Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Witam wszystkich walczących tu z kilogramami, przyzwyczajeniami i ....samymi sobą I witam siebie, nieustannie gotową na zmiany, wyrzeczenia i sukcesy. Uzależniona od roweru, wciąż przesuwam granice, więcej km, mniej wrażliwości na deszcz czy śnieg, jeżdżę wszędzie, nie pogardzę nawet indoor cycling. Nie biegam - nie lubię, ale zajęcia w klubie typu interwał, TBC uwielbiam. Siłownia - hmm, uczucia embiwalentne, inaczej nazwać tego nie umiem, nie lubię ale doceniam efekty i zmuszam się.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 232413
Komentarzy: 10778
Założony: 21 lutego 2012
Ostatni wpis: 18 stycznia 2025

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
beaataa

kobieta, 60 lat, Warszawa

170 cm, 54.00 kg więcej o mnie

Wpisy w pamiętniku

9 grudnia 2023 , Komentarze (22)

Poniedziałek - punkt kulminacyjny = piekąca, ściągnięta, zaczerwieniona twarz, okolice oczu spuchnięte, co nadało mi wygląd sowy 😠. Zaniepokojonej sowy.

A było to tak, jak gotowanie żaby...

O retinolu przeczytałam co mogłam, krem wybierałam starannie, i ten z retinolem i łagodzący i z filtrem 50. 

Moje doświadczenie z poprzedniej zimy (The Ordinary 1%) było nijakie, nie widziałam jakiś szczególnych zmian, ani też podrażnień.

Teraz zaczęłam ostrożnie, z 0,7 w malutkiej tubce, tak na rozruch, a około dwa tygodnie temu docelowy: Paulas's Choice serum 1%.

Pierwsze dni minęły gładko i to dosłownie, bo serum ma bardzo przyjemna konsystencję i twarz miałam przyjemnie nawilżoną. Nie, nie myłam rąk po nakładaniu, tak, z cała pewnością wieczorem mogłam trzeć oczy. 

I tak pod koniec tego tygodnia miodowego, po popołudniowym smarowaniu zaczęło się pieczenie, takie nieduże, łatwe do zignorowania 🙁. Na drugi dzień (tak, był dzień drugi, zamiast zrobienia sobie przerwy, był drugi bo przecież już twarz była przyzwyczajona) pieczenie dużo mniej nieduże. 

A w środę rano (na szczęście to mój HO dzień, a w czasie spotkań używanie kamerki nie jest obowiązkowe) w lustrze zobaczyłam tą właśnie Sowę Zaniepokojoną. W aptece, pani wybrała mi krem bardzo łagodzący, drugi pod oczy i nowy z filtrem. Pomogło, no i pomógł upływ czasu. Oczy zupełnie w porządku (a nawet wizytę u okulisty rozważałam), reszta się tylko łuszczy.

Ja lekcje odebrałam 😌, respektu do R. się nauczyłam.

Ale grzeczna chyba byłam, bo S. wracając z pracy 6 grudnia spotkał Mikołaja (u nas w domu Mikołaj jakoś nietypowo się pojawia, raz w nocy, prezent dla S. na koło jego kapcioskarpetek układa, a później jeszcze, wieczorem, łapie S. gdzieś po drodze i przekazuje coś dla mnie 🤔).

3 grudnia 2023 , Komentarze (32)

W sumie to całkiem niezłe było to chorowanie, chociaż, wolałabym nie..

Ale poza pierwszym dniem, potem czułam się już znacznie lepiej. Wyspałam się, obejrzałam do końca Lessons in Chemistry, szlochając i smarcząc przy każdym odcinku trochę, a przy ostatnim, to już bez przerwy i bardzo 😭😭. I w planach mam jeszcze co najmniej raz to powtórzyć...😉 obejrzałam z S. serial kryminalny (główna bohaterka, oprócz mega barwnego życia, ma umiejętność odróżnienia, kto mówi prawdę, a kto kłamie. I całkiem niezły film pt. Reality.

Poczytałam trochę (The Good People by Hannah Kent, klimaty norweskich wsi, setki lat temu, jak ktoś lubi to polecam), skończyłam słuchać takise kryminał i nieźle napoczęłam Someone Else's Shoes (nawet, nawet, szczególnie jak się wykańcza sweterek z dużą ilością nitek do pochowania).

Kupiłam szaloną jak na mnie ilość ubrań w Medicine (między innymi dwie imprezowe sukienki!!, krótkie, a jedna cała w cekinach!!) i nieubrań = kalendarzyk na 2024 (uwielbiam te papierowe), pokrowiec do służbowego laptopa (najbardziej kolorowy, jaki był), piórnik/kosmetyczkę i dwie nerki w firmie Dwa Borsuki. 

Skończyłam sweterek wg projektu mojej wnuczki i nawet, przy tej ciemnicy, udało mi się jakieś fotki zrobić..

Mega dumna jestem, ale dopiero, jak rozmiar okaże się dobry, odetchnę...

I cieszę się, że jutro już do biura jadę.

29 listopada 2023 , Komentarze (43)

Bo babciowałam na pełen etat 😍.

Mam czworo wnuków w wieku 14 - 4 lata i już dawno umówiłam się, że rodzice sobie wyjeżdżają, a ja weekend spędzam u nich.

Ale rano telefon, że jedna z dziewczynek ma gorączkę i co ja na to..

I mój ojtamojtam głos zadecydował, że będzie dobrze i nic nie odwołujemy, bo przecież w korpo ciągle ktoś przeziębiony chodzi i S. ostatnio też niedomagał..

Było świetnie i było warto, pomimo, że już wczoraj w nocy obudziłam się z bólem gardła, a potem to już było tylko gorzej. Praca zdalna akurat dobrze, bo pod koniec dnia to już bolało mnie wszystko i gorączka i dreszcze i zimno i okropnie. Umówiłam poradę lekarską na dzisiaj i spałam do rana, chrapiąc tak, przez zapchany nos, że S. stopery zakładał...

Moja wnuczka była u lekarza wczoraj i test wykazał, że ma grypę B.

A ja szczepiłam się na grypę chyba 20 lat temu i tak źle czułam się potem, że na szczepionki obraziłam się na zawsze! Aż do tego roku, kiedy jednak poszłam, niezbyt daleko, bo do mojej rowerowej szatni, która w tym dniu, na punkt szczepień została przemieniona i pan, opowiadający o rodzajach tych szczepów, zrobił mi zastrzyk niewiadomokiedy.

I pierwszy chyba raz od niewiadomokiedy, wygląda na to, że mam grypę 🤒.

edit: mój test pokazał dwie kreski przy C, sytuacja w instrukcji nieujęta 🤔

Sweterki z wróżkami tak się podobają(co za miód na moje uszy), że bardzo potrzebne są następne.

Pierwsze zmówienie już jest: na off white tle, taki obrazek:

Co jest dla mnie wyzwaniem, bo jak to tak, bez schematu. Ale znalazłam program do konwertowania obrazków na oczka sweterka i wygląda na to, że się uda...

A wynik testu tajemniczy 🤔 może ja na lenia choruję?

24 listopada 2023 , Komentarze (16)

Super było 😛

Duża otwarta przestrzeń, ale z kilkoma zamkniętymi salkami (mamy w korpo takie salki z rozsuwanymi wg potrzeby ściankami), bufet wyłącznie owocowy, do picia woda, ewentualnie woda z dodatkami typu cytryna. Całość trwała kilka godzin, ale przychodziło się, kiedy kto chciał i na co chciał i kiedy miał czas. Okazja też, żeby poznać innych, pogadać, bo pracuje nas w tej lokalizacji ponad 300 osób, ale wiadomo, zna się tych z własnej okolicy, szczególnie, jak nie je się obiadów w korpostołówce. Chociaż (nie, nie było to dla mnie zaskoczenie) zainteresowani byli głównie Ci i tak aktywni i szczupli, często moi znajomi z szatni rowerowej i siłki.

I tak:

1. Analiza składu ciała, wynik bardzo podobny do wynikiu z mojej domowej wagi, niecały kg wagi ciała więcej, ale warunki też były inne, bo z jabłkiem i kawą w brzuchu, w ubraniu i po wysiłku (10 km rower pod wiatr), inne parametry też różniły się bardzo nieznacznie. Komentarz mocno umięśnionego młodego pana - za mało mięśni i nawodnienia. Hmm... I myslałam, że dużą kartkę z kolorowymi obrazkami dostanę, z całym ciałem i co tam z lewą nogą się dzieje i z prawą itp, a mam tylko taki ubogi paragon

2. Modelu trójwymiarowego ciała nie chciałam robić, bo to trzeba tak do bielizny się rozebrać, żeby były kształty i jakoś mnie to nie zachęciło. Pan, ten sam co pomiary tanitą robił, powiedział, że zrobi mi w ubraniu, będę miała awatara do gier, ale nie...

3. Masaż = rozczarowanie 🙁

Nie było przyjemnych wibracji, jak na fotelu masujacym u mojej fryzjerki, tylko na nogach ściskanie - najpierw stopy, później łydki na dole i na górze, naprawde mocne, a na górze, twarde kulki jeżdżące po szyi, nie po karku. Nieprzyjemne.

4. Trening w goglach, super, megasuper doświadczenie 👍

To była ogromna, ciekawie urządzona sala i najpierw, na krótko, przyszła wirtualna trenerka i powiedziała, co i jak, trening był bokserski, potem tylko głos był, taki, zagrzewający do roboty. I z przeciwnej, dalekiej ściany, wylatywały obiekty, w które trzeba było uderzać pięścią, a na podłodze pojawiły się zmieniajace sie miejsca na stopy. Obiekty wylatywły coraz szybciej i szybciej, coraz wiecej, coraz bardziej przekręcone, a później też ściany, od których trzeba było się uchylać, w bok, albo w dół. 

A na koniec, jak już obiekty przestały mnie atakować i wszystko się uspokoiło, sala zrobiła się jeszcze piekniejsza, z tyłu jakieś kolorowe, wielkie umięśnione postacie stały i się na mnie gapiły. A jak google zdjęłam, to gapili się na mnie moi korpoznajomi, czekający na swoja kolej😉

S. ma takie google, widziałam google earth i straszny świat mutantów, ale tak w ruchu, to zupełnie nowe doświadczenie. 

5. Joga i zdrowe plecy, każde po pół godziny, już niezbyt ciekawe. Joga okazała się pilatesem, instruktorka, taka bez energii, tempo za wolne do muzyki, która też za wolna, to tego, żeby jakąś energię z siebie wykrzesać. Na zdrowe plecy już nawet nie zostałam.

Podobałao mi się bardzo 😀.

18 listopada 2023 , Komentarze (24)

Spotkałam go rano w parku, taki bardzo lokalny z tym kapslowym kapeluszem 😉. I poza nim prawie nikogo nie było: jeden biegacz, trzy osoby z pieskami i kilku wędkarzy. 

Miała być wycieczka bardzo krótka, bo śniegowe błoto nie zachęcało, ale jak już się rozkręciłam, a śniegowy deszcz trochę się uspokoił, to moje zwykłe kółko 25 km zostało jednak zrobione, moje ulubione lustro odwiedzone, a ja, po czubek głowy w błocie utytłana i szczęśliwa😁.

A w lesie baśniowo było..

W korpo, we wtorek dzień sportu będzie, pozapisywałam się gdzie zapisy potrzebne, szykuję się na wszystko. Będzie oczywiście analiza składu ciała (moja domowa waga wciąż pokazuje moje wakacyjne niej niż 54 kg 👍) i nowość - model ciała, po zeskanowaniu własnego w jakimś urządzeniu przed którym się staje. Masaż pleców i nóg czarnym urządzeniem, które na plecy się zakłada, a nogi wkłada do środka. A na deser pół godziny jogi i pół godziny ćwiczeń na zdrowe plecy. 

No i oczywiście cała gromada znajomych, gadanie, śmichy chichy i pewnie jakieś niespodzianki..

14 listopada 2023 , Komentarze (13)

Taka tablica mignęła mi w kącie widzenia 🤔, przez zalane deszczem okulary. W moim parku, nad stawem!? Wróciłam, przeczytałam. Przeczytałam też, w tym deszczu, cały regulamin wędkarski i info, na czym można robić zdjęcia dużych ryb (tak są specjalne maty) i jak można je wyciągać, czym nie wolno ich zachęcać, żeby połknęły haczyk, że trzeba je mierzyć (to wiedziałam akurat) i że można, przed wypuszczeniem, sesje foto im robić. Krótką. Niektórym tylko na tej macie.

Cały, szczegółowy regulamin dręczenia ryb. 

Ryby są do tych stawów przywożone i wpuszczane co jakiś czas, a wędkarze słono płacą za tą rozrywkę. Chętnych nie brakuje.

Jak tylko wróciłam do domu, deszcz przestał padać i nawet trochę słońca się pokazało 

11 listopada 2023 , Komentarze (13)

Miałam z nią kiedyś już do czynieni, terapeuta oczywiście polecony, świetne opinie i kwalifikacje. Terapia była nieprzyjemna, nie przyniosła dobrych efektów, a bardzo szybko skończyła się niedowładem mojej stopy, co wiadomo, mocno mnie wystraszyło.

Myślałam, że już na zawsze, ale jednak nie, postanowiłam dać metodzie Ackermana kolejna szansę. Wczoraj, uzbrojona w dyskietki ze świeżutkimi rtg i rezonansem i po upewnieniu się, że ten pan nie pracuje metodą szarpania i uciskania na punkty, które bolą najbardziej, poszłam...  I efekt przeszedł moje najśmielsze oczekiwania. Jakbym nową przestrzeń w ciele zyskała, a napięcia (ostatnio w karku np miałam często) zniknęły. Po raz pierwszy, od dwóch tygodni, śmigałam na rowerze z naprawdę mega energią. 

I wciąż czekam na termin spotkania z fizjo poleconym mi przez ortopedę, potrzebuje jakiegoś planu do realizacji w domu i zaleceń co mogę, czego nie mogę...

6 listopada 2023 , Komentarze (26)

Ciało boli mnie już tylko trochę i zdecydowanie czuję, że źródłem jest kręgosłup. I bardzo, bardzo jestem szczęśliwa, bo rower jest dla mnie neutralny, a chyba nawet pomaga (ale to mogę sama wymyślać z miłości do kręcenia, ruchu i świeżego powietrza). Zatoki jak nowe :)

Wykorzystałam ładna pogodę i na badania (rtg i rezonans) na rowerze właśnie pojechałam. I jak zawsze zachwyt - ile parków jest w W-wie! I jakie ładne! Deszcz zaczął padać dopiero jak zaczęłam wracać do domu.

Teraz jeszcze gęstość kości, to już dodatek, wizyta u ortopedy nr 2 i to co najważniejsze - rehabilitacja. Tu mam pod górę, bo osoby polecone przez lekarza, a na nich mi zależy, pracują po "drugiej stronie Wisły", albo może nie aż tak, ale i tak daleko i komunikacyjnie niewygodnie. Biorąc pod uwagę moje godziny pracy i popołudniowe korki i porę roku, widzę to jakoś tak, że pojadę raz na konsultację i dostanę program do realizacji gdzieś u mnie "za rogiem", albo samodzielnie i jakieś wizyty kontrolne tylko...

A w piątek wreszcie było przekazanie różowych sweterków z wróżkami moim wnuczkom i wielki sukces !!!:) dziewczynki zachwycone, oczywiście biegały w nich cały wieczór i trafiłam z rozmiarem idealnie !!:) A robiłam je tylko wg tego co miałam zapisane, bez mierzenia w trakcie. Mam już od nich nowe zamówienie :)

A z MKAL westa porażka :(. Nie podoba mi się ta chusta, nie będę jej nosiła, nie będę już nigdy (tym razem naprawdę), brała udział w MKAL, gdzie wzór jest tajemnicą. Dodatkowo, nitka jest cięta przy każdej zmianie kolorów, więc chusta jest nie do sprucia. Piękne są tylko kolory no i ta wełna, cieniutki, mięciutki merynosek. Próbuję ją, na moich dziewiarskich grupach zamienić na inna włóczkę i to jest jej jedyna szansa, że będzie świat oglądała.

1 listopada 2023 , Komentarze (11)

Poszłam do niego właściwie tylko po skierowanie na rezonans i rtg (i tak przy okazji na badanie gęstości kości) bo nie mam za dobrych doświadczeń z lekarzami z Medicover, a to jest mój korpo ubezpieczyciel. I bardzo miło zaskoczona byłam. Lekarz powyciągał, powykręcał, wysłuchał i poprzedni rtg obejrzał.

I tak, kostny wyrostek jest, ale nie wygląda na to, że daje sygnały bólowe. 

Winowajcą raczej jest zwyrodniały mocno kręgosłup.

Plan: diagnostyka, kontakt z jednym z poleconych rehabilitantów. I powtórna wizyta, jak już będzie coś więcej wiadomo. Od jutra wszystko zaczynam umawiać.

I jeszcze na domiar złego rozkichałam i coś z gardłem nie bardzo, więc zabrałam korpo laptopa do domu i pracowałam z kanapy, nie lubię, ale bardzo doceniam ta możliwość. Marudziłam, kwęczałam, spałam dużo i wałowałam się jak nigdy. 

Ale to już przeszłość. Dzisiaj całkiem, całkiem, nawet małą rowerową rundkę po parku zrobiłam - jak tam było pięknie 😍

Złoty dywan z niezgrabionych pierwszy raz w tym roku liści, gdzieniegdzie kopczyki z liści z tabliczkami "tu mogą mieszkać jeże". A bardzo zaniedbany do tej pory teren nad Utratą zamienia się w super tereny rekreacyjne. Na razie bardzo "w trakcie", ale jak już będzie skończone, to ho, ho się zapowiada. Będzie część sportowa - boiska i różne place zabaw, alejki do jazdy na czym kto ma (raczej taki mały ktoś) i część spacerowa na dużym terenie za szpitalem Tworki. Stawy, ogromne, piękne drzewa, do tej pory niewidoczne prawie, niedostępne, zarośnięte krzaczorami powoli się odsłaniają. 

Bardzo, bardzo cieszę się, że mam takie cuda tuż za rogiem.

26 października 2023 , Komentarze (23)

Przemyśleć i podjąć decyzję. 

I nie produkować czarnych scenariuszy. 

Smakować każdy dzień powolutku, zachwycać się czym tylko się da, bo dużo mam tego dookoła.

Taki mam plan.  

Bo w sobotę rano obudziłam się z zupełnie niespodziewanym bólem biodra, a właściwie mocnym bólem mięśnia w udzie, który pojawiał się podczas skłonu i powodował, że zawiązanie buta i założenie skarpetki (wiadomo, w odwrotnej kolejności) było wyzwaniem. Spacer po lesie też nie był przyjemny 😥.

Deszczowa, leniwa niedziela bardzo pomogła, jest lepiej, dużo lepiej. Szczęście w nieszczęściu, podczas kręcenia na rowerze nic nie czuję. I jak leżę = śpię jak suseł.

Cudem jakimś, u mojego ortopedy było miejsce już we wtorek. On ma usg w gabinecie, więc diagnoza od razu - 6 mm (to dużo) narośniętego kolca. Jedyne co pomoże to artroskopia ( o ile chrząstka jest w dobrym stanie) i usunięcie go. Opcja alternatywna - wygaszać ból lekami i tak żyć, aż staw biodrowy będzie do wymiany, co może się nie zdarzyć, bo długości swojego życia nie znamy, (dużo delikatniej to ujął).

Najpierw rezonans i rtg. Potem wizyta u któregoś z trzech ortopedów, których mi polecił. I pomyślę, jak więcej danych do podjęcia decyzji będę miała.

A na drutach MKAL Westknits 2023 (MKAL znaczy, że kupując wzór, kota w worku się kupuje i to jeszcze wydawanego w odcinkach i dzierga się w grupie, ogromnej w tym przypadku, z całego świata).

Tegoroczna edycja rozpoczęła się wielka burzą, bo ktoś w tym wzorze swastykę zobaczył i teraz jest niezliczona ilość wersji, oficjalnych i nieoficjalnych...

Moje kolory takie bardziej, jak na pierwszym zdjęciu, ale jeszcze ładniejsze 😉

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.