to męczy..:(

W tej Szkocji, w każdym prawie sklepie, są siatki jak na motyle..

I bardzo dużo ludzi,używa je, ale odwrotnie oczywiście, chodząc po brzegu podczas odpływu.

Tak to wygląda mniej więcej, tylko bardziej jest kolorowe zwykle i oczywiście wiem, że to podbierak. Ciekawa jestem bardzo, co oni tym wyciągają spomiędzy kamieni i glonów jak jest odpływ, bo zaglądałam i nic jadalnego nie widziałam..

19 sierpnia 2018 , Komentarze (21)

Pierwszego dnia, w Paisley, jakiś ktoś zapytał (jak zwykle): skąd jesteśmy i gdzie jedziemy i zdziwił się bardzo(mysli) dlaczego na wschodnie.. 

Ono jest ciekawe(kujon), ale bardzo słodko - gorzkie..

Bo punkty = wieczory(noc) i poranki(slonce) cudne: klify jak nigdzie indziej, zachody słońca spektakularne, zamki na skałach!!!

Ale pomiędzy nimi coś jakby suwalszczyzna: krowy w ogromnych ilościach, zboża, nowoczesne farmy z silosami + to to najgorsze = duże drogi z dużą ilością aut(szloch)

A miasta były zbudowane z szaro-czarnego kamienia, ulice bez ani jednego kwiatka i ulice na których take- away (smażone) żarcie było jedynym, co można było kupić..

I ludzie, którzy byli tak strasznie, tak groteskowo otyli, że ledwo chodzili.. tu gdzie mieszkam i pracuje nigdy nie widziałam czegoś takiego....

Ale w "punktach" było tak:

I pogoda była cudowna i nie gryzły meszki:D, a ma koniec zaliczyłam moje pierwsze w życiu spanie na lotnisku(spi)

540 km rowerem, codziennie 1-2h porannego wspinania się po klifach, 4 pieczone ziemniaki z fasolką i kilka fish/scampi & chips(frytki)

2 sierpnia 2018 , Komentarze (17)

Jak ja nienawidzę pakowania(szloch)i jak, trzeba pamiętać, ono jest początkiem:p..? przygody..?:)

Środa: 30 km rower + różne zabawy z dziećmi od 1 do 9 lat, głównie w piaskownicy x 3 x około 3h(dziewczyna)

Czwartek: 20 km rower + to okropne pakowanie..

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.