W zeszłym roku o tej porze tyło tak:
A w tym lipa. Zimno, mokro....szaro...
Czwartek: 20 km rower +pół godziny dla brzucha w południe, zamiast kolejnego JM, bo niestety flash z treningiem został na biurku
10 minut orbitreka na rozgrzewkę: 30 x spinanie brzucha na piłce, 20 x scyzoryki na piłce, 20x na każdą stronę skłony boczne z 9kg w ręku - wszystko powtórzone w dwóch tylko seriach.
Eksperyment WO - 4 dni
Zaskakująco łatwo, chyba przez to, że przez zatoki nie czułam się dobrze i byłam na zwolnionych obrotach. Kilka okazji cukrowych ominęłam, bo u mnie w biurze sezon "pierniczkowy" już nieźle rozkręcony i codziennie pojawiają się nowe pokusy. Ale takich jak ja jest więcej, bo np na angielskim był wielki talerz różnych ciastek, a my (cztery my) potraktowałyśmy go jak powietrze, pomimo, że była piata po południu, wszystkie trochę głodne a one pachniały...
Mam co chciałam, moje dwa kg z talii zniknęło, rano wstawałam naprawdę wyspana, świetnie mi się myślało = pracowało, czytało...
Przygotowywanie jedzenia było jeszcze szybsze i prostsze niż zwykle.
Ale! i nie było to oczywiście żadnym zaskoczeniem, siły to ja nie mam tyle ile lubię mieć i każdy wysiłek wymaga więcej wysiłku. A jutro mój ulubiony dwugodzinny trening = dzisiaj powoli kończę WO.
Nowy cel - utrzymanie rezultatów