Ostatnio dodane zdjęcia

Ulubione

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

MAm bardzo szerokie zainteresowania, jak to mówią moi znajomi jestem " kobietą renesansu" . Miałam być chirurgiem, zostałam prawnikiem ale wciąż uczę się czegoś nowego . Uwielbiam książki, zdobywanie wiedzy, wypady do klubów i wiele wiele innych

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 1093322
Komentarzy: 43069
Założony: 5 stycznia 2007
Ostatni wpis: 31 grudnia 2024

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Beata465

kobieta, 59 lat, Radom

173 cm, 110.70 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

18 listopada 2019 , Komentarze (16)

niech ją szlag. Jak się nie dzieje, to się nie dzieje , jak zaczyna to do sześcianu. Rano pomijam bo zdawałam relację. Poszłam na spotkanie w sprawie działań szefowej radomskiego koła ...powiem wam, że na czymś tak żenującym dawno nie byłam. Takiego pokazu chamstwa, niemerytoryczności dawno nie widziałam. No i chyba straciłam znajomą ....albo i dwie a może nawet trzy. Trudno, ja kłamała nie będę , tym bardziej w sytuacji gdy pani zarządzała kołem w sposób dyktatorski ( komu się nie podobają moje rządy to niech wyp****), łamała prawo wynikające ze statutu, a po pierwsze nie było żadnych działań. Sorry, ja i tak nie udzielam się jakoś wybitnie, ale jeśli już mam w czymś funkcjonować to chcę zrobić robotę a nie siedzieć przy kawie i dywagować nad fantazjami , bo nie konkretami, na to to ja nie mam czasu. Spotkanie było naprawdę nieprzyjemne, pyskówki, nawet przewodniczący partii miał problemy z ogarnięciem atmosfery . Nie , nie , nie....na koniec była przewodnicząca i jej " kółko wzajemnej adoracji " piznęły ...dosłownie( szefowa rzuciła , z kilku metrów,  rezygnację przewodniczącemu partii) gotowe!!! rezygnacje z członkostwa i poszły sobie. Została nas garstka, ustanowiono zarząd komisaryczny , a nasza piątka po pożegnaniu z władzami została jeszcze ponad godzinę i już mamy przedyskutowane kilka pomysłów działań. Wróciłam do domu , obejrzałam nowe autko małża , zabrałam laptopa i poleciałam wybierać zdjęcia do grantowego kalendarza i co? I mój laptop ....pardon excuse me ...pieprznął, po prostu bzyknął i cisza. Nie działa ani na kabelku, ani bez kabelka ..ciemność, ciemność widzę. Co gorsza ja to źle widzę. Na razie zaanektowałam swój stary laptop, który oddałam w ręce męża, ale oczywiście nie mam w nim masy potrzebnych mi rzeczy. Chwała Bogu , że historię ( w 98 %) mojej działalności mam na zewnętrznym dysku, no ale kilka świeżych rzeczy ...mam niedostępnych, nie wiem na jak długo. Jak wrócę z zakupów ( aaa...od dzisiaj jest w lidlu ser deluxe w wiaderku, idealny na sernik) to pognam do mojego pana Tomeczka, niech zobaczy co się stało ( na bank zdechł zasilacz, a czy coś poważniejszego to nie wiem) i co można zrobić na wczoraj, bo ja przecież niedługo wyjeżdżam. Raz że nie chcę teraz czyścić Bankomatu, bo i samochód kupił i jutro odbiera meble i kici kici na moje wywczasy da to jeszcze na laptopa ...no nie , aż taka podła to ja nie jestem , poza tym nie bardzo miałabym ochotę brać nowiutkie cacuszko ( bo chcę Asusa ze szczotkowanego aluminium) wlec ze sobą do sanatorium. Widzę że i w tym trzeba będzie myśleć nad nowym zasilaczem. Ten los to jednak jest ślepy i głuchy. Upraszam się o kumulację ale w TOTOLOTKU a nie w pechu. I w związku z powyższym, chwilowo nie będzie zdjęć (szloch). Bo folder z wybrańcami jest niedostępny ( mam nadzieję, że panu Tomkowi uda się to wyciągnąć z tamtego laptopa i jakoś przerzucimy) Tymczasem życzę wam miłego dnia i lecę wydawać kasę ( dzisiaj niewiele ) . Mimo wszystko ....energetycznym ahooooooooooooj się żegnam z wami. (pa)

Ps.dziękuję za wszystkie miłe słowa o mojej " czarnej" wersji , kocham czerń,ale jakoś przyszedł moment, w którym stwierdziłam iż wyglądam w niej źle ...hmmmm może to byłą wina anemii, bo wczoraj nawet się sama sobie podobałam....oczywiście przy czerni, warunkiem dobrego wyglądu jest ..makijaż (szczególnie gdy się ma już " kilka" lat...ten tego ...dziesiątków lat) Do miłego. Pa 

17 listopada 2019 , Komentarze (24)

i jak nie kochać przyjazdów dzieciaków ...to najlepszy środek odchudzający. Wyczyścili kuchnię do czysta ( swoją drogą niech to szlag....zostawili nam tyci pyci na dzisiaj) . Wczoraj rozczulił mnie tekst zięcia ( pomijam głośne " o jakie pyszne" przy zupie, plackach ziemniaczanych z sosem i przy bułeczkach) przy deserze ..czyli makowych bułeczkach i kawie zięć orzekł " teraz mogę umrzeć z przejedzenia ale to będzie piękna śmierć" , aż tyle to on nie zjadł....ale chyba obiadu z dwóch dań i deseru na co dzień nie jedzą. Rano zlazłam z mojej amazońskiej puszczy i grzecznie pytam czy chce omlet na słodko ( takie omlety biszkoptowe robiła nam moja babcia, czasem mama, a potem ja moim dziewczynom), odpowiedział, że za omlet na słodko to on dziękuje ...zadowolą go kanapki , ok ...zrobiłam, za moment wypełzł z pokoju Paszczur i od razu " no przecież nie takie śniadanie zamawiałam" , to grzeczniutko mówię ...i czego buczysz ...dla ciebie będzie omlet..widzisz że robuś już wyciągnięty na blat?  Pięć minutek i wcinała " smak swojego dzieciństwa" z konfiturą z płatków róży. Potem spakowała wielką torbę żarła, zabrali sobie zupę, sos, placki z kalafiorem ( wczoraj nie jedli bo już nie mieli gdzie włożyć) bułeczki makowe, wędlinę swojską, którą im tatuś kupił no i chlebki . Dla nich i dla mojego trzeciego Znajducha( Ani...psiapsiółki paszczurzej) . Zięć marudził " zostaw rodzicom trochę bułeczek...nie zjemy tyle" na co mój dzieć orzekł ..." obiecałam w pracy, że przyniosę pyszności, które robi mama" i tu zięć zmienił front - " no to zabierz jedną bułeczkę" - no jak jedną? ja się wtrąciłam, ile osób posili się z jednej? " no dobra, to weź dwie i pokrój im na kawałeczki" :D Ot egoistyczne łakomczuchy . Do Warszawy pojechali przez Łódź...małż zajeździł swój samochód na śmierć i znalazł nowy w Łodzi, więc go zawieźli , przy okazji wpadną do Paszczura II. A niech jadą , ja się pindruję na partyjny sąd. Zjeżdża nam dzisiaj wierchuszka Zielonych - szef, sekretarzyni i przedstawiciel sądu partyjnego. Źle się dzieje w radomskich strukturach ....szefowa naszego koła prowadzi dziwną i własną politykę, próbuje wyrzucać ludzi, którzy przestają się jej podobać, poszło sporo skarg na jej działania, zresztą dała popis na ogólnopolskim forum no i miarka się przebrała. Co prawda nie jestem członkinią partii ( i nigdy nie będę w żadnej partii) ale jako sympatyczka i działająca co nie co zostałam zaproszona. No to się upindrowałam i polecę. A prezent uję się tak : 

a propo prezent ów... wczoraj dzieć mi wręczył krem i rzekł : sprawdź czy ci będzie pasował ...eeee...spojrzałam na firmę Lierac , a potem ( pierwszy raz w życiu) znalazłam ten krem w internecie i ....cholerka ..dostałam krem w cenie torebki , ło matko ...będę luksusową skórę  miała, tyle że nie na ramieniu a na pyszczydle . Ale kremację rozpocznę dopiero po Bożym Narodzeniu. 

A tymczasem zapraszam na coś lekkiego, delikatnego czyli na ...studium dmuchawca. 

I tym " aptymistycznym" puchaczem kończę moją dzisiejszą pogawędkę ( w zasadzie popisankę) , życzę wam cudownego, słonecznego popołudnia. Ahooooj!!!

16 listopada 2019 , Komentarze (23)

i niemyślenie mojego małża jest powalające. Ale od początku, dziecki przyjechały raniuśko..już przed 8 były. Oczywiście wypiły po kubasku ( Anusiowym) kawki, dobrze że Paszczur wpadł na pomysł i przywiózł mi kilka opakowań, bo mi kapsułki ...wyszły :D. Przywiozła jakąś nową z Sumatry, bardzo mi smakuje. Do kawki dostali po kawale malinowej chmurki ,  wciąż jeszcze jest ...oczywiście już nie taka pyszna jak dla Ani, bo beza nasiąkła śmietaną,, ale wciąż jedzący mniamają....przed chwilą mlaskała Długoręka, która wpadła na momencik....kawkę i coś do kawki.Potem dziecki się zabrały ...najpierw do fryzjera a potem do Zagłoby, na grób rodziców zięcia. Wrócą przed wieczorem. A ja ponikowałam...i stanęłam kończyć zamówienie ...zrobiłam makowe bułeczki i co? Wpadł mój małż i sięga łapskiem do blachy....dobrze że zdążyłam krzyknąć " gdzie!!!, toć te są surowe , czekają na wsadzenie do piekarnika". Nosz Ciastkojad jeden...teraz już pierwsza partia bułeczek, ostudzona, polukrowana, właśnie piszczy mi piekarnik, żeby wyjąć następne:DWyjęłam i polukrowałam, najlepszym lukrem na świecie. Ziemniaki na placki ziemniaczane już obrane, gulasz zaraz poduszę jeszcze . Zupy najadła się wczoraj Długoręka i orzekła ....dooooobra, pikantna. Ciasto na placki z kalafiorem też nabiera mocy. Czyli jestem obrobiona i nawet...jak wspomniałam - wyrekreacjonowana...bo wytruchtana. Aaa nie wiem czy wam powiedziałam, że wczoraj zadzwonił kolega( ten drukarz) i spytał mnie , czy z moich kaczuszek, może zrobić obraz, oprawić go i podarować wiceprezydentowi , który teraz po odejściu tamtego goryla szkodnika, zajął się inwestycjami i przyrodą. Powiedziałam, że oczywiście ....chętnie zawisnę w urzędzie miasta. Mogę i tam rozpocząć moją " drogę do sławy" ;)hehehehe....chyba Przybylskiej. Za oknem cudnie, słonecznie ...pójdźmy więc jeszcze przez mój park...to chwile zatrzymane " w wiadrze" na ostatnim, październikowym spacerze. 

Pięknego, słonecznego weekendu życże wszystkim, lecę do garów. Ahoooooooojjjjjjjjjj

15 listopada 2019 , Komentarze (27)

dzisiaj u mnie. Pochmurno i chyba mży, bo wyglądam z mojego " księżniczkowego" okna i widzę mokrą jezdnię i chodniki. A ja od rana bawię się w kuchni...wczoraj zrobiłam farsz do kulebiaka bożonarodzeniowego, wpadł Skorupiak i się najadł ...jeszcze gorącego, a potem zapytał..." a co to jest" ? To go " oświetliłam" , jak to u niego ( to akurat jest u nich genetyczne) zapytał " tak wcześnie" ? No to oddałam mu pytanie...' a co to przeszkadza farszowi, skoro idzie do zamrażarki" i uświadomiłam go , że Marysi nie będzie trzy tygodnie , wraca przed świętami i nie zrobi wszystkiego co ma zrobić w 48 godzin. Dzisiaj gotuję zamówioną zupkę pieczarkową, ugotuję kalafiora do placków i zrobię gulasz dla zięcia , do placków ziemniaczanych , które zamówił. Jutro tylko sosik zagęszczę. Wieczorem zrobię chlebki , wyrosną przez noc rano je upiekę. A raniutko zrobię im bułeczki drożdżowe z makiem. I tak dzisiaj będzie wyglądał mój dzień " naczelniczki kuchennej" , no jeszcze pokicam troszkę. Myślę, że całkiem niedługo. Zaraz nastawię zupkę a ja ..hajda do planetowania. Zapraszam was na ostatni ( z tej sesji zdjęciowej) spacer parkowy. Dzisiaj w programie ....dzień dmuchawca. 

Miłego początku weekendu ( znowu) . Ahoj!!

14 listopada 2019 , Komentarze (28)

to sr..........znaczy się ból głowy. Odebrałam dzisiaj wyniki ...poprawiłam sobie morfologię ..oj poprawiłam i to jak. Doktor zaleciła iść oddać krew, pójdę po niedzieli ale wątpię żeby mi krew pobrali ...teraz mam ..wyniki ponad normę :D. Znaczy się dobrze żarłam żelazo...niczym rdza. Erytrocyty norma 5,22 a ja 5,88 - hemoglobina 15, 7 ( a kiedy wykryto anemię miałam 10,0) a teraz 16,1 - no nic popełznę i spróbuję sobie spuścić to i owo ku chwale i pożytkowi innych . Tak poza tym ....miły chłód, taki jak lubię...dobrze się spaceruje , oczywiście z cyckami na wierzchu - czyli porozpinana. polazłam wydawać kasę czyli się wianować ....skarpetki, siula nasenna ;), leginsy do niko niko sobie zamówiłam obiorę po niedzieli. Co niektórzy to się nawet pytają czy ja już spakowana jestem....no jeszcze nie , przecież to 12 dni jeszcze . wychłepczę kawkę i biorę się za marynowanie szyneczki na gulasz dla zięcia i za robienie świątecznego farszu do kulebiaka. Zamrożę i będę miała spokój . Ale jeszcze coś zjem na II śniadanie ...może kaki - ma dużo żelaza. Zapraszam was na kolejne dreptanie parkowymi alejkami. 

Miłego dzionka, lecę rabotać....ahooooooooojjjjjjjjj

13 listopada 2019 , Komentarze (26)

Ani ...się właśnie zakończyła. Oooo jak mi było miło ( mam nadzieję że jej też) . Dostałam na " nową chałupę" takie oto kubeczki przecudnej urody .

Pogadałyśmy sobie, kusiłam malinową chmurką, poiłam kawą. No i Ania poznała Skorupiaka.....czyli małża mego. Hihihihihi wywarł na niej nie najgorsze wrażenie. Pozwiedzała sobie moje landy. I było baaaardzo miło. Faaaajnie sobie pokonwersować ze znajomymi .....poznanymi kiedyś dzięki internetowi a obecnie osobiście. Poza tą radosną nowiną w zasadzie nie mam dzisiaj o czym gadać....bo poranek był poświęcony Kasztanowej. Zaraz ruszam pokrążyć. Wczoraj miałam trochę zajęć i odpuściłam orbitowanie, ale dzisiaj nie ma takiej opcji ....zresztą ...po prostu mi się tego chce. Ja będę ganiała a wy sobie pospacerujcie alejkami mojego parku. Aaaaa dzięki dziewczyny za pomysł  kalendarza. Rozmawiałam z kolegą drukarzem ( i jednocześnie założycielem stowarzyszenia Zielona Akcja) ....powiedział że moimi zdjęciami możemy ozdobić kalendarz stowarzyszenia ...możemy grancik zdobyć na takie wydawnictwo:D.

Wspaniałego popołudnia życzę wszystkim. Do miłego(pa)

12 listopada 2019 , Komentarze (24)

uczyniłam dzisiejszej nocy. Oczywiście sen poszedł w pi**u albo i dalej, albo był nawalony i polazł do kogoś innego a nie do mnie. Więc żeby nie wściec się do reszty buszowałam sobie to tu i tam . I natknęłam się na taką historyjkę. Proszę przestać jeść i pić  a czytać. A potem tradycyjnie trochę zdjątek.

 "Bardzo się ucieszyłem, kiedy pewna firma zaproponowała mi testowanie swojego najnowszego produktu - inteligentnej szczoteczki do zębów. Ucieszyłem się, bo będąc człowiekiem nowoczesnym i na bieżąco z technologią, miałem już inteligentną pralkę, inteligentną zmywarkę, lodówkę, inteligentną suszarkę do włosów, papier toaletowy, inteligentny prysznic, żel do włosów oraz inteligentną pastę do zębów z certyfikatem MENSY. Brakowało mi tylko szczoteczki. Zgodziłem się więc na wykonanie testów, podałem swój adres producentowi i zaczaiłem pod moimi inteligentnymi drzwiami na inteligentnego kuriera.

Kurier niestety okazał się nie tylko inteligentem, ale też intelektualistą. Zanim wydał mi przesyłkę, musiałem zdekonstruować z nim dyskurs poststrukturalnego teizmu, prowadzący do rozwarstwienia jednolitej skały wypowiedzi współczesnych krytyków posoborowego manicheizmu. Zajęło mi to ponad dwie godziny. W końcu podpisałem rysikiem tablet z potwierdzeniem odebrania paczki ze szczoteczką i zamknąłem się w sraczu.

Szczoteczka rzeczywiście była inteligentna. Jak dla mnie, nawet zbyt inteligentna. Żeby ją uruchomić, musiałem najpierw ściągnąć aplikację na telefon. Ściągnąłem. Aplikacja się zainstalowała i rozesłała wszystkim moim znajomym z Facebooka wiadomość, że zacząłem właśnie myć zęby. Dostałem sześćset lajków, sto dwadzieścia komentarzy z gratulacjami i dwieście pięćdziesiąt z tekstem „Pics or it didn’t happen”. Bardzo mnie rozbawiła myśl, że miałbym robić sobie zdjęcia z mycia zębów i wysyłać je znajomym, ale wtedy kamera zainstalowana w główce szczoteczki trzasnęła mi serię selfies i opublikowała je na Instagramie i Snapchacie z linkiem do strony producenta.

Potem było tylko gorzej. Moja szczoteczka sama nastawiała alarm, informujący mnie o konieczności umycia zębów. Nastawiła go na godzinę siódmą rano, dwunastą w południe, piętnastą i dwudziestą. Cztery razy dziennie odtwarzała piosenki Coldplay ze Spotify i nie byłem w stanie ich wyłączyć, póki nie włożyłem szczoteczki do pyska. Jeśli przez ponad dziesięć minut od pory mycia zębów nie zacząłem ich myć, szczoteczka automatycznie zmieniała repertuar na zespół Nickelback. Zrywałem się więc rano z łóżka, myłem zęby, potem zrywałem się w południe, zrywałem się po południu i wieczorem. Zaczynałem mieć już tego dosyć. Myślałem, że już nic straszniejszego mnie nie spotka w życiu.

Ale potem moja szczoteczka zapisała mnie do jakiejś internetowej Ligi Zęboczyścioszków, czy jak to tam się nazywało. Były rankingi. Dostawało się punkty i odblokowywało osiągnięcia. Sto punktów za mycie zębów ponad dziesięć minut. Dwieście za mycie osiem razy dziennie. Pięćset za mycie w środku nocy. Nie dało rady się z tego wypisać. Co chwila dostawałem powiadomienia, że „Jagódka umyła dzisiaj ząbki sześćdziesiąt osiem razy i wyprzedziła cię w zestawieniu Czyścioszków Tygodnia”, albo że „Marcel zadbał o uśmiech o 3:44 nad ranem, kiedy ty zjadłeś kebaba i poszedłeś spać”. To był koszmar.

Z czasem moja szczoteczka zyskała większą świadomość. Kazała nazywać się iWona. Zaczęła do mnie mówić, używając głośniczka do odtwarzania alarmów dźwiękowych. Zaktualizowała się i poszerzyła swoją funkcjonalność o alkomat. Kiedy wracałem z imprezy i myłem zęby, iWona mówiła: „Piłeś”. „Dwa piwa”, odpowiadałem. „Masz 1,5 promila”, mówiła iWona. „Dobra, cztery piwa”, odpowiadałem, „to jakiś problem?”. „Nie. Żaden problem”, mówiła moja szczoteczka. I wyłączała się na całą noc.

A kiedy spałem u jakiejś dziewczyny i brałem ze sobą swoją szczoteczkę, iWona darła się z łazienki na full volume: „Kim jest ta d***a? Może niech ona umyje ci zęby”. Nie wiedziałem, jak się tłumaczyć. Nie chciałem się kłócić ze szczoteczką do zębów. Zamknęliby mnie w szpitalu wariatów. Postanowiłem to skończyć. Zapakowałem iWonę do pudełka i odesłałem do producenta. Wieczorem dostałem od niej wiadomość: „Ty złamasie ze śmierdzącym pyskiem, myślisz, że nie stać mnie na nikogo lepszego?”, a od producenta dostałem maila z informacją, że zaprzyjaźniona firma wysyła mi inny produkt do testów.

Nieopatrznie odebrałem kolejną przesyłkę. Przysłali mi inteligentny wibrator. Zanim spakowałem go z powrotem do pudełka i wystawiłem za drzwi, zdążył zrobić zdjęcie, jak trzymam go w ręku i rozesłać je znajomym z informacją, że „Karol śmiało wkroczył do krainy analnych rozkoszy”. Skasowałem Facebooka, odciąłem nożyczkami do paznokci kabel od internetu i wyjechałem w Bieszczady żyć jako koza. I to był ostatni raz, kiedy testowałem nowy, inteligentny produkt."

Pięknego, słonecznego dnia, takiego jak u mnie .. Ahoooooooojjjjj.

11 listopada 2019 , Komentarze (12)

jak mawiała moja babcia. Czyli wszystko na odwrót. Spałam ponad 8 godzin....bo panny wyrzuciłam od razu z marszu wieczorem do pana. Won. Przyprowadził je po porannym spacerze i po śniadaniu. Pewnie po 7 , nie wiem...spałam jak zabita do 8 30 . A potem zmieniłam porządek dnia ...wypiłam pół kawy i ruszyłam w trucht i wiecie co ...po kilkunastogodzinnym niejedzeniu, truchtało  mi się o wiele lepiej niż po jedzeniu. 4 km wykręcone, tylko cholerna koszulka obtarła mi ramię. Więcej w niej kicała nie będę.  Zaraz się posilę, ooo wychodzi słoneczko, a po śniadaniu biorę się za malinową chmurkę ....bo przecież Aneczka przyjeżdża, jutro nie będę miała czasu wszystkiego zrobić, bo i mają być pozwy do napisania ( ciekawe, czy kolega dzisiaj zadzwoni i potwierdzi jutrzejszą wizytę .....bo on akurat cierpi na permanentną niesłowność) a i przyjdzie pani od ogarniania chałupy , no i trzeba by śmignąć po zakupy bo Paszczury warszawskie zwalą się w weekend. O losie, losie ....no dobra, nie marudzę już bo sytuacja zaokienne wzbudza radość ..choć kiedy spojrzę w stronę stolicy .to widzę ciemność, ciemność widzę i może ...lunąć niedługo. Ale...póki świeci słonko ...pójdźcie za mną. Zapraszam 

Miłego świętowania, to dzisiejsze wolne znowu mnie zmyli i nie będę się mogła połapać kiedy jaki dzień będzie. Ahoj !!!

10 listopada 2019 , Komentarze (22)

oj , bardzo nijako. Nie wiem, może dopada mnie jakaś jesienna tęsknica, albo co. Znowu nie śpię od 3 30 . Zapowiedziałam małżowi że albo a) zabiera psice do siebie na noc, b) przenosi się tutaj c) będzie miał oskórowane psy ( głównie Whisky) . Zjadłam solidne śniadanko , jajecznica z estragonem i cebulką, tosty żytnie i kawa . Niech mi się to ułoży i zaraz odkurzę, w parku, jak to w parku trawa jest mokra i panny, szczególni Tequilla przynosi na sobie masę piasku, muszę zaraz odkurzyć bo można plażę sobie zrobić z jej nanosów. Po odkurzaniu biorę się za nikowanie 8). A potem ...lenistwo, sos do spaghetti wywlekłam z zamrażarki, trzeba powyjadać dobroci do mojego wyjazdu. Bo jak chłop się żywi na mieście to przecie, nie będę sosu trzymała tyle czasu , do mojego powrotu. Tyle to piernik ma dojrzewać...nie sos. Hrabia obiecał złożyć komodę, ciekawe czy kolega Alzheimer go nie odwiedził :? Okaże się wieczorem. Wczoraj miałam fazę na HAusera , czyli połówkę 2cellos. Kurczę, byli w ubiegłym roku na koncertach w Polsce, No trudno ...czasu kijem nie zawrócę, ale wpisałam ich sobie w fan alert, jak będą następne koncerty to mnie moje " biletomaty" uprzejmie poinformują. Dzisiaj ( to przez tę tęsknicę) wróciłam do lat młodości. I brzęczą mi hiciory lat 80 tych. A propo młodości. Mój Znajduch III ( czyli psiapsiółka Paszczura vel Znajducha I) uprosiła mnie o przepis na mój najlepszy na świecie sernik i wczoraj go piekła - konsultując się z mną co i rusz, nawet mi się takie " zdalne" sterowanie podoba , jedyną upierdliwością, ale nie dla mnie, jest to że przecież nie siedzę non stop przy laptopie a już tym bardziej na FB , więc czasem odpowiadałam na pytania z opóźnieniem. Niemniej po lekkim przestudzeniu serniczka, ofiary mych nauk spróbowały ciasta i orzekły " Macocho , jesteś wielka ( na co zwróciłam grzecznie uwagę iż wiem, bo lustro w chałupie mam), sernik taki jak u ciebie" , po czym padły słowa podzięki i obietnica przysługi...hehehehe....może powinnam poprosić o " lekramę radiową" , bo Znajduch pracuje w TOK FM:?. Swoją rogą mój Paszczur osobisty, zaraz mnie poinformował " ja też chcę ten przepis" ....najpierw napisałam, żeby sobie wzięła od Ani, ale potem wysłałam małpięciu  i tak wiem, że ich serniki będą PRAWIE takie jak moje, bo do moich to trzeba praktyki i serducha włożonego, poza składnikami stricte przeznaczonymi do późniejszego pożarcia. Dobra...koniec o duperszwancach, idziemy do Parku. Dzisiaj wędrówka pt. Kaczki ....bez jabłek tudzież pomarańczy. 

I tymi oto miłymi ptaszorkami ( szczególnie tym bijącym brawo) i ja wam macham na pożegnanie. Miłego, wydłużonego weekendu. (pa)(pa)

9 listopada 2019 , Komentarze (20)

Raz, że za oknem rozlazły się chmurska i widać słonko, dwa...że założyłam spodnie, które kupiłam dwa tygodnie temu i ..które się nie dopinały. Ale powiedziałam sobie, że za dwa tygodnie spodnie się zapną i proszę bardzo....tak jest . Co prawda na szklanej małpie dalej widzę cyfry prowadzące na skraj rozpaczy, ale portki i lustro mówią coś innego. W lustrze jestem w " malejącej ciąży" :D. Wczoraj nie nikowałam....pobolewała mnie lewa ( ta słabsza noga) na mój gust...mięsień uda dał mi znać ...że  na codzienne godzinne krążenie to ja się jeszcze nie nadaję ....więc dałam cielu odpocząć, teraz już jestem odziana do sportów,,,,,kawa, śniadanie, leki, poczekam aż twarożek i pomidory ułożą się właściwie w żołądku i ....zostanę księżycem. Wgrałam sobie do smarkfona 12 piosenek, które trwają 58 min i jak będę nikowała w Kołobrzegu, to mi nie będzie nawet czasomierz potrzebny, bo trening mi muzyka odmierza 8) Długoręka wczoraj wpadła po chlebki ( dla synusia i koleżanki  - swojej nie synusiowej) , bo dzisiaj pojechali na dłuugi weekend do Poznania. Za to ja mam dostać rogala marcińskiego ze źródła, jak wrócę z sanatorium to też upiekę , widziałam wczoraj w Pepco, duże stolnice silikonowe, muszę kupić w przyszłym tygodniu. Ale wracając do mojej siestry ( nie " jada " słodyczy, ze względu na szwagra który miał początki cukrzycy , zawziął się, odrzucił słodkości i mięso, schudł sporo i cukier ma teraz niższy) pierwsze kroki skierowała do piekarnika, bo się " świecił" z powodu schnącej bezy, do malinowej chmurki dla klientki. Musiałam wydać odgłos paszczowy " won" i trochę oprzytomniała, ale na moment....bo zaraz polazła do mojej " tajmnej" spiżarnioszafki i oddaliła się od niej trzymając w łapach pudełko pierniczków ( niestety, ja wciąż mam coś do kawy, dla gości ...a przede wszystkim dla małża, który jak wpada, to zaraz szuka czegoś słodkiego) . Pojadła, wypiła herbatkę ( bo 4 kawy nie chciała) pogadałyśmy o nadchodzącej " rekonstrukcji" rządu i pojechała zdrzemnąć się przed podróżą. I to by było na tyle , raportowania o dniu moim powszednim. Aaaaaa, jeszcze donosik, jeśli poszukujecie prezentów kosmetykowych, to zajrzyjcie na Cocolitę...z okazji urodzin do 13 listopada mają spore promocje. I " to już jest koniec" :PP . Oczywiście jeszcze tylko maleńki spacerek , dzisiaj " Imię róży" ale nie twórczość Eco...tylko moja. Zapraszam

Miłej soboty . Ahooooooooojjjjjjjjjj

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.