Jedna z nas, tzn Vitalijek, zadała ostatnio pytanie: co nas motywuje do odchudzania. No i moje pierwsze skojarzenie było to, że energia, świetne samopoczucie jak zdrowo jem i świetnie leżące jeansy, te same od lat. I to, jak ruszam się na fitnesie - a w lustrach dookoła sali widzę się z różnych stron dokładnie i to jaki ciężki plecak potrafię tachać po górach.. i jak z wnukami jeżdżę na łyżwach.. pięknie..
Ale tak po namyśle - najbardziej to motywują mnie małe pozornie zdarzenia, jak np kajaki. Cały dzień brzuch na wierzchu, widać ja na dłoni wszystkie 20 szt. paznokci, no i jeszcze trzeba mieć parę, bo ja pływam z facetami, ale każdy na swojej jedynce, więc zasuwać trzeba.. no chyba że z pogodą coś nie tak pójdzie.. i wtedy wszystkie starania okazują się niepotrzebne..
Środa: 24 km rower + zestaw na brzuch + tric w południe: 5 minut orbitreka na rozgrzewkę: 20 x spinanie brzucha na ławce skośnej z talerzem 5 kg, 20 x scyzoryki na piłce, russian twist 5kg 20x na każdą stronę, odwrotne pompki - powtórzone 4X (jakie zakwasy między łopatkami miałam następnego dnia
Czwartek: 20 km rower + zestaw na tyłek + 5 minut rozgrzewki na orbitreku:
a. Hip trust z barkami opartymi o leżący płasko worek do boksowania, 30x 35kg - z zatrzymaniem napięcia mięśni w górze -auu
1b. Szerokie przysiady z obciążeniem 7 kg. Przy wyproście nóg, ręce z obciążeniem do góry 20x
1a i1b jako seria łączona, powtórzone 4 razy
Piątek: 20 km rower,
Sobota: 14 km rower,
Niedziela: 53 km rower - wiem, że to nie pokrywa się z endo.. ale wciąż się boję, że zabulę za GPS i "zapominam" go włączyć.