pobiliśmy wczoraj. Zbiórka zaczyna się o 17 ale ludzie przychodzili już wcześniej . Dobrze że Kazio i niejaka Zboczona Beata są wcześniej a i przemiłe panie kasjerki z centrum sztuki , odebrały kilka misiaków rano. Niemniej o godzinie 19 20 stan zaworowania misiowego wynosił ponad 30 120 l worków. Myślę, że apogeum będzie dzisiejszego wieczoru. I wiecie co wam powiem...jestem zmęczona...a przecież to tylko pó8jście, rozmowa z darczyńcami, fotki ( reszta zbieraczy zwiewa przed obiektywem niczym diabeł przed święconą wodą, fakt, że np. Długoręka zapuszcza kudły, żeby oddać włosy na peruki dla osób po chemioterapii i rzeczywiście wygląda jak półdupek zza krzaka), rozsadzanie pluszaków i przyjeżdżam do domu tak zmęczona ...że dzisiaj obudziłam się po 11 godzinach snu. Ale to już ostatni wieczór. Jutro zaczynam zapełnianie walizki i torby. Jeden mol zszedł mi z głowy. Sekretarka zadzwoniła i powiedziała " może pani spokojnie jechać do sanatorium, odbierzemy od pani ślubowanie w innym terminie" Ahaaaaaaa....więc można. Swoją drogą nie znoszę kiedy sekretarki mają więcej do powiedzenia ich szefowie. Swoją drogą myślę, że trochę roboty zrobiła mi wizytówka ...bo jak pani mi pojechała z tymi swoimi " pouczeniami" a potem poprosiła o nr telefonu, to zamiast jej podać go paszczowo, podałam jej wizytówkę, gdzie mam napisane " prawnik" . Niestety, już nie raz , a może na szczęście, przekonałam się, że pewne osoby zaczynają inaczej reagować, kiedy poznają profesję rozmówcy. Nie ważne , ważne że kamień mi spadł z serca, bo choć jestem sprawna w odkręcaniu różnych rzeczy, to najnormalniej w świecie tego nie lubię ...tym bardziej, że jak wiecie , mam już na przyszły rok zaplanowane kilka wyjazdów i głupio byłoby znowu marudzić , że np. nowy termin sanatorium mi nie pasuje. Teraz już tylko czekam na wiadomość na kiedy Paszczur umówił się na ablację. No bo to dopiero najwcześniej w przyszłym roku jak wrócą z podróży. Sprawa Dusi też się rozwiązała....bo znaleźli jakiś koci hotel nie z klatkami ( nie chcieli żeby siedziała w klatce 6 tygodni, wszak to jest kocia królowa) tylko z pokojami , pewnie ich to nieźle szarpnie, no ale ...na biednego nie trafia. Najlepszy jest oczywiście mój Skorupiak . Stwierdził " pojedziesz " , pytam się grzecznie ...gdzie? " No do Warszawy, opiekować się Dusią" , tu z ust mych korali padło po***** pi pi pi ....cię....przecież ja wracam przed świętami i mam zobowiązania ...zamówione ciasta, zrobić święta tutaj ...jak sobie wyobrażasz że pojadę kota doglądać. To potem wymyślił, że Duśkę tutaj przywiozą i zamkniemy ją w którymś pokoju...o matko, ludzie którzy są pracoholikami i całe dni przebywają poza chałupą to jednak nie mają pojęcia o sekretnym życiu wewnątrzdomowym. Jest jeszcze jeden malutki sukcesik...ostatnie dwa dni zmuszałam się do jedzenia i moja waga ruszyła ...we właściwą stronę czyli w dół. JEdnak niejedzenie to nie jest kompletnie sposób na utratę wagi przeze mnie. Właśnie oskubałam pomelo i będę się nim żywiła dzisiaj ...na drugie śniadanie i na deser . Mykam, szykować obiad no i pindrować się na misiobranie. Miłego początku weekendu. Ahoj!!!