Ostatnio dodane zdjęcia

Ulubione

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

MAm bardzo szerokie zainteresowania, jak to mówią moi znajomi jestem " kobietą renesansu" . Miałam być chirurgiem, zostałam prawnikiem ale wciąż uczę się czegoś nowego . Uwielbiam książki, zdobywanie wiedzy, wypady do klubów i wiele wiele innych

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 1084597
Komentarzy: 43069
Założony: 5 stycznia 2007
Ostatni wpis: 31 grudnia 2024

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Beata465

kobieta, 59 lat, Radom

173 cm, 110.70 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

28 sierpnia 2016 , Komentarze (28)

czyli nowożeńców zamachujących się na tort i dwa pokolenia babcia i wnuczka :D jakość nienajlepsza, bo to ktoś telefonem pstryczał :D 

25 sierpnia 2016 , Komentarze (32)

Źdźbłem słonecznego promienia

Mieszam lato w wysokiej szklance

Świeżo usiekanym wiatrem

Posypuję plasterki kuszących poranków

Rozedrgany żar południa

Obłaskawiam chłodnikiem gęstego cienia

Wilgotną słodycz nocy

Przełamuję pieprzną ostrością planet

 

Gościu...

Siądź przy mym stole

Zaspokój...

Całoroczny głód

miłego , letniego dnia :D 

24 sierpnia 2016 , Komentarze (24)

zmieniłam mój katowski harmonogram. Od tego tygodnia pozwalam się katować 2 razy w tygodniu. Wczoraj 10 min. poświęciliśmy mojej du...pardon rwie ...O matko i córko...toć to gorsze niż sobie wyobrażałam. Owszem rozmasował pośladek ale delikatnie, za to kręgosłup lędźwiowy, normalnie myślałam , że mu prysnę z łóżka. Ja cię pierniczę....sprawdziłam siniaków nie ma ale boli przy dotyku, boli kiedy oprę plecy o oparcie krzesła ale...rwa sobie poszła w piz....albo i dalej i niech nie wraca, bo naprawdę ten masaż to nic miłego. A tak poza tym niespodzianka...leżę na stole, ktoś dzwoni, mój milutki kat chciał mi dać smarkfona, ale mówię ...masuj...skończymy oddzwonię. Okazuje się że to siostra małża , dzwoniła przestraszona , bo moja teściowa ma ..halucynacje. Całą noc nie spała bo widziała " ukochanego wnuka swojego jedynego" z dziewczyną, rzekomo mieli u niej nocować. Potem jak przyszła W. to widziała obok niej M., której nie było, za moment widziała przy drzwiach jakąś kobietę w zielonym ubraniu. W. zadzwoniła przerażona czy to może być sprawka zaćmy, powiedziałam że wg. mnie nie bo przy zaćmie to się widzi mniej a nie w nadmiarze. Ale poradziłam zrobić badanie moczu, bo teściowa ma problemy z nerkami, okazało się, że pani doktor już wypisała skierowanie na badania ale moczu nie dała bo " robiony był w czerwcu" . Wybaczcie nosz kurwa mać...ma pacjentkę, która jest leczna nefrologicznie i krowa nie kontroluje jej....szlag mnie autentycznie trafia, ten nasz cholerny system ( nie tylko w służbie zdrowia) jest chory, a tam chory, zgniły do szpiku kości. Nie chce krakać ale na moją logikę, nerki kiepsko pracują, krew nie jest należycie oczyszczana i organizm po prostu jest zatruty, stąd takie objawy jak halucynacje, no ale zobaczymy...teściowa czeka na wizytę lekarza. A o badanie moczu kazałam się wykłócić . Po tych wieściach postanowiłam się zrelaksować i zaprosiłam Paszczura do kina ...pojechałyśmy późno wieczorkiem na Boską Florence , polecam, film utrzymany w klimacie lat 40 tych ubiegłego wieku, świetnie zagrane główne role, obok nas siedziała pani która miała tak okropny śmiech, że jak zaczynała się śmiać, a robiła to dość często i namiętnie, to człowiekowi włos się jeżył, taki śmiech słyszałam po raz pierwszy w życiu, rzekłabym że to śmiech ...upiorny. Ale ....muszę wam powiedzieć że na film przyszło sporo młodzieży i to takiej 15 -16 letniej, jak wchodzili to powiedziałam do dziecia, że chyba filmy młodzież pomyliła a tu......ja się pomyliłam , byli bardzo kulturalni, co rzadko ostatnio zdarzało mi się zauważyć w kinie, bardzo grzeczni, żadnych prostackich komentarzy, a po seansie wymieniali między sobą, bardzo ciekawe i dojrzałe uwagi. Podsłuchałam bo pełzłam ku wyjściu za nimi. Brawo młodzieży, brawo, laliście miód na moje serce.  Kompletnie nie zgadzam się z opinią " krytyczki" jaką przeczytałam na temat tego filmu, pocieszające jest  to , że prawie nikt sie z jej opinią nie zgodził. No i to by było na tyle, idę ogarnąć kąty, bo dzisiaj będę pomagała w temacie nabywania spadku. ( nie wagi). Ahoj kobietki, ahoooooooooooooooooooooooooooooooooojj

22 sierpnia 2016 , Komentarze (46)

Najpierw się poryczałam jak zobaczyłam córkę na szczycie schodów obok ojca, no koniec....wszyscy mi tu szepczą nie rycz a ja w bek. W czasie ślubu łzy udało się opanować, ale przy życzeniach tak mnie rozwaliło że nie wykrztusiłam ani słowa , dobrze że wszystko napisałam. Potem się zaczęło ..spokojnie, bezprzyśpiewkowo, bez gorzkiej wódki i różnych takich, generalnie, to cały klimat przyjęcia wpisał się w klimat miejsca. Ba ..nawet z atrakcjami , zaadoptowaliśmy Kazika , czyli miejscowego pieseła, który przybył na przyjęcie ale grzecznie trzymał się powierzchni tarasu, gdzie był intensywnie dokarmiany. Jedzenie bardzo smaczne i jak to bywa ...w ilościach ogromnych, fakt, że ja tylko jadłam gorące dania, z przystawek spróbowałam przepysznego musu z pstrąga i faszerowanego kurczaka, słyszałam że polędwiczka w cieście francuskim z kurkami była pycha ..ale ja nie miałam gdzie tego włożyć..nawet ciasteczek wszystkich nie spróbowałam, tort weselny dziubnęłam, żeby wiedzieć jak smakuje ( był pyszny) i oddałam małżowi..koniec...pojawił się zbyt szybko po łososiu :D ( tort nie małż) . Zdjęć mamy spooooro, hehehe w pewnej chwili bodajże przy " Bałkanicy" z ust dziewczyn padł tekst " no to pokażemy co potrafimy" na co panna młoda stwierdziła " no nie wiem czy Beti nas nie przebije" , przebiłam a co ...potem przygnała do mnie jakaś koleżanka dzieciaków i pochwaliła ..jakam żywiołowa, królowa parkietu i wogóle i zadała pytanie " pani z rodziny" ? na co odpowiedziałam " tak jestem matką panny młodej" - mina koleżanki bezcenna (smiech), szkoda że nie zapytałam która z pań była obstawiana jako mama mojego dziecka:?.Zdjęć powinno być tyle że coś wybiorę na " przechwałkę". Nawet mamy zdjęcie duetowe z Długoręką, na ściance ;), bo takie zamówienie siestra dostała, że mamy sie obfotografować jak wyglądałyśmy ...no to zmusiłyśmy panią " Pstrykawkę" do uwiecznienia nas w tej wiekopomnej chwili . Swoją drogą pierwszy raz widziałam i słyszałam siostrę jak jęczała, że zaraz jej ten bandaż " elektryczny" pęknie, co to miała nim omotać talię :PP ale dzielnie choć powoli wtłaczała w siebie tort . Kreacje zrobiły furorę, zwłaszcza ta " ślubna"  muszę zadzwonić do krawcowej i przekazać jej słowa uznania. Ale żebyście nie myślały że wszystko było cudownie to w trakcie wywijania z małżem w takt " ma ma ma mama Maria ma " poczułam że moja lewa noga pogrąża się w potężnym skurczu , co przyznam , mnie przeraziło, bo do tej pory owe skurcze pojawaiały się w trakcie spoczynku ciela, dzielnie dohulałam do końca i co? I ....dupsko mnie bolało dwa dni, cholerna rwa kulszowa mi się usadowiła w pośladku i nodze , na szczęście tylko do kolana, ale kuśtykać kuśtykałam do dzisiejszego poranka. Co nie przeszkodziło mi oczywiście pomachać tym i owym ( bolesnym) w rytm " prawy do lewego" . Zresztą jedyne co zostało skrytykowane to DJ, choć ja tam w niego kamieniem bym nie rzuciła, no ale większość tak , a co niektórzy to nawet głazami :D. Po wczorajszym śniadanku zapakowaliśmy Ferdka jadłem ( ciasteczek dostałam tylko tyle co dla niezwykle pożytecznego siostrzeńca) , częścią napitków oraz babcią i wróciliśmy do domu, gdzie spadły na nas po południu części rodzin i wyszły z torbami pełnymi żarełka i chwała Bogu, bo kto by to przetrawił :D:D :D i tak oto zdawszy wam relację wracam do szarej rzeczywistości , dosłownie, dobrze że w sobotę , zgodnie z moimi czarami , pogoda była boska:p Miłego poniedziałku dziewczyny. 

PS. a to ja w pokoju hotelowym, przed obleczeniem się w kreację nr 1. 

22 sierpnia 2016 , Komentarze (14)

Najpierw się poryczałam jak zobaczyłam córkę na szczycie schodów obok ojca, no koniec....wszyscy mi tu szepczą nie rycz a ja w bek. W czasie ślubu łzy udało się opanować, ale przy życzeniach tak mnie rozwaliło że nie wykrztusiłam ani słowa , dobrze że wszystko napisałam. Potem się zaczęło ..spokojnie, bezprzyśpiewkowo, bez gorzkiej wódki i różnych takich, generalnie, to cały klimat przyjęcia wpisał się w klimat miejsca. Ba ..nawet z atrakcjami , zaadoptowaliśmy Kazika , czyli miejscowego pieseła, który przybył na przyjęcie ale grzecznie trzymał się powierzchni tarasu, gdzie był intensywnie dokarmiany. Jedzenie bardzo smaczne i jak to bywa ...w ilościach ogromnych, fakt, że ja tylko jadłam gorące dania, z przystawek spróbowałam przepysznego musu z pstrąga i faszerowanego kurczaka, słyszałam że polędwiczka w cieście francuskim z kurkami była pycha ..ale ja nie miałam gdzie tego włożyć..nawet ciasteczek wszystkich nie spróbowałam, tort weselny dziubnęłam, żeby wiedzieć jak smakuje ( był pyszny) i oddałam małżowi..koniec...pojawił się zbyt szybko po łososiu :D ( tort nie małż) . Zdjęć mamy spooooro, hehehe w pewnej chwili bodajże przy " Bałkanicy" z ust dziewczyn padł tekst " no to pokażemy co potrafimy" na co panna młoda stwierdziła " no nie wiem czy Beti nas nie przebije" , przebiłam a co ...potem przygnała do mnie jakaś koleżanka dzieciaków i pochwaliła ..jakam żywiołowa, królowa parkietu i wogóle i zadała pytanie " pani z rodziny" ? na co odpowiedziałam " tak jestem matką panny młodej" - mina koleżanki bezcenna (smiech), szkoda że nie zapytałam która z pań była obstawiana jako mama mojego dziecka:?.Zdjęć powinno być tyle że coś wybiorę na " przechwałkę". Nawet mamy zdjęcie duetowe z Długoręką, na ściance 

14 sierpnia 2016 , Komentarze (34)

i będę bogatsza o następne dziecko ...dzisiaj odpoczywam po ich pobycie i testuję wersję makijażu weselnego :D:D miłego leniuchowania 

11 sierpnia 2016 , Komentarze (18)

uratowałam nas przed mordem. Nie ma wyjścia ja powinnam pierwsza zabić małża, posiekać, posypać wapnem niegaszonym żeby ocalić resztę rodziny. Wczoraj wieczorową porą palił jakieś papiery w piecu, lekko waniało, padał deszcz zapach palonego papieru snuł się w okolicy. budzę się w nocy i czuję dziwny smród...pierwsza myśl " cholera ...gdzieś topi się izolacja i przewody elektryczne" wywlekłam ciele z łoża ..podążam w stronę drzwi sypialni a tu widzę ( bo w kuchni oczywiście niezgaszone światło) kłęby dymu i czuję smród silniejszy ..myślę matko jedyna co on wrzucił do pieca...wywala mi przewodem wentylacyjnym w kuchni , co ta cholera paliła ...dym i smród nie do zniesienia , gryzący. Wchodzę do kuchni i co widzę...na kuchence garnek, a spod pokrywki wydobywają się kłęby dymu niczym w pracowniach Hogwartu na zajęciach praktycznych. Oczywiście polazłam do salonu i warczę " wstań" , słyszę mamrot...co ? co ? co? warczę dalej " wstań i sprzątnij kuchnię" . Wstał , powlekł się do kuchni, wyniósł spalony garnek. I co się stało ? Zwróciłam mu wieczorem uwagę, że indyk którego kupił w niedzielę niedługo opuści lodówkę i mój mądry małż oświadczył psicy ...dostaniesz indyczka, po czym nastawił tego indyczka do gotowania , ustawił palnik na maks i poszedł spać. Dobrze, że ktoś w tym domu ma nieprzegniłe przewody nosowe i smród mnie obudził. A odór ów utrzymywał się dłuuugo, bo jak Długoręka z dzieciem przybyli przed 8 to jeszcze cuchnęło. Zakazałam odzyskiwać spalony garnek...kazałam to cholerstwo wyrzucić, chociaż jaśnie pan zapewniał że wyczyści. Ani mi się śni używać przepalony gar. To nie pierwszy taki numer, kiedy coś nastawia i usypia, już milion razy prosiłam, jak coś pieczesz albo gotujesz...powiedz mi, ja mam taki wewnętrzny " zegareczek", jak wiem że coś tam parkocze to nie usypiam tylko czuwam aż gotowanie się skończy. Dobrze, że okno u mnie otworzone na całą szerokość i drzwi od chałupy też...a przecież te opary absurdu były wyjątkowo jadowite. Aż strach się bać co by było ..jakbyśmy tak wzorem " normalnych" ludzi bali się powietrza. Ufff...i takim to cuchnącym akcentem rozpoczął się mój dzisiejszy dzień ( dosłownie , bo alarm wszczęłam o 1 15 ) a teraz maszeruję robić pazury odnóżne, a potem krawcowa i alkoholizowanie się do nieprzytomności z dawno nie widzianą koleżanką z podstawówki. Hmmmm....czy mogę to potraktować jako wieczór.....przedteściuńkowy? Miłego dnia 

10 sierpnia 2016 , Komentarze (13)

Wczoraj miałam ostatni " luźniejszy" dzień, teraz już codziennie coś. Wykorzystałam dzień i pojechałam do znajomych, jej podrzucić kremy a z jej synową umówić nas na pazury, bo moja pani kosmetyczka wyjeżdża w piątek. Jeszcze jutro zrobi mi pedicure, ale moich " wspaniałych" pazurzy odgórnych nie da się teraz zrobić, bo wszystko by w cholerę spadło , więc Paszczur pojedzie ze swoimi końcówkami we czwartek po pracy, a ja pojadę w piątek. Przywitały mnie ciepłe słowa . Kobietki nie widziały mnie długo i babcia Tereska stwierdziła " schudłaś dziecko i to sporo ...widać" :d:D i tak jak niektóre z was nie chciała mi uwierzyć że moje ciele waży 111 kg :D:D . Popołudniem byłam bolejąca....chyba Paszczur przywlókł jakiegoś wirusa ze stolicy...skręcało mnie z bólu żołądka, non stop słyszałam brrrrrrrrrrr, wrrrrrrrrrrrrrrrrrr, gulgulgul i spring do wc . dało mi do wiwatu , ale pomogła wielka dawka marokańskiej mięty. Dzisiaj szaro, mokro i smętnie ale to nic ...to też jest dzień a poza tym droga do i od kata będzie milsza bo mniej upierdliwa . Życzę wam udanego dzionka :D Bye, bye 

6 sierpnia 2016 , Komentarze (46)

Witojcie ....dzisiaj króciutki news. Ta sukienka wisiała w szafie 4 lata , kupiłam bo " byłam pewna, że to rozmiar jaki noszę" , do rozmiaru doszłam dopiero teraz :D:D ale cieszę się z tego , niesamowicie :D 

5 sierpnia 2016 , Komentarze (8)

Wlecz się obok siostrzeńca :D. Idę ci ja sobie idę od mojego kata ku chałupie, aż tu za przejściem słyszę a potem widzę kątem oka że coś lezie tuż obok mnie i mnie nie mija...co prawda torba na drugim ramieniu, ale mnie ten " krok w krok " zaczyna irytować, unoszę łepetynę już otwieram ust korale żeby rzec " idź duszo potępiona i nie wlecz się obok mnie " odwracam ćwarz...i kogo widzę ....radośnie uśmiechniętego synunia Długorękiej, dzieć lazł do " jedynej, najukochańszej cioci" czyli mła8). Powlekliśmy się razem , zawlekłam go jeszcze do sklepu, bo chciałam coś tam zakupić mamie ale akurat jeszcze tego nie było. Wyłazimy ze sklepu a dzieć mówi..." oj chyba w coś wszedłem" a ja rzucam okiem i co widzę...20 zł na ścieżce, on zajął się oczyszczaniem obułwia a ja się schyliłam i nie 2 ale 3 dyszki znalazłam. I uradowana oświadczyłam " jak będziesz ze mną chodził, to możesz częściej włazić w taką " kupę" na szczęście" (smiech) Znaleźne poszło do mojego tajmnego słoiczka gdzie są wygrane i od dzisiaj znalezione , dziecko dostanie kawał placka i zaraz zrobię nam tortille z wsadem :D - swoją drogą jak tak mi przyniesie szczęście jeszcze ze dwa razy to mu nadam ksywkę amulecik. 

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.