Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Witam wszystkich walczących tu z kilogramami, przyzwyczajeniami i ....samymi sobą I witam siebie, nieustannie gotową na zmiany, wyrzeczenia i sukcesy. Uzależniona od roweru, wciąż przesuwam granice, więcej km, mniej wrażliwości na deszcz czy śnieg, jeżdżę wszędzie, nie pogardzę nawet indoor cycling. Nie biegam - nie lubię, ale zajęcia w klubie typu interwał, TBC uwielbiam. Siłownia - hmm, uczucia embiwalentne, inaczej nazwać tego nie umiem, nie lubię ale doceniam efekty i zmuszam się.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 232538
Komentarzy: 10779
Założony: 21 lutego 2012
Ostatni wpis: 18 stycznia 2025

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
beaataa

kobieta, 60 lat, Warszawa

170 cm, 54.00 kg więcej o mnie

Wpisy w pamiętniku

26 stycznia 2024 , Komentarze (38)

Nr 1, całkowicie nieudany był kilka lat temu. Dużo znajomych z mojej grupy spinningowej, po treningu jechało nad jeziorko i właziło do wody, były opowieści, zdjęcia i filmiki. Nakręciłam się strasznie, ale jak przyszło co do czego, to nawet nie pojechałam na miejsce, poddałam się już na etapie planów 😠

A teraz, kolega S. zaczął morsowanie i jest zachwycony. Nie tym co w trakcie, ale samopoczuciem po. No i odporność ma w górę poszybować (nie to żebym teraz na nią narzekała) i same zdrowotnie dobre rzeczy na morsy czekają. 

Centrum morsowania mam około 3 km od domu. 

Jutro rano o 9 będzie pierwszy raz!!

Nie mam odpowiednich butów, tylko sportowe sandały -ale za to dopiero co pomalowane na bordowo paznokcie. Wielki ręcznik pożyczyłam od S, kostium mam dwuczęściowy. Wszystko kupię dopiero po tym, jak do tej wody wejdę i będę chciała powtarzać 😉.

Zdjęcie ze strony FB KrioFazy. Ja swoich nie będę miała, S. o morsowaniu nie chce słyszeć.

Poniedziałek: 20 km rower + 0,5h siłownia

Wtorek: 15 km rower + naprawa kręgosłupa + biodra

Środa: 20 km rower + 0,5 siłownia

Czwartek: 20 km rower + 0,5h siłowni

Piątek: 20 km rower

21 stycznia 2024 , Komentarze (10)

Sobota 8,2 km

Pierwsze 4 km to tak spokojnie (słucham Fit to Die - nie polecam, ale słucham tak trochę z braku czego innego), ale już to drugie 4 km w całkiem mocnej śnieżycy, na szczęście z wiatrem 🥶.


Wieczorem ćwiczenia na kręgosłup, tak nie do końca.. 🙁

Na kolację koktajl z jarmużu, pomarańczy i jabłka, bardzo nieudany, po awarii mocnego miksera, została mi tylko taka "noga miksująca", a ta zupełnie nie dała rady. S. po pierwszym łyku zrezygnował, ja wciągnęłam dwie duże porcje.

Potem były (bo trzy ogromne pęki tego jarmużu kupiłam) chipsy. Zaskakująco dobre.

Niedziela 8,2 km

Naprawa kręgosłupa + biodra.

I cieszę sie, że to na razie koniec ze śniegiem. Chodzenie takie mozolne jest w porównaniu ze śmiganiem na rowerze.


20 stycznia 2024 , Komentarze (16)

Do targu mam 10 minut na piechotę. I jest to targ taki prawdziwy, nie bazarek z kilkoma budkami na krzyż. Stoiska są bezpośrednio na ogromnym placu, owoce i warzywa w skrzynkach, albo pęczkach, po kiszonki ustawiają się kolejki. 

A ja tam prawie nie bywam, bo co innego mi w głowie w sobotnie przedpołudnia. Chyba że potrzeba się pojawia, bo w sklepie obok jarmużu nie ma 😠.

Poszłam, przyniosłam ogromną ilość =trzy wielkie pęczki, i dodatkowo pół kilo fasolki jaś niesuszonej, pomarańcze, kiszone ogórki i butelkę soku z kiszonej kapusty. 

Zachwyciłam się po raz kolejny i obiecałam sobie (też kolejny raz 😉), że będę chodziła tam regularnie.

Sobota: 8 km marsz z kijkami

Niedziela: 20 km rower + 6 km kijki

Poniedziałek: 20 km rower + 0,5h siłownia

Wtorek: naprawa kręgosłupa + biodra

Środa: 0,5 siłownia

Czwartek: 20 km rower + 0,5h siłownia

13 stycznia 2024 , Komentarze (11)

Przypominają mi się, jak zaglądam do Agaty, a tam brukselka, ogórki kiszone, buraczki...

A ja wchodzę do mojego "po drugiej stronie ulicy" warzywniaka z lista zakupów prawie taką samą zawsze- jabłka, mandarynki, cykoria, lodowa i zestaw na vege leczo, orzechy.

A teraz będzie inaczej.

Już jest.

Od brukselki zaczęłam (wcale nie śmierdzi tak, jak myślałam, że będzie). Była pyszna, wiadomo najlepsza na drugi dzień, podgrzana na patelni. Ale ta z dawnych lat, masłem mocno polana z podrumieniona bułką tartą, no ona dużo lepsza była...🤪

Wczoraj były buraczki. też pyszne, też inne. Starte nie tak na pulpę, na trochę większych oczkach tarki z dodatkiem jabłka i podsmażonej na oleju (oleju mało) cebulki były przepyszne. Doprawione solą, octem jabłkowym, szczyptą pieprzu, bez mącznej zasmażki. Zupełnie inna potrawa niż ta, robiona przez babcię. Inna ale pyszna tak samo 🏆.

Wczoraj był też koktajl z jarmużu i pomarańczy z odrobina wody. Moje drugie podejście. Pierwszy raz, kilka lat temu, robiłam go taką "nogą" do mielenia, która pocięła wszystko na maciupkie kawałeczki i było to obrzydliwe. Było jeszcze doświadczenie z "frytkami" = danie nie warte całego zachodu.

Tym razem koktajl robiony był w kielichu, jak trzeba, długo dosyć i całkiem niezły wyszedł. Puchaty i gęsty przez ograniczoną ilość czasu, taki do picia od razu.

Treningowo gorzej niż zwykle 😠

Rower stoi, ja chodzę po lodzie i błocie. Mniej chodzę, niż jeżdziłam, ale wiecej muszę.

2x po 30 minut trening siłowy + 2x naprawa kęgosłupa i biodra (tu ogromny postęp widzę, nudne są te ćwiczenia okropnie, ale naprawde w moim przypadku skuteczne)

7 stycznia 2024 , Komentarze (19)

W Nowy Rok nosa z domu nie wytknęłam 😠, ja, która tak trąbi na prawo i lewo, że pedałuje od pogody niezależnie. No ale lało konkretnie. Cały dzień równo. 

Potem też, ale już "musiałam" bo przecież kolejka WKD w taka pogodę nie jest brana pod uwagę 😉. Więc się hartowałam codziennie i to mocno. Najmocniej w środę, kiedy to zupełnie namoknięte rękawiczki zostawiłam na rowerze obok, i po pracy, najpierw oczywiście szukałam ich na suszarce w szatni, obok suszarki!, pod suszarką!!, wkurzałam się, że ktoś mi je buchnął, skitrał ze swoimi ciuchami i do domu zabrał, a ja z gołymi dłońmi to jak teraz pojadę ponad 10 km paznokcie robić. Bo to był dzień hybrydy (krótkie, na okrągło, jasne, lekko transparentne tym razem). Kulminacyjny dzień hartowania 👍.

Potem już łatwiej, bo bezpośrednio do domu albo do pracy, uważając bardzo, bo niektóre ulice w jeziora się pozamieniały. I bez okularów, bo zalane woda i zaparowane przeszkadzały tylko.

Poniedziałek - Program naprawy kręgosłupa + biodro =45 minut

Wtorek - czwartek: 20 km rower + 0,5h trening siłowy

Piątek: 20 km rower

Sobota: 8 km marszu z kijkami (w parku poziom wody najwyższy, jaki tam kiedykolwiek widziałam)

31 grudnia 2023 , Komentarze (17)

Nigdy chyba nie byłam tak długo w domu w wolne dni, plus praca zdalna między świętami.

I wcale nie było źle, chociaż czasami żal, że nie ganiam po górach, się pojawiał, wystarczyło szybko do kamerki zajrzeć w Tatrach czy Pieninach 😨, żeby docenić to, gdzie się jest.

Tak około Wigilijnie było trochę podjadania, bo jak sałatkę doprawić bez "próbowania" i jak tu nie zrobić marchewkowego piernika w podwójnej ilości, żeby spróbować, czy do zabrania w gości się nadaje.. 

No i sama Wigilia, na której masę się działo rzeczy innych niż jedzenie, ale i tak były pierogi i szarlotka i sernik. I na tym koniec mojego świętowania. A i tak +1 kg na wadze momentalnie się pojawiło. I tak samo ten kg zniknął po dwóch dniach 😉.

Przestałam rejestrować aktywność w garminie i papierowym kalendarzu, ale było codziennie, niezależnie od pogody, 25 km rower w dni niepracujące, w pracujące mniej, ale i tak dumna jestem, bo zamiast z łóżka przesiąść się za biurko, nastawiałam budzik i wychodziłam pojeździć nawet jak mocno padał deszcz 🏆.

I prawie codziennie był program naprawy kręgosłupa i biodra, nudne dosyć, ale zamierzam robić je cały styczeń codziennie.

Niech świat Wam sprzyja w Nowym Roku, dbajcie o siebie, rozwijajcie i bawcie się jak lubicie!🎈🥳🌈 

26 grudnia 2023 , Komentarze (18)

Przez wiele ostatnich lat taki był wzór Świąt: Wigilia z rodziną, a już pierwszego dnia , rano, po cudownie pustych drogach, w góry. Powrót po Sylwestrze🥳. Góry różne, ostatnio Czeskie Karkonosze.

I mało kiedy pogoda była idealna, ale jakoś dużo do szczęścia mi nie potrzeba. Nowe miejsca, trochę śniegu i słońca i była przygoda.

Ale dwa lata temu było mocno poniżej oczekiwań, a zeszły rok jeszcze gorzej. Więc teraz nic nie rezerwowaliśmy, czekaliśmy do końca. Cel = Szczawnica. I kamerki pokazują jak ciemno tam, Trzy Korony we mgle, wieje podobno pieruńsko 😉

Więc dookoła komina (moje rowerowe kółko 26 km) codziennie kręcę, kaczki oglądam i błoto... Moknę czasami. Walczę z wiatrem.

I zupełnie nieoczekiwanie (bo okienko ze światłem trwało może 4 min.), Gnom Snowman Nierozpuszczalny, całkiem nieźle na zdjęciu wyszedł.

Ćwiczę z Markiem Purczyńskim (dzięki barbra 🤗) programy naprawcze na biodra i kręgosłup, marudzę często 🙁.

A jutro do roboty idę.

23 grudnia 2023 , Komentarze (18)

W tym roku, w moim korpobiurze, nie w wynajętej sali na drugim końcu miasta.

Cała część bistro i ruchome sale spotkań zostały naprawdę super przemienione, przemeblowane tak, żeby było gdzie tańczyć, gadać i co tam kto chce.. Kolorowe, ruchome światła zrobiły dobrą robotę, ogromne palmy i drzewka oliwne z naszego patio wyglądały nieziemsko w amarancie i fiolecie 🥳.

A ja.. (tak dla przypomnienia, ja nie jestem imprezowa, jestem ranny ptaszek, wieczory są trudne dla mnie) miałam dzień pracy zdalnej, skończyłam i pojechałam do biura wcześniej (nietypowo nie na rowerze 😉) z sukienką i co tam potrzebne, spakowaną do torby. Bo najpierw trening.

A potem już przemieniona, zmieniłam salę i z całej siły próbowałam się bawić, gadać z kim się dało (szybko przestałam, bo krzyczenie w tym hałasie zniszczyło mi gardło w pół godziny, a to co inni krzyczeli mi do ucha było słabo rozpoznawalne) tańczyć, cos zjeść.. uśmiechać się. No, obserwować co inni robią i powielać. Dwie godziny prawie.

Tak przed 22, znalazłam w szatni wyciszony trochę kąt i zadzwoniłam do S., który właśnie z pracy wracał, żeby mnie do domu zabrał.

I takie to było moje Christmas party 🙁. Bardzo typowe u mnie, tegoroczne dużo lepsze nawet, niż te poprzednie..

Na drugi dzień słuchałam opowieści, jak to super było i kto do drugiej, a kto do czwartej szalał..

19 grudnia 2023 , Komentarze (14)

Dwa pojawiły się w niedziele wieczorem, poprosiły, żeby pozwolić im posiedzieć gdzieś na półce z ładnym widokiem na pokój (najlepiej to, koło talerza z mandarynkami)  zanim ten młyn z rozwożeniem prezentów się zacznie...🎁🎁🍫

A one szczęścia w domu dopilnują, i nie napsocą za bardzo..
I coś mruczały, że jeszcze nierozpuszczalny snowman  tu się kieruje i aniołek jakiś...


17 grudnia 2023 , Komentarze (16)

Lubię ten czas okołoświateczny i same Święta też lubię.

Nic nie muszę, robię to co chcę 🤷‍♀️.

A chcę wolniutko, spokojnie, posprzątać w każdym kącie, pod łóżkiem i na szafkach w kuchni, uprać nasz jedyny dywanik, firanki i zasłonki. Zajrzeć do każdej szafki i wyrzucić niepotrzebne, które zawsze jakoś się tam dostanie. 

Z namysłem wybrać prezenty, najlepiej jakieś "przeżycia" i coś, co zrobiłam sama. Coś ugotować, pokroić albo upiec. Starannie wybrać przepis. 

I spędzać ten czas z bliskimi, których mam bardzo mało (nie przypadkiem 😉), ale najwyższej jakości 🏆. I bardzo, bardzo bardzo to wszystko doceniam, pamiętam, jak kiedyś, w moim rodzinnym domu, to był czas wielkich obowiązków, zmęczenia i konfliktów..

Zdrowa jestem już dawno, od tygodnia chyba, jak tylko białe gówno stopniało (barbra, ja teraz inaczej o śniegu w moim mieście nie myślę 😁), śmigam wszędzie na rowerze, zaglądam na siłkę regularnie, korposłodycze (mało jest ich w tym roku) oddaje albo wyrzucam. 

Tak, wyrzucam świadomie i z rozkoszą. Bo taka np sytuacja: tylko ciało moje siedzi przy biurku, cała reszta wciągnięta w jakieś wyliczenia, kontrolę... i ktoś częstuje mnie czymś, wiec ja jak automat to biorę. A potem patrzę i jak w papierku, to oddaję. A jak coś co paluchami macałam, to po kryjomu zawijam w serwetkę i do kosza wywalam. I wielką, wielka mi to sprawia satysfakcję 🤪, której nie psuje nawet ten cienki głosik z tyłu głowy, że takie niezbyt to jest dojrzałe zachowanie..

Ale nagroda jest "słodka" = waga 53,5 = najniższa z moich zimowych. I bardzo się przyda, bo we wtorek jest Christmas party 🥳 (nie żadna tam impreza z okazji końca roku), a w mojej sukience płaski brzuch jest obowiązkowy... https://wearmedicine.com/p/suk...

A w moim parku, tydzień temu (7 km sobota, 8 km niedziela z kijkami):

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.