Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Witam wszystkich walczących tu z kilogramami, przyzwyczajeniami i ....samymi sobą I witam siebie, nieustannie gotową na zmiany, wyrzeczenia i sukcesy. Uzależniona od roweru, wciąż przesuwam granice, więcej km, mniej wrażliwości na deszcz czy śnieg, jeżdżę wszędzie, nie pogardzę nawet indoor cycling. Nie biegam - nie lubię, ale zajęcia w klubie typu interwał, TBC uwielbiam. Siłownia - hmm, uczucia embiwalentne, inaczej nazwać tego nie umiem, nie lubię ale doceniam efekty i zmuszam się.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 232391
Komentarzy: 10778
Założony: 21 lutego 2012
Ostatni wpis: 18 stycznia 2025

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
beaataa

kobieta, 60 lat, Warszawa

170 cm, 54.00 kg więcej o mnie

Wpisy w pamiętniku

3 grudnia 2022 , Komentarze (4)

Ani razu nie było slizgawicy, deszcz jeżeli już, to w nocy, albo nieduży .

Śnieg od czasu do czasu i tak dla ozdoby bardziej, niż na poważnie (chociaż dzieci na pobliskiej górce i tak po takim błotośniegu zjeżdżały na sankach).

Mróz jeżeli już to ledwoco.

Więc ja codziennie po 20 km pedałuje. W weekendy po okolicznym lesie i parku kręcę po 25 km. I po 30 minut z ciężarami 5x w tygodniu. Na treningi do mojego klubu wciąż nie chodzę 😭 = biodro pod ochroną, szczególnie, że za trzy tygodnie jedziemy, tradycyjnie już na świąteczno-sylwestrowy tydzień w Czeskie Karkonosze.

W moim korpo codziennie prawie jakieś okazje 🥳 np Beaujolais nouveau  (byłam 15 minut, wypiłam kawę i pożarłam eklerkę, małą i zaskakująco dobrą, wina nawet nie powąchałam), oglądanie meczy (nie chodzę), częstowanie słodyczami bo urodziny, imieniny, bo ktoś dostał w prezencie i się dzieli_tu medal mi się należy, bo nawet jak jestem zajęta i stracę czujność i zamiast powiedzieć "nie, dziękuję" wezmę jakiegoś mega wielkiego cukierka, to zaraz oddaje mojemu koledze. W licznych chwilach słabości ratuję się landrynkomiętuskami.

I w ogromnym dziewiarkim niedoczasie jestem, bo Mikołaj już sanie szykuje, a ja z kocykami dla moich wnuczek w lesie 🤷‍♂️

20 listopada 2022 , Komentarze (16)

Wyjątkowo długie i ciekawe było dla mnie tegoroczne lato. Ale się skończyło 😠. Już jakiś czas temu co prawda, ale dopiero teraz poczułam to tak naprawdę. Trochę śniegu jest, mróz poniżej -5, a to już dla instalacji wodnej w naszym bardzo letnim domku = niebezpieczeństwo. 

Pojechaliśmy w piątek po 19, jedyny sposób, żeby uniknąć korków, które robią się w W-wie coraz, coraz większe każdego dnia. W lesie zimno było i pachniało tak inaczej niż w mieście. Jak zawsze wyjście z samochodu to wejście w inny świat.

Myszy w tym roku się nie wprowadziły, Hurra!

A grzyby wciąż były! Mrożone od razu. I słońce było i chyba najpiękniejszy i najdłuższy zachód w tym roku! Oglądaliśmy go już wracając do ciepłego domu w sobotę. 

Bardzo teraz pamiętam, jaki to przywilej taki dom mieć.

13 listopada 2022 , Komentarze (19)

Na parapecie ostatnie pomidory leżą. Ekologiczne, pachnące, malutkie, przepyszne. 

Mgły są codziennie, a wiatru prawie wcale, wciąż ciepło i ostatnie złote liście wiszą i leżą, bo, jak to dobrze, u mnie nie ma już odkurzania ich warczącym maszynami. Te przy ulicach są pozgrabiane, a w parkach nieruszone 👍.

Cieplejsze buty do pedałowania wyciągnęłam i dwie cieniutkie letnie 😉 bluzy kupiłam (przecena była, na którą bardzo czekałam).

Ale dni już takie krótkie, wieczory w domu, wyjeżdżać mi się nie chce =

  • szydełko małe formy (MKAL Twists&Turns ma już mocny status do sprucia, ale wciąż w oczekiwaniu, hmm?) torba tulipan na zamówienie wnuczki skończona, kocyk z paw patrol, do którego przymierzałam się od zeszłego roku, w pierwszej połowie, bardzo żmudna robota, ale efekt po zrobieniu każdego pieska super
  • seriale: yellowjackets razem z S, handmaid's tale sama (tak dopiero teraz, tylko audiobooki słuchałam wcześniej)
  • dieta na równi pochyłej 😨: posiłki główne wciąż idealne, kasza = warzywa, jabłka, trochę białka, siemienia lnianego, orzechów i rodzynek. Ale pomiędzy coraz więcej słodyczy. Wymówki nie mnożą, głos ojtamojtam przewodzi. Na wagę jakoś "zapominam" wejść. Od jutra, poniedziałku, piątku, tylko jeden kawałek, inni po kilka rąbią, spodnie tylko tyćko ciaśniejsze, tak jest co roku, na wiosnę będzie dobrze.. itp
  • z audiobookami bida, nie mogę na nic "trafić"

A w moim parku takie teraz widoki:

A moja torba tulipan taka:

2 listopada 2022 , Komentarze (10)

Pogoda w weekend była taka, że chociaż już dwa razy byliśmy "ostatni raz" na działce, pojechaliśmy znowu. Było ciepło, bardzo jesiennie i nawet sporo grzybów jeszcze nazbieraliśmy, jak to my, tak przy okazji spaceru i z roweru. A Ci, co się bardziej przyłożyli, z pełnymi koszami z lasu wychodzili.

Rydze (tak ich zazdrościłam jarmużowi) wyrosły przed naszym domkiem i na drodze parkingowej, na szczęście tak pomiędzy kołami.

70 km wykręcone i nawet sporo kroków zrobione :)

A w poniedziałek dyniowe eksperymenty w kuchni = 2,7 kg dyni piżmowej i malutką hokkaido przerobiłam na zupę i ciasto, wg przepisów z jadłonomii, wyszły pyszne i zniknęły wczoraj szybciutko.

I cieszę się bardzo, bo cos mi się w głowie (chyba w głowie, ale może gdzieś... hmm w brzuchu np) inaczej zaczęło pracować, bo moja ulubiona waga wakacyjna = 53 kg, wciąż stabilnie +/- 0,5 kg, zimowe spodnie przyjemnie luźne, a ja mało myślę o jedzeniu. Gotuje kaszę, gar wegańskiego leczo, kupuję jabłka kilogramami, trochę orzechów i żurawiny, czy rodzynek do podjadania i wsuwa to dzień w dzień z przyjemnością. Regularnie korposiłownia i rower. I spokój w tym temacie i zadowolenie 😉.

Źle dzieje się natomiast w mojej dziewiarskiej sferze życia 😥. Bardzo źle.

To wyzwanie w dziwna stronę poszło i ja decyzyjnie na płocie siedzę.

Kolor zmieniłam na "more wine" i teraz podoba mi się bardzo. I samo dzierganie jest ciekawe, nowe techniki i połączenia świetnie zilustrowane tutorialem. No i ten merynosek w dotyku cudowny.

Ale efekt dziwaczny. Już teraz dziwaczny, a przy moim ślimaczym, przeplatanym sowimi czapkami tempie robienia, tajemnica już się wyjaśniła i znam efekt końcowy i nie sadzę, żebym taki szal bardziej niż chustę miała chęć nosić..

Na razie odłożyłam to co jest i zajęłam się czymś innym...

24 października 2022 , Komentarze (15)

W poniedziałek, jak wyszłam z pracy, padało. Nie jakoś bardzo, tak bardziej mżyło. Kilka spraw chciałam załatwić po drodze, trochę to trwało. Mżawka zamieniła się w ulewę i zrobiło się ciemno. Prawie zupełnie, bo żadna z latarni, na całkiem dużej ulicy się nie paliła. Tyle światła co z okien domów i przejeżdżających samochodów. Do domu miałam 5 km i było różnie, ale raczej słabo. 

Kupiłam najmocniejszą rowerową lamkę, wyciągnęłam odblaskową kamizelkę i muszę zmodyfikować trasę, żeby jeździć tymi jaśniejszymi.

Upiornie trochę moja okolica wygląda wieczorem. Tak jakoś bardzo dużo krzaków się zrobiło..

Tylko do zdjęć czapki_sowy takie szczątkowe światło się przydało. Dwie takie sowy zrobiłam, ale wieksza nie chciała ładnie pozować, tylko smętnie zwisała.

16 października 2022 , Komentarze (16)

Poczytałam co i jak, zrobiłam szczegółowe plany, wydrukowałam listę zakupów i harmonogram. Kupiłam szczotkę do masażu na sucho. I mi się odechciało tego detoksu i ćwiczeń z platformą GB.

Nie chce mi się rezygnować z kawy z owoców i mojej kaszy, ani nosić jedzenia w termosie do pracy.

A w naszym lesie wreszcie (drugi już weekend) GRZYBY!!. I masa samochodów i ludzi te grzyby zbierających. Ja nie przepadam za kilkugodzinnym maratonem, taszczeniem ciężkiego kosza i czyszczeniem i pichceniem. Więc bardziej pedałuję po lesie, gdzieś tam zajrzę, pojadę dalej. I cieszę się z przepięknej pogody.

Pozbierałam pigwowce, oddałam koleżance. Nie mam co z nich zrobić, jak ani cukru jeść, ani alko pić nie chcę.

I dopierocoskończona Miss Grace doczekała się foto sesji w bardzo jesiennej scenerii.

2 października 2022 , Komentarze (7)

Przedłużanie lata skończyło się dwa dni wcześniej 🥶. Na szczęście udało się nam spakować jeszcze przed deszczem (pomimo prognoz), ale już zamiast dwóch ostatnich dni na Morawach, wróciliśmy do domu. Dwa dni podróży padało, mżyło i lało na przemian, co podkreślało tylko piękna pogodę, jaka mieliśmy wcześniej .

460 km przepedałowanych, jak zawsze żałosna ilość kroków. 

Dwa !!! zjazdy z Tremalzo, zdecydowanie nr jeden tego wyjazdu, trasa taka, że nawet dron tylko tak 1/3 obejmuje..

Mało pysznego jedzenia = brzuch płaski, ja zadowolona :), 0 dobrych owoców takich jak figi, pomarańcze czy pomidory, po sezonie już było.. Głowa pełna super wspomnień i nowe plany już szykująca.

Ponieważ nie czuję się jeszcze tak, żeby moje biodro na dawne treningi klubowe zaprowadzić, a jakiś plan mi potrzebny, wykupiłam dostęp do platformy Gym Break, zachęcona treningami mobility i polecane przy różnych stawowych niedomaganiach, no i (to był chyba powód główny), jesiennym 9-cio dniowym detoksem, monodietą ryżowo kaszową na ciepło. Ze szczotkowaniem na sucho i odstawieniem kawy..!! itp. Jest oczywiście zamknięta, wspierajaco_informacyjna_inspirująca grupa na fb. Jestem spóźniona, wszyscy już zaczęli, a ja nawet szczotki nie mam :(, ale za to, będę mogła korzystać z ich doświadczeń...

I za 6 dni wielkie wydarzenie w moim świecie dziergacza: westknits mkal 2022, czyli wspólnie, coroczne, dzierganie kota w worku. Wiadomo tylko jaki zestaw kolorów polecany, jaka długość którego, wzór i tutorial będzie pojawiał się po kawałku od 6 października, a ja już nogami przebieram.

Kolejne bure skarpetki kończę i mam zamówienie na dwie małe czapki jeszcze przed..

Ciekawej i szczupłej jesieni życzę Wam wszystkim 🤗.

28 września 2022 , Komentarze (13)

Kryteria wyboru kolejnego miejsca były proste: ma być ciepło, bez deszczu, w miarę w kierunku domu i warte zobaczenia, rowerowe.

Tylko Wenecja i okolice pasowały 😞. Kemping wybraliśmy od strony morza, ogromny, pusty już teraz, z pięknymi drzewami, kwiatkami, które są karmnikiem owadów i miejscem, w którym można nawiązać kontakt ze sobą. Bez żadnej instrukcji, ale spędziłam tam trochę czasu, ciekawe...?

Plaża z szarym piaskiem, z rozłożonymi chodnikami prowadzącymi do wody, rano zagrabiona, nawet nie można pogrzebać w różnościach wyrzucanych pływów. Są tylko nieliczne:

A Wenecja, gdzie łodzią podpłynęliśmy nie była najgorsza. Szczególnie, jak trochę w głębiej weszliśmy, dalej od tłumów, straganów i owiniętych w folię (bo remonty) głównych atrakcji. 

Przyjemnie było poszwendać się z S. po tych wszystkich mostkach, schodkach i kładkach...

24 września 2022 , Komentarze (12)

🥶Początek przedłużania tak se wyszedł. Pierwszy i drugi nocleg w południowo-niemieckich Alpach był zimny i deszczowy. Z rozpaczy, żeby jednak coś zobaczyć, 10 km w deszczu przemaszerowaliśmy. 

Ale 5 godzin jazdy samochodem dalej, późne lato już było. Ciepło, słonecznie, przepięknie. Jeździć na nieelektrycznym rowerze to niezły wysiłek tutaj. Są miejsca, gdzie wjeżdża się kolejką linową albo specjalnymi busami. A zjazdy to już jedną wielką przygoda !

Na "deptaku" nad jeziorem same chudziny, niektóre nieźle umięśnone. Im starsi, teraz sezon na starszych, tym chudsi. Biegają, pływają w tej zimnej wodzie, masa z nich uprawia windsurfing, jakąś joginkę widziałam i rozciągających się. No i oczywiście rowerzyści. Dzieci już nie ma.

Ale już w uliczkach w głębi, jest inny świat. Tu się pije i je. Pizzę, kluski, burgery z frytkami. I chudziaków jakoś mniej...

Pogoda się dzisiaj skończyła, wszystko objechane. Jeden tydzień jeszcze został. Musimy pomyśleć co z nim zrobić, żeby nie zmarznąć...

11 września 2022 , Komentarze (17)

Po okolicznych lasach jeżdżę od lat i myślałam, że znam je na wylot. A tu taka miła niespodzianka=dowód, że zawsze trzeba szukać=ogród rzeźb w idealnej odległości 20 km. 

Dużo różnych postaci tam jest, wszystkie ciekawe, poustawiane w wielkim, starym, ale pięknie utrzymanym parku. Ogromne drzewa, lipa gigant, kępy paproci. Przy mglistej pogodzie, czułam się, jak w baśni z dzieciństwa.

Żaby skradły moje serce 😍

Poniedziałek: 20 km rower, 0,5h trening siłowy

Wtorek: 20 km rower , 3 km marsz w południe (trochę kroków nadrobiłam, bo z nimi u mnie nędznie)

Środa: 20 km rower, 0,5 h trening siłowy

Czwartek: 20 km rower, 3 km marsz w południe

Piątek: 20 km rower (co za ulga, miało padać, a tylko mżyło), 0,5h siłka

Sobota: 64 km rower 

Niedziela to jeszcze nie wiem, bo jak zaczęło padać w nocy, to  tak pada...

A od piątku hura!!, hura!! mój najdłuższy tegoroczny urlop!! 

Torbole nad włoskim jeziorem Garda, rowerowy raj (byliśmy tam kilka lat temu przez 4 dni, ale to tylko rozdrażniło apetyt na więcej). I jedziemy tam autem, więc nie tak od razu, tylko z jakimiś przystankami w Austrii np. To S.= fotograf krajobrazu wybiera miejsca. Wieczorami czytam blogi rowerowe, o ciekawych trasach i mapy oglądam i nogami pod biurkiem przebieram...

Wjazd kolejką z rowerami na Monte Baldo i 50 km w dół - obowiązkowo.


© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.