Ostatnio dodane zdjęcia

Ulubione

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

MAm bardzo szerokie zainteresowania, jak to mówią moi znajomi jestem " kobietą renesansu" . Miałam być chirurgiem, zostałam prawnikiem ale wciąż uczę się czegoś nowego . Uwielbiam książki, zdobywanie wiedzy, wypady do klubów i wiele wiele innych

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 1055344
Komentarzy: 43037
Założony: 5 stycznia 2007
Ostatni wpis: 20 listopada 2024

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Beata465

kobieta, 59 lat, Radom

173 cm, 110.70 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

16 listopada 2019 , Komentarze (23)

i niemyślenie mojego małża jest powalające. Ale od początku, dziecki przyjechały raniuśko..już przed 8 były. Oczywiście wypiły po kubasku ( Anusiowym) kawki, dobrze że Paszczur wpadł na pomysł i przywiózł mi kilka opakowań, bo mi kapsułki ...wyszły :D. Przywiozła jakąś nową z Sumatry, bardzo mi smakuje. Do kawki dostali po kawale malinowej chmurki ,  wciąż jeszcze jest ...oczywiście już nie taka pyszna jak dla Ani, bo beza nasiąkła śmietaną,, ale wciąż jedzący mniamają....przed chwilą mlaskała Długoręka, która wpadła na momencik....kawkę i coś do kawki.Potem dziecki się zabrały ...najpierw do fryzjera a potem do Zagłoby, na grób rodziców zięcia. Wrócą przed wieczorem. A ja ponikowałam...i stanęłam kończyć zamówienie ...zrobiłam makowe bułeczki i co? Wpadł mój małż i sięga łapskiem do blachy....dobrze że zdążyłam krzyknąć " gdzie!!!, toć te są surowe , czekają na wsadzenie do piekarnika". Nosz Ciastkojad jeden...teraz już pierwsza partia bułeczek, ostudzona, polukrowana, właśnie piszczy mi piekarnik, żeby wyjąć następne:DWyjęłam i polukrowałam, najlepszym lukrem na świecie. Ziemniaki na placki ziemniaczane już obrane, gulasz zaraz poduszę jeszcze . Zupy najadła się wczoraj Długoręka i orzekła ....dooooobra, pikantna. Ciasto na placki z kalafiorem też nabiera mocy. Czyli jestem obrobiona i nawet...jak wspomniałam - wyrekreacjonowana...bo wytruchtana. Aaa nie wiem czy wam powiedziałam, że wczoraj zadzwonił kolega( ten drukarz) i spytał mnie , czy z moich kaczuszek, może zrobić obraz, oprawić go i podarować wiceprezydentowi , który teraz po odejściu tamtego goryla szkodnika, zajął się inwestycjami i przyrodą. Powiedziałam, że oczywiście ....chętnie zawisnę w urzędzie miasta. Mogę i tam rozpocząć moją " drogę do sławy" ;)hehehehe....chyba Przybylskiej. Za oknem cudnie, słonecznie ...pójdźmy więc jeszcze przez mój park...to chwile zatrzymane " w wiadrze" na ostatnim, październikowym spacerze. 

Pięknego, słonecznego weekendu życże wszystkim, lecę do garów. Ahoooooooojjjjjjjjjj

15 listopada 2019 , Komentarze (27)

dzisiaj u mnie. Pochmurno i chyba mży, bo wyglądam z mojego " księżniczkowego" okna i widzę mokrą jezdnię i chodniki. A ja od rana bawię się w kuchni...wczoraj zrobiłam farsz do kulebiaka bożonarodzeniowego, wpadł Skorupiak i się najadł ...jeszcze gorącego, a potem zapytał..." a co to jest" ? To go " oświetliłam" , jak to u niego ( to akurat jest u nich genetyczne) zapytał " tak wcześnie" ? No to oddałam mu pytanie...' a co to przeszkadza farszowi, skoro idzie do zamrażarki" i uświadomiłam go , że Marysi nie będzie trzy tygodnie , wraca przed świętami i nie zrobi wszystkiego co ma zrobić w 48 godzin. Dzisiaj gotuję zamówioną zupkę pieczarkową, ugotuję kalafiora do placków i zrobię gulasz dla zięcia , do placków ziemniaczanych , które zamówił. Jutro tylko sosik zagęszczę. Wieczorem zrobię chlebki , wyrosną przez noc rano je upiekę. A raniutko zrobię im bułeczki drożdżowe z makiem. I tak dzisiaj będzie wyglądał mój dzień " naczelniczki kuchennej" , no jeszcze pokicam troszkę. Myślę, że całkiem niedługo. Zaraz nastawię zupkę a ja ..hajda do planetowania. Zapraszam was na ostatni ( z tej sesji zdjęciowej) spacer parkowy. Dzisiaj w programie ....dzień dmuchawca. 

Miłego początku weekendu ( znowu) . Ahoj!!

14 listopada 2019 , Komentarze (28)

to sr..........znaczy się ból głowy. Odebrałam dzisiaj wyniki ...poprawiłam sobie morfologię ..oj poprawiłam i to jak. Doktor zaleciła iść oddać krew, pójdę po niedzieli ale wątpię żeby mi krew pobrali ...teraz mam ..wyniki ponad normę :D. Znaczy się dobrze żarłam żelazo...niczym rdza. Erytrocyty norma 5,22 a ja 5,88 - hemoglobina 15, 7 ( a kiedy wykryto anemię miałam 10,0) a teraz 16,1 - no nic popełznę i spróbuję sobie spuścić to i owo ku chwale i pożytkowi innych . Tak poza tym ....miły chłód, taki jak lubię...dobrze się spaceruje , oczywiście z cyckami na wierzchu - czyli porozpinana. polazłam wydawać kasę czyli się wianować ....skarpetki, siula nasenna ;), leginsy do niko niko sobie zamówiłam obiorę po niedzieli. Co niektórzy to się nawet pytają czy ja już spakowana jestem....no jeszcze nie , przecież to 12 dni jeszcze . wychłepczę kawkę i biorę się za marynowanie szyneczki na gulasz dla zięcia i za robienie świątecznego farszu do kulebiaka. Zamrożę i będę miała spokój . Ale jeszcze coś zjem na II śniadanie ...może kaki - ma dużo żelaza. Zapraszam was na kolejne dreptanie parkowymi alejkami. 

Miłego dzionka, lecę rabotać....ahooooooooojjjjjjjjj

13 listopada 2019 , Komentarze (26)

Ani ...się właśnie zakończyła. Oooo jak mi było miło ( mam nadzieję że jej też) . Dostałam na " nową chałupę" takie oto kubeczki przecudnej urody .

Pogadałyśmy sobie, kusiłam malinową chmurką, poiłam kawą. No i Ania poznała Skorupiaka.....czyli małża mego. Hihihihihi wywarł na niej nie najgorsze wrażenie. Pozwiedzała sobie moje landy. I było baaaardzo miło. Faaaajnie sobie pokonwersować ze znajomymi .....poznanymi kiedyś dzięki internetowi a obecnie osobiście. Poza tą radosną nowiną w zasadzie nie mam dzisiaj o czym gadać....bo poranek był poświęcony Kasztanowej. Zaraz ruszam pokrążyć. Wczoraj miałam trochę zajęć i odpuściłam orbitowanie, ale dzisiaj nie ma takiej opcji ....zresztą ...po prostu mi się tego chce. Ja będę ganiała a wy sobie pospacerujcie alejkami mojego parku. Aaaaa dzięki dziewczyny za pomysł  kalendarza. Rozmawiałam z kolegą drukarzem ( i jednocześnie założycielem stowarzyszenia Zielona Akcja) ....powiedział że moimi zdjęciami możemy ozdobić kalendarz stowarzyszenia ...możemy grancik zdobyć na takie wydawnictwo:D.

Wspaniałego popołudnia życzę wszystkim. Do miłego(pa)

12 listopada 2019 , Komentarze (24)

uczyniłam dzisiejszej nocy. Oczywiście sen poszedł w pi**u albo i dalej, albo był nawalony i polazł do kogoś innego a nie do mnie. Więc żeby nie wściec się do reszty buszowałam sobie to tu i tam . I natknęłam się na taką historyjkę. Proszę przestać jeść i pić  a czytać. A potem tradycyjnie trochę zdjątek.

 "Bardzo się ucieszyłem, kiedy pewna firma zaproponowała mi testowanie swojego najnowszego produktu - inteligentnej szczoteczki do zębów. Ucieszyłem się, bo będąc człowiekiem nowoczesnym i na bieżąco z technologią, miałem już inteligentną pralkę, inteligentną zmywarkę, lodówkę, inteligentną suszarkę do włosów, papier toaletowy, inteligentny prysznic, żel do włosów oraz inteligentną pastę do zębów z certyfikatem MENSY. Brakowało mi tylko szczoteczki. Zgodziłem się więc na wykonanie testów, podałem swój adres producentowi i zaczaiłem pod moimi inteligentnymi drzwiami na inteligentnego kuriera.

Kurier niestety okazał się nie tylko inteligentem, ale też intelektualistą. Zanim wydał mi przesyłkę, musiałem zdekonstruować z nim dyskurs poststrukturalnego teizmu, prowadzący do rozwarstwienia jednolitej skały wypowiedzi współczesnych krytyków posoborowego manicheizmu. Zajęło mi to ponad dwie godziny. W końcu podpisałem rysikiem tablet z potwierdzeniem odebrania paczki ze szczoteczką i zamknąłem się w sraczu.

Szczoteczka rzeczywiście była inteligentna. Jak dla mnie, nawet zbyt inteligentna. Żeby ją uruchomić, musiałem najpierw ściągnąć aplikację na telefon. Ściągnąłem. Aplikacja się zainstalowała i rozesłała wszystkim moim znajomym z Facebooka wiadomość, że zacząłem właśnie myć zęby. Dostałem sześćset lajków, sto dwadzieścia komentarzy z gratulacjami i dwieście pięćdziesiąt z tekstem „Pics or it didn’t happen”. Bardzo mnie rozbawiła myśl, że miałbym robić sobie zdjęcia z mycia zębów i wysyłać je znajomym, ale wtedy kamera zainstalowana w główce szczoteczki trzasnęła mi serię selfies i opublikowała je na Instagramie i Snapchacie z linkiem do strony producenta.

Potem było tylko gorzej. Moja szczoteczka sama nastawiała alarm, informujący mnie o konieczności umycia zębów. Nastawiła go na godzinę siódmą rano, dwunastą w południe, piętnastą i dwudziestą. Cztery razy dziennie odtwarzała piosenki Coldplay ze Spotify i nie byłem w stanie ich wyłączyć, póki nie włożyłem szczoteczki do pyska. Jeśli przez ponad dziesięć minut od pory mycia zębów nie zacząłem ich myć, szczoteczka automatycznie zmieniała repertuar na zespół Nickelback. Zrywałem się więc rano z łóżka, myłem zęby, potem zrywałem się w południe, zrywałem się po południu i wieczorem. Zaczynałem mieć już tego dosyć. Myślałem, że już nic straszniejszego mnie nie spotka w życiu.

Ale potem moja szczoteczka zapisała mnie do jakiejś internetowej Ligi Zęboczyścioszków, czy jak to tam się nazywało. Były rankingi. Dostawało się punkty i odblokowywało osiągnięcia. Sto punktów za mycie zębów ponad dziesięć minut. Dwieście za mycie osiem razy dziennie. Pięćset za mycie w środku nocy. Nie dało rady się z tego wypisać. Co chwila dostawałem powiadomienia, że „Jagódka umyła dzisiaj ząbki sześćdziesiąt osiem razy i wyprzedziła cię w zestawieniu Czyścioszków Tygodnia”, albo że „Marcel zadbał o uśmiech o 3:44 nad ranem, kiedy ty zjadłeś kebaba i poszedłeś spać”. To był koszmar.

Z czasem moja szczoteczka zyskała większą świadomość. Kazała nazywać się iWona. Zaczęła do mnie mówić, używając głośniczka do odtwarzania alarmów dźwiękowych. Zaktualizowała się i poszerzyła swoją funkcjonalność o alkomat. Kiedy wracałem z imprezy i myłem zęby, iWona mówiła: „Piłeś”. „Dwa piwa”, odpowiadałem. „Masz 1,5 promila”, mówiła iWona. „Dobra, cztery piwa”, odpowiadałem, „to jakiś problem?”. „Nie. Żaden problem”, mówiła moja szczoteczka. I wyłączała się na całą noc.

A kiedy spałem u jakiejś dziewczyny i brałem ze sobą swoją szczoteczkę, iWona darła się z łazienki na full volume: „Kim jest ta d***a? Może niech ona umyje ci zęby”. Nie wiedziałem, jak się tłumaczyć. Nie chciałem się kłócić ze szczoteczką do zębów. Zamknęliby mnie w szpitalu wariatów. Postanowiłem to skończyć. Zapakowałem iWonę do pudełka i odesłałem do producenta. Wieczorem dostałem od niej wiadomość: „Ty złamasie ze śmierdzącym pyskiem, myślisz, że nie stać mnie na nikogo lepszego?”, a od producenta dostałem maila z informacją, że zaprzyjaźniona firma wysyła mi inny produkt do testów.

Nieopatrznie odebrałem kolejną przesyłkę. Przysłali mi inteligentny wibrator. Zanim spakowałem go z powrotem do pudełka i wystawiłem za drzwi, zdążył zrobić zdjęcie, jak trzymam go w ręku i rozesłać je znajomym z informacją, że „Karol śmiało wkroczył do krainy analnych rozkoszy”. Skasowałem Facebooka, odciąłem nożyczkami do paznokci kabel od internetu i wyjechałem w Bieszczady żyć jako koza. I to był ostatni raz, kiedy testowałem nowy, inteligentny produkt."

Pięknego, słonecznego dnia, takiego jak u mnie .. Ahoooooooojjjjj.

11 listopada 2019 , Komentarze (12)

jak mawiała moja babcia. Czyli wszystko na odwrót. Spałam ponad 8 godzin....bo panny wyrzuciłam od razu z marszu wieczorem do pana. Won. Przyprowadził je po porannym spacerze i po śniadaniu. Pewnie po 7 , nie wiem...spałam jak zabita do 8 30 . A potem zmieniłam porządek dnia ...wypiłam pół kawy i ruszyłam w trucht i wiecie co ...po kilkunastogodzinnym niejedzeniu, truchtało  mi się o wiele lepiej niż po jedzeniu. 4 km wykręcone, tylko cholerna koszulka obtarła mi ramię. Więcej w niej kicała nie będę.  Zaraz się posilę, ooo wychodzi słoneczko, a po śniadaniu biorę się za malinową chmurkę ....bo przecież Aneczka przyjeżdża, jutro nie będę miała czasu wszystkiego zrobić, bo i mają być pozwy do napisania ( ciekawe, czy kolega dzisiaj zadzwoni i potwierdzi jutrzejszą wizytę .....bo on akurat cierpi na permanentną niesłowność) a i przyjdzie pani od ogarniania chałupy , no i trzeba by śmignąć po zakupy bo Paszczury warszawskie zwalą się w weekend. O losie, losie ....no dobra, nie marudzę już bo sytuacja zaokienne wzbudza radość ..choć kiedy spojrzę w stronę stolicy .to widzę ciemność, ciemność widzę i może ...lunąć niedługo. Ale...póki świeci słonko ...pójdźcie za mną. Zapraszam 

Miłego świętowania, to dzisiejsze wolne znowu mnie zmyli i nie będę się mogła połapać kiedy jaki dzień będzie. Ahoj !!!

10 listopada 2019 , Komentarze (22)

oj , bardzo nijako. Nie wiem, może dopada mnie jakaś jesienna tęsknica, albo co. Znowu nie śpię od 3 30 . Zapowiedziałam małżowi że albo a) zabiera psice do siebie na noc, b) przenosi się tutaj c) będzie miał oskórowane psy ( głównie Whisky) . Zjadłam solidne śniadanko , jajecznica z estragonem i cebulką, tosty żytnie i kawa . Niech mi się to ułoży i zaraz odkurzę, w parku, jak to w parku trawa jest mokra i panny, szczególni Tequilla przynosi na sobie masę piasku, muszę zaraz odkurzyć bo można plażę sobie zrobić z jej nanosów. Po odkurzaniu biorę się za nikowanie 8). A potem ...lenistwo, sos do spaghetti wywlekłam z zamrażarki, trzeba powyjadać dobroci do mojego wyjazdu. Bo jak chłop się żywi na mieście to przecie, nie będę sosu trzymała tyle czasu , do mojego powrotu. Tyle to piernik ma dojrzewać...nie sos. Hrabia obiecał złożyć komodę, ciekawe czy kolega Alzheimer go nie odwiedził :? Okaże się wieczorem. Wczoraj miałam fazę na HAusera , czyli połówkę 2cellos. Kurczę, byli w ubiegłym roku na koncertach w Polsce, No trudno ...czasu kijem nie zawrócę, ale wpisałam ich sobie w fan alert, jak będą następne koncerty to mnie moje " biletomaty" uprzejmie poinformują. Dzisiaj ( to przez tę tęsknicę) wróciłam do lat młodości. I brzęczą mi hiciory lat 80 tych. A propo młodości. Mój Znajduch III ( czyli psiapsiółka Paszczura vel Znajducha I) uprosiła mnie o przepis na mój najlepszy na świecie sernik i wczoraj go piekła - konsultując się z mną co i rusz, nawet mi się takie " zdalne" sterowanie podoba , jedyną upierdliwością, ale nie dla mnie, jest to że przecież nie siedzę non stop przy laptopie a już tym bardziej na FB , więc czasem odpowiadałam na pytania z opóźnieniem. Niemniej po lekkim przestudzeniu serniczka, ofiary mych nauk spróbowały ciasta i orzekły " Macocho , jesteś wielka ( na co zwróciłam grzecznie uwagę iż wiem, bo lustro w chałupie mam), sernik taki jak u ciebie" , po czym padły słowa podzięki i obietnica przysługi...hehehehe....może powinnam poprosić o " lekramę radiową" , bo Znajduch pracuje w TOK FM:?. Swoją rogą mój Paszczur osobisty, zaraz mnie poinformował " ja też chcę ten przepis" ....najpierw napisałam, żeby sobie wzięła od Ani, ale potem wysłałam małpięciu  i tak wiem, że ich serniki będą PRAWIE takie jak moje, bo do moich to trzeba praktyki i serducha włożonego, poza składnikami stricte przeznaczonymi do późniejszego pożarcia. Dobra...koniec o duperszwancach, idziemy do Parku. Dzisiaj wędrówka pt. Kaczki ....bez jabłek tudzież pomarańczy. 

I tymi oto miłymi ptaszorkami ( szczególnie tym bijącym brawo) i ja wam macham na pożegnanie. Miłego, wydłużonego weekendu. (pa)(pa)

9 listopada 2019 , Komentarze (20)

Raz, że za oknem rozlazły się chmurska i widać słonko, dwa...że założyłam spodnie, które kupiłam dwa tygodnie temu i ..które się nie dopinały. Ale powiedziałam sobie, że za dwa tygodnie spodnie się zapną i proszę bardzo....tak jest . Co prawda na szklanej małpie dalej widzę cyfry prowadzące na skraj rozpaczy, ale portki i lustro mówią coś innego. W lustrze jestem w " malejącej ciąży" :D. Wczoraj nie nikowałam....pobolewała mnie lewa ( ta słabsza noga) na mój gust...mięsień uda dał mi znać ...że  na codzienne godzinne krążenie to ja się jeszcze nie nadaję ....więc dałam cielu odpocząć, teraz już jestem odziana do sportów,,,,,kawa, śniadanie, leki, poczekam aż twarożek i pomidory ułożą się właściwie w żołądku i ....zostanę księżycem. Wgrałam sobie do smarkfona 12 piosenek, które trwają 58 min i jak będę nikowała w Kołobrzegu, to mi nie będzie nawet czasomierz potrzebny, bo trening mi muzyka odmierza 8) Długoręka wczoraj wpadła po chlebki ( dla synusia i koleżanki  - swojej nie synusiowej) , bo dzisiaj pojechali na dłuugi weekend do Poznania. Za to ja mam dostać rogala marcińskiego ze źródła, jak wrócę z sanatorium to też upiekę , widziałam wczoraj w Pepco, duże stolnice silikonowe, muszę kupić w przyszłym tygodniu. Ale wracając do mojej siestry ( nie " jada " słodyczy, ze względu na szwagra który miał początki cukrzycy , zawziął się, odrzucił słodkości i mięso, schudł sporo i cukier ma teraz niższy) pierwsze kroki skierowała do piekarnika, bo się " świecił" z powodu schnącej bezy, do malinowej chmurki dla klientki. Musiałam wydać odgłos paszczowy " won" i trochę oprzytomniała, ale na moment....bo zaraz polazła do mojej " tajmnej" spiżarnioszafki i oddaliła się od niej trzymając w łapach pudełko pierniczków ( niestety, ja wciąż mam coś do kawy, dla gości ...a przede wszystkim dla małża, który jak wpada, to zaraz szuka czegoś słodkiego) . Pojadła, wypiła herbatkę ( bo 4 kawy nie chciała) pogadałyśmy o nadchodzącej " rekonstrukcji" rządu i pojechała zdrzemnąć się przed podróżą. I to by było na tyle , raportowania o dniu moim powszednim. Aaaaaa, jeszcze donosik, jeśli poszukujecie prezentów kosmetykowych, to zajrzyjcie na Cocolitę...z okazji urodzin do 13 listopada mają spore promocje. I " to już jest koniec" :PP . Oczywiście jeszcze tylko maleńki spacerek , dzisiaj " Imię róży" ale nie twórczość Eco...tylko moja. Zapraszam

Miłej soboty . Ahooooooooojjjjjjjjjj

8 listopada 2019 , Komentarze (15)

lubię ją....niesie ze sobą tajemniczość. No i robi te cudne " diamentowe pajęczynki" między gałązkami. Eech chyba przyjdzie mi się przestawić w tryb wstawania " późnonocny" albo....wyskubać Whisky ogon. Przyprowadzane są do mnie wieczorem...po parkowym spacerku. Poszaleją ( tzn. Whisky z Bimbrą) i idą spać ...o czwartej się zaczyna. Najpierw dyskretny tupot pazurków po podłodze. Koło 4 30 już jest stanięcie pod schodami do mojej sypialni i żałosne piszczenie...uuuuuch . Dzisiaj powiedziałam małżowi ...żeby po spacerze zabierał je do siebie ...do mnie co najwyżej Tequillę , bo ta grzecznie czeka na 6 aż pańcio przyjdzie i zabierze ją na poranny spacerek. Przy okazji przekazania mi psic ( hmmm...czyżby to był nasz " znak pokoju" , bo w pokoju na bank dochodzi do owej ceremonii) zapytałam kiedy jaśnie pan złoży komodę, która rozbebeszona leży na podłodze jednego z pokoi gościnnych. A tu przecież Ania przybywa lada moment.  " No długi weekend jest " orzekł, " a to nie jedziesz do Wisły"? ( Paszczury mu kupiły na zeszłoroczną gwiazdkę jazdę terenówką po górach) " Nie jadę" na co radośnie odrzekłam " Kurcze, to muszę odwołać kochanka" a mój mąż równie radośnie rzekł " A po co...przecież ja tu nie sypiam" A na koniec, zamykając drzwi wyartykułował " Tylko żeby to nie było na stałe" ...i usłyszał " oszalałeś! Kochanek na stałe ?" I takie są nasze , nienormalnych rozmowy, a słuchacze nie wiedzą czy my tak poważnie, czy żartujemy. I nadal wśród zewnętrznych obserwatorów uchodzimy na idealne małżeństwo. No dobra....lecę do urzędu pracy. Zdaje się, że to już ostatni raz. Was moi drodzy zostawiam z nastrojem, mgłą i ....parkiem. 

Do miłego. Ahooooooooooj 

7 listopada 2019 , Komentarze (8)

na ten moment. Mało optymistyczny. Oczywiście wczoraj ledwie żyłam...ale pazurki sobie zafundowałam iście świąteczne . Ponieważ będę jeszcze robiła przed samym wyjazdem ..to pomalujemy jakimś beżem, żeby odrosty były mało widoczne, a na Święta znowu zrobię to cudo:D

Ledwie docipiałam wczoraj do 21 30 ...za to o 4 rano obudziło mnie żałosne piszczenie Whisky, już tęskniła za pańciem. Ja go za ten dualizm chałupowy uziemię....psiny śpią od 21 do 4 u mnie ...potem dwie młodsze życzą sobie ...przejścia do drugiego lokalu. Więc piszczą mi pod sypialnią, chcąc nie chcąc ( a najczęsciej chce mi się siku) złażę...i wypuszczam je na dwór, czy pan je wpuszcza do siebie nie wiem. Tak więc żyję od 4 ale jakoś kiepsko dzisiaj ...nastrój mam delikatnie mówiąc ...ujowy, prawa ręka znowu pobolewa a już się cieszyłam , że zlikwidowałam ból, kawa nie bardzo pomaga mojej psyche . Poczekam na klienta, urząd miasta już się ustosunkował do odwołania do SKO, oczywiście dalej twierdzą , że wsio jest w najlepszym porządku, no ale ja jeszcze nigdy nie spotkałam się ze stwierdzeniem urzędników, że popełnili błąd i zmieniają decyzję. Tak , że pan Tadeusz podniesie mi ciśnienie i może wtedy mi się polepszy. A tymczasem ...skoro zakończyłam ganianie was po lesie , to zapraszam na spacery po Starym Ogrodzie. 

Miłego czwartku . Bye , bye (pa)

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.