Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Witam wszystkich walczących tu z kilogramami, przyzwyczajeniami i ....samymi sobą I witam siebie, nieustannie gotową na zmiany, wyrzeczenia i sukcesy. Uzależniona od roweru, wciąż przesuwam granice, więcej km, mniej wrażliwości na deszcz czy śnieg, jeżdżę wszędzie, nie pogardzę nawet indoor cycling. Nie biegam - nie lubię, ale zajęcia w klubie typu interwał, TBC uwielbiam. Siłownia - hmm, uczucia embiwalentne, inaczej nazwać tego nie umiem, nie lubię ale doceniam efekty i zmuszam się.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 234743
Komentarzy: 10823
Założony: 21 lutego 2012
Ostatni wpis: 25 stycznia 2025

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
beaataa

kobieta, 60 lat, Warszawa

170 cm, 54.00 kg więcej o mnie

Wpisy w pamiętniku

20 kwietnia 2020 , Komentarze (22)

Źle bardzo to znoszę:<. Okulary zaraz zaparowane, usta i okolice spocone. Sprzedawca, też w maseczce i za szklaną szybą, słabo słyszy, co ja mówię i vice versa.

 Ale ja się nie znam, może to pomoże, więc akceptuje i stosuje się (do sklepu i to takiego za rogiem chodzę raz na kilka dni, nie ma co marudzić).

Ale nie rozumiem, dlaczego jeżdżąc na rowerze prawie pustymi ulicami, mam też to robić w masce(mysli). Tego nie umiem, nie robię, ale tu moja wieloletnia osłona zatok świetnie się sprawdza, bo "razie czego" mogę w sekundę zamienić ją w maseczkę. 

Ale w naszym lesie zapominam o tym wszystkim, takie tam są widoki:

 Nie ma tu nikogo i TU rozumiem bardzo szeroko. Jeżdżę po 30 km i spotykam np. dwa samochody, jedną uśmiechniętą kobitkę na rowerze i kogoś tam w oddali, malującego płot..

Spotkałam na ich działkach, moich miastowych znajomych, pogadaliśmy "przez płot" np jak to jest pracować zdalnie, nagle ciągle razem na małej przestrzeni z dzieckiem uczącym się on line!!

I tak, wiem i tak jesteśmy szczęściarze.. 

A bociany już parami siedzą w gniazdach, kosy wciąż śpiewają jak szalone rano i wieczorem, a ja nie mogę dopasować kolorów mojej leśnej chusty, tak, jakbym chciała, więc pruję i dziubię  (jak to S. mówi) pruję i dziubię..

.

13 kwietnia 2020 , Komentarze (9)

Pojechaliśmy już w piątek po pracy(zegar) i po moim nakręceniu 16 km. Kręcę tak przed pracą i po niej (słuchając "Proof Of Life", ulice są zupełnie puste (no może ze trzy samochody, dwóch rowerzystów i dwóch biegaczy), czasami wolno toczący się radiowóz, ignorujący nas. To chyba jeden z wielu bonusów(puchar) mieszkania na zadupiu, daleko od Pól Mokotowskich i Bulwarów nad Wisłą...

S. rozpalił w kozie, a ja rozstawiłam płaskie miseczki z wodą dla jeży...

W lasach i we wsiach żywego ducha, jak zwykle o tej porze roku. 

Lasy "chłopskie" dostępne, ale tak wysuszone, że drogi bardziej piaskownice przypominają niż drogę do rowerowania:<. Drogi w lasach państwowych pozagradzane oczywiście żółtoczarnymi taśmami, nawet ścieżka rowerowopiesza dwa metry od saamochodowej drogi zagrodzona(mysli)

Ale wąskie, kręte asfaltowe drogi pomiędzy polami i lasami_idealne:).

Wylewy nad Narwią wyjątkowo płytkie w tym roku

 A S. uczy się wspinać po drzewach i stare gałęzie odcina + jest z czego palić ognisko

A ja kolejną Klazienę skończyłam, w kolorach fiołków na trawie (kwitną w takich własnie kolorach, na naszej drodze dojazdowej do leśnego domu)

6 kwietnia 2020 , Komentarze (15)

Trudne bardzo dla takiego człowieka, jak ja, który w miejscu wysiedzieć nie potrafi, tylko by ganiał jak kot z pęcherzem(bomba). Ale wiem, pracować zdalnie i mieszkając tylko z S., który tez pracuje zdalnie to ogromny OGROMNY dar od losu. 

Ostatni dzień, w którym parki były otwarte:

I mój cal touch of luxury, dużo jeszcze czasu mi zajmie na szczęście..

I taka "skulona i zamrożona " się czuję, że raczej nie chce mi się jeść niż chcę. 

Dobre i to. 

29 marca 2020 , Komentarze (15)

I to, co najbardziej mnie ciekawi dlaczego? Dlaczego Tak, dlaczego Nie?

Ja do sklepu chodzę tak raz, dwa na tydzień i jest to warzywniak "za rogiem".

Mieszkam z S. i tylko z S. oboje pracujemy zdalnie. 

Ja codziennie śmigam na rowerze po prawie pustym parku. 

I nowe umiejętności odkrywam=cerowanie:

25 marca 2020 , Komentarze (11)

Jakoś się zorganizowałam. 

Fizycznie, ale co dużo ważniejsze - mentalnie też. 

Już to, że S. wrócił i nie w tłumie wracał, sprawiło, że zaczęłam oddychać inaczej i spać inaczej i myśleć(kujon) o innych sprawach.

I mam oficjalne pozwolenie na pracę zdalną = brak kontaktu z innymi = brak wysłuchiwania ich spanikowanych rozmów = uff...

Odkurzyłam treningi JM i codziennie, albo co drugi dzień robię jej 30-to dniowe wyzwanie(puchar), +  "przed pracą" 10 km kręcę po paku "po pracy" to samo. Kaczki oglądam, mewy, rybitwy i łabędzie. 

Co drugi dzień wyciągam garażowe zapasy i takie coś (cosi jest dużo więcej, tylko do fotki nie wszystkie one chciały się ładnie ułożyć) :

Przerabiam na ... coś jakby vegegulasz po węgiersku;)

I rano, po pedałowaniu wsuwam jabłko, a potem miskę tego własnie "jakby po węgiersku" + wbite jedno jajko i garść sałat:

Na obiad to samo, tylko bez jajka, ale sałat (z włoch) więcej.

Na kolację lampka wytrawnego wina;)

I jak każda chwila spokoju smakuje(tecza)

21 marca 2020 , Komentarze (19)

Wszystko inne się zrobiło:(, dla wszystkich...

Ja na szczęście puki co, nie zetknęłam się z K. osobiście, ani nikt z moich bliskich i z dalekich znajomych. 

S. wrócił w poniedziałek(przytul) hurra!! hurra!! co za ulga i radość!! i udało mu się wrócić pustymi pociągami, przechodząc przez puste piesze przejście graniczne. I teraz ma kwarantanne, której okazało się jednak, że ja nie muszę mieć. Ale moje korpo (niespecjalnie chętnie) pozwoliło mi pracować zdalnie przez trzy dni. I chyba od poniedziałku znowu będę jeździła/pedałowała do biura co budzi we mnie sprzeczne uczucia: korpo jest wielkie, nawet do łazienki, czy na kawę, czy na spotkanie iść = jakiś tam ruch jest. A w domu (32 m2) tkwię w jednym miejscu i źle mi to robi. Ale w korpo stykam się z innymi (innych jest bardzo mało teraz i wszędzie oczywiście stoją płyny do odkażania i co sobota odkażane jest całe biuro). I dziwię się bardzo, że samo korpo chce spotykać się ze mną, mieszkającą z facetem odbywającym kwaranntannę(mysli)?? 

I nie mogę ogarnąć się z treningami:<(szloch)

Tkwiąc w tak w jednym miejscu 8 godzin, w jakiś marazm wpadam.

To co przez tydzień mi się udawało, śmigać na rowerze po parkach i spokojnych uliczkach "przed pracą" 10 km (świat wygląda wtedy, jakby byli na nim tylko ci pedałujący, mający psy i biegacze i nieliczni kijkowcy) i "po pracy" 20 km (wtedy pojawiają się jeszcze rodziny z dziećmi, na rowerach, hulajnogach, własnych nogach i wersje mieszane). Trzymają się od innych z daleka, ptaki śpiewają jak szalone, pierwsze kwiatki kwitną(kwiatek) i zielone liście wyłażą.. Pięknie bardzo i dziwnie/strasznie trochę..

Źle mi bez treningów, ale nie potrafię się zorganizować:<. Pogrzebałam złotkowychulubionych, ale jakoś nie wiem.. świetne one są, ale jakoś moja kuchnia=jedyne nadające się miejsce, jakaś za mała mi się wydaje i nie ma tam muzy, a ja bez niej nie mam energii. Taa, złej baletnicy rąbek u spódnicy zawadza. 

Mój ulubiony, zamknięty oczywiście teraz klub, ma codziennie on line treningi. Na jeden się naszykowałam i jaka kicha=jaki zawód na maksa:x. Też bez muzyki, facet gadał głupotygłupoyugłupoty, zachęcał do polubień, komentarzy, udostępniania, robił długie przerwy = ja wtedy pajacyki. Ale wytrwałam tą godzinę. Brawoja(puchar).

Plan mam: zacząć od dzisiaj jillian michaels 30 day shred.

Z jedzeniem za to idealnie=mało i warzywnie. Nic nie smakuje mi teraz tak bardzo, jak ..??? nie wiem nawet jak to nazwać(mysli) różne autorkie wersje leczo, ale z dużą ilością innych korzeniowych. I mieszanki sałat. Jakieś jabłko, dwa dziennie, dużo pora naciowego, kiszonych ogórków. Lampka czerwonego wytrawnego wieczorem, przy szydełkowaniu dwóch chust naraz.

A nasz samochód jest w serwisie i garaż (do tej pory królestwo S.) zamienił się w warzywniak.

Wiem, strasznie słaba fotka, ale tam światło jest słabe. I jeszcze w skrzynkach drugie tyle.. = zapasy roślinożercy

Zdrowia Wam wszystkim życzę(pa)

14 marca 2020 , Komentarze (11)

14 dni siedząc co najmniej:(w domu 32 m2. To mnie czeka, bo S. na Lofotach za zorzą się uganiał (z marnym dni  efektem zorzowym, ale za to innych naprawdę masę cudnych fotek nazgarniał. Ale teraz ma problem ma jak wrócić. A jak już mu się uda, to 14 dni kwarantanny dla S=dla mnie. Praca zdalna + szydełkowanie + treningi online. 

Zapasy robiłam do tej pory takie na pół gwizdka, bo  myślałam = S wróci, auto z serwisu odbierze, listę zakupów mu wręczę i i już. 

I nic z tego:<. Dzisiaj kilka kursów zrobiłam obładowana jak osioł. Sklep_garaż_piwnica_mieszkanie na 4-tym piętrze(bomba).

Niedziela: 10 km rower + 1h power TBC(ninja)

Poniedziałek: 20 km rower + 0,5 h marsz w południe

Wtorek: 20 km rower + 0,5h marsz w południe

Środa: 20 km rower + komplex x 5

Czwartek: 24 km rower + brzuch +tric x 4 w południe

Piątek: 20 km rower + 0,5h marsz w południe + po pracy  1h korposiłki na którą chyba nikt poza mną nie chodzi. Ręce żelem anty bakteryjnym wysmarowane. 

Sobota: Targanie siat z zakupami, bo dotarło do mnie,  że to co nazywałam zapasami, nie są wystarczające. No i wiosenne porządki(slonce). Pierwsza obudzona mucha wygoniona za okno, sypialnia odkurzona (hantle wyciągnięte, pod łóżkiem siedziały jakieś 5 lat)

Ale hobby mam bardzo na czasie. Całkiem nowy CAL =strasznie trudny, w kolorach północnych wakacji:

8 marca 2020 , Komentarze (11)

Trychologa nie było;), tylko polecona przez koleżankę p. dermatolog, która mnie rozczarowała, ale łykam co mi poleciła. I wcieram to co Złotko poleciła prawie co wieczór. Dumna jak paw(puchar), bo wieczory są takie raczej książkowo_szydełkowe, wszystko inne to wyzwanie(ninja).

Codziennie rano taki pojemniczek sobie pakuję;

I one przestały wypadać. A ja przestałam bać się(strach) je myć, czesać, dotykać... Teraz mnie to cieszy:D. I dużo nowo wyrośniętych przeszkadza mi na treningu:D

Niedziela: 10 km rower + 1h power TBC(ninja)

Poniedziałek: 20 km rower + 0,5 h marsz w południe

Wtorek: 20 km rower + 30 minut brzuch + tric 4, a po pracy większe zakupy = 8 kg eko gryczanej palonej dla S. niepalonej dla mnie, 2 kg maki do pieczenia chleba= strasznie trudno to było na rowerze w jednostronnej sakwie 10 km przywieźć i na 4-te piętro wciągnąć(bomba) no i eutyroxowy sukces, którego braki w aptekach lekką panikę już u mnie wywoływały, bo moja dawka to 88, niemożliwa do zastąpienia innymi, jest zupełnie niedostępna. Moja p. endykrynolog wypisała mi receptę na 100, bo to prawie to samo?? no nie wiem(kujon). Plan mam taki, w dni nieparzyste łykać 88, a parzyste 100, a badania pokażą co i jak. I jednocześnie świadomość, że wprowadzanie się w stan nadczynności jest wiadomo dlaczego, takie kuszące...

Środa: 22 km rower 

Czwartek: 20 km rower + komplex x 5 w południe

Piątek: 20 km rower + 0,5h marsz w południe + po pracy  30 minut siłowni  i 1h interwałów(ninja) 

Sobota: 30 km rower + 1h TBC, ostatni z moją the best instruktorką, A potem godzina w parku trampolin. Mój pierwszy raz. 

29 lutego 2020 , Komentarze (11)

S. poleciał tam wczoraj ganiać za northern lights i wszystkim innym, za czym fotografowie ganiają. No i już dostałam zdjęcia z portu w Bodo (świeży śnieg w porcie i na górkach za:p) i opowieść jak tam jest. I zaglądałam w kamerki.

Od dzisiaj zacznie się Vaeroy, a za cztery dni okolice od A do Reine = nasze/moje pierwsze Lofoty = zachwyt całkowity, myślę, że już na zawsze.

Nigdy nie byłam tam zimą i nie będę ale miałam sierpniowe/śniegowe doświadczenia:

Okolice Reine, wysoko w górach. I tak, spałam tam w namiocie(zimno) 

Niedziela: 10 km rower + 1h power TBC, który zamienił się wraz z instruktorką w okropnienudnesztangi:<

Poniedziałek: 20 km rower + 0,5 h marsz w południe

Wtorek: 20 km rower + 30 minut brzuch + tric 4

Środa: 20 km rower + komplex x 5 w południe

Czwartek: 20 km rower +3 km rower w południe (to były konieczne zakupy i zaraz jak wróciłam pod korpobezpieczny dach, zadyma śnieżna zakończona ulewnym deszczem się rozpętała

Piątek: 20 km rower + 3 km rower w południe no i po pracy jak to w piątek: 30 minut siłowni (podstawowe ćwiczenia) i 1h interwałów na bosu. Bosu było na moją prośbę, ostatnią tego typu, bo potem bolały mnie kolana i nadgarstki:<

Sobota: 10 km rower + 1h TBC z moja the best instruktorką, która teraz jest w mocno widocznej ciąży i prowadzi te treningi (puchar)(puchar). Dzisiejszy był przedostatni, chociaż jak dla mnie, to ona mogłaby tylko stać i mówić, a my byśmy zasuwały(bomba)

22 lutego 2020 , Komentarze (18)

Bella Aphrodite skończona i przepiękna moim zdaniem. Kolory northem lights wg mojego fotografa. I zupełnie nie wiem, co dziergać jako następne. A właściwie wiem, ale się boję, że nie będę umiała:<. Bo zachwyciłam się swetrem, który jak bluza wygląda, projekt Eweliny Murach https://www.ravelry.com/patterns/library/cozy-pullover, który nie na moje siły mi się wydaje.. ale raz śmierć kozie;).

Poniedziałek: 20 km rower + 0,5 h marsz w południe

Wtorek: 20 km rower + szykowanie się na nowy trening tyłka, a w końcu pojechanie do domu(szloch)

Środa: 20 km rower  + 0,5h brzuch + tric w południe 

Czwartek: 20km rower +0,5h marsz w południe

Piątek: 20 km rower  0,5h na tyłek, a po pracy 0,5 h siłowni + 1h interwałów(bomba)

Sobota 10 km rower + 1h TBC. I miał być wyjazd do lasu tuz koło Narwi, ale samochód jakoś dziwnie się zachowywał, więc zamiast, długi spacer po parku i fotki nienatorachtymrazem.

Na obiady krupnik mojej produkcji, z jesiennymi prawdziwkami. Przepyszny(puchar)

Edit: bardzo Wam wszystkim dziękuje za komplementy dla mojej chusty(pa).

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.